Firma Wolters  Kluwer zamieściła na swojej stronie internetowej informacje o wynikach drugiej edycji własnego badania sondażowego kadry kierowniczej oświaty „LUXOMETR Oświatowy”, przeprowadzonego w sierpniu i wrześniu tego roku. Oto obszerny fragment tego materiału i linki do pełnej wersji tej  publikacji, a także do strony, poprzez którą można  – bezpłatnie – pobrać ów raport:

 

 

Jak w obecnej sytuacji społeczno-gospodarczej odnajduje się kadra kierownicza oświaty? Jakie widzi wyzwania, na czyją pomoc może liczyć i jak ocenia prawo tworzące normy dla funkcjonowania edukacji?

 

Wyniki LEXOMETR-u mówią wprost: dla 80% badanych największe wyzwania związane są z organizacją systemu edukacji, a dla 63% z organizacją pracy placówki. Z kolei dla 41% wyzwania są związane z procesem dydaktyczno-wychowawczym, a dla 37% z sytuacją społeczno-gospodarczą w kraju.

 

Aż 62% naszych respondentów ocenia negatywnie, a 31% przeciętnie jakość wprowadzanych zmian prawnych w ostatnich 3 latach.

 

Zapraszamy do zapoznania się z wynikami unikalnego badania Wolters Kluwer „LEXOMETR Oświatowy. Wyzwania dla dyrektorów szkół i przedszkoli 2023/2024”. Celem jest poznanie wyzwań jakie stoją przed dyrektorami szkół, ich opinii na temat jakości prawa, rewolucji SI, wsparcia jakie pozyskują i innych zagadnień.

 

Obszary, które zostały przebadane:

 

> wyzwania dyrektorów w roku szkolnym 2023/2024

 

> na czyją pomoc mogą liczyć dyrektorzy

 

> jakie kompetencje powinni rozwijać

 

> szanse i zagrożenia związane z rozwojem Sztucznej Inteligencji (SI)

 

> zarządzanie ryzykiem w szkole

 

> ocena jakości prawa.

 

WAŻNE Oprócz aktualnych danych w raporcie zawarliśmy komentarze i porady ekspertów – warto się z nimi zapoznać!

 

Raport powstał na bazie 163 kwestionariuszy wypełnionych przez dyrektorów szkół i przedszkoli. Ankieta miała charakter anonimowy. Badanie przeprowadzono w sierpniu i wrześniu 2023 r.

 

Oto fragment raportu:

 

Z czym związane są najważniejsze wyzwania czekające na Panią/Pana

jako dyrektora w roku szkolnym 2023/2024?

 

 

 

75% badanych wskazało więcej niż jeden z zaproponowanych przez nas obszarów.

 

Dla 80% największe wyzwania związane są z organizacją systemu edukacji, dla 63% z organizacją pracy placówki, dla 41% z procesem dydaktyczno-wychowawczym, a dla 37% z sytuacją społeczno-gospodarczą w kraju. 36% wskazało planowane zmiany statusu nauczyciela jako źródło problemów. W porównaniu z ubiegłym rokiem znacząco zmalał odsetek dyrektorów, którzy w wojnie w Ukrainie widzą wyzwania dla siebie.

 

Obecnie jest to 13%, a rok wcześniej 42%. Wśród innych problemów pojawiły się pojedyncze głosy. […]

 

 

 

Cały komunikat o raporcie „Raport LUXOMETR Oświatowy”  –  TUTAJ

 

 

Aby otrzymać (bezpłatnie) raport LEXOMETR  należy wypełnić formularz  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.wolterskluwer.com

 



Poniżej zamieszczamy jedynie kilka wybranych fragmentów z tekstu doktora Jędrzeja Witkowskiego , zatytułowanego „Polityka w szkole”, zamieszczonego na stronie blogów CEO:

 

 

Odpolitycznienie szkół i wyrzucenie z nich działalności propagandowej po 1989 r. było niewątpliwie konieczne. Również dzisiaj większość Polaków myśli o polityce krytycznie, podpisując się pod postulatem separacji jej od szkoły. Paradoksalnie jednak dla skuteczności edukacji obywatelskiej konieczne jest znalezienie w programie nauczania miejsca dla politycznych zagadnień.

 

Edukacja obywatelska nie cieszy się w ostatnich latach dobrą opinią. Krytyczne słowa na jej temat padają ze wszystkich stron – nauczycieli i dyrektorów, ekspertów edukacyjnych, władz oświatowych, wreszcie polityków różnych opcji, a także opinii publicznej. Krytyka ta jest odbiciem negatywnej oceny tego, co dzieje się w przestrzeni publicznej oraz pokazuje rozczarowanie dorosłych poglądami młodzieży i formami jej (niewielkiego) zaangażowania społecznego. Szczegółowa analiza tej złej sytuacji wykracza poza ramy tego tekstu, warto jednak wskazać na jedną, podstawową przyczynę nieadekwatności obecnego podejścia do edukacji obywatelskiej. Chodzi o jej zupełne odseparowanie od sfery polityki, szczególnie krajowej.

 

Cztery filary

 

Na program edukacji obywatelskiej w najbardziej ogólnym ujęciu składać się powinny cztery filary: lokalny, krajowy, europejski i globalny. Jesteśmy bowiem nie tylko obywatelami Polski, ale też swojej miejscowości, Unii Europejskiej, coraz częściej też czujemy się obywatelami świata.

 

1.Wymiar lokalny. Pierwsze lata po upadku komunizmu to powrót do idei samorządności lokalnej (reforma samorządowa w 1990 r.). W tym kontekście naturalne było, że budowanie edukacji obywatelskiej zaczęło się w wolnej Polsce właśnie od skupienia na poziomie lokalnym, w tym na promocji samorządności i tożsamości lokalnej. Pierwszy kompleksowy program edukacji obywatelskiej nosił tytuł „Kształcenie Obywatelskie w Szkole Samorządowej” i był typowym przykładem koncentracji tej edukacji na poziomie lokalnym.

