Tekst ten pierwotnie miał powstać tydzień temu – w kilka dni po powrocie z Gdańska. Już wtedy pomyślałem, że taką refleksyjną, subiektywną relację z tego co i jak widziałem podczas mojej obecności na XI Kongresie Zarządzania Oświatą opublikuję w niedzielę 2 października – zamiast tradycyjnego felietonu. Bo pisanie bardzo dokładnych sprawozdań z wydarzeń, które w całości lub we fragmentach zostają utrwalone techniką wideo mija się z celem. A tak przecież jest już od wielu lat z najważniejszymi wydarzeniami na kolejnych kongresach OSKKO.
Jednak nagła i poważna choroba pokrzyżowała moje plany i zamiar ten mogę zrealizować dopiero teraz – w niedzielę 9 października.
Na XI Kongres Zarządzania Oświatą jechałem do Gdańska, podobnie jak na poprzednie, z nadzieją na „zanurzenie się” w aktualnej problematyce edukacyjnej, że spotkam ciekawych ludzi, że „doładuję” moje akumulatory redakcyjnej energii pisania o najważniejszych problemach polskich szkół, że – jak to stało się już wieloletnią tradycją kongresów OSKKO – będę świadkiem konfrontacji kierownictwa Ministerstwa Edukacji Narodowej z obecnymi na Kongresie praktykami zarządzania oświatą, tymi którzy tam zjechali z miast, miasteczek i wsi naszego kraju i którzy reprezentują ponad pięciotysięczną rzeszę członków tego stowarzyszenia. Że po raz kolejny będę obserwował jak zderza się zabiurkowy, ministerialny punkt widzenia z codziennym doświadczeniem tych, którzy muszą w swych szkołach, gminach, powiatach i miastach próbować realizować pomysły Centrali.
Nie wiedziałem, że tym razem Władza przestraszy się społeczności zrzeszonej w OSKKO, że pani minister Zalewska na krótka przed rozpoczęciem Kongresu odwoła swoją, wcześniej potwierdzaną, obecność i że oddeleguje w zastępstwie „pana od historii”, czyli Podsekretarza Stanu w MEN dr Macieja Kopcia. A jakby tego była za mało – przyjazd wiceministra Kopcia nastąpi trzeciego dnia Kongresu o godzinie 15:00, kiedy to według poprzednich harmonogramów miało już być po zamknięciu tego wydarzenia. Bardzo wielu jego uczestników (w tym ja), którzy dojechali do Gdańska pociągami lub autobusami, miało już – wykupione wcześniej – bilety na kursy powrotne, rozpoczynające się przed godziną przyjazdu wiceministra.
Tyle przydługiego wstępu – przejdę do podzielenia się moimi refleksjami, jakie zrodziły się podczas lub po uczestniczeniu w wybranych wykładach, panelach i prezentacjach.
Z oferty pierwszego dnia, po uroczystym rozpoczęciu Kongresu, nie miałem wątpliwości gdzie pójdę: na prezentację projektu CEO, zatytułowaną „Polityka oświatowa samorządu terytorialnego”. W temat wprowadził sam dr Jacek Strzemieczny – prezes Zarządu tej Fundacji, który opowiedział o historii tego programu i jego związku z jedną z najważniejszych wartości dla budowania społeczeństwa obywatelskiego, jaką jest partycypowanie lokalnej społeczności w decyzje, podejmowane w obszarze oświaty.
Z drugiej części tego spotkania, które cieszyło się dobrą frekwencją uczestników Kongresu, najbardziej zapadły mi w pamięć nie tyle wypowiedzi przedstawicieli samorządowych władz gminy miejskiej Ełk, co wystąpienia dwu uczennic. Opowiedziały one o tym jak, nie tylko dorośli mieszkańcy gminy i nauczyciele, ale także uczniowie, mieli możliwość przekazania komunikatu o swoich potrzebach i oczekiwaniach podczas spotkania środowiskowego, które poprzedziło fazę opracowywania programu, zawierającego cele lokalnej polityki edukacyjnej. Druga z uczennic opowiedziała o konferencji, podczas której zaprezentowano mieszkańcom sformułowane na spotkaniach środowiskowych cele lokalnej polityki edukacyjnej. Oto, warty przytoczenia, fragment tych wypowiedzi:
„Podczas naszych wystąpień mało było tematów, że w nasze szkoły są źle wyposażone, czegoś w nich brakuje […]. Skupiliśmy się głównie na tym, aby szkoły wspierały młodzież, aby współpracowały z rodzicami, i kształtowały ucznia jako człowieka, który w przyszłości musi poradzić sobie w życiu, musi znaleźć sobie pracę, jakie powinien mieć cechy. […]”
Jeśli nawet ktoś z dorosłych „podsuflował” im takie teksty, to dziewczyny mówiły to z pełnym zaangażowaniem i zrozumie- niem tego o czym mówią….
