Archiwum kategorii 'Artykuły i multimedia'
Dzisiaj proponujemy lekturę fragmentów najnowszego posta z bloga „Pedagog”. Zwrócił on naszą uwagę tym, że zawiera opinię profesora Śliwerskiego o młodszym od niego o 10 lat profesorze Leppercie. Opinię, którą wyraził on pod pretekstem informacji o książce której ów profesor był, obok Joanny Czerskiej Thomas, współautorem: „NIE ROZUMIEM. Pamięci Aleksandry Lewińskiej. Uczynił to w dziesięć dni po 60-ych urodzinach Romana Lepperta i zaledwie dwie doby po tym, jak Jubilat fetował tę rocznicę w bydgoskim Copernikanum. O ktorym to jubileuszu i jego świętowaniu na blogu „Pedagog”nic nie było napisane….
Podróż z Romanem Leppertem dialogowymi śladami nie tylko jego aktywności publicznej
Joanna Czerska-Thomas i Roman Leppert wydali książkę utrwalającą pamięć o zmarłej przedwcześnie dziennikarce Aleksandrze Lewińskiej. Wrażliwa na sprawy publiczne Redaktorka odeszła w młodym wieku pełnym dokonań i możliwości twórczych, które wynikały z jej profesjonalnej służby społeczeństwu. […]
Otrzymaliśmy zatem poruszający tom dwóch gatunków dziennikarskich, które są przypomnieniem tekstów red. A. Lewińskiej. Nie znałem Jej artykułów, ale co jakiś czas docierały do mnie treści wywiadów z R. Leppertem, dlatego połączenie dwóch odmiennych narracji jest czymś wyjątkowym, także z punktu widzenia troski o kontynuowanie pięknej misji pani Aleksandry Lewińskiej, o czym piszę pod koniec tego wpisu.
Cenne jest ukazanie zaangażowania naukowca-pedagoga w komentowanie bieżących „zmian” oświatowych i akademickich. Dla badaczy-biografistów pedagogicznych czy historyków oświaty będzie to niewątpliwie jedno z źródeł wiedzy osobistej R. Lepperta, do której odwoływała się dziennikarka w latach 2015-2023 zwracając się do niego jako eksperta, profesora UKW w Bydgoszczy albo jako aktora ważnych społecznie wydarzeń w środowisku akademickim.
Czytelnicy znajdą zatem w tym zbiorze odpowiedź na pytanie, po czyjej i po jakiej stronie profesor zabierał głos, jakim systemem wartości dzielił się z czytelnikami, w jakim stopniu odsłaniał własne postawy, odczucia, światopogląd, stosunek do cech kierunkowych osób czy ról, które przypadło mu komentować. Dzięki temu osoby, które chciałyby przypisać mu jakąś „łatkę”, zostają pozbawione możliwości generalizowania swoich opinii, bo przekonają się, że interlokutor „nie wypadł sroce spod ogona”, tylko wyrażał sądy o istotnych kwestiach, dzielił się wiedzą i informacjami w takim samym stopniu wiarygodności kiedyś, jak i czyni to dzisiaj.
Cenię R. Lepperta właśnie za szczerość i zaangażowanie, w wielu zdarzeniach o bezinteresownym charakterze, co w „zbójeckich czasach” (McLaren) wcale nie jest tak powszechne. Są uczeni, którzy potrafią zawiesić status akademicki lub swoją partyjną przynależność na jakiś moment, by wziąć udział w wydarzeniu, rozmowie, dialogu, które nie dają się przeliczyć na akademickie korzyści. Nie podlegają ocenie parametrycznej. Jeśli już, to raczej doświadczyć mogą strat lub korzyści. Leppert ma wyrazistą osobowość, toteż nie ma się co dziwić, że są wielbiciele i wrogowie jego zaangażowania, ale na szczęście tych pierwszych jest więcej dlatego, że znakomicie łączy on osobistą szczerość z troską o pedagogikę jako jednak naukę. Nie każdemu to odpowiada, ale tym się nasz pedagog nie musi przejmować. […]
Cały tekst „Podróż z Romanem Leppertem dialogowymi śladami nie tylko jego aktywności publicznej” – TUTAJ
Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com
Dzisiaj, na Kujawsko-Pomorskim Forum Młodych w Bydgoszczy, ministra edukacji Barbara Nowacka zdawała publiczny egzamin ze swoich poglądów, zamierzeń i już podjętych decyzji przed profesorem Romanem Leppertem. Celem tej rozmowy było uzyskanie od szefowej naszego systemu szkolnego odpowiedzi na podstawowe pytanie: „Po co nam kolejna reforma edukacji?”
Każdy komu jakość polskiej edukacji szkolnej leży na sercu, a kto to tego nie mógł śledzić „na żywo”, niechaj KONIECZNIE znajdzie kilkadziesiąt minut – bo naprawdę warto. Wszak i tym razem sprawdzi się znane powiedzenie: „Koń jaki jest każdy widzi”…..