 

2.Wymiar europejski. W związku z perspektywą bliskiej akcesji do Unii Europejskiej, pod koniec lat 90. i na początku XXI w. edukację obywatelską uzupełniono o poziom europejski (często niesłusznie redukowany do tematów dotyczących unijnych instytucji i folkloru państw członkowskich). Masowy ruch związany z wejściem Polski do UE doprowadził do trwałego zakorzenienia tego elementu edukacji obywatelskiej w szkołach.

 

3.Wymiar globalny. Z powodu postępującej globalizacji naszej gospodarki i społeczeństwa (oraz pod wpływem unijnej polityki rozwojowej), od ok. 2005 r. zaczęto do szkół wprowadzać elementy edukacji globalnej, której celem jest wyjaśnienie młodym ludziom, jak funkcjonuje współczesny, zglobalizowany świat, a także przygotowanie ich do życia w nim. Edukacja globalna nie stała się dotychczas tak popularna jak europejska, ale od dekady widzimy powolny proces jej upowszechnienia w polskich szkołach.

 

4.Wymiar krajowy. Przez cały ten okres edukacja obywatelska związana z poziomem krajowym nie cieszyła się dużym zainteresowaniem ani władz oświatowych, ani organizacji pozarządowych. Była skoncentrowana na sposobie funkcjonowania instytucji publicznych i ich formalnych prerogatywach oraz prawach obywatela, więc stanowiła raczej edukację prawną niż sensu stricto obywatelską. Nieliczne ważne inicjatywy związane były z wyborami powszechnymi, dostrzegano bowiem oczywistą wagę aktu wyborczego i zaskakująco niską w Polsce frekwencję wyborczą. Nigdy jednak nie podjęto próby uzupełnienia edukacji obywatelskiej dotyczącej poziomu krajowego o kwestie polityczne dotyczące sztuki rządzenia krajem, dzielenia ograniczonych zasobów czy dbania o dobro wspólne. Ambitnie prowadzone inicjatywy pojedynczych nauczycieli, którzy starali się z uczniami śledzić politykę i o niej rozmawiać, pozostały raczej wyjątkiem potwierdzającym regułę.

 

 

Dalej są trzy akapity, których przytaczamy jedynie tytuły:

 

Unikanie tematu  […]

 

Rozczarowana młodzież  […]

 

Neutralność polityczna  […]

 

 

Oto końcowy fragment tego tekstu: 

 

Otwarta dyskusja

 

 

Jedną z metod, która świetnie realizuje założenia i postulaty edukacji o polityce, jest metoda otwartych dyskusji z uczniami, ponieważ:

 

a)pokazuje młodzieży, że na wiele pytań dotyczących wspólnoty politycznej nie istnieje jedna prawidłowa odpowiedź;

 

b)zachęca do analizowania alternatywnych rozwiązań i poszukiwania konsensusu między nimi;

 

c)przyczynia się do rozwijania tzw. tolerancji politycznej (czyli uznania poglądów innych niż nasze własne za legitymizowane w dyskursie publicznym), która jest kluczowa dla odbudowy wspólnoty – przekraczania istniejących w społeczeństwie podziałów oraz przywracania pierwotnych znaczeń pojęciom takim jak „polityka” i „konflikt”.

 

Kontrowersyjne tematy dotyczą ważnych i realnych kwestii publicznych, które wzbudzają emocje i wywołują znaczącą niezgodę w społeczeństwie. Przyszłość polityki prorodzinnej i programów społecznych, wiek emerytalny, wysokość podatków, priorytety polityki zagranicznej, kwestie światopoglądowe – każda z tych kwestii nadaje się do dyskusji z uczniami.

 

Uda się ona, jeśli:

 

– będzie dotyczyła istotnego dla uczestników zagadnienia, jako części edukacji obywatelskiej oraz podjęcie próby nadrobienia zaległości w tym obszarze wydaje się absolutnie kluczowe, choć przy obecnym stopniu polaryzacji sceny politycznej i opinii publicznej będzie to bardzo trudne. Jest jednak konieczne, jeśli chcemy odbudować głęboko podzieloną wspólnotę.

 

 

Cały artykuł w październikowym wydaniu Dyrektora Szkoły http://www.czasopisma.wolterskluwer.pl/dyrektor-szkoly

 

 

 

 

Cały tekst „Polityka w szkole”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.ceo.org.pl

 

 

 



Dziś (4 grudnia 2023 r.) dotarła do nas informacja, że wczoraj zmarł pierwszy po zmianie rządów i upadku PRL kurator oświaty i wychowania w Łodzi – Wojciech Walczak – magister psychologii Uniwersytetu łódzkiego. Więcej informacji w zamieszczonych poniżej obszernych fragmentach z „Dziennika Łódzkiego”:

 

 

Nie żyje Wojciech Walczak. Stał na czele strajku studenckiego w Łodzi

 

Nie żyje Wojciech Walczak, działacz opozycyjny. Jeden z przywódców łódzkich studentów w 1981 roku, były kurator oświaty i wychowania w Łodzi. […]

 

Wojciech Walczak był łodzianinem. Skończył IX LO, a potem psychologię na Uniwersytecie Łódzkim. Dr Jan Przybył przyjaźnił się z nim od dziecka. Razem zaangażowali się w działalność opozycyjną.[…]

 

Stał na czele strajku

 

Wojciech Walczak był jednym z twórców Niezależnego Zrzeszenia Studentów, jednym z organizatorem strajków studenckich w Łodzi. Został przewodniczący, Międzyuczelnianej Komisji Porozumiewawczej prowadzącej negocjacje z Komisją Międzyresortową . Po wprowadzeniu stanu wojennego został internowany. Przebywał w Łowiczu i Kwidzynie. Z internowania zwolniono go w grudniu 1982 roku. Uczestniczył w życiu Duszpasterstwa Środowisk Twórczych działającym przy kościele jezuitów w Łodzi.

 

Został kuratorem

 

W 1990 roku został kuratorem oświaty i wychowania w Łodzi. Pełnił tę funkcję do 1994 roku. Dwa lata później został dyrektorem Departamentu Kształcenia i Wychowania Ministerstwa Edukacji Narodowej. Między 1998 a 2003 rokiem był dyrektorem Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łodzi. W latach 1994–1998 radny Rady Miejskiej w Łodzi z listy Łódzkiego Porozumienia Obywatelskiego, a między 2006–2010 radny Sejmiku Województwa Łódzkiego z listy PiS. W 2016 roku odznaczono go Krzyżem Wolności i Solidarności. W ostatnich latach ciężko chorował. Zmarł 3 grudnia 2023 roku. Miał 64 lata.

 

 

Źródło:  www.dzienniklodzki.pl



Wczoraj (3 grudnia 202 r.) na fanpage „NIE dla chaosu w szkole” zamieszczony został  tekst, który zaczyna się od słów: „Ciekawa rozmowa Karoliny Słowik z czterem ekspertkami opublikowana na 2 dni przed upublicznieniem wyników badania PISA, w którym w r. 2022 uczestniczyli polscy uczniowie z klas pierwszych szkół średnich.”  Rozmówczyniami pani Karoliny Słowik – dziennikarki działu krajowego „Gazety Wyborczej” są trzy edukatorki, aktywne w „Szkoła Edukacji” –  wspólnym programie  Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności  i  Uniwersytetu Warszawskiego. Choć cytowane tam wypowiedzi pochodzą z publikacji w „Gazecie Wyborczej” Ekspertki: Sprawmy, by szkoła była miejscem budowania wspólnoty i spójności społecznej, to my przytaczamy te fragmenty ze źródła, dzięki któremu dowiedzieliśmy się tej rozmowie:

 

 

Ciekawa rozmowa Karoliny Słowik z czterem ekspertkami opublikowana na 2 dni przed upublicznieniem wyników badania PISA, w którym w r. 2022 uczestniczyli polscy uczniowie z klas pierwszych szkół średnich. Dotąd polscy uczniowie (jeszcze gimnazjaliści) wypadali w tych porównawczych badaniach bardzo dobrze. Badaczki ostrzegają, że spodziewają się spadku wyników.

 

Dr Kinga Białek

 

Nie potrzebujemy twardych danych z PISA, żeby to wiedzieć. Ta nowa podstawa programowa i nowy system kształcenia utrudniał to, co było naszym największym osiągnięciem: że dzieci przenosiły się dosyć szybko do nowego środowiska. Gimnazjum wymuszało wyjście z małego lokalnego środowiska, małej gminnej szkoły, do większej.

 

 

Joanna Lilpop

 

Do tej pory badania PISA pokazywały, przynajmniej w przedmiotach przyrodniczych, moc polskiego systemu edukacji polegającą na tym, że wyniki rosną u radzących sobie najgorzej. Z edycji na edycję takich uczniów było coraz mniej. Jestem bardzo ciekawa, jak to teraz się objawi w nowych badaniach. Na poziomie ósmej klasy wyparował egzamin z tej dziedziny. Nie ma już tego momentu mobilizacji i spójnego przygotowywania uczniów do egzaminu ósmoklasisty z przedmiotów przyrodniczych. Ranga tych przedmiotów spadła.

 

 

Agnieszka Sułowska

 

W matematyce] nie możemy tak dużo zrzucić na podstawę programową. Bo tu zmieniło się niewiele. Wpływ miała raczej zmiana systemu szkolnego. I to, że badani uczniowie i uczennice już nie są w ostatniej klasie gimnazjum. We wcześniejszych edycjach PISA byli badani na wiosnę, tuż przed egzaminami gimnazjalnymi. Wszystko mieli powtórzone na świeżo. A umiejętności, których nauczano i oczekiwano na koniec gimnazjum, również były bardziej związane z matematyką życiową – podobnie jak w badaniu PISA.

 

 

Dr Kinga Białek

 

Gimnazjum miało jeszcze jedną ważną przewagę: uczniowie i uczennice spotykali się tam z bardzo dobrymi nauczycielami, aktywnymi, nowoczesnymi. Zaangażowanymi w doskonalenie. Tego już nie ma.

 

Agnieszka Sułowska

 

Wcześniejsze edycje badania PISA pokazywały, że nasza szkoła ma potencjał wyrównywania szans. W systemie gimnazjalnym udało nam się wyciągać ludzi z dołów, z analfabetyzmu – czy to dotyczącego czytania, czy przyrody, czy matematyki. W matematyce pełniła również funkcję kształcenia elit. Mieliśmy dużą grupę uczniów wybitnych. To też nam się udawało. Ten system miał potencjał. I te nadzieje wyrównywania, spójności, kształtowania wspólnego myślenia o przyszłości naszego społeczeństwa szkoła naprawdę spełniała. Bałabym się jednak kolejnych rewolucji. I choć nie wykluczam zasadniczo potrzeby zmian, powinny być one przemyślane i przedyskutowane.

 

 

Dr Kinga Białek

 

Przestrzegam przed mechanicznym wykreślaniem podpunktów z treści szczegółowych podstawy programowej. Jeżeli chcemy coś zmieniać, to zmieniajmy mądrze i nie na szybko. Zmieniajmy, myśląc o tym, jaką filozofię uczenia chcemy mieć. A to, czy pozbędziemy się „Syzyfowych prac”, „Pana Tadeusza” czy może „Kordiana”, nie ma znaczenia.