Pierwszy dzień mojej obecności na XI Kongresie OSKKO zwieńczyła obserwacja uczestnicząca debaty plenarnej na temat „Stanowisko Kongresu w sprawie zmian systemowych w oświacie”. Prowadziła ją pani Prezes Ewa Halska, która poprosiła zgromadzonych w Sali Koncertowej Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, aby ich wystąpienia nie przekraczały 3 minut i poinformowała, że nad wypracowaniem tez do stanowiska Kongresu OSKKO będzie jeszcze prowadzona praca trzeciego dnia, ale w formule roboczych grup tematycznych. Jako pierwszemu udzieliła głosu panu Mieczysławowi Strukowi – Marszałkowi Województwa Pomorskiego. Nie była to najszczęśliwsza dla celu tej debaty decyzja, gdyż ponad jedenastominutowy spicz Pana Marszałka był raczej w konwencji przemowy z okazji otwarcia Kongresu, niż inspiracją do zbierania opinii uczestników o projektowanej przez MEN reformie. Ale rozumiem organizatorów – marszałek na inaugurację nie zdążył, a wystąpić przed uczestnikami Kongresu musiał.
Nie ma sensu abym streszczał tu o czym mówili zabierający głos uczestnicy Kongresu, gdyż są dostępne na stronie OSKKO 3 części nagrania filmowego, zatytułowane „Stanowisko Kongresu w sprawie zmian systemu edukacji” – każdy zainteresowany czytelnik może sobie obejrzeć i odsłuchać. Ja mogę do tego dodać, że była to, potrzebna wielu obecnym na Kongresie osobom, forma rozładowania negatywnych emocji i wyrzucenia z siebie myśli, których w innych okolicznościach wielu z zabierającym głos trudno byłoby wyartykułować. Nie nazwałbym jednak tego „debatą” – raczej „nauczycielskim hydepark’iem” – miejscem i czasem, gdzie nie było szans na debatowanie i ucieranie wspólnego stanowiska, a jedynie można było zarejestrować możliwie pełne spektrum poglądów i ocen na temat reformy edukacji, jakie zaprezentowały osoby, które zdecydowały się zabrać tam głos.
Drugi dzień Kongresu rozpocząłem od wykładu dr Moniki Kaczmarek-Śliwińskiej, zatytułowanego „Problem i kryzys w szkole a skuteczne komunikowanie się szkoły.” Poszedłem tam, zaciekawiony tym, co pani doktor-inzynier, w której CV nie ma nic o pracy w jakiejkolwiek szkole, ma do opowiedzenia dyrektorom szkół na ten temat. Po wysłuchaniu tego wystąpienia byłem pewien co do dwu kwestii. Po pierwsze, że tytuł został źle sformułowany, bo to nie szkoła komunikuje się z jej otoczeniem, a ludzie tam pracujący – dyrektor, nauczyciele, pozostali pracownicy administracji i obsługi. Po drugie – tezy wykładu były ilustrowane nie przykładami, które prelegentka znała i uczestniczyła w ich „dzianiu się” osobiście, a znalezione w wyniku reserchu w Internecie. Przykładem braku znajomości realiów funkcjonowania szkoły w małym środowisku lokalnym były komentarze pani doktor do opisanej przez nią historii z Łukowa, gdzie policja zatrzymała na drodze, jadącą samochodem sekretarkę miejscowej szkoły z dużą ilością amfetaminy. Oburzała ją reakcja wicedyrektora szkoły, który uciekał przed dziennikarzami, twierdząc, że o sprawie nic nie wie. Trzeba tu dodać, że owa sekretarka była siostrzenicą starosty i że owa sekretarka mogła faktycznie pilnować się i w pracy nie przejawiać dilerskiej aktywności.
