Archiwum kategorii 'Artykuły i multimedia'

Wczoraj (7 listopada 2024 r.) na stronie „Dziennika Gazeta Prawna” zamieszczono tekst, informujący najważniejszych wynikach badania, przeprowadzonego rzez pracowników naukowych UW na próbie 828 młodych stażem (do 5 lat w zawodzie) nauczycieli, pracujących w szkołach i przedszkolach w Warszawie . Oto fragmenty tego tekstu i linki do jego pełnej wersji oraz do raportu z tego badania:

 

 

Polska szkoła to szkoła braku. Oto czemu młodzi nauczyciele z niej uciekają

 

Jeszcze do niedawna 90 proc. nauczycieli deklarowało zadowolenie ze swojej pracy, dziś połowa chce opuścić szkołę. Jakie są tego powody zbadały i opisały trzy polskie badaczki: dr Joanna Dobkowska, prof. Anna Zielińska i prof. Małgorzata Żytko.

 

Jak podkreślają w raporcie „Młodzi nauczyciele odchodzą ze szkoły” badaczki, nastroje wśród nauczycieli uległy znaczącej zmianie. Przełomowy był rok 2015. To od tego momentu w dużych miastach widoczna jest tendencja do odchodzenia ze szkół, uwarunkowana ciągłymi i często słabo uzasadnionymi zmianami w systemie edukacji, niskim statusem ekonomicznym oraz trudnymi warunkami pracy. „Ogromne znaczenie ma także spadek prestiżu społecznego nauczycieli, na który wpływ mają media oraz oficjalna narracja dotycząca przedstawicieli tej profesji” – czytamy w raporcie.

 

Wcześniejsze raporty, które poruszały m.in. kwestie związane z zadowoleniem ze swojej pracy, wskazywały na to, że nauczyciele – choć chcieliby więcej zarabia – to ogólnie są zadowoleni z tego zawodu. Badaczki cytują tu badania IBE czy Talis. Z obu wynika, że początkujący nauczyciele w większości odczuwają satysfakcję z pracy w szkole. W badaniu Talis ponad 90 proc. nauczycieli zgadzało się ze stwierdzeniem, że lubi pracę w swojej szkole, wysoko oceniało też jej jakość. Jedynie 17 proc. badanych chciałoby zmienić wykonywany zawód, gdyby miało taką możliwość.

 

Z najnowszego badania wynika, że o zmianie zawodu myśli 49,2 proc. nauczycieli. „Ten wynik jest niepokojący i nasuwa pytanie, jak będzie wyglądała szkoła i edukacja za kilka lat, jeśli młodzi nauczyciele zaczną rezygnować z pracy w zawodzie. Trudności w pracy młodego nauczyciela, brak wystarczającego wsparcia w miejscu zatrudnienia przy nasilaniu się czynników zniechęcających do wykonywania tego zawodu doprowadziły do deprecjacji pracy nauczycieli i skłaniają część z nich do podejmowania radykalnych decyzji o odejściu z zawodu” – czytamy w raporcie.

 

[…]

 

Jak twierdzą badaczki, aby poprawić sytuację w polskiej szkole, status społeczny i ekonomiczny nauczycieli wymaga radykalnych zmian. – Decyzje w tym zakresie muszą być podejmowane na szczeblu centralnym, ponieważ niezbędne jest wzmocnienie prestiżu zawodu, które przełoży się na społeczny wizerunek nauczycieli i ich poczucie uznania, potrzebne są także zmiany prawa. Ewentualna rezygnacja z Karty Nauczyciela wymaga przyjęcia innego aktu prawnego, w którym zostałyby precyzyjnie określone prawa i obowiązki nauczycieli, a także wskazana droga kariery i perspektywy awansu materialnego tej grupy zawodowej. Konieczna jest również kampania społeczna, której celem będzie ukazywanie roli i znaczenia edukacji oraz zawodu nauczyciela dla przyszłości narodu i społeczeństwa. Nauczyciele i ich praca powinni być przedstawiani w mediach częściej oraz w rzetelny sposób. Potrzebne są działania, które wzmocnią rangę zawodu nauczyciela zarówno wśród społeczeństwa, jak i decydentów oświatowych czytamy w raporcie.

 

Ważnym aspektem jest także podnoszenie kwalifikacji nauczycieli w zakresie współpracy z rodzicami oraz ogólnie – zmiany w kształceniu nauczycieli, w tym podniesienie jakości przygotowania praktycznego i „przenikania się” przygotowania teoretycznego z analizą doświadczeń.

 

 

 

Cały tekst: „Polska szkoła to szkoła braku. Oto czemu młodzi nauczyciele z niej uciekają”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/

 

 

 

 

Raport „Młodzi nauczyciele odchodzą ze szkoły”  –  TUTAJ

 

 

 

 

 

 

 

 

 



W tym roku szkolnym nie zamieszczaliśmy jeszcze żadnego tekstu Danuty Sterny. Dzisiaj postanowiliśmy powrócić do zeszłorocznej tradycji zaglądania na jej blog i publikowania tekstów, które zwróciły naszą uwagę:

 

Ocenianie przy pomocy jednopunktowej tabeli

 

 

Tabele oceniania są bardzo cenionym sposobem oceniania w różnych szkołach na całym świecie. Znane są różne typy tabel, które w USA znane są pod tytułem – Rubriksy. W tym wpisie o tabeli jednopunktowej, której typ jest tym, jaki używamy w szkołach polskich w ocenianiu kształtującym.

 

O innych rodzajach tabel pisałam w innych wpisach. Tym razem o tabeli jednopunktowej. Jest to tabela, jaką do lat proponujemy w ocenianiu kształtującym nauczycielom w Polsce, aby ułatwić im formułowanie informacji zwrotnej do pracy ucznia. Autorka artykułu Danah Hashem, z którego korzystam, zaleca nauczycielom stosowanie właśnie tego typu tabeli.  gdyż ta forma jest jasna i wygodna.

 

Nasza tabela jednopunktowa, składa się z trzech kolumn. W pierwszej są zawarte poszczególne kryteria sukcesu, w drugiej miejsce na wprowadzenie znaków: +, co oznacza w porządku; +/- coś do poprawy; – kryterium nie spełnione. Trzecia zaś kolumna służy do wpisaniu uwag oceniającego w przypadku oznaczenia – lub +/-. Na koniec tabeli pozostawione jest miejsce do wpisania wskazówek dla ucznia do rozwoju.

 

Wszelkie tabele służą ocenie kształtującej, a nie sumującej. Są bardziej pożyteczne dla ucznia niż  stopnie, punkty, procenty i symbole, które stanowią oceną sumującą.

 

Danah Hashem jest zwolenniczką tabeli jednopunktowej w ocenianiu i przywołuje 10 jej zalet:

 

1.Tabela jednopunktowa daje klarowany obraz mocnych i słabych stron pracy ucznia.

 

2.Daje możliwość skomentowania każdego z kryteriów sukcesu i sformułowania wskazówek do poprawy.

 

3.Skupia się na konkretnych, wcześniej określonych wymagań.

 

4.Pozwala na podejście kreatywne ucznia do pracy, gdyż go nie ogranicza.

 

5.Nie zwiera sztywnych wskazówek i tym samym zachęca uczniów do tworzenia własnych pomysłów.

 

6.Działa przeciwko porównywania się wzajemnego uczniów. Każdy uczeń otrzymuje unikalną informację zwrotną, która jest specyficzna dla niego i jego pracy, i nie można tych uwag ze sobą porównywać.

 

7.Odciąga uczniów od skupienia się nad oceną w postaci stopnia. Tabela jest oceną opisową – zindywidualizowaną informację zwrotną bez oceny stopniem.

 

8.Wiersz poniżej tabeli jest miejscem na wskazówki dla ucznia – jak ma się dalej rozwijać. Dzięki temu uczeń otrzymują jasne wyjaśnienia dotyczące poszczególnych kryteriów ocen, ale może też otrzymać uwagi rozwijające.

 

9.Tabela zwiera mało tekst, i znacznie mniej wymaga pracy ze strony nauczyciela niż pisanie wyczerpującego komentarza. Stanowi większą szansę, że ograniczona forma słowna lepiej zostanie przez ucznia zapamiętana.

 

10.Daje szanse na docenienie ucznia i celebrowanie jego sukcesu.

 

Stosowanie tabel oceniania jest tendencją do przywrócenia właściwej roli ocenie: wspierania i pielęgnowania prawdziwej nauki uczniów.

 

Inspiracja artykułem Danah Hashem

 

 

 

 

Źródlo: www.oknauczanie.pl



W kolejnym spotkaniu w „Akademickim Zaciszu” gościła wczoraj Katarzyna Hall – nauczycielka, działaczka oświatowa i społeczna, urzędniczka samorządowa, od 2007 do 2011 minister edukacji narodowej, posłanka na Sejm VII kadencji. Jest prezeską Stowarzyszenia Dobra Edukacja od początku jego istnienia.

 

W rozmowie, prowadzonej – jak zawsze – przez prof. Romana Lepperta poszukiwano odpowiedzi na pytanie: O jakiej edukacji możemy powiedzieć, że jest dobra?”

 

Wszystkich zainteresowanych tym tematem, którzy nie słuchali wczoraj „na żywo” tej rozmowy, zapraszamy – link poniżej:

 

 

Dobra edukacja – czyli jaka?  –  TUTAJ

 



Dzisiaj proponujemy kolejną wypowiedzią Kolegi Jarosława Pytlaka na temat reformowania oświaty – tym razem jest to podcast „Rzeczpospolitej”:

 

 

 

Podcast „Szkoła na nowo”: Dyrektor szkoły: z zakazu prac domowych trzeba będzie się wycofać

 

Będąc dyrektorem szkoły czuję się tak, jakbym siedział na takiej bombie, która prędzej czy później, ale kiedyś wybuchnie. Choć szkoła, w której pracuję jest bardzo fajnamówi Jarosław Pytlak, nauczyciel, dyrektor Zespołu Szkół STO na warszawskim Bemowie, autorem bloga „Wokół szkoły”.

