Poniżej zamieszczamy wybrane fragmenty obszernego tekstu Piotra Brzózki, zamieszczonego dzisiaj na internetowej stronie < wyborcza.pl ŁÓDŹ >. Z całym tekstem można zapoznać się po kliknięciu linku do strony gazety:

 

 

„Niemożliwe, by nikt nie zauważył, że Wojtek chce uciekać od życia”. Po śmierci licealisty

 

Foto: shutterstock.com

 

– W „lepszych” szkołach przemoc jest bardziej wysublimowana. Może nie ma bicia, ale jest wykluczenie. Znam przykład dziewczynki zaszczutej przez grupę ze złotej warszawskiej dzielnicy tylko dlatego, że jej rodziców nie stać było na określone ubranie – mówi prof. Mariusz Jędrzejko. […]

 

15-letni Wojtek, uczeń drugiej klasy I liceum ogólnokształcącego im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie Trybunalskim, popełnił samobójstwo. Badając okoliczności tragedii, prokuratura sprawdza, czy chłopiec był wcześniej nękany przez rówieśników.

Szkoła, do której uczęszczał nastolatek, od lat jest wysoko notowana w edukacyjnych rankingach. Mówi się, że to „fabryka przyszłych prawników i lekarzy”. Jednocześnie jednak pojawiają się kolejne niepokojące doniesienia odnośnie przemocowych relacji między uczniami. Tuż po nagłośnieniu sprawy Wojtka, „Onet” opublikował wstrząsającą relację Joanny, byłej uczennicy „Chrobrego”, która w 2023 roku również targnęła się na swoje życie – na szczęście nieudanie. Wyznała, że była prześladowana latami. W jej sprawie interweniowało kuratorium. […]

Piotr Brzózka: – Piotrków Trybunalski wciąż przeżywa samobójczą śmierć 15-letniego Wojtka. Wiele osób twierdzi, że wcześniej chłopiec mógł paść ofiarą przemocy ze strony rówieśników. Prokuratura bada ten wątek. Ale też mówi się o innych uwarunkowaniach tragedii, pozaszkolnych, bardziej osobistych. Pracuje pan w tym mieście, z pewnością więc odbiera różne sygnały. Co dziś można odpowiedzialnie powiedzieć o sprawie?

 

Prof. Mariusz Jędrzejko: – To, że jest ona przedmiotem licznych komentarzy i domniemywań. Moi koledzy i koleżanki, którzy są pedagogami, obawiają się, czy sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan. Bo pojawiają się w mieście informacje, że chłopiec był ofiarą hejtu ze strony dwóch rówieśników, dzieci osób w Piotrkowie znanych. I tego nie mówią ludzie, którzy nie znają się na rzeczy. To są zawodowcy.

 

Generalnie natomiast trzeba szukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego regularnie podejmujemy temat śmierci młodych ludzi, natomiast nie dociekamy istoty zjawiska? Czy to będą dziewczynki w Lublinie i Warszawie, czy chłopiec w Piotrkowie, mówimy zazwyczaj o skutkach. […]

 

P.B. – Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w 2024 roku życie odebrało sobie 127 osób poniżej 19. roku życia. W tej grupie wiekowej mieliśmy też ponad dwa tysiące prób samobójczych, szczęśliwie nieudanych.

 

M.J. – A to oznacza, że myśli samobójcze mogło mieć 20-40 tysięcy młodych ludzi. Aby oszacować tę wielkość, stosuje się przelicznik, mnożąc liczbę prób przynajmniej razy dziesięć. Jest to więc realny problem, niestety podejmowany dopiero wtedy, kiedy są ofiary śmiertelne. […]

 

P.B. – Liceum, do którego chodził Wojtek, uchodzi za elitarne. Choć mogłoby się wydawać, że w takich szkołach przemoc nie powinna występować, z tej konkretnej szkoły i z wielu innych podobnych w całej Polsce, docierają niepokojące sygnały. Dziwi to pana?

 

M.J. — Jaki jest miernik elitarności? Co to znaczy „elitarna szkoła? Jeśli to taka, po której więcej uczniów dostaje się na bardzo dobre uczelnie państwowe, to mówimy tylko o jednym wyznaczniku. Ale nie ma to nic wspólnego ze strukturą relacji społecznych.

 

W tak zwanych elitarnych szkołach kładzie się największy nacisk na edukację, bo to jest ambicją nauczycieli, uczniów, rodziców. Jest presja wewnętrzna i zewnętrzna na wyniki, ale często brakuje wsparcia społecznego dla dzieci.

 

Mam doświadczenie od 2007 roku w szkoleniach dla rad pedagogicznych. W ubiegłym roku byłem w 73 szkołach, więc mogę to stwierdzić w sposób odpowiedzialny.

