Foto: www.szkolaliber.pl
Portal edunews.pl zamieścił dziś artykuł Tomasza Miszewskiego – nauczyciela języka angielskiego w prywatnej szkole podstawowej oraz prywatnym gimnazjum „Liber” w Gdyni, który dokonał w nim analitycznej oceny wprowadzanej przez PiS reformy systemu szkolnego. Oto fragmenty tej publikacji:
Niezwykle kontrowersyjna Reforma Edukacji 2017 (nazwijmy ją tak na potrzeby tego artykułu) stała się faktem. Choć zdecydowana większość ekspertów ds. edukacji, nauczycieli oraz rodziców tych dzieci, których reforma obejmie, była i nadal jest przeciwna jej wprowadzeniu, nie pozostaje nic innego jak rozpocząć przygotowania do jej wdrożenia w taki sposób, by maksymalnie zminimalizować szkody, jakie bez wątpienia wyrządzi w polskiej szkole, zarówno w znaczeniu ogólnym, jak i w poszczególnych placówkach rozsianych po całym kraju. Dlaczego szkody są rzeczą oczywistą i nieuniknioną? Przyjrzyjmy się po kolei najważniejszym aspektom leżącym u podstaw wprowadzanej reformy.
Po pierwsze, istotę reformy oparto na idei, iż system edukacyjny 6+3+3 (lata spędzone w podstawówce, gimnazjum, liceum) nie sprawdził się i że o wiele lepsza jest idea systemu 8+4 (lata w podstawówce i liceum), a więc ta znana w naszym kraju przed rokiem 1999. W ten sposób popełniono główny błąd w procesie podejmowania decyzji o przyszłym kształcie edukacji. Powodów jest kilka. Pierwszym z nich jest fakt, iż obecny rząd, tak często nawiązujący do polityki historycznej, nie rozważał najprawdopodobniej nawet przez moment żadnego innego podziału, skupiając się na stanie obecnym i porównując go do stanu ubiegłego. A przecież można by pokusić się o zupełnie nowe, być może jeszcze lepsze rozdzieleni poszczególnych etapów edukacyjnych w ramach polskiego systemu oświaty.
By nie być gołosłownym, zastanówmy się na chwilę nad systemem 3+6+3. Czyż nie wydaje się rozsądnym, by dzieci najmłodsze uczęszczały do szkól dedykowanych specjalnie im, dostosowanych rozmiarami, wyposażeniem i całym otoczeniem do potrzeb dziecka, które bez wątpienia czułoby się bezpieczniej w takim środowisku wczesnoszkolnym (obecnie przecież dzielą szkołę z 13-latkami, a po reformie będą ją dzielić z 15-latkami)? […]
Jeśli mimo wszystko nadal będziemy ślepo zapatrzeni w samą ideę, mimo wyżej opisanych argumentów negujących jej wystarczalność dla wprowadzenia Reformy Edukacji 2017, przyjrzyjmy się lepiej paru konkretnym złym zmianom, jakie już od września zaczną systematycznie pojawiać się w polskiej szkole:
1.Nieznane są szczegóły podstawy programowej wielu przedmiotów, […]
2.Darmowe podręczniki trzeba tworzyć na nowo.[…]
3.Nowy egzamin po skończeniu podstawówki w ósmej klasie.[…]
4.Chaos i ścisk w liceach w 2019 roku.[…]
5.Niejasna sytuacja dla uczniów powtarzających klasę. […]
Opisane powyżej kontrargumenty do zasadności Reformy Edukacji 2017 dowodzą dobitnie, iż jej wprowadzenie w obecnym kształcie, w obecnym momencie i w sugerowanym tempie to wielki błąd. Wspomniany w punkcie szóstym drobny szczegół dowodzi zaś tego, co poprzednie ekipy rządzące wiedziały, niezależnie od reprezentowanej przez siebie strony sceny politycznej – jakąkolwiek reformą edukacji nigdy nie obejmuje się roczników środkowych, każda reforma powinna być wprowadzana stopniowo od klasy zerowej lub pierwszej, tak by nie zaburzać rozpoczętego już w dany sposób całego procesu edukacji.
Niestety, obecni reformatorzy o tym zapomnieli i zapłacimy za to wszyscy, jako społeczeństwo, bardzo wysoką cenę.
Cały artykuł „Ocena reformy edukacji” – TUTAJ
Źródło: www.edunews.pl