Miniony tydzień obfitował w warte uwagi wydarzenia, i to zarówno mające wpływ na lokalne, szkolne społeczności, jak i na szersze systemy edukacyjne. Jednak nie tym, już zauważonym i opisanym w „Obserwatorium Edukacji” imprezom i problemom zamierzam poświęcić dzisiejszy felieton. Jego tematem będzie sposób, w jaki społeczność I Liceum Ogólnokształcącego im. M. Kopernika w Łodzi uczciła pamięć swego, zmarłego przed kilkoma miesiącami nauczyciela Zdzisława Sędzickiego. Także remanentom ubiegłotygodniowego felietonu. Ale zacznijmy od „Kopra”.

 

Dotąd szkoła ta kojarzyła mi się z miejscem, gdzie uczą się ambitni i zdolni uczniowie, u których nauczyciele potrafią rozbudzić potrzebę zdobywania wiedzy, wykraczającej poza podstawy programowe, z miejscem określanym często mianem „kuźni olimpijczyków”.

 

Jednak teraz, od wydarzeń opisanych w łódzkich mediach, będę o niej myślał także jak o szkole, w której więź między uczniami i nauczycielami przekracza ramy formalne, gdzie relacja Mistrz – Uczeń rodzi autentyczne więzy emocjonalne, jak się okazało – trwające „poza grób”.

 

 

Tymi wydarzeniami był spektakl, jaki tydzień temu uczniowie, absolwenci i nauczyciele tej szkoły zagrali na scenie Klubu „WYTWÓRNIA” i wtorkowa uroczystość nadania szkolnemu boisku imienia zmarłego profesora Sędzickiego. Pomysł przygotowania i wystawienia widowiska opartego na utworach z musicalu „Metro” pod tytułem „Wiara. Nadzieja. Miłość”, zrodził się jeszcze na początku roku szkolnego. Wtedy uczniowie chcieli wesprzeć duchowo swego nauczyciela wf., który wówczas zmagał się z nowotworem. Fakt, że w styczniu profesor zmarł, nie spowodował zaniechania projektu. Kontynuowano przygotowania i 9 czerwca odbył się koncert, a pozyskane dzięki niemu środki postanowiono przeznaczyć Łódzkiemu Hospicjum.

 

 

Tak opisano to pierwsze wydarzenie w łódzkim dodatku „Gazety Wyborczej”:

 

Taniec nowoczesny przeplatał się z baletem, a świetne solówki z równie udanym występem trio. Charytatywny koncert „Wiara. Nadzieja. Miłość” oparty na utworach z musicalu „Metro” stworzyli uczniowie, absolwenci i nauczyciele I LO. Publiczność zgromadzona w Wytwórni usłyszała m.in. „Uwerturę”, „Bluzwis” oraz „Chcę być Kopciuszkiem”. Jarek wraz z partnerką zatańczyli walca. Ola i Blanka zaprezentowały się w tańcu klasycznym. […] Spontanicznie zaśpiewali także znaną z prób chóru tradycyjną zuluską piosenkę gospel. Bez świateł i podkładu wystąpili obok siebie licealiści w jeansach i glanach, w strojach wieczorowych i w kostiumach baletowych. I widać było, że wspólne muzykowanie rzeczywiście sprawia im radość.

 

Cała relacja, zatytułowana „Wytwórnia. Musical „Metro” w jeansach i glanach TUTAJ

 

Źródło: www.lodz.gazeta.pl/lodz/

 

 

 

Drugim aktem upamiętnienia zmarłego nauczyciela była wtorkowa uroczystość nadania Jego imienia przyszkolnemu boisku. Oto fragment artykułu z „Dziennika Łódzkiego”, w którym tak zrelacjonowano to wydarzenie:

 

Zdziśku, zawsze będziesz z nami w szkole – powiedziała nauczycielka Ewa Brochocka.

Zdzisław Sędzicki (1957-2014) był absolwentem, nauczycielem i sportowcem I LO im. Mikołaja Kopernika przy ul. Więckowskiego 41, koszykarzem ŁKS i trenerem, wielkim przyjacielem sportu i cenionym pedagogiem. Uroczystość miała podniosły charakter. Poprzedziła ją msza w Kościele Środowisk Twórczych przy ul. Skłodowskiej.[…]

 

Odsłonięcia tablicy dokonało czworo dyrektorów I LO: kierująca obecnie szkołą Ewa Wojciechowska oraz jej poprzednicy: Wiesława Zewald –  przewodnicząca komisja edukacji Rady Miejskiej, Jan Kamiński – kurator oświaty oraz Marian Wolniewicz.

