Gdyby nie było wcześniej wiadome czym to się skończy – mogłoby robić za temat tygodnia. Mam oczywiście na myśli sejmową procedurę uruchomioną wnioskiem posłów Platformy Obywatelskiej w sprawie wotum nieufności wobec minister edukacji Anny Zalewskiej. Na pytanie „po co to wszystko?”, skoro powszechnie znana jest statystyka sejmowa i nikt nie miał wątpliwości, że opozycja ma za mało szabel, aby przegłosować ten wniosek, pada zwykle odpowiedź, że chodziło jedynie o wyrażenie sprzeciwu wobec polityki edukacyjnej rządu i zaprezentowanie przy tej okazji wszystkich argumentów, jakie przemawiają za wycofaniem się z przygotowywanej reformy systemu edukacji, albo przynajmniej odroczenia terminu wprowadzenia jej w życie.

 

Tyle tylko, że akurat ten cel w zasadzie nie został osiągnięty. Bo ile osób miało chęć i możliwość zapoznania się z przebiegiem dyskusji nad tym wotum nieufności, która miała miejsce podczas posiedzenia sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, odbytej 2 listopada –  nomen omen – w Zaduszki? Co prawda „Obserwatorium Edukacji” poinformowało swoich czytelników o tym posiedzeniu, udostępniło link do pełnej treści uzasadnienia owego wniosku, to jednak do dzisiaj sejmowi urzędnicy nie udostępnili na oficjalnej stronie parlamentu pełnego zapisu przebiegu tego posiedzenia.

 

 

Podobnie miała się sytuacja z realizacją 11.punktu porządku obrad 29. posiedzenia Sejmu, odbytego dzień później – 3 listopada. Debata nad tym punktem została najpierw zepchnięta na drugi plan (na wniosek Marszałka Sejmu większość rządowa przegłosowała zmiany w porządku obrad, w tym wprowadzenie nowych punktów – m. in.: pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym, pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej oraz niektórych innych ustaw i sprawozdanie Komisji Polityki Społecznej i Rodziny o rządowym projekcie ustawy o wsparciu kobiet w ciąży i ich rodzin „Za życiem”), w konsekwencji czego ten punkt realizowany był późnym wieczorem, a  informacje o przebiegu debaty nie mogły zaistnieć tego dnia w wieczornych serwisach informacyjnych. A i później media ekscytowały się przede wszystkim ustawą o „nagrodzie” za donoszenie ciąży z niezdolnym do samodzielnego życia płodem i o utworzeniu z niedoszkolonych ochotników „pisowskiej armii za pięć stów”, czyli wojsk obrony terytorialnej.

 

 

Dzięki temu tylko bardzo mocno zainteresowani tym problemem obserwatorzy parlamentarnej „kuchni” doszukali się informacji o tym, że główna zainteresowana, czyli minister Zalewska zrezygnowała z zabierania głosu w swojej sprawie. Poniekąd słusznie – w jej obronie wypowiadały się wszak inne osoby, tak znane jak jak pani poseł Marzena Machałek i sama pani premier Beata Szydło. Ta pierwsza prezentując stanowisko Komisji Edukacji i klubu swojej partii powiedziała m. in.:

 

Wniosek jest oparty na fałszywych przesłankach, więc  uporządkujmy  fakty.  Reforma  edukacji  była przygotowana  od  czasu,  kiedy  Prawo  i  Sprawiedliwość ogłosiło swój program wyborczy. Polacy zagłosowali za reformą edukacji, która zawierała w sobie wygaszanie gimnazjów. (Oklaski) Reforma edukacji jest dobrze przygotowana i będzie wprowadzana powoli, stopniowo, zgodnie z cyklami edukacyjnymi.” [s.98 (102) stenogramu*]

 

 

Jasne? – Jasne! Od dawna pisałem o tym samym: to nie jest reforma minister Zalewskiej, to pomysł kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości jeszcze z kampanii wyborczej, który – w interpretacji PiS – został w wyborach poparty przez mitycznego „suwerena”!

 

Wczytując się w treść sprawozdania stenograficznego z tego posiedzenia Sejmu można także na własne oczy zobaczyć na jakim poziomie merytorycznym wypowiadała się w obronie minister swojego rządu pani Prezes Rady Ministrów Beata Szydło. Oto przykład:

 

 

We wniosku, szanowni państwo, piszecie m.in., pojawia się takie sformułowanie, że pani minister Zalewska daje zły przykład uczniom. (Wesołość na sali) Powiem, że taki zły przykład, gdybym miała sięgnąć pamięcią do czasów rządów Platformy i PSL-u, taki zły przykład się pojawia. Pani minister edukacji z Platformy Obywatelskiej pozwoliła jednemu z tabloidów na sfotografowanie się w sytuacji mocno krępującej. Była to sytuacja niezwykle ambarasująca, oburzająca środowisko. […] Proszę państwa, jeżeli dzisiaj mówimy o symbolu lat rządzenia Platformy i PSL-u w polskiej szkole, to co jest tym symbolem? Wojna z drożdżówkami.” [s.109 (113) stenogramu*]

 

 

A do jakiego fragmentu uzasadnienia wniosku o wotum nieufności nawiązała pani premier? Oto ten fragment:

 

Pani Anna Zalewska pełniąc funkcję Ministra Edukacji Narodowej nie daje również dobrego przykładu uczniom i  pozostawia pole do swobodnej interpretacji historii Polski. Znamiennym jest publiczne wystąpienie Pani Minister Anny Zalewski w programie red. Moniki Olejnik „Kropka nad i”, w którym to Minister Anna Zalewska unikała jasnej i  klarownej odpowiedzi dotyczącej sprawstwa zbrodni na polskich Żydach w Jedwabnem i Kielcach…”  [s. 7 uzasadnienia Wniosku…”]

