Przed tygodniem, 5 czerwca, na swoim blogu „Profesorskie Gadanie dr hab.Stanisław Czachorowski zamieścił tekst, który zatytułował „Nie ma jednej, poprawnej odpowiedzi – rozważania o szkole”. Nie ukrywamy, ze trafiliśmy na niego dzięki portalowi EDUNEWS.PL, na którym tekst ten zamieszczono wczoraj, podając jego źródło.

 

Foto: www.czachorowski1963.blogspot.com

 

                                                       Dr hab. Stanisław Czachorowski

 

 

W dobrej wierze, nie dla zysku a pro publico bono, pozwalamy sobie na kolejne udostępnienie, także i na naszej stronie, tego tekstu – i to bez skrótów, które uczyniłyby ten wywód niezrozumiałym:

 

Każda odpowiedź jest dobra, o ile zostanie sensownie uzasadniona. Zdanie i zdarzenie wyrwane z całościowego kontekstu trudne jest do jednoznacznej interpretacji. Poprawnych odpowiedzi może być wiele. Uzasadnienie tworzy kontekst, czasem zupełnie nowy (potrzebna więc kreatywność).

 

Ot na przykład taki wycinek ze szkolnego podręcznika. Widzimy tylko fragment, ukazany na ilustracji niżej.

 

 

W szkole (i uniwersytetach?) uczymy odpowiadać, by trafić w klucz? Bo ustalamy jedną, właściwą odpowiedź, a wszystkie inne automatycznie są złe? Czy raczej uczymy myśleć i uzasadniać? Wolę to drugie, mimo że sprawdzanie wymaga znacznie większego wysiłku i czasu. Wymaga czasu na wysłuchanie, wysiłku podążania za argumentacją, myślenia. Nie da się sprawdzić „poprawności”, przyrównując szybko do klucza testowych odpowiedzi. Szybko i dużo (sprawdzonych testów, zadań) nie oznacza dobrej edukacji. I postaram się to uzasadnić, korzystając z kreatywności dyskutantów na Facebooku. Niniejszy tekst jest tylko uporządkowaną i rozszerzoną wersją dyskusji, która się odbyła w przestrzeni wirtualnej na Facebooku.

 

Zamieszczony fragment pochodzi z ćwiczenia lub podręcznika szkolnego. Umieszczony został w mediach społecznych, już nie pamiętam dokładnie gdzie (w której grupie). Może przez jakiegoś rodzica? Dostrzegając bzdurę, słusznie, publicznie się zastanawia nad poprawną odpowiedzią (bo jak pomóc dziecku w odrabianiu lekcji?). Ale czy znamy zamiar i kontekst?

 

 

1.Wymienione w zadaniu części roślin: marchewka, ziemniaki, pietruszka, seler to z botanicznego punktu widzenia (wiedza naukowa, poprawna): korzeń, bulwa, liście. Jak zatem można w dalszej części zadania pytać „ile owoców znalazło się w zupie?” Błąd z układaniem zadania (autor jest niedouczony)? Ale może jest to błąd zamierzony? Może nie chodzi tylko o proste zadanie matematyczne, ale o sprawdzenie czytania ze zrozumieniem i sprawdzenie wiedzy przyrodniczej? Uczniowie czasem (lub często) wpadają w schemat rozwiązywania zadań, według klucza. Jeśli ktoś przeczyta bezrefleksyjnie, szybko, to… źle rozwiąże zadanie. W tym kontekście poprawną odpowiedzią byłoby zero. Zero owoców znalazło się w zupie.

 

2.Drugą poprawną odpowiedzią będzie liczba 3. Bo ziemniaki możemy potraktować jako owoce. Przecież każda roślina ma owoce. Nie, nie o bulwy mi chodzi, które również są sposobem na rozmnażanie. Mam na myśli owoce sensu stricte, takie pomidorki. Że nie jemy? Ale kiedyś, gdy sprowadzono ziemniaki do Europy, próbowano je jeść. Uzasadnienie sprowadza się do interpretacji słowa „ziemniak” – możemy w domyśle uważać, że chodzi o bulwy ziemniaczane (bo je na co dzień jemy) albo o gatunek rośliny. A skoro gatunek, to przecież do zupy można wziąć każdą część rośliny. Może to taka specjalna zupa z dodatkiem solaniny (zdrowotna, lecznicza, dietetyczna). Może tych ziemniaczanych pomidorków dodajemy tylko trochę? A czy jedliście zielone pomidory? Też byłyby trujące. Ale po ukiszeniu są smaczne i jadalne. W niniejszym uzasadnieniu uzupełniamy treść, uzupełniamy kontekst o nową, ale możliwą rzeczywistość.