Zaraz po przerwie – bez chwili wątpliwości – zasiadłem w Sali Koncertowej w oczekiwaniu na „Dyskusję o wychowaniu w szkole”, czyli prowadzoną przez dr hab. Jacka Pyżalskiego – jak zaznaczył to we wstępie – rozmowę, nie debatę panelową, o tym co to właściwie znaczy i do czego się sprowadza w praktyce wychowanie w szkole. Są tego wydarzenia wideonagrania, pozostaje mi tylko wymienić problemy, jakie prowadzący postawił przed zaproszonymi gośćmi:
1.W jakim stopniu wychowanie w polskiej szkole to pozór, wydmuszka, a w jakim autentyczne działanie?
2. Kto definiuje cele wychowania? Kto decyduje, a kto się podporządkowuje?
3. Co definiujemy jako sukces wychowawczy, a co jako porażkę?
4. Czym głównie wychowujemy? Jakich metody/rozwiązania stosujemy?
5. Co zmieniło w wychowaniu zmediatyzowanie funkcjonowania młodych ludzi (internet)?
6. W jakim stopniu jesteśmy przygotowani na problemy wychowawcze związane ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi?
7. Czy dajemy sobie prawo do błędów w wychowaniu? Co robimy, gdy się one pojawiają?
8. Jak szkoła współpracuje z rodzicami w obszarze wychowania?
9. Czy chcemy coś zmienić? Jeśli tak to co, po co i w jaki sposób? Jakie kompetencje powinien mieć wychowawca polskiej szkoły?
W kolejnym bloku, z licznych (ośmiu) ofert wybrałem najpierw wykład „Szkolne iluzje innowacyjności”, w wykonaniu dr Marka Lecko, przedstawionego w harmonogramie jako pracownika Akademii Umiejętności Foucault. Z Internetu wiedziałem, że ten trener, doradca i coach z 20-letnim doświadczeniem menedżerskim jest tam dyrektorem zarządzającym. Pamiętałem jego wykład na poprzednim Kongresie OSKKO we Wrocławiu – odbył się rankiem i nie cieszył się powodzeniem słuchaczy. Postanowiłem zobaczyć jak będzie tym razem:
Było trochę lepiej, ale niewiele. Postanowiłem zmienić teren obserwacji i przeniosłem się do pobliskiej sali, gdzie już toczyły się zajęcia z Elżbietą Stelmach – reklamowane w harmonogramie jak „praktyczne warsztaty FRIS prowadzone metodami aktywnymi przez certyfikowanego trenera FRIS z wieloletnim doświadczeniem w edukacji”. Oto co oglądały oczy moje:
Z warsztatami nie miało to nic wspólnego – klasyczny wykład wspierany prezentacją w PowerPoint. Rozczarowany – zrezygnowałem z dalszej jego hospitacji i zarządziłem sobie dwugodzinną przerwę obiadową, połączoną z długim spacerem na drugi brzeg Motławy, gdzie odnalazłem budujące się Muzeum II Wojny Światowej.
Bardzo ciekawy architektonicznie projekt jego głównej bryły.
Po przerwie „odpuściłem” sobie kolejne spotkanie z doktorem Pyżlskim na temat „Jak motywować”, aby nie zawęzić sobie taką admiracja występów ulubionego wykładowcy możliwości zapoznawania się z innymi propozycjami programu Kongresu. Postanowiłem wpadać tam jedynie na jego fragmenty – w t. zw. „międzyczasie”. Zacząłem od zobaczenia na własne oczy na czym ma polegać oferta (jak się okazało – dosłownie: firmy ze Szczecina „Mentor – Systemy Audiowizualne”), w harmonogramie zapisana tak: „Wirtualne studio telewizyjne – technologia przyszłości w twojej szkole”. Poniżej jeszcze takie hasło: „Zamień radiowęzeł na szkolną telewizję”.
Byłem, widziałem, na sali było trochę osób uczestniczących w tej prezentacji. Nie będąc przekonanym, że jest to znaczący sposób na naprawę polskiej szkoły – poszedłem do Sali Koncertowej na Pyżalskiego. Nie żałuję….
