Na poniższy apel o pomoc trafiłem dzięki temu, że od czasu do czasu zaglądam na bloga prof. Śliwerskiego. I to tam dzisiaj dowiedziałem się, że 10 lutego, na blogu Myśli nieokrzesane belfra jednego, zamieszczony został taki oto tekst – przytaczam w całości:
Ludzie, potrzebna pomoc!
Tragedia, gdy giną ludzie, a jeszcze większa, gdy ginie dziecko. Gdy ginie wiele dzieci to szok i żal nie do opisania. Żal wszystkich, którzy je opłakują. Ale nękanie przez 15 lat człowieka, który w prawdzie przyczynił się do takiej tragedii, też nie jest w porządku.
16 lat wcześniej na rękach go noszono za to, że organizował ekstremalne sposoby spędzania wolnego czasu. Że zamienił taką sobie zwyczajną geografię w tyskim liceum, na pasje życiową wielu swych wychowanków. Że poświęcał swój prywatny czas i nie tylko czas, na realizację niezwykłych pomysłów. Nagrody same płynęły z rąk różnych władz. Gdyby i tym razem grupa przeszła cało, byłaby może kolejna nagroda Kuratora Oświaty. Drobny, jakże brzemienny w skutki błąd i giną ludzie. Wyrzuty sumienia do końca życia, zniszczona kariera, zszargane dobre imię i kilkanaście lat szarpania się z rodzicami. Rodzicami, którzy wiedzieli na co się zgadzają. Wiedzieli, że zimowa wyprawa w wysokie góry jest niebezpieczna. Musi być niebezpieczna. Fakt, można minimalizować niebezpieczeństwo na miejscu, ale nie można dawać gwarancji, że w zimie nic się nie stanie. To nie spacer do parku w biały dzień. Zabrakło rodzicom też wyobraźni? Zabrakło siły na rodzicielskie: NIE? To może oni też powinni zapłacić dzieląc się winą, a nie szarpać człowieka, który był wzorem nauczyciela i kimś niezwykle cenionym przez ich dzieci. Te aniołki, z piętnastoletnim dziś rajskim stażem, na pewno tego by nie chciały.
Nigdy nie poznałem osobiście tego gościa, chociaż pracował w sąsiedniej szkole. Ale miał też wpływ na mnie. Bo słysząc o tym jak działał i dla mnie w jakimś stopniu, był wzorem nauczyciela. Moje wycieczki rowerowe, czy górskie, to była mała namiastka tego co on robił. Moje zajęcia pozalekcyjne nie spotykały się z takim zainteresowaniem i aplauzem powszechnym jak jego. Ale wiem, jak to jest poświęcać swoje życie prywatne i cieszyć się, gdy praca jest równocześnie człowieka pasją. Czerpać z radości dzieci. Widzieć jak się rozwijają, nie tyle ucząc się regułek z lekcji, ale gdy kształtują swój charakter, pracowitość, altruizm, umiejętność współpracy i wiele innych cech, których trudno nauczyć z podręcznika. Wiem, że też czasem ryzykowałem i nadal ryzykuję. Rytuał chrztu radiowęzłowego chętnie sfilmowałaby TVN i pewnie zrobiłby aferę. Niejednemu wychowankowi powiedziałem gorzkie słowa, których wizytator by nie pochwalił. Zawsze na ulicy mógł nas potrącić jakiś samochód i pojawiłoby się pytanie: czemu to nie ja zginąłem? Ale tylko ten co nic nie robi, niczym nie ryzykuje. Dotychczas miałem szczęście. Od 15 lat miałem też większą świadomość tego czym ryzykuję, gdy pójdzie coś nie tak. Że wtedy niemal wszyscy się ode mnie odwrócą. Że moje kilkadziesiąt wyróżnień nic nie będzie warte. Tego nauczyłem się też za sprawą pana S.
Dziś, kiedy po kilkunastu latach od tej tragedii słyszę, że zapadł kolejny wyrok skazujący tego nauczyciela. Kiedy żąda się zapłacenia jakiejś bajońskiej sumy pieniędzy na rzecz rodzica pytam: co to jest? Mściwa wendeta? Życie za życie i dopiero wtedy ukojenie? Żal i pamięć pozostanie i pieniądze tego nie zmienią. No chyba, że ktoś chce coś na tej tragedii jednak zyskać… Dziś pierwszy rodzic pociesza się 140 tysiącami złotych (chciał 700 tyś. więc już mówi, że to jeszcze nie koniec). Który rodzic następny? Z jakiej emerytury ma zapłacić nauczyciel za to, że w swojej naiwności chciał być wyjątkowym pedagogiem? Co mu pozostaje…?
Ludzie potrzebna pomoc! Jest wyrok i jest potrzeba, aby wychowankowie pana S. i ludzie, których stać na taki gest, przyłączyli się do składki na rzecz zaspokojenia żądania rodzica. Dajmy w ten sposób wyraz tego, że mimo iż rzeczywiście popełnił błąd, nie jest potępiony przez wszystkich. Może uratujemy w ten sposób odrobinę godności, a może znacznie więcej…
Ostatni wyrok ma jeszcze jeden aspekt – wpływ na przyszłość. Ilu nauczycieli powie: „Nie warto! Jeżeli z powodu ewentualnego wypadku mam stracić wszystko i zostać bezdomnym, to może lepiej zamknąć się w klasie z podręcznikiem i jakoś przetrwać. Tu raczej jestem bezpieczny”. Tylko czy takich pedagogów chcemy aby wspominały nasze dzieci?
Na koniec. Módlmy się za wszystkie ofiary tej tragedii – tego oni potrzebują najbardziej. Nie zemsty.
Źródło: www.blog.jassiu.tychy.pl
[Adres strony, na której można dokonać wpłaty – https://zrzutka.pl/myftrk ]
Dla przypomnienia:
Tragedia pod Rysami: 28 stycznia 2003 roku lawina porwała tyskich licealistów – TUTAJ
Tragiczna wycieczka na Rysy. Sąd przyznał zadośćuczynienie ojcu dwóch uczniów – TUTAJ
Całe miasto zbiera pieniądze dla skazanego geografa. „Najlepszy profesor, jakiego poznałam” – TUTAJ