 

 

Źródło: www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/



 

 

Kolega Jarosław Pytlak powrócił do przedwakacyjnego rytmu zamieszczania na swoim blogu nowych tekstów w soboty. Tak było i tym razem, przeto i my już dzisiaj (4 grudnia 2023 r.) udostępniamy go bez skrótów. Wyróżnienie fragmentów tekstu pogrubionymi czcionkami – redakcja OE:

 

 

                                                                Zderzenie perspektyw

 

Jedno naprawdę podoba mi się w edukacji domowej – przeniesienie odpowiedzialności za efekty nauki na ucznia. Przez długie lata wprowadzania różnych innowacji w tradycyjnej szkole cały czas marzyłem o osiągnięciu takiego stanu rzeczy. Zdarzało mi powiedzieć, szczególnie do najstarszych uczniów albo ich rodziców, że to, czy młodzież się czegoś uczy się w szkole w zakresie różnych przedmiotów, to jej sprawa, dla mnie najważniejsze jest budowanie poczucia odpowiedzialności za swoje życie, w harmonii ze społeczeństwem. Osiągnięcie poziomu samosterowności oraz pionu moralnego. Była i jest to jednak bardziej projekcja moich marzeń, bo cały czas mamy w gronie nauczycieli ogromne poczucie osobistej odpowiedzialności za edukację naszych podopiecznych oraz jej efekty. A także przekonanie, że tego oczekuje od nas państwo i rodzice uczniów.

 

W edukacji domowej sprawa jest prosta. Zgodnie z prawem, cała odpowiedzialność spoczywa na rodzicach, szkoła ma za zadanie jedynie raz w roku sprawdzić stopień opanowania podstawy programowej, co odbywa się na drodze egzaminu. Dopytywałem w kilku miejscach, czy można go nie zdać. Usłyszałem, że można, ale to się raczej nie zdarza. Szkoły bazujące na edukacji domowej często oferują rozmaite zajęcia, ale bez przymusu uczestnictwa. Owszem, można powątpiewać, czy uczeń zdobywa w ten sposób wymaganą wiedzę i umiejętności, skoro korzysta z krynicy mądrości jedynie na miarę swoich chęci i możliwości, a oblanie rocznego egzaminu należy do rzadkości. Nie zmienia to jednak faktu, że na nim spoczywa odpowiedzialność za własną edukację, a jeśli dzieli ją z kimkolwiek, to ewentualnie z rodzicami, a nie z nauczycielami.

 

Rozkwit placówek opartych na edukacji domowej świadczy, że zadowolonych nie brakuje. I dobrze, to wolny kraj. Nawiązałem do ED bez intencji oceniania, tylko w kontekście odpowiedzialności ucznia za własną naukę. A z tym w tradycyjnej edukacji szkolnej jest kiepsko.

 

W bardzo żywej dzisiaj debacie na temat edukacji często pojawia się postulat pozostawienia uczniom maksimum swobody. Podobno wtedy uczą się najefektywniej. Jeśli pojawia się wątpliwość, czy w ten sposób można uczyć tego, co zapisano w podstawie programowej, niezawodnie pojawia się narzekanie na opresyjną szkołę, nauczycieli stawiających (zbyt) wysokie wymagania, wykraczające poza zapisy w podstawie, bezużyteczność treści programowych i temu podobne. A to, że placówki systemowe nie rzucają się gremialnie, by dokonać kopernikańskiego przewrotu w edukacji, kładzione jest na karb beznadziejności nauczycieli.

 

Z perspektywy ponad trzydziestu lat doświadczenia w prowadzeniu innowacyjnej, choć zarazem bardzo tradycyjnej szkoły, muszę stwierdzić, że budowanie poczucia odpowiedzialności dzieci za własną naukę jest procesem żmudnym i niewolnym od porażek. W edukacji domowej w sukurs przychodzi prawo – ta odpowiedzialność po prostu z niego wynika. W szkole prawo jedynie utrudnia.

 

Doskonałą diagnozę tej sytuacji przedstawił kilkanaście lat temu Włodzimierz Zielicz. W artykule pt.” Polska szkoła jest i pozostanie na razie mało atrakcyjna dla uczniów” wskazał, między innymi.

 

Czytaj dalej »



 

Przeglądając materiały które zamieszczałem w minionym tygodniu – pod kątem problemów tam poruszanych  – nie znalazłem żadnego, skomsntowaniu którego chciałbym poświęcić ten felieton.  Nie muszę chyba przekonywać, że w wielu z nich przekazywałem po prostu godne upowszechnienia informacje i przemyślenia cenionych przeze mnie autorów lub instytucji. Ale nawet wiadomość o tak „nośnym” politycznie charakterze, jak powołanie czternastodniowego ministra edukacji, nie zasługuje na to, abym  marnował mój czas i pisał o owym kabaretowym skeczu. Natomiast fakt, że pani mecenas Monika Horna-Cieślak przeszła zwycięsko przez głosowania  w Sejmie i Senacie i od 11 grudnia polskie dzieci  – te narodzone, a nie tylko te poczęte – będą wreszcie, po pięciu latach, miały rzeczniczkę ich praw, w żadnej wersji ewentualnego komentarza nie zostałoby słowami akurat takiego komentatora „ubogacone”. Także nie widzę sensu, abym komentował kolejną znakomitą decyzję personalną parlamentu – o powołaniu do składu Państwowej Komisji d.s. Pedofilii pani mecenas Karoliny Bućko.

 

Także nie uważam się za osobę kompetentną, abym odniósł się – w jakikolwiek sposób – do opublikowanego Polskiego Raportu Międzynarodowego Badania Kompetencji Obywatelskich ICCS 2022. Natomiast obiecuję, że wkrótce do wyników owego raportu powrócę,  oddając  głos bardziej ode mnie  przygotowanym autorom.

 

Przeto „o tem że dumać na… „ – no nie, nie „paryski bruku”, ale na IV piętrze girkowskiego bloku na łódzkim osiedlu mieszkaniowym?