Po godzinie 17:30 uwiódł mnie tytuł: „Najważniejsze 45 minut, czyli jak łatwo i szybko zmienić polską szkołę”. Receptę na to miała zaprezentować tam dr Agnieszka Tomasik. Dobrze że przeczytałem jeszcze tekst drobniejszym drukiem: „Jak wspierać kreatywnych nauczycieli i przegnać szkolną nudę”, gdyż idąc do Sali „Ołowianka” nie spodziewałem się spotkania z cudotwórczynią.
Jak się okazało była to kolejna wersja popularnych w ostatnim czasie, różnorodnych w formie, popularyzacji wyników badań nad mózgiem człowieka, taki wykład neurodydaktyki dla praktyków. Jeśli ktoś nie miał jeszcze kontaktu z tym obszarem współczesnej wiedzy o organicznych uwarunkowaniach procesu uczenia się – nie zmarnował czasu.
Trzeci dzień przyniósł zmianę lokalizacji – prace Kongresu kontynuowano w Europejskim Centrum Solidarności.
Wszyscy którzy wiedzą o moich zainteresowaniach pedagogicznych nie będą zdziwieni, że zasiadłem w auli, w której dr Jędrzej Witkowski, dyrektor działu programów młodzieżowych, członek Zarządu Centrum Edukacji Obywatelskiej, poprowadził debatą „Rola samorządu uczniowskiego w wychowaniu młodego pokolenia”.
Ten trochę „dęty” tytuł został (na całe szczęście) uzupełniony w harmonogramie tekstem: „Co zrobić, aby szkolny samorząd stał się rzeczywista formułą samoorganizacji wszystkich uczniów i uczennic, która odgrywa istotne znaczenie w życiu całej szkoły”. Pomijając niezręczność stylistyczną (odgrywać można rolę, znaczenie w życiu można mieć), brzmiało to ciekawie.
Po teoretycznym (w moim odczuciu niepotrzebnie tak długim) wprowadzeniu doktora Witkowskiego mogłem uczestniczyć w panelu, w którym zabierały głos nie tylko nauczycielki, ale i uczennice – aktywistki samorządowe. Gdyby zamknąć oczy i jedynie słuchać – można byłoby nie zawsze rozróżnić, czy jest to wypowiedź wicedyrektorki szkoły lub opiekunki samorządu, czy uczennicy… Były to oczywiście osoby ze szkół uczestniczących w projektach CEO.
Szkoda tylko, że wśród setek uczestników Kongresu temat ten spotkał się z tak małym zainteresowaniem….
Wyszedłem z tej sali przed zakończeniem debaty, gdyż chciałem zobaczyć jak pracują zespoły nad zebraniem postulatów uczestników Kongresu, kierowanych do MEN. A tam, w dwu salkach, metodą pracy w grupach, redagowano plakaty, w podziale na problemy, na których zapisywano szczegółowe wnioski i postulaty. Oto jeden z dowodów na efekty tej pracy:
Przed opuszczeniem Europejskiego Centrum Solidarności, co ze względu na wcześniej wykupiony bilet powrotny do Łodzi musiało nastąpić ok. godz. 14-ej, zapoznałem się jeszcze z trzema ofertami programowymi. Pierwszą z nich był, cieszący się dużym powodzeniem, wykład Danuty Sterny „Jak pracować z OK Zeszytem”.
Dla wielu osób, które tego słuchały były to bardzo praktyczne informacje o zupełnie innym potraktowaniu starego jak świat atrybutu uczniowskiego tornistra – zeszytu – jako bardzo prostego, lecz niezwykle skutecznego narzędzia, wspierającego proces uczenia się ucznia.
Zdążyłem jeszcze, niestety już na ostatni etap, na „Sesję dobrych praktyk: samorząd uczniowski szkołą demokracji”. O swych doświadczeniach w codziennym uczestniczeniu w pracy swych szkół opowiadały tam uczennice z Gimnazjum w Jerzmanowicach, ze Szkoły Podstawowej nr 8 w Kaliszu, z Gimnazjum w Topoli Królewskiej i Gimnazjum nr 2 w Działdowie. I tutaj sesję prowadził dr Jędrzej Witkowski, także i tu nie było tłumów na widowni….