 

Zmiany dotyczące zakazu zadawania prac domowych oceniam bardzo źle. Brałem udział w konsultacjach tego projektu i nigdy nie ukrywałem swoich poglądów – mówi w podcaście „Szkoła na nowo” Jarosław Pytlak. Jak tłumaczył nauczyciel, jest to urzędnicza ingerencja w metodykę nauczania. – Jeśli ta metodyka na tym etapie jest już właściwa, czy może należy ją zmienić. Takie paznokciowe metody działania nie są dobre, bo zrównują wszystkich nauczycieli – zarówno tych artystów zawodu, i tych rzemieślników i tych, którym należałoby pomóc – zaznaczał Pytlak.

 

Rozmówca podkreślał także, że decyzja o wycofaniu prac domowych, co było jej ogromną wadą, była motywowana politycznie. – 95 proc. opinii, które wpłynęły do ministerstwa o projekcie tego rozporządzenia, było negatywne. Ale zostały zignorowane, bo plan polityczny był taki, że ma nie być prac domowych, ponieważ zostało to obiecane wyborcom – mówił Pytlak.

 

Reforma oświaty jest bardzo trudna do przeprowadzenia

 

Dyrektor szkoły STO na Bemowie zwracał także uwagę na to, że szkoły nie da się zreformować szybko a zapowiadane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej zmiany nie naprawią systemu oświaty. – Edukacja jest bardzo skomplikowaną dziedziną. Każdy uczeń jest inny a jednocześnie szkoła jest takim miejscem, gdzie uczą się rożni ludzie. Nie sposób jest w klasie każdemu poświęcić indywidualnie naukę. I stoimy w rozkroku, bo nauczyciele widzą, że mogą być jak koń w „Folwarku zwierzęcym” i pracować coraz ciężej, ale i tak nie będzie z tego efektu – mówił Pytlak.

 

W rozmowie podkreślał także, że ogromnym błędem była likwidacja gimnazjów. – Ja nigdy nie daruję Annie Zalewskiej likwidacji gimnazjów – podkreślał Pytlak.

 

 

 

 

Źródło: www.edukacja.rp.pl/nauczyciele/

 

 

 

 

Szkoła na nowo | Dyrektor szkoły: z zakazu prac domowych trzeba będzie się wycofać

Plik na YouTube  –  TUTAJ

 

 

 



Foto: www.wnow.uni.lodz.pl

 

Prof. Boguslaw Śliwerski w dniu 22 października 2024 roku – w Pałacu Alfreda Biedermanna w Łodzi – podczas uroczystości z okazji jego 70. rocznicy urodzin oraz 25-lecia profesury.

 

 

 

Oto krótki i treściwy tekst, zamieszczony dzisiaj (5 listopada 2024 r.) przez prof. Boguslawa Śliwerskiego na jego blogu „Pedagog”. Wyróżnienie jego fragmentów pogrubioną czcionką – redakcja OE:

 

 

 

Kształcić każdy może

 

Problem kształcenia nauczycieli jest fundamentalny dla stworzenia dzieciom i młodzieży jak najlepszych warunków do edukacji i wychowania. Niestety, w Polsce przyjęła się formuła, którą najtrafniej można by określić parafrazując piosenkę w wykonaniu Jerzego Stuhra:

 

Kształcić każdy może,

trochę lepiej, lub trochę gorzej,

ale nie oto chodzi,

jak co komu wychodzi.

 

W uniwersytetach i akademiach pedagogicznych zniknęły podziały kierunków kształcenia na tzw. akademickie i nauczycielskie, a wraz z tym zlikwidowano większość zakładów dydaktyk szczegółowych. Tym samym niechciane dziecko wyższej edukacji, jakim jest kandydat do zawodu nauczycielskiego, uczestniczy w modułach zajęć, które są realizowane jak najmniejszym kosztem (liczne grupy i dominacja metod podających).

 

Wprawdzie kandydatom oferuje się studia nauczycielskie w ramach specjalizacji na określonym kierunku studiów, ale obwarowuje się utworzenie takich grup minimalną liczbą osób do ich uruchomienia. Najczęściej więc one nie powstają, a zainteresowani muszą zdobywać minimalne kwalifikacje nauczycielskie na studiach podyplomowych.

 

Punkt ciężkości przesuwa się do sfery kształcenia podyplomowego, gdyż kształcenie nauczycielskie jest dla uczelni kosztem, ciężarem. Ocena jakości kształcenia, jakiej dokonuje Państwowa Komisja Akredytacyjna, pomija kształcenie podyplomowe, które z formy doskonalenia zawodowego zamieniło się w kształcenie dochodowe.

 

Alfabetyzować nasze dzieci będą zatem także ci, którzy są przyuczeni do zawodu, wybierając go w wielu przypadkach z konieczności życiowej, gdyż w środowisku zamieszkania praca w szkolnictwie stanowi dla nich jedyną, gwarantowaną formę względnie stałego zatrudnienia.

 

 Jak śpiewał Stuhr:

 

Czasami człowiek musi,

inaczej się udusi, ooo… 


Od większości zawodów w sferze publicznej wymagamy, by ich wykonawcy byli jak najwyższej klasy profesjonalistami, by znali się na swoim fachu i wykonywali go zgodnie z najwyższymi standardami. Te zaś są konstruowane nie tylko w oparciu o specjalistyczną i naukową wiedzę, ale także uwzględniają oczekiwania osób, którym mają pomóc w rozwiązywaniu ich problemów. Dotyczy to takich zawodów zaufania publicznego, jak lekarze, pielęgniarki, prawnicy, sędziowie, psycholodzy, pracownicy administracji publicznej i samorządowej, wojskowi, policjanci i prokuratorzy.

