
Dzisiaj rano na fb-profilu „Marcin Józefaciuk – Twój Poseł” przeczytałem taki post:
MEN opublikowało ostatnio swoją laurkę. Niczym arkusz samooceny, tak, jakby nauczyciel oceniał własną pracę przy przyznawaniu dodatku motywacyjnego.
Lista sukcesów Ministerstwa wygląda imponująco. Tyle że głównie na slajdach.
-Podwyżki dla nauczycieli – bez zabezpieczenia środków dla administracji i obsługi. Za to z dumą ogłoszono, że co trzeci nauczyciel wpadł w drugi próg podatkowy. Gratulacje.
-Bon dla nauczycieli – który trzeba było łatać kolejnymi edycjami, bo MEN nie zauważyło, że część środowiska… istnieje.
-„Cyfrowy Uczeń” – program, w którym dyrektorzy mieli 24 godziny na złożenie wniosków. To nie cyfryzacja, to administracyjna ruletka.
-Edukacja Obywatelska i Zdrowotna – przy czym ta druga jest nieobowiązkowa, choć MEN uważa, że powinna być obowiązkowa. Efekt? Na EZ chodzi mniej uczniów niż na WŻR.
-Ograniczenie prac domowych – poparte wyłącznie wewnętrznymi „badaniami” IBE, których nawet formalnie nie zlecono. Brak danych? Żaden problem – narracja i tak gotowa.
-Reforma programowa – ogłaszana od miesięcy, nadal niegotowa, bez kompletu dokumentów i bez systemowych szkoleń dla nauczycieli.
-Dialog społeczny – polegający na pominięciu szkolnictwa niepublicznego w Radzie Dyrektorów i próbach przepychania zmian w prawie kolanem.
-Nowe zawody – których faktyczne „uruchomienie” zaczęło się za poprzedniego kierownictwa. MEN po prostu przejęło taśmę na ostatnich metrach.
-Zrównanie pensum nauczycieli praktycznej nauki zawodu – bez pieniędzy na obowiązkowe szkolenia branżowe. Pracujcie więcej, szkolcie się sami.
-mLegitymacja – domknięcie projektu sprzed lat, sprzedawane jako świeży sukces.
-Koordynator ds. równego traktowania – stanowisko jest, działań brak.
-Cyfryzacja szkół – w momencie, gdy coraz więcej krajów zaczyna się z tej ślepej cyfryzacji wycofywać.
-BCU – jedyny punkt, który faktycznie można zapisać na plus
Za to w rządowej laurce nie ma ani słowa o:
-systemowym niszczeniu szkół wspierających edukację domową,
-chaosie wokół podstawy programowej geografii,
-niezałatwionych problemach ze świadectwami ukończenia szkół,
-braku realnych zmian w kształceniu zawodowym,
-spadających wynikach polskich uczniów,
-szczątkowych egzaminach próbnych,
-ciągnących się kontrowersjach wokół sprawdzania matur,
-nauczycielach wykończonych nadgodzinami,
-centralnym zarządzaniu szkołami i odbieraniu im autonomii.
Nie wszystkie zmiany nie są niekorzystne. Problem polega na tym, że MEN wdraża je chaotycznie, bez danych, bez przygotowania i bez realnych konsultacji. Wsłuchując się w wybrane głosy, ignorując resztę środowiska.
Gdyby taki „nauczyciel” przyszedł do mnie po dodatek motywacyjny, nie dostałby ani złotówki.
Bo edukacji nie naprawia się slajdami i autopromocją.
Czas realnie zająć się systemem edukacji i polską szkołą – bez polityki, bez pudrowania, bez patrzenia na wybory – w dialogu ze wszystkimi – już niedługo ogłoszę dwudniowy okrągły stół edukacyjny – panelową dyskusję o edukacji.
