I kolejny tydzień wakacji za nami. Był to tydzień ważny dla tych tegorocznych absolwentów szkół średnich, którzy przystąpili do egzaminu maturalnego i którzy mają określone plany co do kontynuowania dalszej edukacji w szkołach wyższych – oczywiście państwowych, a szczególnie na tradycyjne obleganych kierunkach, na których corocznie zgłasza się kilkakrotnie więcej chętnych, niż przygotowano miejsc.
Opublikowanych we wtorek przez PKE wstępnych wyników tegorocznego egzaminu maturalnego nie będę komentował – zrobiło to w. mediach społecznościowych tyle lepiej ode mnie zorientowanych w problemie osób, że mógłbym się jedynie powtarzać, albo… skompromitować
W MEN na uwagę zasługuje jedynie ogłoszenie konsultacji społecznych projektu rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie w sprawie podstawowych warunków niezbędnych do realizacji przez szkoły i nauczycieli zadań dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych oraz programów nauczania. Mówiąc bardziej przystępnym językiem rzecz dotyczy określenia minimalnych wymagań dla sprzętu komputerowego oraz tzw. TIK (Technologii Informacyjno-Komunikacyjnych), zalecanych do stosowania w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Jak widzicie nie jest to temat tak nośny, jak zmiany w lekturach szkolnych czy wykreślanie fragmentów podstaw programowych.
No więc, czy jest coś takiego, co „zadziało się” w minionym tygodniu, co stało się źródłem moich emocji, potrzeby podzielenia się z Wami moimi refleksjami?
Jak to ostatnio już się zdarzało – jeśli niewiele dzieje się w skali kraju, to były takie dwa wydarzenia z mojego łódzkiego podwórka.
Pierwszy to kolejny odcinek serialu „kto będzie dyrektorem ŁCDNiKP”. Poprzednim odcinkiem był fragment zeszlotygodniowego felietonu, w którym poinformowałem, że przed tygodniem minęła data, w której wygasła ważność dokumentu, powierzającego pełnienie obowiązków dyrektora tego Centrum pani Południkiewicz, a ona 20 czerwca nie wygrała konkursu na to stanowisko, a zaskoczeniem jest brak jakiejkolwiek zmiany w informacji o składzie kierownictwa tej placówki na jej stronie internetowej – gdzie nadal widnieje tam – jako p.o. obowiązki dyrektora – Karolina Południkiewicz..
A tą najnowszym była informacja, zamieszczona 8 czerwca b.r. na stronie Biuletynu Informacji Publicznej UMŁ w postaci tekstu Zarządzenia Prezydenta Miasta Łodzi w sprawie powierzenia pełnienia obowiązków Dyrektora Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi przy ul. dr. Stefana Kopcińskiego 29.
Otóż nie mogę przyjąć tej informacji jako czegoś normalnego, gdyż – po pierwsze –zarządzenie (nawiasem nie parafowane przez Panią Prezydent, a przez wiceprezydenta Pustelnika, który wszak nie ma w swoim zakresie nadzoru nad oświatą) ma datę 8 lipca, zaś ważność wsteczną od owego granicznego 1 lipca. A po drugie – bo zapytany w telefonicznej rozmowie wicekurator Jarosław Krajewski (bo kurator Brzozowski jest na urlopie) powiedział mi, że nic mu nie wiadomo, aby ŁKO wydawało w tej sprawie opinię.
W tej sytuacji postanowiłem zasięgnąć informacji „u źródła” i wysłałem (e-mailem) do dyrektora WE UMŁ, pana Jarosława Pawlickiego prośbę o udzielenie – w trybie dostępu do informacji publicznej – odpowiedzi na trzy zawarte tam w interesującej nas sprawie ŁCDNiKP pytania. Urząd ma na to ustawowe 14 dni. Kiedy tylko otrzymam odpowiedź – niezwłocznie przekażę ją do wiadomości Czytelniczek i Czytelników OE.
Mam nadzieję, że i w Łodzi znajdzie się w końcu ktoś, kto do sprawy podejdzie merytorycznie, a nie politycznie, i po gruntownej analizie zgodności z prawem wszystkich decyzji w sprawach kadrowych, dotyczących ŁCDNiKP (ale pewnie nie tylko…), jakie w minionych miesiącach miały miejsce na terenie Łodzi, i zadziała tak, jak stało się to w województwie poznańskim….
x x x
I jeszcze kilka zdań refleksji, jakie łączą się z zamieszczonym przeze mnie 10 lipca materiałem, zatytułowanym „Jednak są to pracowite wakacje w Łódzkim Kuratorium Oświaty”.
Pod linkiem, jaki zamieściłem do niego na moim fejsbukowym profiu pojawił się komentarz pewnej stałej czytelniczki OE, znanej w Łodzi ekspertki od działalności ŁKO, która zapytała, czy owa konferencja cieszyła się dużą frekwencją. Bo z kuratoryjnego komunikatu nic na ten temat nie wiadomo.
Przyznam się, że i mnie już w pierwszym czytaniu zrodziła się podobna myśl i nawet rozważałem, czy tytuł owego materiały nie zakończyć znakiem zapytania. Jak wiecie jednak tego nie zrobiłem, ale…
Ale po tamtym komentarzu spróbowałem zasięgnąć informacji od potencjalnych uczestników ze środowiska dyrekcji łódzkich szkół zawodowych. Mogę tu przekazać, że dowiedziałem się, iż rozmówcy byli zaskoczeni informacją o tej inicjatywie ŁKO, o której zostali poinformowani już w czasie wakacji, i to na tydzień przed datą konferencji. A nie trudno było przewidzieć, że wiele osób dyrektorujących zespołom szkół zawodowych będzie właśnie w początku lipca na krótkim urlopie, bo wszyscy oni będą chcieli wrócić do swych obowiązków na czas ogłoszenia wyników rekrutacji i podejmowania decyzji „co dalej”. Bo będą to musieli robić i ci w szkołach, w których był nadmiar chętnych (np. czy ubiegać się o zezwolenie na otwarcie dodatkowego oddziału), jak i ci, którzy mają chętnych mniej, niż przygotowano tam miejsc. A tych szkół zawodowych, zwłaszcza branżowych, jest zdecydowania więcej….
Przeto rodzi się pytanie: Jaki tak naprawdę był cel zorganizowania tej konferencji akurat o takiej porze, i do tego – jak to napisano w komunikacie – po to, aby „poznali nowych przedstawicieli Rady Dyrektorów Szkół i Placówek Szkolnictwa Branżowego z województwa łódzkiego…” Co od dawna mogli uczynić z informacji, powszechnie dostępnych w Internecie…
Włodzisław Kuzitowicz