 

Nauczycielem jednak może być każdy, o ile tylko spełni minimalne, a nie maksymalne wymogi, bo i płace są w tej profesji na minimalnym poziomie. Każdy komentarz na ten temat jest kwitowany w sieci repliką w stylu „przestańcie już tak biadolić, bo koleżanka w Warszawie pracuje na 1,5 etatu w dwóch szkołach i zarabia ponad 7 tys. zł.”

 

W czasie „Igrzysk Wolności” w Łodzi pytałem, jaka powinna być minimalna płaca nauczyciela? Oburzenie wywołało moje stwierdzenie, że pierwsza płaca w tym zawodzie powinna wynosić co najmniej 10-12 tys.zł., żeby inteligentni, kreatywni, młodzi ludzie chcieli wreszcie zmienić edukację adekwatnie do przemian zachodzących w świecie techniki, gospodarki, ale także do ich ambicji, aspiracji rozwojowych, a nie by podtrzymywać pod „kroplówką” minimalistycznych manipulacji związków nauczycielskich (ZNP i Solidarność) i ideokratycznego politycznie „betonu” szkołę, która zamiast kształcić – zniekształca, zamiast formować uczniów moralnie, to ich demoralizuje itd., itd.

 

 

Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com



Zamieszczamy fragmenty tekstu z portalu „Prawo.pl”, który proponujemy czytać w kontekście naszych wcześniejszych informacji o kolejnym etapie usiłowania łódzkiego Magistratu usadowienia na stanowisku dyrektora ŁCDNiKP pani Karoliny Poludnikiewicz – tym razem „idąc na całość”, to znaczy powołując ją – z pominięciem trybu konkursowego – na 5-oletnią kadencję na to stanowisko. Oto te informacje:

 

> 19 września  – „Co najmniej dyskusyjna strategia Magistratu postawienia na swoim

 

> 22 września – Felieton nr 536. Zgodnie z deklaracją z czwartku – o kontekstach sytuacji w ŁCDNiK

 

 

 

 

 

Kandydatura dyrektora w trybie pozakonkursowym musi być uzgodniona z kuratorem

 

Nie można powierzyć stanowiska dyrektora szkoły w trybie pozakonkursowym bez uzgodnienia kandydatury z kuratorem oświaty. Chodzi przy tym o osiągnięcie jednomyślności, a nie tylko przedstawienie propozycji lub konsultację – orzekł niedawno Naczelny Sąd Administracyjny. Gmina, reprezentowana przez sekretarza gminy, w drodze porozumienia powierzyła Barbarze B. funkcję dyrektora tej szkoły na okres do dnia 31 sierpnia 2026 r.

 

Wojewoda zawiadomiony o tym fakcie stwierdził nieważność tego aktu. Wskazał na szereg uchybień – wadliwą formę aktu powołania, reprezentację gminy oraz brak zgody kuratora na wybranego przez wójta kandydata. Strony porozumienia zaskarżyły rozstrzygnięcie wojewody do sądu administracyjnego.

 

[NSA] Zgodził się z wojewodą, że powierzenie stanowiska dyrektora szkoły powinno nastąpić w formie zarządzenia wójta, a nie porozumienia zmieniającego umowę o pracę. Jednak fakt wadliwej formy, w szczególności nienazwanie tego aktu zarządzeniem, nie ma natomiast prawnego znaczenia dla objęcia go ingerencją nadzorczą wojewody oraz kontrolą sądu administracyjnego. Podwójny charakter aktu powołania na stanowisko dyrektora placówki samorządowej, który wywołuje jednocześnie skutki w sferze cywilnej i publicznoprawnej, przesądza o jego podleganiu nadzorowi w trybie ustawy o samorządzie gminnym. Zauważył dalej, że wójt miał prawo powierzyć funkcję dyrektora szkoły wybranemu przez siebie kandydatowi na podstawie art. 63 ust. 12 ustawy Prawo oświatowe – przeprowadzony konkurs nie przyniósł bowiem rozstrzygnięcia. Konieczne było jednak porozumienie odnośnie tej kandydatury z kuratorem oświaty oraz zasięgnięcie opinii rady szkoły oraz rady pedagogicznej. Wójt zwrócił się o opinię do rady pedagogicznej, która jakkolwiek negatywna dla Barbary B., z perspektywy dochowania wymogów w/w przepisu nie miała znaczenia. Wobec braku w szkole rady szkoły, pozostawało wyłącznie dojść do porozumienia z kuratorem oświaty. A tego zabrakło. Sąd zgodził się też z wojewodą, że sekretarz gminy nie mógł reprezentować wójta przy podejmowaniu tego typu czynności.