Po co nam kolejna reforma edukacji? – TUTAJ
Czytajcie także komentarze, jakie podczas tej rozmowy pojawiały się na fanpage „Akademickiego Zacisza”
Taki plakacik zamieścił dzisiaj na swoim fb profilu Krystian Ostrowski:
Źródło: www.facebook.com/krystian.ostrowski.69/
W poniedziałek, jak to najczęściej mamy możliwość czynić, zamieszczamy najnowszy – bo z soboty – post z bloga Jarosława Pytlaka. Bez skrótów, bo jest zwarty i treściwy:
Aby uczniowie zdrowsi byli
Informacja, którą łatwo można przeoczyć – od 15 listopada trwają konsultacje projektu rozporządzenia w sprawie ramowych planów nauczania. W trybie ekspresowym, bo przecież koniecznie trzeba zdążyć na rok przed zapowiadaną reformą, czyli do najbliższego września. Zmiany w tzw. „ramówce” chwilowo nie są rewolucyjne, bo dotyczą głównie wprowadzenia nowych przedmiotów: edukacji zdrowotnej i edukacji obywatelskiej.
Edukacja zdrowotna ma podnieść świadomość zdrowotną młodych ludzi, zwiększyć ich kompetencje w tej sferze i ulżyć ciężkiej doli młodego człowieka w dzisiejszym, tak skomplikowanym świecie. Intencja słuszna, godna poparcia. Wykonanie… nie.
Nowy przedmiot postanowiono wprowadzić m.in. od 4. do 8. klasy szkoły podstawowej, w wymiarze jednej godziny tygodniowo. A zatem, we wszystkich tych klasach tygodniowy wymiar zajęć wzrośnie o tę jedną godzinę. Będzie zdrowiej?!
Oczywiście sięgam myślą dwóch ważnych okoliczności. Po pierwsze, planuje się zmniejszyć liczbę godzin religii/etyki do jednej tygodniowo. Po drugie, zlikwidowany zostanie przedmiot wychowanie do życia w rodzinie (WDŻ) o wymiarze (przeciętnie) pół godziny tygodniowo. Czyli może będzie jednak oszczędność czasu? Niestety, tylko dla nielicznych.
Zarówno religia/etyka, jak WDŻ są przedmiotami nieobowiązkowymi. Na te pierwsze zajęcia uczęszcza wciąż spora, ale cały czas malejąca liczba uczniów, czego przyczyną jest zarówno ogólny spadek religijności, jak chęć skrócenia czasu przebywania w szkole. W zajęciach WDŻ bierze udział jeszcze mniej uczniów, bo przedmiot jest mocno nacechowany ideologicznie, a kolejna możliwa do zaoszczędzenia godzina pobytu w szkole też jest mile widziana. W istocie więc, wprowadzenie obowiązkowej jednej w tygodniu godziny edukacji zdrowotnej, wszystkim uczniom niechodzącym na religię/etykę i WDŻ wydłuży czas zajęć szkolnych. Zyska (mniej więcej pół godziny) tylko ta nieliczna grupa, która dotąd uczęszczała zarówno na religię/etykę jak na WDŻ.
Dociążymy rzeszę młodych ludzi, żeby mogli stać się zdrowsi. A przecież wystarczyłoby wstrzymać się z reformatorską bieżączką do i tak koniecznej weryfikacji ramowych planów nauczania, związanej ze zmianami programowymi planowanymi na rok 2026… Tymczasem edukacja zdrowotna uruchomiona już w roku 2025 zagwarantuje nam nie tylko organizacyjne zamieszanie, związane ze znalezieniem nauczycieli zdolnych uczyć tego bardzo ambitnego w założeniu przedmiotu, ale także dodatkowe obciążenie wielu uczniów.
Ciekawostką projektu jest adnotacja, że lekcje tego przedmiotu w klasie ósmej mają trwać tylko do stycznia. Konia z rzędem temu, kto odgadnie, czy przewidzianą w tabeli na cały rok godzinę należy podwoić w pierwszej części roku szkolnego, czy przez pół roku poprowadzić zajęcia jednogodzinne. Pozostając w nadziei, że kwestia zostanie uściślona w wyniku konsultacji społecznych, tak czy inaczej, już dzisiaj dyrektorzy szkół podstawowych mogą cieszyć się perspektywą przydzielania godzin (nieznanym jeszcze) nauczycielom nowego przedmiotu na część roku szkolnego, co pociągnie za sobą konieczność stosowania tzw. zrównań do ich pensum dydaktycznego, zaś na osobach układających plan lekcji wymusi tworzenie nowej wersji planu zajęć ósmoklasistów na drugą połowę roku, bez lekcji edukacji zdrowotnej. Nie ma w tym kraju niczego tańszego dla decydentów, niż czas poświęcany wdrażaniu ich pomysłów przez dyrektorów placówek oświatowych i nauczycieli.