 

Cała relacja w „Dzienniku Łódzkim” Zdzisław Sędzicki został patronem boiska I LO w Łodzi

 
Dlaczego o tych wydarzeniach napisałem? Bo one mówią więcej o jakości tej szkoły jako środowisku wychowawczym, niż z największą skrupulatnością przeprowadzona ewaluacja zewnętrzna! Bo byłem w moim, już dość długim życiu, na wielu pogrzebach, gdzie uczniowie żegnali swych zmarłych nauczycieli i dyrektorów szkół. Ale, niezależnie od liczby ubranych żałobnie uczniów tworzących szpaler wzdłuż trasy konduktu pogrzebowego, od ilości złożonych na mogile wieńców i wiązanek kwiatów, od podniosłości wygłaszanych mów pożegnalnych, zazwyczaj na tym kończyła się wdzięczna pamięć uczniów o odprowadzonej w takiej oprawie na wieczny spoczynek Osobie.

 

Uczniowie „Kopra” pokazali, że Profesor Zdzisław Sędzicki zapadł głęboko w ich serca i pamięć, że był dla nich naprawdę Osobą Znaczącą. Że, choć Jemu pomóc już nie zdążyli, to mogą jeszcze ulżyć innym cierpiącym w stanach terminalnych…  To także, taka nietypowa,  forma ich egzaminu dojrzałości…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

 

 

ANEKS

do felietonu z ubiegłej niedzieli

 

Pisząc przed tygodniem felieton, któremu dałem tytuł „O tym, dlaczego poczułem się zmuszony wziąć w obronę Sejm Dzieci i Młodzieży” nie spodziewałem się, że tak szybko odezwą się do mnie niektórzy jego bohaterowie. Już następnego dnia przyszedł do mnie e-mail od uczennicy gimnazjum z Zawiercia, w którym uczy się Krzysztof Kotela-Cios. Napisała do mnie jego koleżanka, która na wstępie zaprotestowała wobec pomyłki, jakiej dopuściłem się, informując z kim Krzysztof pojechał do Warszawy na posiedzenie SDiM.: „Sejmowym partnerem Krzysztofa nie był uczeń lecz uczennica – Aleksandra Siwek (we własnej osobie)”. No, faktycznie, „dałem plamę”! Ponadto napisała ona:

 

Chciałabym się odnieść do Pańskiego felietonu zamieszczonego 8 czerwca […] a konkretnie do fragmentu […]: „I choć prawdą jest, że po jej zakończeniu przeprowadzono wśród uczestników głosowanie, w którym większość opowiedziała się za poglądem, według którego mimo, że Polska należy do Unii Europejskiej, powinna zachować szeroką niezależność, to zapewne nikt nie dał mu tam upoważnienia do wygłaszania poglądów, jakie wygłosił.”

 

I się odniosła:

 

Wszystkim wiadomo jest (i to gwarantuje nam prawo), że każdy poseł Sejmu Dzieci i Młodzieży ma prawo wejść na mównicę i wygłosić swoje poglądy. Krzysztof miał upoważnienie do wyrażenia swojego zdania. Następnym razem proszę dokładnie analizować swoje teksty aby nie wykazać się tak wielką niewiedzą, jak to nastąpiło 8 czerwca. Proszę również o sprostowanie Pańskiego artykułu.