Ostatnim punktem programu, na którego początek zdążyłem jeszcze „się załapać”, był wykład dr hab. Małgorzaty Żytko pt. „Czas kręgu”. Aby rozszyfrować co ten tajemniczy tytuł naprawdę zapowiada trzeba było wysłuchać wprowadzenia, w którym referentka przypomniała zebranym, że zmiana paradygmatu edukacji: z tradycyjnego nauczania, w którym nauczyciel jest jedynym aktywnym uczestnikiem tego procesu, na na organizację warunków do aktywnego uczenia się uczniów wymaga przede wszystkim odejścia od tradycyjnego sposobu aranżacji przestrzeni edukacyjnej. Układ klasy z „katedrą” dla nauczyciela i rzędami stojących jedna za drugą ławek muszą zastąpić wnętrza, pozwalające na dowolne układy, pozwalające na pracę uczniów w zespołach, gdzie praca w kręgu jest najbardziej optymalną formułą pozwalającą na kontakt – także wzrokowy – wszystkich ze wszystkimi.
Niestety, jak to napisałem we wstępie, nie mogłem uczestniczyć w spotkaniu z delegacja MEN, która pod kierunkiem podsekretarza stanu Macieja Kopcia spotkała się z – nadspodziewanie liczną – reprezentacja uczestników Kongresu, którzy reprezentowali tam całą ponad pięciotysięczną rzeszę członków OSKKO. Wszyscy zainteresowani przebiegiem tego spotkania mogą znaleźć informacje o tym żałosnym spektaklu na stronie OSKKO. Ucieszyłem się, gdy przeczytałem tam, że uczestnicy podsumowali to spotkanie protestacyjną „minutą milczenia”, a organizatorzy Kongresu „bez zbędnie zwłoki” opublikowali „Stanowisko XI Kongresu Zarządzania Oświatą w sprawie zmian w polskiej oświacie i sposobu prowadzenia debaty publicznej nad nimi.” Już jego pierwsza teza mówi wszystko:
Odrzucamy plany zmiany systemu szkolnego, apelujemy o ich zatrzymanie i podjęcie realnych konsultacji ze środowiskiem niemal 40 tysięcy dyrektorów szkół, przedstawicielami samorządów terytorialnych prowadzących szkoły i nauczycielami.
Wkrótce przekonamy się wszyscy ile prawdy jest w zapewnieniach minister Anny Zalewskiej, że wysłuchuje zainteresowane środowiska… Tyle, że nie obiecała, iż po wysłuchaniu uwzględni zgłaszane uwagi i postulaty…
Każdy kolejny Kongres OSKKO odbywał się w określonych warunkach historyczno-politycznych, które rzutowały na jego atmosferę i charakter. Porównując ten XI Kongres Zarządzania Oświatą z dwoma go poprzedzającymi widzę to wyraźnie. O ile ten łódzki z 2014 roku odbywał się z udziałem ówczesnej Minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej i miał charakter „wytykacza” niedoróbek i „poprawiacza” szczegółów systemu, który wydawał się wtedy nienaruszalny, to X Kongres we Wrocławiu obradował w przededniu wyborów parlamentarnych. W zasadzie większość z uczestniczących w nim dyrektorów szkół i urzędników samorządowych liczyło się z tym, że przyniosą one istotne zmiany na politycznej scenie i w składzie Sejmu. I że może to odbić się na systemie szkolnym. Dlatego minister Kluzik-Rostkowską słuchano tam już bez przekonania, że to ona w nadchodzącej przyszłości będzie mieć wpływ na polską edukację.
A ten gdański Kongres porównałbym do spotkania mieszkańców Florydy, którzy już wiedzą, że nadciąga huragan Matthew. Niektórzy jeszcze mieli nadzieje, ze może nas ominie. Pozostali myśleli głównie o tym, jak się zabezpieczyć, aby z najmniejszymi stratami przetrwać tę klęskę….
Jestem pesymistą – ten niszczycielski dla polskiego systemu edukacji huragan nas nie oszczędzi! Nadchodzi czas pracy organicznej u podstaw, nic nie będą warte romantyczne gesty protestów!
Włodzisław Kuzitowicz