Takie oto szykuje się wejście smoka nowego przedmiotu do szkoły. Szkoda, że z powodu niecierpliwości politycznych decydentów wejdzie on razem z futryną…
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/
W Dniu Święta Niepodległości – 11 listopada – portal „Strefa Edukacji” zamieścił tekst Magdaleny Ignaciuk, który jest zapisem rozmowy z byłym ministrem i wiceministrem edukacji Dariuszem Piontkowskim (PiS). Oto jego fragmenty i link do pelnej wersji:
Likwidacja gimnazjum była dobrym pomysłem. „Było tam wiele elementów, które źle funkcjonowały”
Foto: Marek Szawdyn/Polska Press
Dariusz Piontkowski – od 4 czerwca 2019 r. do do 19 października 2020 r. ( w dwu rządach PiS) był Ministrem Edukacji, a od od stycznia 2021r. do grudnia 2023 r. był sekretarzem stanu w tym ministerstwie, gdy ministrem został Przemyslaw Czarnek.
Dariusz Piontkowski w rozmowie ze Strefą Edukacji szczerze opowiedział o edukacyjnych reformach PiS – choć wiele z nich miało odmienić polskie szkoły na lepsze, nie wszystkie przyniosły oczekiwane rezultaty. Pod którymi z nich podpisałby się ponownie, a które nie spełniły założeń i wymagają korekty? Likwidacja gimnazjów była dobrym posunięciem? Oto, co były minister edukacji, myśli o dokonanych reformach.
[…]
Strefa Edukacji: – Uczniowie zaczęli sześcioletnią szkołę podstawową, a skończyli ośmioletnią. Decyzja o likwidacji gimnazjów była słuszna? Wyniki badania PISA z 2022 roku pokazały, że likwidacja gimnazjów przyniosła straty, a większość uczniów nie osiągnęła poziomu drugiego, czyli podstawowego poziomu kompetencji. Jak pan ocenia decyzję o likwidacji gimnazjów z perspektywy czasu?
Dariusz Piontkowski: – Uważam, że likwidacja gimnazjów była potrzebna. Badania PISA to tylko jeden z wielu elementów do oceny systemu edukacji, ale nie powinno być jedynym wyznacznikiem jego efektywności. Na wyniki wpływało wiele czynników, m.in. pandemia, napływ uczniów z Ukrainy, a także moment testowania – obecnie uczniowie przystępują do PISA jako pierwszoklasiści szkół ponadpodstawowych, bez tak intensywnej powtórki materiału, jaka miała miejsce przed egzaminami gimnazjalnymi. To mogło wpłynąć na niższe wyniki. Zjawiskiem niepokojącym jest fakt, że część uczniów podchodzi do testu z lekceważeniem lub prezentuje niski poziom wiedzy, co wymaga dalszych działań.
S E: – Wraz z likwidacją gimnazjów skróciła się jednak ścieżka kształcenia, a duża część materiału, który wcześniej był rozłożony na trzy lata w gimnazjum, teraz mieści się w siódmej i ósmej klasie. Czy to nie jest problem?
D P: – Ale to nieprawda. Jedna z poważniejszych wad gimnazjów polegała na przeciążeniu programu – materiału było za dużo, by można go było zrealizować w trzy lata. Wprowadzono więc zmiany, które przesunęły część treści do szkół ponadpodstawowych, np. w historii materiał z historii najnowszego realizowano już w szkołach ponadpodstawowych, a nie w gimnazjach. Nawet twórcy i entuzjaści gimnazjów zauważyli, że było tam wiele elementów, które źle funkcjonowały.
Wielokrotnie wskazywano również na aspekt wychowawczy i skupienie młodzieży w dosyć trudnym momencie ich życia w jednej szkole, co powodowało dosyć duże problemy wychowawcze. No i sam fakt, że ta szkoła trwała tylko trzy lata powodował, że uczniowie często nie byli związani ze swoją szkołą, z grupą rówieśniczą. Największą rolę odgrywała rywalizacja, chęć pokazania się nie zawsze z tej dobrej strony, co wpływało m.in. na te kłopoty wychowawcze. Nadal uważam, że likwidacja gimnazjów była dobrym krokiem.
[S E: – Reformy edukacji spowodują zwolnienia nauczycieli? Obaw jest dużo, nie tylko wśród katechetów Mówi się jeszcze o zmianach w zakresie nauk przyrodniczych, czyli geografia, chemia, biologia. Zamiast tych trzech przedmiotów ma być jeden, przyroda. Ta decyzja budzi niepokój wśród nauczycieli, nie tylko ze względu na ryzyko utraty etatów, lecz także ze względu na obawy, że okrojony materiał wpłynie negatywnie na jakość przygotowania uczniów. Czy te obawy są uzasadnione?
D P: – Z dużą częścią tych obaw się zgadzam. Przecież podobne działania były już podejmowane przez Platformę Obywatelską kilkanaście lat temu, kiedy to również wprowadzono przedmiot „przyroda”. Wówczas wielu nauczycieli podchodziło do tego krytycznie, twierdząc, że obniżyło to poziom wiedzy i umiejętności uczniów. Teraz, mimo tamtych negatywnych doświadczeń, obecna ekipa powraca do tych samych rozwiązań. Zmiana ta zmusi nauczycieli do przekwalifikowania się i ukończenia dodatkowych kursów, co jest kolejnym obciążeniem. Moim zdaniem nie jest to dobra decyzja.