Źródło: www.facebook.com/permalink.php?story_
Ale to nie wszystko, co mnie tam zainteresowało. Pod postem – oczywiście – pojawiły się komentarze. Moją uwagę przykuł ten jeden:
Paweł Olejnik *
Szanowny Panie Pośle,
Z pełnym szacunkiem dla Pana pomysłów oraz determinacji w działaniach na rzecz edukacji i poprawy jej standardów, pragnę zwrócić uwagę, że zmiany będą możliwe tylko w przypadku reformy systemu edukacji od podstaw. Głównym problemem jest konieczność całkowitej rewolucji, zwłaszcza w kierunku szkolnictwa zawodowego. Nie żyjemy już w czasach, gdy więcej osób z wykształceniem akademickim było kluczem do sukcesu. Obecnie potrzebujemy młodych ludzi z konkretnymi umiejętnościami, które są niezbędne na rynku pracy. Już dziś borykamy się z niedoborem fachowców w zawodach takich jak hydraulik, elektryk czy murarz, nie wspominając o mechanikach samochodowych.
Kolejnym problemem jest treść nauczania. Powinniśmy zreformować programy, aby dostosować je do realnych potrzeb rynku pracy. Należałoby wprowadzić bardziej elastyczny system, podobny do tego w Stanach Zjednoczonych, gdzie uczniowie mają możliwość wyboru przedmiotów zgodnie z ich umiejętnościami i zainteresowaniami. Nasz obecny system edukacji oparty jest na zapamiętywaniu wiedzy, a nie na krytycznym myśleniu i samodzielnym wyciąganiu wniosków.
Nie można również zapomnieć o samych nauczycielach. Jak możemy ich zachęcić do pracy w tym zawodzie, skoro obecnie wielu z nich pracuje na półtora etatu? Niezaprzeczalnie sytuacja jest skomplikowana. Z formalnych 20** godzin pracy w tygodniu, często przekłada się to na znacznie więcej czasu poświęconego na przygotowanie zajęć. Rodzice oczekują, że nauczyciele będą kreatywni i zaskoczą uczniów nowymi pomysłami, ale kiedy mają na to znaleźć czas?
Wielu nauczycieli zgłasza problem finansowania wyjść edukacyjnych, takich jak wizyty w muzeach. To niedopuszczalne, by nauczyciel musiał płacić z własnej kieszeni za wzmocnienie swojej wiedzy i umiejętności***, które następnie mógłby przekazać uczniom.
Jest wiele kwestii, które umykają uwadze ministerstwa edukacji oraz osób związanych z tym systemem. Przede wszystkim brakuje rozmowy z nauczycielami, którzy na co dzień pracują w szkołach i wiedzą, jakie zmiany są naprawdę potrzebne.
Źródło: www.facebook.com/permalink.php?story_
Powyższy komentarz aż prosi się o komentarz. Oto on:
*Paweł Olejnik – na jego fb-profilu niewiele można o nim się dowiedzieć. Ale tak sam się przedstawia Chrześcijanin , Wolnościowiec , Konserwatywny Liberał. Poinformował, że jest wiceprezesem oddziału Tomaszów Mazowiecki, ale nie podał nazwy podmiotu (partii, stowarzyszenia), którego jest oddziałem ten tomaszowski. Ja ustaliłem, że jest to partia „Nowa Nadzieja”, wcześniej znana jako KORWiN/Koalicja Obrony Rzeczypospolitej Wolność i Nadzieja.
[Źródło: www.nasztomaszow.pl ]
**Pan Olejnik wykazał się niewiedzą w obszarze elementarnych informacji o zawodzie „nauczyciel”. Jego zdaniem „formalny” etat nauczyciela to 20 godzin !
***Pan Olejnik „słyszał, że dzwony biją, ale nie wie w którym kościele”. To prawda, że nauczyciele uskarżają się, że muszą płacić z własnej kieszeni za wizyty w muzeach – ale nie za swoje prywatne, ale za całą grupę uczniów, która w ramach wycieczki zwiadza takowe muzeum.
Zostaw odpowiedź