 

Naczelny Sąd Administracyjny zaaprobował to rozstrzygnięcie. […]  Wątpliwości dotyczyły natomiast spełnienia przez niego wymogów formalnych powołania tj. osiągnięcia porozumienia z organem sprawującym nadzór pedagogiczny oraz zasięgnięcia opinii rady szkoły lub placówki i rady pedagogicznej, które to warunki muszą być spełnione łącznie. Mimo zatem, iż powierzenie stanowiska dyrektora szkoły stanowi władczą kompetencję organu gminy, to w tym przypadku, kurator oświaty, jako organ administracji rządowej ma kompetencję, by wstrzymać zaproponowaną kandydaturę. Wymagane współdziałanie organów wymusza bowiem zgodę obu organów na treść projektu zarządzenia powierzającego konkretnej osobie stanowisko dyrektora szkoły.  […]

 

Skoro do dnia wydania zakwestionowanego aktu nie doszło do uzgodnienia kandydatury forsowanej przez wójta, wojewoda prawidłowo uznał, że do porozumienia nie doszło. W tej sytuacji nie miało znaczenia, że drugi warunek (uzyskanie opinii rady pedagogicznej) został spełniony. […]

 

 



Cały tekst „Kandydatura dyrektora w trybie pozakonkursowym musi być uzgodniona z kuratorem”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata/

 

x          x          x

 

A to rzuca nowe światło na nieoczekiwaną decyzję  pani Południkiewicz o jej nagłej rezygnacji  z zatrudnienia w ŁCDNiKP  – parz  TUTAJ  i w post scriptum do wczorajszego felietonu.

 

 



Dzisiejszy tekst Jarosława Pytlaka został zamieszczony na jego blogu 1 listopada. Jest krótki i treściwy – zamieszczamy go bez skrótów. Ale z wyróżnieniami – naszym zdaniem najistotniejszych jego fragmentów – pogrubioną czcionką i podkreśleniami:

 

 

Déjà vu

 

Zapoznałem się właśnie z przedstawionymi oficjalnie do konsultacji społecznych projektami podstaw programowych nowych przedmiotów: edukacji zdrowotnej i edukacji obywatelskiej, które już od września 2025 roku mają być wprowadzone w szkołach. Rok przed zapowiadaną całościową reformą programową. O edukacji obywatelskiej wyraziłem już swoje krytyczne zdanie w jednym z poprzednich artykułów, o zdrowotnej napiszę osobno, natomiast dzisiaj chciałbym podzielić się wrażeniem déjà vu, jakie nieodparcie wywołują we mnie reformatorskie działania resortu Barbary Nowackiej.

 

To już kiedyś było! I to wcale nie tak dawno, więc pamięć mnie raczej nie zawodzi. Ktoś obiecał nam, że zreformowana strukturalnie i programowo szkoła radykalnie podniesie w Polsce jakość i rangę wykształcenia. Kto to był?! Ciepło, ciepło… tak! Anna Zalewska!

 

Kto w pięknej prezentacji przedstawił wielkie plany reformy, opartej na ideach zrodzonych w pisowskim zapleczu intelektualnym na podstawie wzorców ze świetlanej narodowej przeszłości, a ubranych w treści zaraz po dojściu Zjednoczonej Prawicy do władzy? Również Anna Zalewska!

 

Kto przeprowadził „na niespotykaną wcześniej skalę” konsultacje, powołując do udziału w nich ponad 1700 „ekspertów dobrej zmiany”, którzy mogli wnieść wszystkie możliwe poprawki, pod warunkiem, że nie zmieniały one przyjętej już przez władze koncepcji? Anna Zalewska!

 

Kto uszczęśliwił młode pokolenie Polaków oraz ich nauczycieli rozbudowanymi do monstrualnych rozmiarów podstawami programowymi, tak dobrymi, że listę autorów trzeba było wyciskać z MEN przy pomocy sądu? Anna Zalewska…

 

Teraz druga seria pytań.

 

Kto obiecuje, że zreformowana programowo szkoła w perspektywie kilku lat wypuści w świat rzeszę absolwentów promieniejących wiedzą, umiejętnościami, kompetencjami i poczuciem sprawczości, przenikniętych przy tym pięknymi wartościami, z triadą platońską na czele? Barbara Nowacka!

 

Kto po dojściu do władzy zaprezentował profil absolwenta, zrodzony w branżowym zapleczu intelektualnym, inspirowany wzorcami z różnych stron świata (z drobną różnicą, że w owych stronach reformy edukacji rozkładano na lat dziesięć i więcej, a nie na dwa), za to dla odmiany z liberalnym sznytem? Barbara Nowacka!

 

Kto przeprowadził konsultacje profilu absolwenta, dostępne absolutnie dla wszystkich chętnych, którzy mogli wnieść dowolne poprawki pod warunkiem, że nie podważały one zasadniczej koncepcji? Barbara Nowacka!

 

Kto zamierza uszczęśliwić młode pokolenie jeszcze bardziej rozbudowanymi podstawami programowymi, profilaktycznie zachowując w tajemnicy tożsamość ich autorów? Barbara Nowacka!

 

We wszystkich tych działaniach dzielnie wspierana przez Katarzynę Lubnauer.

 

Skutki radosnego reformowania systemu edukacji przez Annę Zalewską odczuły na własnej skórze miliony uczniów (w tym te roczniki, które – wg słów prezydenta Dudy – „po prostu miały pecha”), oraz setki tysięcy nauczycieli, których potraktowano jak szkolne meble.