[…]
S E: – Mówił pan o nauce wartości, moralności, jednak doskonale wiemy, że to nie tylko lekcje religii wprowadzają te zagadnienia, ale tak naprawdę na każdym przedmiocie znajdujemy w podstawie programowej naukę o wartościach. Np. na języku polskim.
D P: – Jednocześnie rozmawialiśmy o tym, że bardzo mocno obcięto podstawy programowe z języka polskiego, historii i często wypadły akurat te elementy, które związane były z wychowaniem moralnym i patriotycznym. Likwidacja czy ograniczenie lekcji religii wpisuje się niestety w taki nurt działań, prowadzonych przez obecne ministerstwo, który doprowadzi do ograniczenia zadań wychowawczych, etycznych szkoły.
Trzeba do tego dodać wprowadzanie na siłę elementów lewicowej ideologii, Widać to chociażby na przykładzie nowego przedmiotu – edukacja zdrowotna. Chociaż treści dotyczące zdrowego trybu życia, dbania o zdrowie są już w programach kilku innych przedmiotów, to wprowadza się dodatkowe, obowiązkowe zajęcia. W podstawach programowych tego przedmiotu mają pojawić się także treści genderowe i edukacji seksualnej wprowadzone w zbyt wczesnym wieku uczniów i w oderwaniu od aspektów wychowawczych, roli rodziny czy poczucia odpowiedzialności za swoje działania. Wywołuje to mocny opór ze strony wielu rodziców i środowisk.
S E: – Pytanie tylko, czy od szkoły wciąż oczekuje się wychowywania? Autorytet nauczycieli jest bardzo mały.
D P: – Moim zdaniem szkoła może pomóc rodzicom w wychowaniu dziecka, natomiast nie zastąpi rodziców. Tylko wtedy, gdy szkoła oraz rodzice będą działali w tym samym kierunku, może to przynieść efekty, ale nie musi. Natomiast, jeżeli postawy moralne, etyczne rodziców będą się zdecydowanie rozmijały z tym, co robi szkoła, to efekty mogą być niestety opłakane dla kolejnych pokoleń Polaków. Rodzice powinni współpracować ze szkołą. Sam nauczyciel nie jest w stanie dziecka wychować. Część rodziców niestety o tym zapomina.
Cały tekst „Likwidacja gimnazjum była dobrym pomysłem. ‘Było tam wiele elementów, które źle funkcjonowały’” – TUTAJ
Źródło: www.strefaedukacji.pl
Przekazujemy – w całości – tekst, który wczoraj (13 listopada 2024 r.) znaleźliśmy na stronie bezpłatnej łódzkiej gazety < ŁÓDŹ.pl > .
Za dużo, za mocno, za głośno. Przebodźcowanie u dzieci
Każdego dnia otaczają nas tysiące bodźców: dzwonek budzika, szum czajnika, ruch uliczny, radio w aucie, powiadomienia z telefonu, krzyki dzieci wchodzących do szkoły… A to dopiero poranek. Nic dziwnego, że coraz częściej spotykamy się ze zjawiskiem przebodźcowania, czyli przeciążenia nadmiarem bodźców zewnętrznych. Dzieci spędzają coraz więcej czasu w otoczeniu ekranów – telewizorów, tabletów, smartfonów – które bombardują ich mózgi nieustannym strumieniem wizualnych informacji i dźwiękowych impulsów. Dotyczy to też mimowolnego kontaktu, np. gdy w domu przez większość dnia jest włączony telewizor, nawet kiedy nikt nie ogląda żadnego programu.
Do przebodźcowania często dochodzi podczas wizyt w dużych sklepach i centrach handlowych – ostre światło, mieszanina zapachów, hałas i tłum ludzi bywają trudne do zniesienia dla dorosłych. W przypadku dzieci jest jeszcze gorzej. Po pierwsze ich układ nerwowy nie jest w pełni dojrzały, więc może reagować silniej i mieć problem z wyciszeniem. Po drugie dzieci muszą dostosować się do woli rodziców. Mają więc ograniczony wpływ na to, jak długo będą przebywać w męczącym otoczeniu.
Szczególnie wrażliwe na przebodźcowanie są dzieci z ADHD i autyzmem, które mają trudności z filtrowaniem napływających bodźców. To sprawia, że reagują na zewnętrzne impulsy, które mogą wydawać się niewielkie, ale dla nich są intensywne i przytłaczające. Dla dzieci z trudnościami, takimi jak ADHD czy autyzm, istotne jest wsparcie specjalistów. Terapeuci mogą wprowadzić strategie sensoryczne pomagające dziecku lepiej radzić sobie z nadmiarem bodźców. Kluczowe jest wsparcie rodziców, którzy powinni być wrażliwi na potrzeby dziecka i unikać nadmiernej stymulacji w domu.
Jak rozpoznać przebodźcowanie?
