Foto: www.szrm.pl
Bursa nr 6 przy ul. Okopowej w Warszawie
12 czerwca na swej stronie „Gazety Wyborczej, a dzisiaj w jej wydaniu „papierowym” zamieszczono zapis rozmowy, jaką red. Anita Karwowska przeprowadziła z dyrektorką bursy w jednym z dużych miast o nie nagłaśnianym dotąd problemie absolwentów gimnazjów i szkół podstawowych ze wsi i małych miast, którzy pragną kontynuować swą edukację w wymarzonej szkole średniej w dużym mieście. Oto obszerne fragmenty zapisu tej rozmowy:
Anita Karwowska: Prowadzi pani bursę w dużym mieście. W liście do redakcji napisała pani, że przez kumulację roczników o miejsce w bursie będzie ubiegać się nawet dziesięć razy więcej uczniów rozpoczynających szkołę średnią, niż jest miejsc. Nic nie da się zrobić?
Dyrektorka bursy (imię i nazwisko do wiadomości redakcji): – Będziemy mieć 35-45 wolnych miejsc i spodziewamy się 300-400 podań. Obowiązują nas standardy, które mówią np., że pokoje mogą być maksymalnie czteroosobowe. Wszystkie mamy zajęte, dostawienie łóżek nie wchodzi w rachubę. Podobna sytuacja jest w innych bursach i internatach.[…]
Co zadecyduje, komu przypadnie miejsce?
-Jeszcze tworzymy regulamin. Nawet gdybym zastosowała zasadę, że pierwszeństwo mają uczniowie w najtrudniejszej sytuacji materialnej czy rodzinnej, i tak nie starczy dla nich wszystkich miejsc. Nie wiem, jak im pomóc.[…]
Kiedy będą wiedzieć, na czym stoją?
–Rekrutacja do szkół średnich trwa do 25 lipca, dopiero potem uczniowie będą mogli składać podania o miejsce w bursie. To też chwilę potrwa. Może się więc okazać na dwa-trzy tygodnie przed rozpoczęciem roku szkolnego, że nie mają gdzie mieszkać. Wtedy na gwałt zaczną szukać innego rozwiązania. Jak można fundować młodym ludziom taki stres?
Pełny zapis rozmowy „W bursach brakuje miejsc na podwójny rocznik uczniów. „Reforma edukacji wyrządziła im wielką krzywdę” – TUTAJ
Źródło:www.wyborcza.pl