 

Tak sobie pomyślałem, że może to dobra pora, abym podzielił się pewną refleksją – tym razem z naszego łódzkiego podwórka. A jest to pewien porównawczy ciąg myślowy, który wywołany został strzępkami informacji, dochodzących z kilku niezależnych od siebie źródeł łódzkiego środowiska oświatowego, na które nałożyły się moje osobiste doświadczenia jako dyrektora „Budowlanki”.

 

Najpierw zastanawiałem się czy powinienem tę część felietonu zatytułować „Opowieść o dobrym i złym policjancie”, czy raczej „Sługa dwóch panów”.

 

Bo rzecz dotyczy sytuacji dyrektorów szkół publicznych, którzy mają nad sobą dwie władze: jedną – tzw. „organu prowadzącego”, czyli ukonstytuowaną jako efekt wyborów samorządowych do gmin, powiatów i miast, i drugą – „organu nadzoru” – czyli kuratorium oświaty, urzędu będącego realizatorem polityki oświatowej ministra edukacji, czyli kolejnej, również będącej skutkiem wyborów, ale tych ogólnokrajowych – do Sejmu – władzy.

 

Już ponad 20 lat temu bywała to – przynajmniej w Łodzi – najczęściej dwuwładza, ale pochodząca z przeciwnych obozów politycznych. Gdy w kuratorium rządził przedstawiciel lewicy, to w mieście prawicy. Po kolejnych wyborach było odwrotnie… I na własnej skórze odczułem, że kiedy lewicowy magistrat chciał mi zlikwidować szkołę, to mogłem iść po wsparcie do „solidarnościowego” kuratora.  A kiedy prawicowemu prezydentowi podpadłem, to stał za mną kurator. Ale po paru latach miałem dość tych – zmieniających się rolami – raz złych, raz dobrych policjantów. A nie potrafiłem – jak niektórzy – być sługą dwóch panów. I dlatego poszedłem na emeryturę…

 

Czemu zacząłem od tej reminiscencji?  Bo od kilku lat, jako „zdalny” obserwator łódzkiego środowiska oświatowego, dostrzegam nowe zjawisko. Mam taką hipotezę, że jest to efekt zbyt długiego sprawowania, bez przerwy, władzy przez tę samą siłę polityczną. Od marca 2016 roku do 21 sierpnia 2020 roku ŁKO był „wyrazisty” w swych poglądach Grzegorz Wierzchowski. Efektem jego przekonań była np. kontrola nasłana do naszej zaprzyjaźnionej SP nr 81 – z powodu umożliwiania przez jej dyrektorkę prowadzenia zajęć z edukacji seksualnej przez „Fundację SPUNK”. Ale wtedy dyrektorka tej szkoły mogła liczyć, że łódzki magistrat stanie „murem” w jej obronie. Jak wiadomo – Wierzchowskiego już bardzo dawno nie ma na urzędzie, a koleżanka Będzińska-Wosik nadal kieruje „swoją” szkołą…

 

Nowym kuratorem został Waldemar Flajszer z Pabianic, ale przez lata swych rządów nie zapisał się podobnymi do swego poprzednika decyzjami i wystąpieniami. W mojej ocenie , mimo radykalnego ministra, ten kurator, a już na pewno na tle pani kurator Nowak, był raczej nijaki… Można chyba powiedzieć, że przejdzie do historii jako „kurator od przeprowadzki”. Bo to podczas sprawowanie przez niego tego urzędu siedziba ŁKO (którą jeśli ktoś nie znal tej lokalizacji, to jedynie po oficjalnym adresie by jej nie odnalazł) została przeniesiona z dotychczasowego adresu przy Al. T. Kościuszki do budynku po byłej dyrekcji Lasów Państwowych – na przeciw siedziby łódzkiego Muzeum Sztuki – na rogu ulic Gdańskiej i Więckowskiego.

 

A jaka jest historia ostatnich ośmiu lat władzy magistrackiej w Łodzi? Przez wszystkie te lata, od grudnia 2010 roku, urząd prezydenta miasta sprawuje Hanna Zdanowska z PO – z wykształcenia inżynier budowlany, z poprzedniej pracy szefowa firmy tekstylnej i dyrektorka Łódzkiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Nic dziwnego, że nadzór nad łódzką edukacja sprawowali zawsze jej zastępcy. W 2010 roku był to Krzysztof Piątkowski (początkowo z PiS, ale w 2011 został wykluczony z tej partii) Od 2014 roku, kiedy Piątkowski został posłem, wiceprezydentem został Tomasz Trela z SLD. Bo to był koszt koalicji z lewicą, jaką za sprawowanie władzy w Łodzi musiała zapłacić PO. Gdy i on w wyniku wyborów w 2019 roku został posłem – jego miejsce zajęła Małgorzata Moskwa-Wodnicka – także z SLD. Od niedawna jest wiceprzewodniczącą zarządu krajowego Nowej Lewicy.

 

I to pod ich skrzydłami, od prawie 10-u lat  funkcjonował  Wydział Edukacji UMŁ. To oni – moim zdaniem – mieli decydujący głos o obsadzie stanowiska dyrektora Wydziału Edukacji. Nie mogę się powstrzymać od pokazania jak ewoluował poziom osób, którym to stanowisko było powierzane.

 

Na początku tego okresu – w drodze postępowania konkursowego – od kwietnia 2011 roku – dyrektorką została Małgorzata Zwolińska, która przedtem – od 1985 r. – pracowała w SP nr 71 przy ul. Rojnej, najpierw jako pedagog szkolny, a od roku 1991 jako jej dyrektorka. Zrezygnowała z tej posady na własną prośbę w czerwcu następnego roku – z tego co wiem – bo nie odnalazła się „w roli”. \

 

Po niej – od września 2012 roku – Wydziałem Edukacji kierowała Beata Jachimczak – wtedy już  z tytułem doktora habilitowanego. Jednak zanim rozpoczęła karierę naukową przez trzynaście lat była nauczycielką w Szkole Podstawowej nr 111 w Łodzi.  Jako dyrektorka wydziału łączyła tę funkcję z pracą na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Kierowała wydziałem do marca 2015. Zastąpił ja Krzysztof Jurek – przed powołaniem na to stanowisko był dyrektorem 43 gimnazjum w Łodzi. Stracił to stanowisko w pierwszych dniach listopada 2016 roku – w niejasnych okolicznościach pogłosek,  jakoby w czasie gdy dyrektorował  w gimnazjum dopuści się tam przekrętów finansowych. Na jego miejsce dyrektorką Wydziału Edukacji została Berenika Bardzka, która pełniła tę funkcję  przez 5 lat –  do 2021 roku.

 

Tą zmianą karuzela przyśpieszyła. Od 11 czerwca 2021 roku fotel dyrektorski zajęła pani Elżbieta Modrzejewska (przedtem zatrudniona w ŁKO), a po niej  – od 2022 roku – najpierw p.o. – dyrektorem został pan Jarosław Pawlicki – wcześniej zastępca dyrektora tego wydziału. I jest na tym stanowisku do dzisiaj. Z tego co wiem, to nigdy nie pracował w szkole – zanim został zatrudniony w Wydziale Edukacji był nauczycielem akademickim na Wydziale Nauk o Wychowaniu w UŁ. Nie mogę się powstrzymać od informacji, że te dwie ostatnio wymienione osoby na pewno maja poglądy lewicowe…

 

Po co o tym wszystkim, tak dokładnie, napisałem? Bo uznałem, ze to upoważni mnie do takiej oto  konkluzji:

 

Wieloletnie sprawowanie władzy rzez tą samą siłę polityczną zawsze skutkuje „zaniżaniem” standardów, z którymi owa partia szła do wyborów. Zawsze w celu utrzymania się jak najdłużej „na stołkach” przez ich ludzi.  W przypadku łódzkiej PO kolejne kompromisy umożliwiały kariery osobom, coraz mniej przygotowanym do pełnienia powierzanych im stanowisk. A efekty tego obserwuję już od dłuższego czasu – nie tylko na przykładzie wykazanych powyżej zmian na funkcji dyrektora Wydziału Edukacji. Jak choćby ciekawa droga jaką przeszedł w ostatnim czasie pan Piotr Szymański (do niedawna dyrektor SP nr 153  – z przerwą na pracę w WE UMŁ), niedawna historia ze schedą po dyrektorze ŁCDNiKP  – Januszem Moosem, czy dochodzące do mnie informacje o zamiarach rezygnacji z kierowania szkołą przez ich wieloletnich dyrektorów…

 

Ale o tym więcej napiszę w jednym z następnych felietonów.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 



Oto najnowsza publikacja ze strony Centrum Edukacji Obywatelskie,  której nieomal całość zamieściliśmy poniżej:

 

 

„Jak im powiedziałem o Minecraftcie, to w klasie był pisk” – o laptopach dla czwartoklasistów

 

Program rządowy “Laptopy dla czwartoklasistów” wystartował na dobre. Kończy się jesień, wszyscy czwartoklasiści swoje laptopy odebrali, w kolejnym roku możemy się spodziewać edycji programu do nowych czwartoklasistów. Z tej okazji chcemy zwrócić uwagę na dwie sprawy towarzyszące przekazaniu laptopów. 

 

Po pierwsze na aspekt formalny, który dla organizatorów szkół nie przedstawia większego wyzwania, ale wart jest omówienia. Po drugie – w naszym przekonaniu ważniejsze zagadnienie, czyli –  jak pracować z laptopami w szkołach, tak by wykorzystać ich potencjał edukacyjny. Nie jest to rzecz bez kontrowersji…

 

Przez dekady środowiska edukacyjne na całym świecie spoglądały na masowe używanie technologii komputerowych w klasach z ostrożnością i świadomością ryzyka, które przynosi czas ekranowy. Dyskusja trwa do dziś i wzmacniania jest pytaniami, chociażby o rolę sztucznej inteligencji w uczeniu czy nauczania zdalnego. Niezależnie od tych rozważań fakt przekazania uczniom laptoptów przez Ministerstwo Edukacji i Nauki jest jasną deklaracją, co do wagi kompetencji cyfrowych uczniów i potrzeby obecności komputerów w szkołach.

 

Wszyscy jesteśmy w komputerze…

 

Dobrze sumują to dwa zestawione ze sobą cytaty.

 

Jeden bardzo nieformalny z rozmowy zaprzyjaźnionego z CEO dyrektora szkoły ze swoimi podopiecznymi, którzy zapytani  “ile czasu spędzają w internecie? Nie umieli odpowiedzieć na to pytanie, bo go nie rozumieli. Przecież oni cały czas są w internecie”…

 

Drugi cytat to treść jednego z priorytetów polityki oświatowej Ministerstwa Edukacji: Szczególnym celem wysiłków edukacyjnych szkoły powinno być: “wspieranie rozwoju umiejętności cyfrowych uczniów i nauczycieli, ze szczególnym uwzględnieniem bezpiecznego poruszania się w sieci oraz krytycznej analizy informacji dostępnych w Internecie. Poprawne metodycznie wykorzystywanie przez nauczycieli narzędzi i materiałów dostępnych w sieci, w szczególności opartych na sztucznej inteligencji.”

 

Mleko się rozlało

 

Nauczyciele, nie tylko informatyki, muszą pracować z komputerami. Moment kiedy ilość interakcji międzyludzkich zapośredniczonych przez komputery przeważy względem interakcji bezpośrednich (niezależnie od naszych, ludzkich tęsknot) zbliża się szybko. Spróbujmy przygotować do tego naszych podopiecznych.

 

Zacznijmy od spraw formalnych i samego przekazanie komputerów uczniom czwartej klasy. Nauczyciele nie są zaangażowani w ten proces. Robi to dyrekcja szkoły na podstawie standardowych umów i tu kończy się jej prawna odpowiedzialność. W momencie formalnego przekazania komputer staje się własnością opiekunów prawnych dziecka i zgodnie z zaleceniami powinien być użytkowany do celów edukacyjnych. Samo przekazanie ma jednak kilka niuansów.

 

Przekazanie komputera 4-klasiście. Spraw kilka

 

Czytaj dalej »



Powszechnie znany jest główny  kierunek aktywności Związku Nauczycielstwa Polskiego w obecnej, przejściowej sytuacji politycznej. To wywieranie nacisków na nową większość parlamentarną, aby dotrzymali obietnic składanych w kampanii wyborczej o 30%  podwyżce wynagrodzeń nauczycieli.

 

Ale mało kto wie czym zajmuje się w tym czasie drugi z największych nauczycielskich związków zawodowych, funkcjonujący w większej strukturze pod nazwą Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. Postanowiliśmy dowiedzieć się tego i w tym celu otworzyliśmy odpowiednia stronę internetową. Oto owoc naszych poszukiwań:

 

 

Z obrad Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”

 

Podczas odbywającej się w Warszawie Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” zebrani wysłuchali sprawozdań z prac Prezydium w okresie 24.10-28.11, obrad Komisji Krajowej 15. 11 oraz z konferencji European Social Partners in Education Promoting environmental sustainability in school learning, teaching and management współorganizowanej przez ETUCE w Brukseli. Rada przyjęła Regulamin Pracy, powołała zespoły problemowe i przyjęła uchwałę o zwołaniu WZD 12-13 marca 2024 r., które ma być poświęcone przyjęciu uchwały programowej.

 

Przewodniczący KSOiW Waldemar Jakubowski poinformował o opiniowaniu przez Prezydium pięciu aktów prawnych, o tematyce obrad Prezydium, o przygotowywanym liście do klubów parlamentarnych i do sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży . Omówił też swoje spotkania z Członkami Związku w Regionie Mazowsze i Wielkopolska, planowane są w Regionie Konińskim i Rzeszowskim.

 

Izabela Lorenz przedstawiła podsumowanie wyników ankiety pt. „Kierunki rozwoju i oczekiwane działania KSOiW” . Na jedno z pytań, które dotyczyło problemów, jakie powinny być poruszone na spotkaniu z nowym kierownictwem MEiN, padło szereg propozycji. Uczestnicy ankiety proponowali, m.in. tematy: przedstawienie stanowisk WZD i ustalenie terminu ich realizacji, podwyższenie prestiżu zawodu nauczyciela, wzrost wynagrodzeń, powiązanie ze wskaźnikami ekonomicznymi w gospodarce, 30% podwyżka, dodatki nauczycielskie regulowane na poziomie krajowym, odbiurokratyzowanie oświaty , cyfryzacja, standardy kształcenia – liczebność w klasach, zwiększenie PKB na oświatę, emerytury nauczycielskie – art. 88, likwidacja godzin dostępności, zmiana rozporządzenia w sprawie PPP – odbiurokratyzowanie, cyfryzacja poprzez aplikacje ograniczające biurokrację szkolną.

 

Sporo uwagi i czasu poświęcono na Radzie kwestii zapisów nowego Regulaminu Pracy KSOiW i funkcjonowania zespołów problemowych. Rada przyjęła regulamin i powołała zespoły: ds. pragmatyki zawodowej (tu podzespoły: szkolnictwa ogólnego, szkolnictwa zawodowego, szkolnictwa specjalnego, wychowania przedszkolnego, edukacji wczesnoszkolnej, awansu zawodowego, standardów pracy, podstawy programowej, pracy bibliotekarzy i specjalistów, pieczy zastępczej – domy dziecka, pogotowia opiekuńcze, pracowników administracji, obsługi, kuratoriów oświaty, szkolnictwa artystycznego); finansów KSOiW; konsultacji prawnych; promocji i szkoleń, organizacji; informacji i mediów; tradycji, kultury i duszpasterstwa.

 

Na zebraniu przyjęto też uchwałę ws. przyznania Złotych Odznak KSOiW NSZZ „Solidarność”.

 

Warszawa, 28.11.2023 r.

 

 

Przewodniczący KSOiW NSZZ „Solidarność”

Waldemar Jakubowski

 

 

 

Źródło: www.solidarnosc.org.pl/oswiata/



Ze wstydem przyznajemy się, ze dopiero dzisiaj zajrzeliśmy na stronę „Profesorskiego Gadania” i znaleźliśmy, zamieszczony tam w poniedziałek 27 listopada 2023 r. tekst, który nie może ujść uwagi naszych Czytelniczek i Czytelników. Wierzymy, ze prof. Czachorowski nam wybaczy:

 

 

O potrzebie równowagi miedzy indywidualizmem a potrzebami wspólnoty w wychowaniu

 

 lustracja wygenerowana przez leonardo.ai

 

Szkoła nie przejmie całości edukacji i wychowania. Nigdy tak nie było, Szkoła to zinstytucjonalizowana i udoskonalona odpowiedzialność całej wioski w opiece allorodzicielskiej. Instytucje mogą działać tylko w dużych i zorganizowanych społecznościach. A w takim teraz żyjemy. I rośnie potrzeba uzupełniania umiejętności rodzicielskich. Kiedyś działo się to naturalnie, w dużych, wielopokoleniowych rodzinach. Teraz żyjemy w mniejszych strukturach i nie mamy możliwości uczyć się przez działanie od samego niemalże urodzenia. Tak jak nie uczymy się łowiectwa, tropienia zwierzyny, lepienia garnków czy gotowania zupy z barszczu zwyczajnego. Znacząco zmieniło się nasze środowisko społeczne i uczenie się w czasie wzrostu i rozwoju.

