Foto: PAP/Abaca[www.edukacja.rp.pl]

 

Na dzisiejsze przedpołudnie polecamy lekturę tekstu Borysa Bińkowskiego, zaczerpniętego z fanpage „Szkoła od Nowa” – z dnia 22 września 2022 roku:

 

 

                                                Klasy szkolne są co najmniej o połowę za duże

 

Zarówno badania naukowe jak i praktyka nauczycieli nie pozostawiają złudzeń.

 

Duże klasy to jeden z najczęściej przytaczanych problemów przez nauczycieli problemów szkół publicznych.

 

Nie da się zaprzeczyć: aby edukacja przebiegała efektywnie, grupy zajęciowe powinny być mniejsze (przynajmniej w szkole podstawowej).

 

Aby to wytłumaczyć, posłużę się przykładem metody, którą wykorzystuję w pracy z moją grupą edukacyjną.

 

Dwa razy w tygodniu spotykam się z grupą 9 chłopców w wieku 10-12 lat. Przygotowuję dla nich zajęcia, lecz nie wszyscy z nich zawsze korzystają. Zazwyczaj jest ich siedmiu lub ośmiu. W czasie zajęć (nie ma tu znaczenia czy jest to historia średniowiecza czy meteorologia) jestem z nimi w kontakcie. Gdy opowiadam o czymś, upewniam się, że każdy rozumie wypowiedziane przeze mnie słowa, gdy daję im zadanie, upewniam się, że rozumieją polecenie, gdy wprowadzam nowe pojęcie, upewniam się, że je zrozumieli.

 

Jeśli poziom wymyślonych przeze mnie zajęć jest zbyt ambitny, upraszczam je, jeśli natomiast zadania okazują się zbyt banalne, dorzucam utrudnienia.

 

Na moich zajęciach zawsze jest przestrzeń do wypowiedzi dzieciaków. Staram się, aby każdy z nich choć raz miał możliwość opowiedzenia – jak coś rozumie, co o tym myśli. Nasza rozmowa jest zresztą dość swobodna i dzieciaki często mi przerywają, albo aby coś dopowiedzieć, albo o coś zapytać, albo pożartować (w tym przypadku zwykle interweniuję, abyśmy nie odpłynęli od tematu).

 

Daję im też dodatkowe zadania związane z matematyką (przeliczmy coś) albo z komunikacją (wypowiedź, analiza tekstu, itp.).

 

Dzieciaki są na różnym poziomie umiejętności (np. czytanie, wypowiedź, analiza) ale też mają różne filtry poznawcze (rozumienie) i aparat pojęciowy. Uczestnicząc we wspólnej aktywności, każde z nich może mieć szansę rozwijania się na własnym poziomie.

 

Na kolejnych zajęciach można łatwo na chwilę wrócić do zajęć poprzednich, aby przypomnieć sobie, czego się nauczyliśmy. Znacząco zwiększa to efektywność uczenia się.

 

Metoda ta okazuje się dość skuteczna, a dzieciaki zdobywają wiedzę na głębokim poziomie, rozwijając pamięć semantyczną (znaczeniową).

 

Zapewne widzicie, do czego zmierzam. Współczesne klasy liczą sobie 25-35 uczniów (napiszcie proszę w komentarzu ile liczą klasy Waszych dzieci). W takiej klasie nie da się zrobić żadnej z aktywności, którą wyżej opisałem. Badania pokazują, że z 45 minut lekcji, ponad pół godziny przeznacza się na działanie nieedukacyjne, takie jak: sprawdzanie listy, odpytywanie, robienie klasówek czy zadawanie pracy domowej.

 

Nie dziwi mnie to, bo przy trzydziestce uczniów bardzo trudno jest na głębsze nauczanie, takie jak opisane wyżej przeze mnie. Ile zatem powinna liczyć grupa zajęciowa, aby zajęcia mogły się odbywać skutecznie? Ja mam dziewiątkę chłopaków. Zapewne możliwe byłoby prowadzenie zajęć w moim stylu przy 10-12 osobach, ale nie więcej.

 

Jak myślicie, jakie są wasze doświadczenia?

 

Jak inaczej konstruować ramy edukacji? O tym piszę w mojej książce, „Szkoła od Nowa”, dostępnej pod adresem https://szkolaodnowa.edu.pl/

 

Pozdrawiam, Borys Bińkowski

 

 

 

Źródło: https://www.facebook.com/szkolaodnowa/



Zostaw odpowiedź