Foto: Jacek Domiński [ www.bryk.pl]
Egzamin ósmoklasisty – 2019 rok
Wczoraj, na stronie „Rzeczpospolitej” znaleźliśmy artykuł Michała Szułdrzyńskiego, zatytułowany „Smutny ranking podstawówek”. Najcenniejsze są tam nie wyniki rankingu (!) warszawskich szkół podstawowych, a wnioski, które na ich podstawie wyprowadził autor tej publikacji. Oto wybrane fragmenty artykułu (podkreślenia – redakcja OE) i link do jego pełnej wersji:
[…] Portal dla rodziców zestawił wyniki zeszłorocznych testów ósmoklasisty. A był to pierwszy test po likwidacji gimnazjów i powrocie do ośmioletniej podstawówki. Nie będę pisał, które szkoły znalazły się na podium. Ważne wydało mi się coś innego. W czołówce rankingu królują szkoły prywatne i społeczne. Pierwsza państwowa szkoła znalazła się dopiero na 27. miejscu, w pierwszej pięćdziesiątce znajduje się ich ledwie pięć. Najsłabsze różnego rodzaju niepubliczne szkoły (katolickie, społeczne itp.) zajmują miejsca mniej więcej w połowie drugiej setki. A później – aż do ostatniej, 306. pozycji – królują szkoły państwowe czy, precyzyjniej, gminne. […]
To oczywiście nie oznacza, że uczniowie z publicznych podstawówek nie mają szans na dobre liceum ani później na dobre studia. Najlepsi, nawet ze słabych szkół, dzięki swojej pracy i pomocy rodziców dadzą sobie radę. Ale popatrzmy przez pryzmat statystyk i wielkich liczb. System edukacyjny, zamiast likwidować nierówności, konserwuje podział społeczny, a ściślej – klasowy. Statystycznie dzieci z bogatych rodzin mają większe szanse skończyć prawo, medycynę czy informatykę, co może im dać bogactwo w przyszłości. Statystycznie dzieci z biedniejszych rodzin mają znacznie mniejszą szansę na skończenie dobrych studiów. I choć konstytucja mówi o zapewnieniu „równego dostępu do edukacji”, widzimy, że coraz bardziej staje się to fikcją.
Zjawisko to jest pogłębiane przez politykę obecnych władz. Trwałe niedofinansowanie szkół publicznych jest bowiem jedną z najpoważniejszych jego przyczyn. Choć rządzący wiele mówią o społecznej solidarności, ich polityka prowadzi do zwiększania nierówności przez ukrytą prywatyzację usług publicznych. Rząd, zamiast polepszać jakość edukacji dostępnej dla każdego, woli dawać obywatelom 500 zł. […]
Z powodu niskich zarobków w szkołach publicznych nasila się selekcja negatywna pedagogów. Gorsi nauczyciele gorzej sobie radzą z realizacją programu. Stąd też bierze się kolejna plaga – ogrom zadań, które uczniowie muszą wykonać w domu. I to znów potęguje nierówności. Dzieci z rodzin o większym kapitale kulturowym mogą liczyć na pomoc rodziców w poznaniu materiału, którego nie przekazali nauczyciele. Dzieci słabiej wykształconych rodziców albo te, które mieszkają w małych mieszkaniach, gdzie nie mają miejsca na to, by w ciszy skupić się nad pracą domową, skazane są na porażkę. Miarą systemu edukacyjnego jest bowiem nie tylko to, czy daje możliwość superzdolnym dzieciom rozwinięcia skrzydeł, ale też to, jak generuje się wartość dodaną, jak systemowo pomaga się awansować społecznie dzieciom mniej zdolnym lub tym z uboższych rodzin. I tak koło się zamyka.
Cały artykuł „Smutny ranking podstawówek” – TUTAJ
Źródło: www.rp.pl