 

Wiadomo, że dzieci z takich szkół potrzebują większego wsparcia w zakresie odreagowania po bardzo ciężkiej nauce. Żeby mówić o prawdziwej elitarności, musielibyśmy dokonać rzetelnej oceny: czy w tych placówkach są większe zespoły psycho-pedagogiczne, czy przeznacza się większe pieniądze na rozwiązywanie problemów i różnorodne wsparcie. Jeśli tego nie ma, można mówić jedynie o szkołach, które chcą mieć wysokie wyniki edukacyjne. […]

 

P.B. – Życie współczesnych nastolatków w dużej mierze toczy się poza szkołą, a nawet poza światem realnym. A ten wirtualny często okazuje się jeszcze bardziej niebezpieczny, choćby z tego względu, że trudniej jest dostrzec zjawiska takie, jak hejt.

 

M.J. – Nieprawda. My po prostu nie chcemy tego dostrzegać. Kluczowym elementem mojej pracy są cyber-zaburzenia. Zajmuję się ludźmi nadużywającymi oraz ofiarami technologii cyfrowych i wirtualnych sieci społecznych. Gdybyśmy tylko przyjęli zasadę, że wszystkie telefony dzieci i młodzieży do 18. roku życia mają wgrane i aktywne programy kontroli rodzicielskiej, nie mielibyśmy przynajmniej połowy występujących patologii.

 

Ale proszę spróbować wyjaśnić rodzicom, że 12-letnia córka nie może mieć Tik-toka. Matka mi mówi, że jestem ze średniowiecza, bo przecież wszyscy mają. Żyjemy w obłędzie.

 

System psychiatryczny, psychologiczny, logo-terapeutyczny nie wytrzymuje takiej liczby pacjentów. Nie dlatego, że jesteśmy mierni, tylko dlatego, że rodzice w ogóle nie chcą słuchać specjalistów. Kierują się filozofią materialną. Skoro możemy coś dać dziecku, to dajemy, bo jest XXI wiek. Ja zawsze wtedy odpowiadam: G… prawda, mózg dziecka rozwija się od tysięcy lat tak samo, nie można go przebodźcowywać. […]

 

P.B. – Jest też druga strona medalu. Dyrektor liceum, do którego chodził zmarły tragicznie Wojtek, jest zatrwożony skalą hejtu, który spadł teraz na szkołę i jej uczniów. Nie znamy jeszcze ustaleń prokuratury, nie ma niezbitych dowodów na to, że chłopiec był nękany, a jeśli tak – przez kogo konkretnie. Ale są spekulacje, po cichu padają nazwiska, a głośno dostaje się całej społeczności. Co dla większości dzieciaków jest sytuacja fatalną. Jest dobre rozwiązanie w tej chwili?

 

M.J. – Powinniśmy oczekiwać od prokuratury i policji, by sprawa została błyskawicznie rozwiązana. W pełni powinny zostać przejrzane zasoby social mediów chłopca, co pozwoli uzyskać odpowiedź na najważniejsze pytania. Czy prokuratura zaczęła to robić tego samego dnia, kiedy nastąpiła śmierć? Czy uwzględniono wszystkie możliwe czynniki? Czy po kilku tygodniach od tego zdarzenia na biurku prokuratora leży pełen przegląd zapisów z Messengera, Instagrama, Tik-toka i każdego innego miejsca, w którym był on zalogowany?

 

Nie chcę prorokować. Współczuję społeczności szkolnej, ale nie byłbym zwolennikiem formułowania dalekosiężnej myśli, że wszyscy uczniowie dramatycznie tę sytuację przeżywają. Życie po tylu dniach toczy normalnie.

 

Jestem za tym, by ze śmierci w szkole nie robić czarnego święta. Opieką trzeba otoczyć przede wszystkim najbliższych przyjaciół i rodzinę tego chłopca, to oni najbardziej cierpią. Nauczyciele powinni odpowiedzieć sobie na pytanie: czy był jakikolwiek sygnał? Uczniowie – czy ktoś słyszał coś niepokojącego? A jeśli słyszał, dlaczego nie zwrócił się do specjalistów: psychologa, pedagoga, wychowawcy. Moje doświadczenie wskazuje, że młodzi ludzie na ogół wiedzą o sygnałach zwiastujących tragedię i na ogół nie idą z tym do nauczyciela, który przecież powinien być edukacyjnym przyjacielem.

 

 

 

Cały tekst „”Niemożliwe, by nikt nie zauważył, że Wojtek chce uciekać od życia”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.lodz.wyborcza.pl/lodz/

 

 

 



Zostaw odpowiedź