 

Skutki nadchodzącej reformy, szykowanej kompletnie niezgodnie z międzynarodowymi doświadczeniami – w ogromnym pośpiechu, bez pilotażu i czasu niezbędnego na przygotowanie do niej społeczeństwa, odczują na własnej skórze miliony uczniów i setki tysięcy nauczycieli potraktowanych jak meble.

 

Głosując na koalicję 15 października miałem nadzieję wyrzucić na śmietnik historii dziedzictwo Anny Zalewskiej i praktykę zarządzania edukacją Przemysława Czarnka. Liczyłem na autentyczną, przemyślaną i długofalową zmianę, której symbolem – być może utopijnym – był pomysł ponadpartyjnej Komisji Edukacji Narodowej. Tymczasem mam wrażenie, że co prawda zmieniła się dekoracja i są inni aktorzy, ale na afiszu jest wciąż to samo przedstawienie.

 

 

 

Źródło: https://www.wokolszkoly.edu.pl/blog/deja-vu.html

 



 

Wielu rodziców obawia się tematu śmierci, zastanawia się co i jak powiedzieć, gdy dziecko zapyta. Kiedy powiedzieć, że śmierć to nieodwracalne zjawisko, nie jest snem, ani chwilowym wyjazdem do innego miasta. Jak przekazać dziecku informację o tym, że ten, którego się kochało, który był mu bliski –  odszedł bezpowrotnie…

 

Rozmowy o śmierci jako część codzienności

 

W naszym codziennym życiu pojawia się wiele okazji do poruszenia z dzieckiem tematu śmierci, odchodzenia, przemijania, cyklu życia. Wielokrotnie dzieci same zapraszają nas do rozmów na ten temat. Bardzo dobrą okazją do podjęcia tematu śmierci czy pamięci o tych, którzy odeszli jest listopadowe Święto Wszystkich Świętych. W zupełnie naturalny sposób możemy, nawet już z najmłodszymi, porozmawiać o odchodzeniu. Dobrym pretekstem do rozmów jest również wizyta na cmentarzu, wystarczy wtedy odpowiadać na zadawane przez dziecko pytania i temat sam się „wprowadza” do naszego życia.

 

Ważne jest, aby dziecko oswajać z tym temat, nie robić z niego tabu. Odchodzenie jest częścią naszego życia, naszej codzienności, a więc i życia naszych dzieci. Do ogólnych rozmów o przemijaniu możemy wykorzystać również dziecięcą literaturę, która przychodzi nam z pomocą i w bardzo przystępny sposób pokazuje cykl życia i wprowadza temat przemijania. Nie zostawiajmy naszych dzieci samych z tym tematem, rozmawiajmy z nimi i szczerze odpowiadajmy na ich pytania. To pomoże im przygotować się i nieco oswoić z tematem, łatwiej będzie im znieść stratę kogoś bliskiego, jeśli taka się pojawi w ich życiu.

 

Rozumienie śmierci przez dziecko jest ściśle zależne od jego wieku:

 

>W wieku 0 – 2 lata dzieci nie rozumieją pojęcia śmierci, zjawisko to dla nich nie istnieje. Są natomiast podatne na emocje opiekuna, szczególnie matki. Współodczuwają emocje prezentowane przez rodzica.

 

>Pomiędzy 2 a 5 rokiem życia dzieci uznają śmierć za stan przejściowy, sen. Nie rozumieją jeszcze tego, że śmierć jest nieodwracalna.  Pięciolatki zaczynają szukać związku przyczynowo – skutkowego pomiędzy ich zachowaniem, myślami a śmiercią bliskiej osoby, np. pytają czy babcia umarła, bo byłem niegrzeczny? Zaczynają odczuwać lęk, złość i niepokój związany ze śmiercią.

 

>Pomiędzy 5 a 8 rokiem życia dzieci rozumieją śmierć i wszystkie jej aspekty. Pojawia się pojęcie- nieodwracalność śmierci. Dziecko zaczyna też rozumieć, że wszyscy kiedyś umrą. W tym wieku dzieci mogą być także zainteresowane biologicznym aspektem śmierci. […]

 

 

 

 

Cały tekst ”Jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.psychoterapia.plus



Dzisiaj proponujemy lekturę tekstu, zamieszczonego 29 października 2024 r. na stronie  wyborcza.biz. Na początek wybranych fragmentów, ale później poprzez link – pełnej wersji:

 

 

Biegle obsługują smartfony, nie znają obsługi komputera.

Smutna prawda o młodzieży

 

Foto: Shutterstock

 

Informatyka w szkole bazuje na archaicznych metodach pracy i przestarzałych podręcznikach. – Przywykliśmy do takiego systemu pracy. Czas się otrząsnąć – mówi ekspert.

 

Konrad Wojciechowski: – Czy nauka informatyki jest nadal potrzebna w szkołach, skoro dzieci i młodzież niemal nie odkładają smartfonów?