Przebodźcowanie może przypominać atak złości – dziecko krzyczy, płacze, rzuca przedmiotami, a nawet bije opiekunów. Bywa też odwrotnie – wydaje się spokojne, ale tak naprawdę traci kontakt z rzeczywistością, ma nieobecny wzrok, nie odzywa się, czyli odcina się od otoczenia. Ponadto dzieci nie są w stanie się skoncentrować, stają się rozdrażnione i nadpobudliwe, mają trudności z zasypianiem, nadmiernie reagują na zwykłe bodźce (głośne dźwięki, jasne światło), a także mogą wykazywać silne reakcje (płacz, złość, a nawet wybuchy agresji), które wydają się nieadekwatne do sytuacji.
Jak pomóc?
Aby zapobiec przestymulowaniu, należy stworzyć dziecku spokojne i stabilne środowisko, które pozwala na wypoczynek i regenerację. Ważne jest, aby zachować równowagę między aktywnościami a odpoczynkiem. Zmniejszenie liczby zajęć pozalekcyjnych, ograniczenie czasu spędzanego przed ekranem oraz codzienna rutyna mogą przynieść ulgę. Warto również zadbać o odpowiednią ilość snu oraz wprowa- dzenie w życie praktyk wyciszających, takich jak słuchanie muzyki relaksacyjnej czy spacery i przebywanie na świeżym powietrzu.
a.pe
Źródło: www.lodz.pl/files/public/
Dzisiaj krótko i treściwie – z fb profilu Krystyny Grzeszkiewicz-Brzęckiej:
A pod tym taki komentarz:
Doceniając starania – wzmacniamy motywację.
Doceniając wysiłek – rozwijamy poczucie własnej wartości.
Doceniając pracę dziecka – wspieramy jego wybory…
Słowa MAJĄ MOC!
Unikajmy ogólników -„Super”; „Brawo!” „Gratuluje” ; „Zuch chłopak!” ; „Mądra dziewczynka”.
Koncentrujmy się na działaniu, i podkreślajmy rolę zaangażowania dziecka, jego wytrwałości, cierpliwości, wyborów itd.
Okazując zaciekawienie- dajemy przestrzeń na docenienie.
10 ważnych zdań, które pomagają doceniać- działanie-
Ważne zdania i ważne są nasze słowa…
Ściskam – dr Kamila Olga – psycholog
Źródło: www.facebook.com/Magda.brzecka/
Oto obszerne fragmenty wywiadu z prof.. Zbigniewem Izdebskim, opublikowanego na stronie „Gazety Wyborczej” – i link o jego pełnej wersji:
W szkołach o zdrowiu i o seksie. Prof. Izdebski: „Nie bądźmy naiwni, dzieci i tak się dowiedzą”
Foto: Dawid Żuchowicz
Dr hab. Zbigniew Izdebski, prof.Uniwersytetu Warszawskiego na Wydziale Pedagogicznym – Katedra Biomedycznych Podstaw Rozwoju i Seksuologii oraz Collegium Medicum w Zielonej Górze – prorektor, Instytut Nauk o Zdrowiu – Katedra Humanizacji Medycyny i Seksuologii
Edukacja zdrowotna od września ma zastąpić w szkołach wychowanie do życia w rodzinie. – Mnie nie przestraszają środowiska, które mówią o „seksualizacji” – mówi szef zespołu, który przygotował podstawy programowe do tego przedmiotu.
Karolina Słowik [KS]: Edukacja zdrowotna od września zastąpi wychowanie do życia w rodzinie. I będzie to zupełnie inny przedmiot. Jest pan szefem zespołu, który przygotowywał do niego podstawy programowe. Na czym ta odmienność polega?
Prof. Zbigniew Izdebski, pedagog, seksuolog, specjalista w zakresie zdrowia publicznego [ZI]: – Nie zastępujemy WDŻ-tu edukacją seksualną, choć przez wiele lat o to walczyliśmy. Oczywiście, ten nowy przedmiot zawiera w sobie elementy, które dotyczą edukacji seksualnej, ale ma zupełnie inną formułę, jest zdecydowanie szerszy. Proszę zauważyć, że wchodzimy w różne inne obszary: i zdrowia fizycznego, i psychicznego, mamy kwestie dotyczące odżywiania, zdrowia społecznego. Jest też osobny dział poświęcony dojrzewaniu. Jest o wartościach i o postawach, bo warto uświadomić sobie, że zdrowie jest fundamentalną wartością w naszym życiu na każdym jego etapie. Chcemy, żeby uczniowie zdobyli wiedzę opartą na dowodach naukowych: i tę, która dotyczy szczepionek, i tę o ochronie naszego prozdrowotnego stylu życia. […]
KS: – Ta podstawa programowa ma już swoich krytyków. Szczególnie mocno uruchomiła się strona konserwatywna. Boją się modułu „Zdrowie seksualne” i tego, że dzieci będą „seksualizowane”.
ZI: – Jako społeczeństwo ponosimy konsekwencje zaniedbań w zakresie edukacji seksualnej i zdrowotnej z poprzednich lat. Jest ich wiele u ludzi dorosłych, u rodziców, dziadków.
