Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie Wydarzeniem Tygodnia była próba pokonania 1000 kilometrów (co oznaczałoby pobicie Rekordu Świata i Rekordu Guinessa), podjęta przez Marcina Józefaciuka na bieżni elektrycznej w Shausha Sport Club w Gliwicach. I nie ma znaczenia fakt, że wczoraj rano – po tym jak pokonały go pęcherze na stopach i nieustający ból – podjął decyzję o przerwaniu dalszych zmagań po przebiegnięciu 696 kilometrów! Do Rekordu Guinessa – 833 km – zabrakło jedynie138 kilometrów.
Myślę że, nie tylko dla mnie, i tak jest On bohaterem!
I tylko ze smutkiem i niedowierzaniem przyjmuję fakt, że przez te wszystkie dni, kiedy Marcin biegnąc wykonał ponad 700 tysięcy kroków, z czego prawie połowę cierpiąc – w skarbonce WOŚP, której zapełnieniu bieg ten był dedykowany – po 8 dniach akcji, w sobotę przed północą, było zaledwie 4 697 zł. wpłacone przez zaledwie 95 osób. [ TUTAJ ] W tym ja, który wpłaciłem dwukrotnie. Pierwszy raz, jeszcze na samym początku – 9 stycznia, kiedy wykonałem przelew – dla przykładu i zachęty – 20 zł, i drugi raz – na zakończenie sobotniego dnia – 50 zł. Na tyle mnie stać – emeryta nauczycielskiego „ze starego portfela”.
Nie wiem, czy Marcin także tak przeliczał, ale wychodzi na to, że przebiegając dystans jednego kilometra „zarabiał” dla dzieci z chorobami wzroku 5,50 zł!
Zaiste – okazało się, ze ów heroiczny projekt tego tak zdeterminowanego człowieka przyniósł relatywnie niewielką kwotę, dla zebrania której przecież cała ta operacja została zaprojektowana i przeprowadzona. Bo jestem pewien, że nie o bicie rekordów tak naprawdę chodziło….
Zapewne niejeden wolontariusz po dzisiejszej jednodniowej kweście ulicznej, choć prowadzonej w tak niesprzyjających warunkach pogodowych, przyniesie do sztabu WOŚP puszkę ze znacznie większą kwotą zebranych datków…
x x x
Miniony tydzień obfitował w wiele innych wydarzeń, które zasługiwałyby na komentarz edukacyjnego felietonisty. Choćby owa nagła decyzja ministra o odesłaniu wszystkich uczniów od IV klasy podstawówki „wzwyż”oraz wszystkich ze szkół ponadgimnazjalnych na zdalne nauczanie, pozostawiając tych młodszych i przedszkolaków w placówkach, albo decyzja pisowskiej większości sejmowej o odrzuceniu poprawek Senatu do Ustawy budżetowej na 2022 rok, co oznacza, że nie ma w nim środków na obiecywane podwyżki pensji dla nauczycieli. Ale rezygnuję, bo wszak napisałbym to, o czym Wy, wszyscy czytający te felietony, sami wiecie najlepiej…
Także poniedziałkowe spotkanie w sprawie oczekującej na podpis Prezydenta ustawy „Lex Czarnek”, na które małżonka Prezydenta RP, pani Agata Kornhauser-Duda zaprosiła do Pałacu Namiestnikowskiego posłanki Koalicji Obywatelskiej: Krystynę Szumilas, Kingę Gajewską, Katarzynę Lubnauer i Barbarę Nowacką dostarczyło kilka ciekawych wątków. Choćby ów optymistyczny, które owe panie podnosiły podczas konferencji prasowej, że „Pierwsza Dama podzieliła nasze obawy, obiecała, że porozmawia z mężem o tej ustawie, przedstawi argumenty, które zaprezentowaliśmy i że postara się być na spotkaniu prezydenta z ministrem Czarnkiem.”
Ale ja skomentuję to bardzo lapidarnie „Hamletem”: słowa, słowa, słowa….
x x x
Zapytacie: To o czym dziś będzie?
Nie o tym co było, ale o tym co może być – jak dobrze pójdzie. Przynajmniej liczy na to Jarosław Pytlak, który zredagował petycję do liderów partii opozycyjnych w sprawie przystąpienia do wspólnego wypracowania, jeszcze przed okresem kampanii wyborczej, programu dla edukacji, którą zatytułował „Połączcie siły dla dobra młodego pokolenia”. Pod jej tekstem zebrał imienne deklaracje poparcia od 143 sygnatariuszy!
Nie ukrywam, że jestem pełen podziwu dla owej, przepojonej optymizmem i nadzieją że zostanie wysłuchany, inicjatywy, podjętej przez weterana „dyrektorskiej posługi”, który wszak w tej roli był świadkiem i „odbiorcą” polityk oświatowych wszystkich rządów, jakie powstały w III RP.