 

Marek Grzywna, trener edukacyjny, nauczyciel informatyki w Szkole Podstawowej nr 23 im. Kawalerów Uśmiechu w Toruniu, wyróżniony w konkursie Nauczyciel Roku 2022: – Informatyka jest kluczowym przedmiotem szkolnym, chociaż często bywa traktowana jak mało ważna pozycja w planie lekcji, zwłaszcza w kontekście pogoni za ocenami z innych zajęć, z których uczniowie zdają egzaminy końcowe. To duży błąd, zważywszy na potrzeby rynku pracy, który promuje znajomość nowych technologii czy sztucznej inteligencji. Prowadzę szkolenia, więc odwiedzam wiele szkół. Dostrzegam potężne deficyty w umiejętnościach cyfrowych uczniów, ale też nauczycieli. A wie pan, co jest najgorsze?

 

– Co takiego?

 

– W szkołach nadal króluje archaiczne podejście w przekazywaniu wiedzy. Nauczyciele informatyki korzystają z przestarzałych podręczników i materiałów. Ten sam podręcznik, wykorzystywany przez lata, nie zawiera przecież aktualnych treści. Bazuje natomiast na przebrzmiałych przykładach. A podstawa programowa jasno określa, jakie kompetencje technologiczne powinien nabyć polski uczeń.

 

–  Jakie umiejętności są mu potrzebne?

 

Na pewno przyda się znajomość obsługi pakietu biurowego, tworzenia korespondencji seryjnej, czy korzystania z tabel przestawnych. Bo jeżeli spotykamy np. w sekretariacie biura osobę z pokolenia Z, okazuje się, że ma ona duży problem z obsługą komputerowych urządzeń: skanerów, drukarek, a często nawet myszki czy klawiatury. Dzieje się tak, gdyż zetki od dzieciństwa używały wyłącznie ekranów dotykowych.

 

– Czyli dzieci i młodzież obcujące ze smartfonem albo tabletem nie mają wiedzy o komputerach, bo korzystają z kieszonkowych urządzeń, które nie mają nic wspólnego z edukacją, a jedynie z intuicyjnym użytkowaniem?

 

Idealnie pan to ujął. Młodzi ludzie świetnie obsługują narzędzia cyfrowe, tylko że to jest bardzo powierzchowna wiedza. Ich umiejętności sprowadzają się do korzystania z gier czy aplikacji. Co więcej, jeśli młody człowiek zauważa brak kompetencji w danym kierunku, nie szuka rozwiązania np. na YouTubie – odkłada zadanie i wstydzi się przyznać, że nie potrafi poprawnie go wykonać. Dlaczego nie próbuje? Bo nie został tego nauczony. Winę ponosi szkoła i forma prowadzenia zajęć w sposób podawczy. Nauczyciel prowadzi wykład, uczniowie robią notatki, wykonują ćwiczenie i czekają na koniec lekcji. Przywykliśmy do takiego systemu pracy. Czas się otrząsnąć. […]

 

– Edukacja informatyki ma być podporządkowana? Głównie dostarczaniu młodych ludzi na rynek pracy, do branży IT, która ciągle potrzebuje pracowników?

 

Informatyka jest niezbędna do rozwijania kompetencji przydatnych w życiu codziennym. Natomiast edukacja informatyczna powinna być realizowana na wszystkich przedmiotach w szkole. Również na polskim czy matematyce można korzystać z aplikacji, udostępniać uczniom materiały do nauki.

 

– Ile lekcji informatyki tygodniowo jest w podstawie programowej?

 

– Niestety, tylko jedna godzina. To przedmiot traktowany po macoszemu, doklejony do planu zajęć. Bo jak planować działania z uczniami, które wymagają pracy przez dłuższy czas niż trwająca czterdzieści pięć minut godzina lekcyjna?

 

[…]

 

 

 Cały tekst „Biegle obsługują smartfony, nie znają obsługi komputera. Smutna prawda o młodzieży”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.wyborcza.biz

 



Na dzień dobry w środowy poranek 30 października  proponujemy tekst ze strony Centrum Edukacji Obywatelskiej. Najpierw w skróconej wersji, ale potem KONIECZNIE w pełnej wersji – po kliknięciu linka:

 

 

Odpolitycznienie szkół i wyrzucenie z nich działalności propagandowej po 1989 r. było niewątpliwie konieczne. Również dzisiaj większość Polaków myśli o polityce krytycznie, podpisując się pod postulatem separacji jej od szkoły. Paradoksalnie jednak dla skuteczności edukacji obywatelskiej konieczne jest znalezienie w programie nauczania miejsca dla politycznych zagadnień.

 

Edukacja obywatelska nie cieszy się w ostatnich latach dobrą opinią. Krytyczne słowa na jej temat padają ze wszystkich stron – nauczycieli i dyrektorów, ekspertów edukacyjnych, władz oświatowych, wreszcie polityków różnych opcji, a także opinii publicznej. Krytyka ta jest odbiciem negatywnej oceny tego, co dzieje się w przestrzeni publicznej oraz pokazuje rozczarowanie dorosłych poglądami młodzieży i formami jej (niewielkiego) zaangażowania społecznego. Szczegółowa analiza tej złej sytuacji wykracza poza ramy tego tekstu, warto jednak wskazać na jedną, podstawową przyczynę nieadekwatności obecnego podejścia do edukacji obywatelskiej. Chodzi o jej zupełne odseparowanie od sfery polityki, szczególnie krajowej.

 

Cztery filary

 

Na program edukacji obywatelskiej w najbardziej ogólnym ujęciu składać się powinny cztery filary: lokalny, krajowy, europejski i globalny. Jesteśmy bowiem nie tylko obywatelami Polski, ale też swojej miejscowości, Unii Europejskiej, coraz częściej też czujemy się obywatelami świata.

 

1.Wymiar lokalny. Pierwsze lata po upadku komunizmu to powrót do idei samorządności lokalnej (reforma samorządowa w 1990 r.). W tym kontekście naturalne było, że budowanie edukacji obywatelskiej zaczęło się w wolnej Polsce właśnie od skupienia na poziomie lokalnym, w tym na promocji samorządności i tożsamości lokalnej. Pierwszy kompleksowy program edukacji obywatelskiej nosił tytuł „Kształcenie Obywatelskie w Szkole Samorządowej” i był typowym przykładem koncentracji tej edukacji na poziomie lokalnym.

 

2.Wymiar europejski. W związku z perspektywą bliskiej akcesji do Unii Europejskiej, pod koniec lat 90. i na początku XXI w. edukację obywatelską uzupełniono o poziom europejski (często niesłusznie redukowany do tematów dotyczących unijnych instytucji i folkloru państw członkowskich). Masowy ruch związany z wejściem Polski do UE doprowadził do trwałego zakorzenienia tego elementu edukacji obywatelskiej w szkołach.

 

3.Wymiar globalny. Z powodu postępującej globalizacji naszej gospodarki i społeczeństwa (oraz pod wpływem unijnej polityki rozwojowej), od ok. 2005 r. zaczęto do szkół wprowadzać elementy edukacji globalnej, której celem jest wyjaśnienie młodym ludziom, jak funkcjonuje współczesny, zglobalizowany świat, a także przygotowanie ich do życia w nim. Edukacja globalna nie stała się dotychczas tak popularna jak europejska, ale od dekady widzimy powolny proces jej upowszechnienia w polskich szkołach.

 

4.Wymiar krajowy. Przez cały ten okres edukacja obywatelska związana z poziomem krajowym nie cieszyła się dużym zainteresowaniem ani władz oświatowych, ani organizacji pozarządowych. Była skoncentrowana na sposobie funkcjonowania instytucji publicznych i ich formalnych prerogatywach oraz prawach obywatela, więc stanowiła raczej edukację prawną niż sensu stricto obywatelską. Nieliczne ważne inicjatywy związane były z wyborami powszechnymi, dostrzegano bowiem oczywistą wagę aktu wyborczego i zaskakująco niską w Polsce frekwencję wyborczą. Nigdy jednak nie podjęto próby uzupełnienia edukacji obywatelskiej dotyczącej poziomu krajowego o kwestie polityczne dotyczące sztuki rządzenia krajem, dzielenia ograniczonych zasobów czy dbania o dobro wspólne. Ambitnie prowadzone inicjatywy pojedynczych nauczycieli, którzy starali się z uczniami śledzić politykę i o niej rozmawiać, pozostały raczej wyjątkiem potwierdzającym regułę.

 

 

A dalej tekst ma jeszcze takie części:

 

 

Unikanie tematu […]

 

Rozczarowana młodzież […]

 

Neutralność polityczna […]

 

Tekst kończy ten fragment:

 

Otwarta dyskusja

 

Jedną z metod, która świetnie realizuje założenia i postulaty edukacji o polityce, jest metoda otwartych dyskusji z uczniami, ponieważ:

 

a) pokazuje młodzieży, że na wiele pytań dotyczących wspólnoty politycznej nie istnieje jedna prawidłowa odpowiedź;

 

b) zachęca do analizowania alternatywnych rozwiązań i poszukiwania konsensusu między nimi;

 

c) przyczynia się do rozwijania tzw. tolerancji politycznej (czyli uznania poglądów innych niż nasze własne za legitymizowane w dyskursie publicznym), która jest kluczowa dla odbudowy wspólnoty – przekraczania istniejących w społeczeństwie podziałów oraz przywracania pierwotnych znaczeń pojęciom takim jak „polityka” i „konflikt”.

 

Kontrowersyjne tematy dotyczą ważnych i realnych kwestii publicznych, które wzbudzają emocje i wywołują znaczącą niezgodę w społeczeństwie. Przyszłość polityki prorodzinnej i programów społecznych, wiek emerytalny, wysokość podatków, priorytety polityki zagranicznej, kwestie światopoglądowe – każda z tych kwestii nadaje się do dyskusji z uczniami.

 

Uda się ona, jeśli:

 

– będzie dotyczyła istotnego dla uczestników zagadnienia, jako części edukacji obywatelskiej oraz podjęcie próby nadrobienia zaległości w tym obszarze wydaje się absolutnie kluczowe, choć przy obecnym stopniu polaryzacji sceny politycznej i opinii publicznej będzie to bardzo trudne. Jest jednak konieczne, jeśli chcemy odbudować głęboko podzieloną wspólnotę.

 

 

 

 

Cały tekst „Polityka w szkole”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.ceo.org.pl