Siedzę nad klawiaturą mojego „malucha” (od trzech miesięcy, po tym jak padł mój poprzedni PeCet, pracuję na notbook’u marki Samsung, który też nie jest najmłodszy – w dziewiątym roku swej biografii) i rozważam, który z problemów edukacyjnych minionego tygodnia uczynić wiodącym tematem tego felietonu.

 

Jako pierwszy odpadł w tych eliminacjach problem procedury naboru członków do kolejnych edycji Rady Dzieci i Młodzieży RP przy MEN, nagłośniony ponownie dzięki inicjatywie Forum Młodzieży Powiatu Gliwickiego, które skierowało w tej sprawie skargę do RPO, w konsekwencji której zaistniało jego wystąpienie do MEN z prośbą o wyjaśnienie owych półtajnych procedur. Wszystko co mi „w tym temacie” leżało „na wątrobie” wyłożyłem w drugiej części materiału z 13 listopada: „Czym kierowano się przy wyborze członków do Rady Dzieci i Młodzieży przy MEN?” Sporo czasu zajęło mi zebranie materiału, aby na przykładzie kariery Piotra Wasilewskiego – młodego polityka PiS-u z Suwałk – unaocznić mechanizmy tych „awansów”. Nadzieja na to, że możliwe są w tej sprawie pozytywne zmiany jest – w mojej ocenie – na poziomie zerowym. Szkoda więc czasu na roztrząsanie „co by było, gdyby było”…

 

Jeszcze kilka dni temu myślałem, że w tym felietonie „przejadę się ” po pani minister Zalewskiej „na okoliczność” nagłego zwrotu w jej poglądach na temat nowej procedury oceny pracy nauczyciela, polegającym na publicznym ogłoszeniu, iż nareszcie dotarło do niej, że przepisy, które wydawały się jej proste, spowodowały w szkołach ogromną biurokrację. I że deklaruje ona niezwłoczne wycofanie się z tych przepisów. Ale już mi przeszło

 

Bo lepiej późno niż wcale, bo nie mam zielonego pojęcia o prawdziwych powodach tego zwrotu, gdyż nie wierzę, że stało się pod wpływem nacisków związków zawodowych, nawet pana Proksy. Wchodząc w buty wyznawcy spiskowej teorii dziejów mogę jedynie spekulować, że skoro nic nie dzieje się bez przyczyny, to i w tym przypadku są takowe… Może to początek kampanii wyborczej pani Zalewskiej do Europarlamentu?

 

O nowej wersji oficjalnej strony-portalu MEN może i bym napisał, gdyby wcześniej nie zrobił tego profesor Śliwerski. O czym więc będzie w tym felietonie?

 

Zdecydowałem się napisać co myślę o kolejnym, już czwartym, podejściu Sejmu do wyboru następcy Marka Michalaka na urząd Rzecznika Praw Dziecka.

 

 

Za pierwszym razem kluby partii opozycyjnych zaproponowały kandydaturę pani dr Ewy Jarosz, za którą nie zagłosowali posłowie PiS i w związku z tym nie uzyskała ona bezwzględnej większości głosów. Przepadł także kolejny kandydat – Paweł Kukiz-Szczuciński (nie muszę pisać kto go zgłosił…) Wówczas PiS nie miał swojego kandydata, gdyż zgłoszona przez klub tej partii Sabina Lucyna Zalewska wycofała się tuż przed posiedzeniem z ubiegania się o ten urząd, gdyż wcześniej „Tygodnik Powszechny” ujawnił, że dopuściła się w swej pracy naukowej plagiatu.

 

W kolejnym podejściu klub parlamentarny PiS zgłosi kandydaturę Agnieszki Dudzińskiej, która – choć w Sejmie za jej wyborem głosowało 232 posłów (184 było przeciw, a 3 wstrzymało się od głosu.) to dzień później w Senacie (gdzie PiS ma przygniatającą większość) za jej wyborem głosował tylko jeden senator, a 67 głosów było przeciw.

 

Osoby, które śledziły informacje na ten temat wiedzą, że po tym blamażu partii rządzącej na giełdzie pojawiło się kilka nazwisk. Jednym z wymienianych tam kandydatów na kandydatów był były minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, padało też nazwisko senatora Antoniego Szymańskiego, a także – w pewnym momencie komentowanego jako „najpoważniejszy kandydat PiS na Rzecznika Praw Dziecka” – nazwisko Bartosza Marczuka, który dopiero co złożył rezygnację ze stanowiska wiceministra w resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej, gdzie odpowiadał za politykę prorodzinną resortu – w tym za program 500 plus.

 

Ale nic z tego. PiS, jak zwykle, zaskoczył kolejnym „królikiem z kapelusza” Jest nim niejaki Mikołaj Pawlak.

 

Kim jest Mikołaj Pawlak? Od czerwca 2016 r. pełni funkcję Dyrektora Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich w Ministerstwie Sprawiedliwości. W imieniu Ministra Sprawiedliwości sprawuje tam nadzór nad sądami rodzinnymi, zakładami poprawczymi i schroniskami dla nieletnich, jest też odpowiedzialny za tworzenie systemu pomocy osobom pokrzywdzonym przestępstwami, ze szczególnym uwzględnieniem pomocy dla dzieci, kobiet i rodzin.

 

Ale wcześniej, w latach 2005-2016, pełnił funkcję adwokata przy sądach kościelnych w sprawach o stwierdzenie nieważności małżeństwa.

 

Gdybym był „lokalnym patriotą” powinienem cieszyć się, że to on właśnie może zostać następcą Marka Michalaka, gdyż wyczytałem, że od listopada 2011 r. prowadził indywidualną praktykę adwokacką w Łodzi oraz w Aleksandrowie Łódzkim. Ale nie patrzę na to z takiej „zaściankowej” perspektywy i jestem tym całym procederem po prostu załamany…

 

Mając w pamięci dorobek i klasę, jaką przez 10 lat swej kadencji pokazał Marek Michalak, pamiętając dorobek, prezentowany przy zgłaszaniu kandydatury dr Ewy Jarosz nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego…

 

Poszukując pointy tego felietonu skojarzyłem sobie teksty, wypowiadane w nowej łódzkiej stacji radiowej o prowokacyjnej nazwie „ANTYRADIO”. Jako swoisty przerywnik między audycjami pada tam tekst: „Najgorsi będą pierwszymi”.

 

 

Jak się tak poważnie zastanowić, to można – mając takie przykłady naszej smutnej rzeczywistości jak choćby ten z korowodem postaci desygnowanych przez PiS na RPD i indolencją Parlamentu w tej sprawie (nie mówiąc już o najnowszej aferze „przychodzi Czarnecki do Chrzanowskiego i nagrywa”) – dojść do wniosku, że systematycznie coraz nam bliżej do tego co także głosi to radio: „Najgorsze państwo świata”…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź