W miniony wtorek (7 listopada 2023 r.) na swoim Fb profilu Joanna Berdzik (współtwórczyni i pierwsza prezeska OSKKO – do roku 2020, kiedy została dyrektorką Ośrodka Rozwoju Edukacji. W latach 22012 – 2015 zajmowała stanowisko wiceministra w MEN) zamieściła krótki, ale wart przeczytania tekst – oczywiście – na temat przyszłej polityki nowego ministerstwa edukacji:
Zaczynam się na serio obawiać, ze FB wybierze mi ministra edukacji, a co więcej, że także ustali, jak każda szkoła ma pracować – wskaże, że należy/nie należy zadawać prac domowych, należy/nie należy robić sprawdziany, należy/nie należy wystawiać takie, a nie inne oceny, itd., itd.
Najważniejsze, to teraz ponownie spojrzeć na całą przestrzeń edukacyjną i zmienić proporcje – ograniczyć rozwiązania centralne (MEN, KO) na rzecz autonomicznych działań szkoły. Autonomicznych – a więc opartych na prawdziwej diagnozie potrzeb, nie na pomysłach chwilowo modnych lub koniunkturalnych.
Zadziwiające jest niedostrzeganie, że wskazywanie jedynie słusznych rozwiązań jest klasycznym czarnkowaniem (tak do niedawna krytykowanym).
Źródło: www.facebook.com/joanna.berdzik/
Ten krotki wpis warto odczytać w kontekście z wcześniejszym, zamieszczonym tam 19 października (krótko po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów), w którym Joanna Berdzik wspomina poprzednią zmianę władzy – tą z 2015 roku:
Co się teraz dzieje w MEiN, nie wiem, ale przypominam sobie rok 2015.
Już po wyborach wpadła do mnie Anna Wittenberg, żeby porozmawiać o likwidacji gimnazjów. Byłam (mimo lat pracy w w-wie) mocno naiwna i przekonana, że PiS tego nie zrobi – że to tylko kampanijna gadanina. Nie mieściło mi się w głowie, żeby ktoś mógł na serio rozważać tak koszmarny pomysł, z taką szkodą dla uczniów. Dostępne były wówczas dane analityków, które wskazywały, ze nauczycieli nie zabraknie, ze będzie ich nadmiar i dużą część z nich trzeba będzie zwolnić. Ja byłam pewna, że ich zabraknie, że zacznie się armagedon. Że wyliczenia są tylko działaniami na liczbach, a nie pokazują tego, co się naprawdę zdarzy (i co się dzieje). Pamiętam tę rozmowę, bo była moją ostatnią w roli wiceministra.
Poza tym gmach przycichł, jakby opustoszał, choć było w nim tyle samo osób, co wcześniej. Dyrektorzy departamentów już wiedzieli, że raczej przejdą do archiwum.
Ja sprzątałam swoje miejsce i czekałam na nominację ministra. Cały czas chodziłam do pracy, choć nic już w niej nie było do roboty. Oczekiwanie na koniec.
Wreszcie w gmachu pojawiła się Pani minister Zalewska. Zawołała nas i podziękowała za pracę – co oceniam jako naprawdę interesujący gest.
Pamiętam, ze jej powiedziałam „Pani minister- powodzenia! Pani powodzenie, to powodzenie naszych uczniów” – no cóż, jak już napisałam wyżej, bywam naiwna.
Źródło: www.facebook.com/joanna.berdzik/