 

No więc informuję, że prawidłową informację o tym kto był drugą osobą z Gimnazjum Nr 3 w Zawierciu zamieściłem niezwłocznie, natomiast w sprawie czy poseł Krzysztof Kotela-Cios miał prawo mówić, co mu w sercu gra, czy był związany „instrukcją” swych wyborców, to oczywiście wiem, że prawo do takiej wypowiedzi, jak i dorośli posłowie Sejmu RP, miał. Nieprecyzyjnie w tamtym felietonie napisałem, co z kolei w mojej duszy wtedy grało. A pisząc to co napisałem tak naprawdę miałem na mysli, że gdyby Krzysztof był prawdziwym posłem dorosłego Sejmu, to jednak musiałby liczyć się z opiniami swoich wyborców, bo po prostu podczas kolejnych wyborów mógłby stracić wiele ich głosów. I mógłby już drugi raz posłem nie zostać… Krzyś mógł działać bez takich ograniczeń. I tylko to miałem na myśli. Gdy wyjaśniłem Oli moje intencje, otrzymałem od niej takie pouczenie:

 

Wracając do Pana oceny na temat wypowiedzi Krzysztofa, fragment mówiący o nim faktycznie wyglądał jak negowanie czegoś. Następnym razem proszę się jaśniej wyrażać, bo wielu czytelników może odebrać to całkiem inaczej

 

Tak jest Pani Aleksandro! Wezmę to sobie do serca!

 

 

 

 

Także w poniedziałek 9. czerwca przyszedł e-mail od Kamila:

 

 

Witam serdecznie

Z tej strony Kamil Moneta, ten szołmen, krytyk Brukseli z XX SDiMu. Piszę, aby sprostować i proszę o upublicznienie tego sprostowania na swojej stronie, że artykuł z fanpaga fejsbukowego mojej szkoły, gdzie napisane jest, że debatę przygotowali historycy, został napisany przez pierwszoklasistkę, która nie brała czynnego udziału w debacie i został takowo napisany na zlecenie pani dyrektor.[…]

Pozdrawiam

Kamil Moneta

 

Obiecałem, że zamieszczę takowe sprostowanie, ale po tym, jak zasięgnę informacjj od dyrekcji szkoły, jak było naprawdę. Jak obiecałem, tak zrobiłem. Jeszcze tego samego dnia posłałem e-mail do dyrektora II Liceum Ogólnokształcącego w Świdnicy, w którym zapytałem: „Bardzo proszę o przesłanie na mój adres oświadczenia Dyrekcji II LO w Świdnicy w tej sprawie: Przygotowywał debatę Kamil i jego koleżanka, czy jedynie pomagał w przygotowaniach, a debatę zorganizowali nauczyciele?”

 

Następnego dnia miałem już odpowiedź. Oto najważniejszy jej fragment:

 

Oświadczam, że Kamil Moneta jest uczniem naszej szkoły – II Liceum Ogólnokształcące w Świdnicy, razem z inną uczennicą naszej szkoły i pod opieką nauczycieli II LO zorganizował w szkole debatę z udziałem pań posłanek i władz miejskich. Przy zapraszaniu gości pomoc szkoły jest niezbędna. Z poważaniem – Jacek Iwancz, dyrektor ZSO w Świdnicy.”

 

Pozostaje otwartą sprawa zamieszczenia, jak wynika z oświadczenia dyrektora szkoły, nieprawdziwej informacji na stronie  http://www.lo2.swidnica.pl/ , która do tej chwili nie została zdjęta, ani poprawiona, a z której powodu pisząc mój felieton wprowadziłem (nieświadom tego faktu) czytelników w błąd i naraziłem Kamila Monetę na szkody moralne.

 

Ale to już nie moje zmartwienie. Ja informuję naszych czytelników, że Kamil Moneta, wraz z Dominiką Rzepką zorganizował w dniu 31. marca br. w swej szkole debatę na temat „Co zrobić, aby młodzież aktywnie uczestniczyła w życiu społecznym i politycznym?

 

Przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni nieścisłościami i niesprawdzonymi informacjami, jakie znalazły się w moim zeszłotygodniowym felietonie.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Jedna odpowiedź to “Felieton o dojrzałej pamięci po zmarłym nauczycielu. Z aneksem”

  1. Wręczono nagrody Prezydenta Miasta Łodz | Obserwatorium Edukacji napisał:



    […] W drugiej części uroczystości wystąpili uczniowie I Liceum Ogólnokształcącego im. M. Kopernika w Łodzi, którzy zaprezentowali własną wersje inscenizacji muzicalu „Metro”. Przedstawienie to miało swą premierę na tej samej scenie przed wakacjami, w ramach szeregu przedsięwzięć, związanych z uczczeniem przez uczniów pamięci przedwcześnie zmarłego nauczyciela tej szkoły – Zdzisława S… […]