 

3.Trzecią poprawną odpowiedzią będzie liczba 4. Bo do zupy włożono cztery marchewki. Czy marchewka (korzeń) to owoc? W sensie dżemu marchewkowego i norm Unii Europejskiej – tak. W nawiązaniu do tradycyjnej marmolady marchewkowej Portugalczyków w normach unijnych marchew uznano za owoc… w dżemie marchewkowym. Taki wyjątek dla poszanowania lokalnej tradycji. W tym uzasadnieniu „marchewka = owoc” opieramy się na normach konsumpcyjnych, na zaistniałym przypadku, a nie na owocu w sensie biologicznym. Można?

 

4.Czwartą poprawną odpowiedzią może być liczba 7. Wystarczy połączyć oba powyższe uzasadnienia: 3 + 4 = 7. Ewentualnie 0 + 3 + 4 = 7.

 

5.Można jeszcze inaczej. Ewolucyjnie, w nawiązaniu do diety Homo sapiens. Owoce to takie części roślin, które jemy na surowo. Tak odżywiali się nasi przodkowie (hominidy i szerzej – małpy), jeszcze „na drzewie”. Warzywa muszą być uwarzone (ugotowane, a nie zważone w sensie wagi, ciężaru). Termiczna obróbka żywności była wielkim wynalazkiem ludzkości i umożliwiła niewątpliwy sukces. A jeśli jeść marchewkę czy natkę pietruszki na surowo? Słabe to uzasadnienie, bo zupa jest daniem gotowanym (warzonym). Trzeba byłoby dalej uzasadniać, szukać „niegotowanych” zup itd. W tej chwili wydaje mi się karkołomne… ale może ktoś potrafi i taką odpowiedź wiarygodnie uzasadnić?

 

6.Przypuszczam, że nie wyczerpałem wszystkich, możliwych i poprawnych odpowiedzi (było 0, 3, 4, 7). Pozostawiam pole, do tej intelektualnej zabawy, otwarte (np. w komentarzach).

 

 

Dlaczego o tym piszę i się rozwodzę? Bo kilka dni temu usłyszałem trafne zdanie o edukacji. Przytaczam je z (niedoskonałej) pamięci i lekko (świadomie) zmodyfikowane: szkoła, jak i uniwersytet, jest przestrzenią rozmowy, dialogu, dyskusji i uzasadniania, a nie miejscem egzaminów. Egzaminy, sprawdziany też są, ale stanowią mały dodatek. A przynajmniej powinny. Za dużo wagi przywiązujemy do testów, rankingów ocen, za mało do dialogu, rozmowy i uzasadnienia. Zatem nie ma głupich (błędnych) pytań – są tylko niewystarczająco (lub wcale) uzasadnione odpowiedzi.

 

Tymczasem wracam do codziennego trudu tworzenia uniwersytetu jako przestrzeni rozmowy i dialogu. I to nie tylko w czterech ścianach sal seminaryjnych czy wykładowych. Ten blog (i dyskusja w komentarzach) też jest fragmentem takiej przestrzeni edukacyjnej.

 

PS. Możliwe, że uczeń poda liczbę 10. Bo uzna, że takiej odpowiedzi od niego się oczekuje… Skoro są liczby, to trzeba je dodać (bo takiego schematu nauczył się w kilkunastu lub więcej poprzednich zadaniach), a ewentualne wątpliwości co do sensu po prostu pominie. Bo przyzwyczajany jest do poszukiwania odpowiedzi, jakiej się od niego oczekuje. Oczywiście, przy odrobinie wysiłku intelektualnego tę wartość (10) też można sensownie uzasadnić. Np. zakładając że zaszła pomyłka w podręczniku. Mózg ma tę właściwość, że automatycznie koryguje domniemane pomyłki. Dlatego przecztyamy zdania ze słowmi, które zawierają będy literowy lub inne. Odczytujemy całość i sens. Nieprawdarz?

 

 

Źródło: www. profesorskiegadanie.blogspot.com



Zostaw odpowiedź