Konsternacja. Złość. Rozczarowanie. Tak można określić emocje nauczycieli po ostatnim wystąpieniu ministra edukacji i po opublikowaniu rozporządzenia o zdalnym nauczaniu.

 

Językoznawcy twierdzą, że język posiada funkcję magiczną – gdy za pomocą słów mówiący stara się kreować otaczającą go rzeczywistość – temu służą zaklęcia, życzenia czy przekleństwa. Do tej kategorii dołączyły też właśnie wypowiedzi ministerstwa edukacji. 

 

92 proc. polskich szkół uczy zdalnie – słyszymy od ministra Piontkowskiego. A rzesze nauczycieli zmagających się z brakiem sprzętu – własnego i uczniów, brakiem dostępu do Internetu, brakiem wiedzy na temat narzędzi, których mogą użyć, brakiem szkoleń i wsparcia – wybuchają pustym śmiechem.

 

Cóż jednak po tym, kiedy dla ministra nauczyciele to motłoch, który potrafi jedynie strajkować i ubiegać się o wyższe wynagrodzenie – jak motywująco przemówił do nas nasz ministerialny zwierzchnik w TVP 17 marca.

 

Mam do Pana ogromną prośbę – pisze do ministra Piontkowskiego nauczycielka w liście opublikowanym na portalu NIE dla chaosu w szkole. od 12 marca organizuję przez Internet lekcje dla moich uczniów i apeluję o to, by mi nie przeszkadzano. (..) Ludźmi trzeba umieć zarządzać. Pan niestety demotywuje”.

 

Demotywują wysyłane codziennie przez kuratorium ankiety – wpadają do naszych skrzynek koło godz. 22 w nocy i grożą placem, że należy się nimi zająć do 10 rano. W tym czasie trzeba również opracować system oceniania dostosowany do nowych warunków, przystosować program do zdalnej realizacji, a także opracować system zdalnej klasyfikacji. Hojną ręką dano na to szkołom dwa dni. Oczywiście, jak już wypełnią wszystkie ankiety.

 

Czy szkołom się pomaga? Poza udostępnianiem dość zgrzebnych ministerialnych e-podręczników – nie. Cały wkład ministerstwa w realizację zdalnej nauki to rozporządzenie.

 

Pohukuje się za to za nas, czyniąc dyrektorów osobiście odpowiedzianymi za wszystko i wszystkich. Jeśli zaś oczekiwania ministra wobec zdalnej nauki są w jakiejś szkole niemożliwe, dyrektor ma sprawić, by się urzeczywistniły. I to tak, by zadbać o dobrostan uczniów i żeby rodzice nie narzekali.

 

Dziękujemy. To bardzo pomocne.

 

I jeszcze to tchórzostwo wobec powiedzenia, jak będzie. Ile to potrwa? Miesiąc, dwa, semestr? O ile łatwiej budować poczucie bezpieczeństwa, kiedy wie się, jak będzie, niż żyć w stanie ciagłego zawieszenia. Czuję się potraktowana jak małe dziecko, któremu nie można powiedzieć, w jak poważnym stanie jest babcia, bo będzie miało koszmary. Moi uczniowie popadają w stan bezradności i przygnębienia, nie wiedzą, na co się nastawić. Jak mam w takiej sytuacji zachwycać ich Słowackim i algebrą? Nie wspomnę o maturzystach czy ósmoklasistach, którzy dowiedzą się dzień przed egzaminem czegoś, czego minister nie jest w stanie wyartykułować już teraz. Dlaczego?

 

Kolejne wymagania nie dodają skrzydeł. A w tym wszystkim jest jeszcze strach – o zdrowie swoje i bliskich, o to, czy jeśli zachoruję, znajdzie się dla mnie respirator, o pensję (czy w prywatnych szkołach rodzice zapłacą czesne, czy w państwowych dostaniemy łysą podstawę?), o stan psychiczny własny i uczniów wobec długiej izolacji. 

 

No cóż. Dostaliśmy magiczne rozporządzenie które czaruje rzeczywistość. I czyni dziś z edukacji towar wysoce ekskluzywny. Dostępny uczniom  z większych miast, zamożnych szkół, dobrze sytuowanych rodzin. Tych, którzy mają łącze internetowe, laptop czy nawet smartfona. Wbrew pozorom nie są to dobra dostępne dla każdego dziecka w Polsce.

 

Artykuł 70 pkt. 4 polskiej Konstytucji mówi tymczasem: „Władze publiczne zapewniają obywatelom powszechny i równy dostęp do wykształcenia.” 

 

Warto pamiętać wobec zbliżających się wyborów. Kiedy już posłaniec od prezesa Kaczyńskiego odwiedzi nas w domu z urną.

 

 

Przygotowała Olga Woźniak dział Nauka, Strefa Nauczyciela *

 

 

*UWAGA: pogrubienia i podkreślenia fragmentów – redakcja OE.

 

 

Tekst pochodzi z Newslettera

wysłanego na zamówienie redakcji OE

przez Agorę S. A. z siedzibą w Warszawie

 

 

Więcej na ten sam temat w „Gazecie Wyborczej”: artykuł Olgi Woźniak „Konsternacja. Złość. Rozczarowanie. To reakcja nauczycieli na działania ministra edukacji”   –   TUTAJ



Zostaw odpowiedź