Ludzie utożsamiają często seksualność tylko z naszą aktywnością seksualną. A proszę zauważyć, że my mówimy o zdrowiu seksualnym jako jednej ze składowych naszego zdrowia. Chciałbym, i to podkreślamy w tym programie, prezentować wiedzę opartą na dowodach naukowych. Nasz przedmiot nie ma charakteru światopoglądowego. Ma być neutralny.
Od wielu lat byłem i jestem orędownikiem obowiązkowej edukacji seksualnej. Mówiliśmy o tym razem z prof. Andrzejem Jaczewskim, prof. Barbarą Woynarowska – że jest ona potrzebna w szerszym kontekście zrozumienia siebie i swojego funkcjonowania, że człowiek na poszczególnych etapach swojego życia powinien mieć wiedzę dostosowaną do poszczególnych faz rozwoju. I my wiemy, co jest ważne dla dziecka w czwartej klasie, a co będzie istotne, kiedy jego dojrzałość i kontekst funkcjonowania będą inne w szkole ponadpodstawowej. Chcielibyśmy, żeby również rodzice to zrozumieli.
W sprawy dotyczące edukacji seksualnej jestem zaangażowany już kilkadziesiąt lat. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałem, że będą protesty w obronie przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie. Prawicowe środowiska od lat go krytykowały, nie chciały, żeby był w szkole.
Mnie nie przestraszają środowiska, które mówią o tej „seksualizacji”, przez lata powtarzały to samo. To nic nowego. Ja codziennie dostaję maile z apelami o moje nawrócenie, wiadomości, że różne stowarzyszenia się za mnie modlą. Moja mama zawsze powtarzała, że modlitwy nigdy nie za dużo. Natomiast myślę, że świat się zmienia i nasza dojrzałość rodzicielska, obywatelska powinna ulegać zmianie. Łatwo protestować, ale warto też siebie samego zapytać: jak ja, jako rodzic, wywiązuję się z funkcji wychowawczej związanej również z tym, że mamy naszym dzieciom przekazywać określoną wiedzę i wartości związane z funkcjonowaniem w społeczeństwie. A jednak zdecydowana większość rodziców nie podejmuje ze swoimi dziećmi tematyki dotyczącej rozwoju seksualnego i seksualności człowieka.
KS: – A jeśli szkoła nie weźmie na siebie tego obowiązku, to dzieci się nie dowiedzą, albo będą skazane na samotne poszukiwania w sieci.
ZI:- Dzieci się dowiedzą. Nie bądźmy naiwni. Dowiedzą się niestety z różnych niepożądanych źródeł. Jeśli szkoła nie da dzieciom odpowiedzi na te pytania w sposób wyważony i właściwy, jeżeli rodzina na to nie odpowie, to przecież jest grupa rówieśnicza. No a podstawowym źródłem informacji o seksualności człowieka jest internet.
I dlatego wprowadziliśmy do programu kształcenia internet jako osobny dział, żeby pokazać dzieciom, co jest rozwojowe, a co może być zagrażające. I możemy sobie w domu zakładać różne blokady rodzicielskie, ale rzeczą oczywistą jest to, że dziecko tak czy inaczej samo dotrze np. do materiałów pornograficznych. Które oczywiście nie są odzwierciedleniem rzeczywistego świata związanego z naszą seksualnością, są wulgarne i zagrażające rozwojowi. […]
KS: – Kto będzie uczył edukacji zdrowotnej? MEN proponuje ten przedmiot katechetom.
ZI:- My w podstawie programowej nie wymieniamy katechetów. Wśród nauczycieli, z którymi można współpracować, są nauczyciele przyrody, biologii, wf, chemii, edukacji dla bezpieczeństwa, etyki.
Ostatnio dziennikarze często powtarzają wypowiedź wiceministry edukacji Katarzyny Lubnauer o katechetach, ale na spotkaniach w resorcie nasz zespół nie miał poczucia, że realizatorami tego przedmiotu mają być właśnie oni. Mowa była ogólnie o przekwalifikowaniu.
MEN pracuje nad kwestią dotycząca kształcenia nauczycieli i to jest w tej chwili ogromne wyzwanie. Dlatego czeka nas niewątpliwie spotkanie z kuratorami oświaty, dyrektorami szkół, nauczycielami, żeby wspólnie przemyśleć dalszą drogę w okresie przejściowym w realizacji tego przedmiotu.
Kiedyś prof. Ewa Syrek na Uniwersytecie Śląskim otworzyła specjalność edukacja zdrowotna – jako kierunek, który miał przygotować do kształcenia nauczycieli. Ale nie było przedmiotu, nie było zainteresowania. Musimy do tego wrócić. To jest niewątpliwie wyzwanie dla nas wszystkich.