 

 

To wszystko co w Sejmie owego wieczora mówiono i tak nie miało żadnego znaczenia. Następnego dnia w głosowaniu wniosek o wotum nieufności został odrzucony. Głosowało  432  posłów. Za wnioskiem oddano 168 głosów (PO, Niezależna, PSL), przeciw – 253 (w tym 226 głosów z PiS i 21 posłów z klubu Kukiz 15). Wstrzymało się – 11 posłów, nie  głosowało (choć byli na sali)  – 28 osób. Wniosek, aby przeszedł powinien uzyskać większość ustawową, czyli 231 głosów! [Źródło: Głosowanie nr 22 na 29. posiedzeniu Sejmu]

 

 

Można powiedzieć, że stanowisko pani minister Zalewskiej obronili jej koledzy partyjni i „kolaboranci” (bo wszak nie są koalicjantami partii rządzącej), czyli posłowie klubu Kukiz 15!

 

 

Na zakończenie tego przydługiego felietonu jeszcze kilka zdań o kolejnych listach otwartych, jakie w obronie gimnazjów i przeciw owej reformie edukacji pojawiły się w mijającym tygodniu. Pierwszy z nich to prezentowany już w OEList profesorów uniwersytetów polskich oraz ośrodków naukowo-badawczych przeciwko chaotycznym zmianom w oświacie”, podpisany przez 85 osób z tytułami profesorów i doktorów habilitowanych. Drugim jest List otwarty Nauczycieli Roku do minister edukacji, w którego zakończeniu napisali:

 

„Nie jesteśmy przeciwni edukacyjnym zmianom. Dlatego szanując zaufanie, jakim obdarzyło nas  środowisko  edukacyjne  Rzeczpospolitej  Polskiej  apelujemy  do  Pani o propozycje zmian, które będą osadzone  w realiach  ekonomicznych  i  naukowych  oraz  wprowadzanie ich w tempie pozwalającym na profesjonalne przygotowanie.” [Źródło: List otwarty…]

 

 

Pod listem złożyło swe podpisy 9 osób, którym nadano w swoim czasie tytuł „Nauczyciela Roku”. Ja uzupełnię tamtą listę wykazem osób, których podpisu pod tym listem zabrakło:

 

2003r  – Bogumiła Bąk – nauczycielka biologii w Gimnazjum Nr 2 w Raciborzu

2004r  – Wiktor Kamieniarz – nauczyciel historii i WOS-u z I LO w Koszalinie

2005r  – Jacek Świerkocki, chemik, matematyk i informatyk z Żor,

2010r  – Marek Golka – nauczyciel  fizyki. Przez wiele lat uczył w VI LO im. Jana Kochanowskiego w Radomiu, od      2008r pracował w Gimnazjum nr 5 im. Jacka Malczewskiego. Od roku 2012 w XIII LO i Gimnazjum nr 16 w Szczecinie.

2012r  – Marzena Kędra, nauczycielka nauczania zintegrowanego i dyrektorka Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Moszczance

2014r  – Barbara Halska, nauczycielka informatycznych przedmiotów zawodowych w Zespole Szkół Nr 6 im. Króla Jana III Sobieskiego w Jastrzębiu-Zdroju

 

 

Nie znamy okoliczności, które spowodowały nieobecność ich podpisów pod owym listem. Być może są emerytami, którzy nie utrzymuj już kontaktu ze środowiskiem oświatowym, a może były inne, obiektywne przeszkody w kontakcie z nimi inicjatorów tego listu. Dla mnie cenne jest co innego: że wśród sygnatariuszy tego protestu są Nauczyciele Roku 2006 i 2007 – z okresu, gdy w MEN rządzili ministrowie  poprzedniego rządu PiS i jego koalicjantów: mec. Roman Giertrych i prof. Ryszard Legutko.

 

 

I tylko jeden podmiot społeczny nie wystąpił przeciw tej reformie. Bo nie ma racji portal ONET, dając swej informacji tytuł „Oświatowa „Solidarność” chce pilnego spotkania z premier Beatą Szydło w sprawie gimnazjów”. Liderom tego związku zawodowego wcale nie chodzi o gimnazja, a o miejsca pracy zatrudnionych tam osób! [Można się o tym przekonać czytając komunikat KSOiW NSZZ :Solidarność„]

 

 

Jest to – według mojego rozeznania – jedyne zorganizowane środowisko, mające w swej nazwie słowa „oświata i wychowanie”, które nie sprzeciwia się tej reformie. Można powiedzieć – kolaboranci rządu partii Prawo i Sprawiedliwość…

 

 

*Wszystkie wystąpienia osób zabierających głos w debacie sejmowej nad  wotum nieufności wobec minister Zalewskiej są dostępne w Sprawozdaniu Stenograficznego z 29. posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 3 listopada 2016 r. Interesujący nas fragment stenogramu znajduje się od jego 92 strony (numeracja pliku PDF – s. 96) do jego strony 110 (s. 114 w pliku PDF)

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

P.s.

A przy okazji: może komuś udałoby się dotrzeć do danych liczbowych obrazujących ilość członków tej gałęzi NSZZ „Solidarność”? Mam na myśli Krajową Sekcję Oświata i Wychowanie. Może dowiedzielibyśmy się jaki odsetek tych członków to czynni nauczyciele…  Bo z moich obserwacji wiem, że takich jest bardzo niewielu. Za to znaczący procent stanowią „pracownicy oświaty nie będący nauczycielami”. I emeryci…



Zostaw odpowiedź