W tym momencie przypomniałem sobie, po wielokroć przez niego powtarzaną, opinię profesora Bogusława Śliwerskiego o tym jak edukację traktowały wszystkie kolejne rządy po 1989 roku, niezależnie, czy powoływała je lewica, prawica czy centrum polskiej sceny politycznej. Najobszerniej wypowiedział się on „w tym temacie” w książce pt. „Edukacja (w) polityce. Polityka (w) edukacji: inspiracje do badań polityki oświatowej” (675 stron!). Oto fragment z jej zapowiedzi – od wydawcy tej publikacji:
„‚Edukacja w polityce’ jest więc rozprawą z polityką edukacyjną III RP, bezwzględnie niszczącą wszystko to, w co wierzyła Solidarność z 1989 r. W obserwacji i ocenie profesora Śliwerskiego współczesne władze łamią demokratyczne reguły praworządności, czyniąc z edukacji jedno więcej pole politycznych rozgrywek i podejrzanych eksperymentów.”
[Źródło: www.impulsoficyna.com.pl]
Profesor pisał na ten temat wielokrotnie także na swoim blogu „Pedagog” – ostatni raz 7 stycznia 2022 roku w poscie, zatytułowanym „Centralizm oświatowy i niszczenie autonomii szkół oraz nauczycieli”. Zacytuję tylko jeden jego fragment:
„Wolność, twórczość, kreatywność nauczycielska była możliwa do 1995 roku. Potem sprawujący władzę wraz z „elitami” sejmowymi z ZNP zaczęli ją niszczyć. Napisałem o tym i udokumentowałem to perfidne zjawisko w swoich książkach, gdyby ktoś nie wierzył, że mogło tak się stać w naszym kraju. A jednak! Skończył się rozwój szkół, klas i programów autorskich w szkolnictwie publicznym!
Znaczącą rolę w tej niszczycielskiej działalności odegrało nie tylko ZNP, nie tylko oświatowa „Solidarność”, ale także duża część samych nauczycieli, którym najzwyczajniej było na rękę ulec ministerialnym nakazom, dać się prowadzić na „smyczy”, bo wówczas nie musieli się wysilać. Przychodzili do szkoły, odtrąbili to, co powinni i wracali do domu, a uczniowie musieli sami szukać pomocy, wyjaśnień, korzystać z korepetycji.”
[Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com/]
Teraz widzicie skąd mój podziw dla kolegi Pytlaka. Wszak przeżył on na fotelu dyrektora wszystkie te lata, a jednak wierzy, że jego petycja zostanie poważnie potraktowana przez wszystkie partie opozycyjne: Plaformę Obywatelską, Nową Lewicę, Polskie Stronnictwo Ludowe a także ruch społeczny Szymona Hołowni „Polska 2050”. Nie licząc innych mniejszych ugrupowań…
Bo jak nazwać taki tekst: „Wspólne wypracowanie programu dla edukacji może stanowić świadectwo, że partie opozycyjne gotowe są wznieść się ponad podziały, w imię dobra młodego pokolenia i przyszłości kraju. Uważamy, że w efekcie przełoży się to również na ich wyniki wyborcze”? Realistyczną wizją postulowanej przyszłości, czy jednak marzeniem idealisty?
Piszę to wprost, bez owijania w bawełnę gładkich słówek i metafor: Jestem przekonany, że ani osoba wieloletniego dyrektora Zespołu Szkół STO na warszawskim Bemowie, ani te 143 osoby, które podpisały się pod treścią petycji, nie są w stanie wpłynąć na zmianę podejścia liderów partii opozycyjnych do problemów polskiej edukacji.
Oczywiście – ja także byłbym szczęśliwy, gdyby te słowa faktami się stały:
Oczekujemy, że podejmą Państwo współpracę przy stworzeniu takiego programu, dzięki któremu w miejsce fałszywej jednorodności, opartej na ideologicznym wzorcu partii rządzącej, wizytówką polskiego systemu edukacji stanie się różnorodność i uspołecznienie!
Ale zarówno moje wieloletnie doświadczenie czynnego uczestnika, jak i – od kilkunastu lat – obserwatora i komentatora świata polskiej oświaty nie pozwalają mi prognozować pozytywnych, konkretnych efektów owej petycji.
Dlatego mam wrażenie, że Jarosław Pytlak, podobnie jak Marcin Józefaciuk, przecenił wpływ swojej inicjatywy na realną – generalnie bierną, ale i skłóconą – rzeczywistość społeczną i polityczną naszego kraju.
Włodzisław Kuzitowicz