Cały tekst „W szkołach o zdrowiu i o seksie. Prof. Izdebski: „Nie bądźmy naiwni, dzieci i tak się dowiedzą” – TUTAJ
Źródło: www.wyborcza.pl
Oto tekst (bez skrótów), zamieszczony 10 listopada 2024 r. na fanpage „Obywatele dla Edukacji”. Podkreślenia fragmentów – redakcja OE:
PRAWA UCZNIOWSKIE CZY SZKOLNA APOKALIPSA? czyli SERIAL W ODCINKACH
1.INFORMACJA Z MINISTERSTWA
W obecnej kadencji MEN zaczął prace zespół, którego zadaniem jest wprowadzić do prawa oświatowego stanowisko Rzecznika Praw Uczniowskich. Na listopadowym posiedzeniu podkomisji ds. jakości kształcenia i wychowania posłowie i goście wysłuchali informacji Ministerstwa. Kiedy w Polsce zacznie funkcjonować urząd Rzecznika Praw Ucznia?
Przedstawiciel MEN, dyrektor Departamentu Komunikacji KACPER LAWERA podkreślił konieczność wprowadzenia przepisów, które będą regulowały umocowanie prawne rzeczników – nie tylko na poziomie krajowym, ale i niżej, samorządy i szkoły. Obecnie w niektórych polskich szkołach funkcjonują tacy rzecznicy, mają też swojego rzecznika, powołanego przez stołeczne Biuro Edukacji, warszawscy uczniowie i uczennice. Ale niemal natychmiast po zmianie władzy, jesienią zeszłego roku, organizacje społeczne zaczęły lobbować na rzecz wprowadzenia przepisów, na podstawie których zostanie definitywnie określony zakres kompetencji uczniowskich rzeczników.
W MEN wiosną został powołany zespół, który właśnie zakończył prace wstępne i kieruje projekt do uzgodnień międzyresortowych. Punktem wyjścia prac zespołu stało się określenie czy dookreślenie praw, ale i obowiązków ucznia. Przedstawiono rekomendacje, z których część znalazła się w treści ustawy, inne zostały przekazane do dalszych prac eksperckich.
W ramach dotychczasowych prac padła propozycja wprowadzenia do Prawa Oświatowego nowego terminu, „społeczność szkolna”. W projekcie zostaną też zebrane regulacje dotyczące praw dziecka i uczniów/uczennic, dotychczas rozproszone po innych dokumentach prawnych. Przy okazji tych prac być może ulegnie rewitalizacji instytucja Rady Szkoły, która miałaby się stać organem obligatoryjnym – i w ramach swoich kompetencji wybierać szkolnego Rzecznika Praw Uczniowskich.
Projekt obejmuje „zestaw minimum” praw ucznia, które szkoły mogą poszerzać adekwatnie do swoich potrzeb i kontekstu w jakim działają. Powstanie również katalog obowiązków uczniowskich, jako zbiór zamknięty. Powstaną też organy ochrony praw uczniowskich. W zamyśle system ma być trzystopniowy: krajowy Rzecznik działa przy MEN, wybierany w otwartym konkursie, dysponujący kompetencjami ustawowymi. Ma być niezależny od resortu edukacji, ale obsługa biura będzie zadaniem struktur resortowych. Rzecznik m.in. będzie mógł „badać sprawy na miejscu” i żądać wyjaśnień, będzie też pełnił rolę łącznika i koordynatora prac rzeczników praw uczniowskich powołanych przy kuratoriach, a więc na poziomie wojewódzkim. Ci rzecznicy również mają być niezależni od kuratorów. Rzecznicy wojewódzcy będą dysponowali narzędziami bezpośredniego wpływu, do ich kompetencji będzie też należało inicjowanie i koordynowanie procesów konsultacyjnych. Na poziomie samorządowym projekt zakłada dowolność decyzji o powołaniu gminnego czy powiatowego rzecznika praw ucznia, natomiast w projekcie ustawy znajdą się propozycje kompetencji takowych, jeśliby mieli być powołani.
Szkolny Rzecznik Praw Uczniowskich – stanowisko obligatoryjne w każdej szkole – powinien być maksymalnie związany z uczniami, ponieważ zaś będzie dysponował określonymi kompetencjami (rozeznawanie sprawy itp.), podjęto decyzję, że będzie to nauczyciel. Dlaczego nie osoba uczniowska? Chodzi o to, że w trakcie pełnienia swojej funkcji rzecznik taki może mieć dostęp do danych objętych klauzulą RODO, a tylko osobę zatrudnioną – tu nauczyciela czy nauczycielkę – można prawnie obligować do zachowania tajemnicy w wypadku, gdy pozna je w toku rozeznawania sprawy i wobec której można wyciągać konsekwencje służbowe w razie pogwałcenia tej zasady.
W projekcie ustawy znajdą się też zapisy wzmacniające kompetencje samorządu uczniowskiego oraz narzucające obligatoryjność tego organu oraz instytucji rzecznika praw ucznia placówkom niepublicznym.
Projekt zakłada dokonanie koniecznych poprawek w zapisach Karty Nauczyciela oraz w ustawie o Rzeczniku Praw Obywatelskich, dotyczących współpracy z rzecznikiem praw uczniowskich. Przewiduje się powołanie pierwszego krajowego RPU nie później niż 1 września, a w ciągu kolejnych miesięcy powoływać rzeczników na szczeblu wojewódzkim oraz w chętnych gminach i powiatach. Projekt powinien wejść pod konsultacje publiczne pod koniec listopada, a okres konsultacji zostanie wydłużony do końca stycznia, ze względu na okres świąteczny.
2.”TO WYROK NA SZKOŁĘ”! DRAMATYCZNA REAKCJA POSŁA
Dzisiaj prezentujemy tekst autora, który także od dawna nie gościł na OE. Jest nim prof. Stanisław Czachorowski – prowadzący blog „Profesorskie Gadanie”:
Biologia wokół nas – trzy książki
Lubię czytać literaturę faktu. I często wracam do podstawowych faktów biologicznych. Ukazała się właśnie trzytomowa „Biologia wokół nas”, dostępna także w formie e-booka. Nie jest to pierwsza i nie jedyna całościowa książka, obejmująca podstawowe działy biologii (zobacz też Biologia Campbella).
„Biologia wokół nas”* to typowy, dobry podręcznik do biologii. Przydatny licealistom, studentom i nauczycielom. Oraz wszystkim tym, którzy realizują uczenie się przez całe życie. Bo w biologii ciągle się coś zmienia. Jest to najszybciej rozwijająca się dziedzina nauki w wieku XXI. Pojawiają się nowe odkrycia i nowe ujęcia np. powiązań filogenetycznych. Zatem, jeśli chcesz być na bieżąco z wiedzą biologiczną, to sięgaj do takich podręczników jak „Biologia wokół nas”. By rozumieć otaczający nas świat.
W omawianym podręczniku jest wszystko co potrzeba. Może być dobrym uzupełnieniem do szkolnych podręczników do biologii na poziomie liceum. Przyda się także studentom i nauczycielom biologii na każdym etapie (łącznie z przyrodą). Podzielenie na trzy osobne tomy jest wygodne w czytaniu. Da sie utrzymać w ręku i można czytać nawet w łóżku.
„Biologia wokół nas” ma układ dobrego podręcznika. Każdy rozdział zaczyna się ciekawym nawiązaniem do współczesnych problemów, np. jak ocieplenie klimatu wpływa na koralowce lub jak szukać życia na Marsie. Na początku każdego podrozdziału zawarte są cele kształcenia. To przydatne będzie zwłaszcza nauczycielom. Cele sformułowane są w formie poleceń np. „Wymień główne cechy charakterystyczne wspólna dla wszystkich organizmów żywych”. Taka forma ułatwi także samodzielne uczenie się z tego podręcznika. Zawartość każdego podrozdziału jest bogato ilustrowana zdjęciami, schematami, porównaniami. Z pewnością ułatwiają one zrozumienie zawartej w podręczniku treści. Na koniec pojawia się „Podsumowanie i ocena” czyli zwięzłe podsumowanie treści podrozdziału i propozycje aktywności w ramach powtórzeń, np. „gdyby odkryto życie na innej planecie, to w jaki sposób można by określić, czy jego pochodzenie różni się od pochodzenia organizmów ziemskich?”. Z pewnością ułatwi to powtarzanie z przetwarzaniem treści. To cechy dobrego podręcznika, zwłaszcza do samodzielnej nauki. Każdy rozdział kończy się wyróżnionym kolorowo podsumowaniem – różowe kartki łatwo wyszukać w książce, bez konieczności długiego kartkowania. W podsumowaniu znajdują się także pytania, ułatwiające samokontrolę zrozumienia treści.
W „Biologii” znajdziemy sporo odwołań i przykładów różnorodnych badań naukowych. Ułatwi to rozwój myślenia naukowego i zrozumienie tego, jak nauka poznaje rzeczywistość.
Każda z trzech części kończy się takim samymi dodatkami: A. Drzewo życia (z filogenezą i zwięzłym, słownikowym opisanie wszystkich pojawiających się na ilustracji taksonów), B. Analiza danych: podstawy statystyki, C. Niektóre jednostki miar stosowane w biologii. Całość dopełnia słownik terminów biologicznych.
Treść, szata graficzna z ilustracjami, powtórzenia itp. są przykładem dobrego podręcznika. A takowy z biologią przyda się w każdym domu. W wersji papierowej lub e-bookowej.
*Biologia wokół nas, H. Craig Heller, Sally D. Hecker, David W. Hall, Marta J. Laskowski, David M. Hillis, David Sadava. Tłumaczenie: Robert Konieczny, Przemysław Malec, Maria Pilarska, Aneta Słomka, Alina Stachurska-Swakoń, Łukasz Czepiński, Paweł Jedynak, Jan Pukalski, Adrian Arendowski, Jakub Baczyński, Agnieszka Adamska, Joanna Śliwowska. Wydanie/Copyright: wyd. I, 2024, Wydawnictwo Naukowe PWN. Duzy format, miękkie okładki.
Źródło: www.profesorskiegadanie.blogspot.com/