 

Zinstytucjonalizowana szkoła, choć pełni bardzo istotną rolę w życiu uczniów, nie może samodzielnie zaspokoić wszystkich potrzeb edukacyjnych i wychowawczych. Historia pokazuje, że odpowiedzialność za kształcenie młodych umysłów zawsze była wspólnym wysiłkiem społeczności, a i teraz ciągle spoczywa na barkach rodziców. Mimo, że są do tego coraz mniej przygotowani. Współczesne społeczeństwo, skupione na indywidualizmie i funkcjonujące w mniejszych strukturach rodzinnych, stawia przed nami wyzwania związane z brakiem naturalnych okazji do nauki umiejętności pedagogicznych od najwcześniejszych lat. To rodzi pytanie: jak rodzice, w dzisiejszych czasach, mogą być efektywnymi edukatorami swoich dzieci? Może potrzebne są im studia pedagogiczne? Albo dedykowane kształcenie ustawiczne, bo bywamy nie tylko rodzicami lecz i dziadkami, ciociami, wujkami, sąsiadami i przyszywanymi „ciociami”. Nawiązując do anegdotycznego eksperymentu Stańczyka, że najwięcej jest w społeczeństwie lekarzy (bo każdy się na tym zna), można byłoby powiedzieć, że na edukacji każdy się zna. Co uwidacznia się chociażby w dyskusji publicznej o tym, jak ma wyglądać szkoła – niemalże każdy się autorytarnie wypowiada, nawet osoby bez najmniejszych ku temu kwalifikacji.

 

Zanim spojrzymy na obecne wyzwania, warto przyjrzeć się przeszłości. W dawnych społecznościach, edukacja była sprawą całej wioski, a wychowanie dziecka to zadanie wielopokoleniowych rodzin. Na wsi, na podwórku sąsiedzi lub nawet nieznajomi włączali się w wychowanie dzieci, np. przez zwracanie uwagi na niewłaściwe zachowania. Kiedyś nie baliśmy się zostawiać swoich dzieci pod opieką sąsiadów czy innych ludzi.  Działo się to naturalnie, w ramach większych społeczności, gdzie uczenie się przez działanie było nieuchronne i dostępne dla każdego, bo jakieś dzieci zawsze były „pod ręką”. Była więc okazja a często i obowiązek nauczyć się lepiej lub gorzej. Jednak obecnie, w mniejszych strukturach społecznych, nie mamy już takiej naturalnej przestrzeni do nauki umiejętności pedagogicznych (edukacyjnych). Świat stał się bardziej złożony na uczenie się stało się trudniejsze i bardziej wymagające.

 

Wzrost liczby jedynaków i ograniczenia kontaktu z osobami z różnych pokoleń sprawiają, że tradycyjne źródła nauki, takie jak rodzeństwo czy relacje w rodzinie, stają się rzadziej dostępne. Może więc potrzebne są studia pedagogiczne dla potencjalnych rodziców? Teraz studia pedagogiczne oferowane są w kontekście przyszłej pracy: potencjalnym nauczycielom i edukatorom. Choć są ważne, często nie pokrywają się z rzeczywistymi wyzwaniami, jakie stawia przed nami współczesność. Rodzice muszą więc samodzielnie szukać umiejętności potrzebnych do bycia efektywnymi edukatorami. Gdzie i jak? Co pamiętają z własnego dzieciństwa, często jedynaczego? Dorastali w środowisku dorosłych a nie mniej w środowisku dziecięcych rówieśników.

 

Czytaj dalej »



Foto: Andrzej Iwańczuk.REPORTRR[www.natemat.pl]

 

Nowa Rzeczniczka Praw Dziecka – Monika Horna. Przyniesie do tego urzędu nie tylko znakomite kompetencje i doświadczenie prawnicze, ale i „uśmiech dziecku”

 

 

Wiadomość „z ostatniej chwili”: „To już oficjalne: jest nowy Rzecznik Praw Dziecka. Senat zdecydował Oto fragment tej informacji z portalu na:Temat:

 

Monika Horna-Cieślak została wybrana nowym Rzecznikiem Praw Dziecka. Taką decyzję podjął w czwartek Senat większością głosów. Przed głosowaniem prawniczka zabrała głos. – Każde dziecko jest ważne i piękne. Chciałabym, żeby żadne nie było dyskryminowane – mówiła.

 

W głosowaniu wzięło udział  94 senatorów. Kandydaturę Moniki Hornej-Cieślak poparło 66 senatorów. Przeciwko było 15, a 13 senatorów wstrzymało się od głosu. […]

 

Źródło: www.natemat.pl

 

 

x          x          x

 

 

Wczoraj (28 listopada 2023 r.), już po głosowaniu Sejmie, ale jeszcze przed decyzją Senatu, na portalu OKO.press zamieszczono zapis rozmowy z Moniką Horną-Cieślak – już nieomal pewną Rzeczniczkę Praw Dziecka. Oto obszerny fragment tego tekstu”

 

 

Monika Horna-Cieślak po Sejmie, przed Senatem: Chcę dać młodym powera do życia

 

[…]

 

Wygrała pani głosowanie w Sejmie, teraz Senat. Jak pani to przeżywa? Czy osoba publiczna może w Polsce przyznać się do radości?

 

Tak, może. Ja w ogóle jestem osobą radosną, ale wszystko to przeżywam też bardzo serio, bo objęcie takiego urzędu to wielka odpowiedzialność. Jestem w ogóle odpowiedzialną osobą, wiele rzeczy mam przemyślane, przedyskutowane z bliskimi i współpracownikami.

 

Ani przez chwilę nie czułam się sama. Te kilka dni przeżywałam razem z młodymi, z dziećmi i młodzieżą, z którymi współpracuję. Oni byli ze mną przez cały czas. I w komisji sejmowej, i na galerii.

 

Aleks z fundacji Autist Team, chłopak z neuroróżnorodnością, przeczytał nam to, co sobie zapisał w telefonie podczas mojego wystąpienia w komisji, że dałam czadu i że to dało mu powera do życia i jeszcze dodało mu skrzydeł.

 

O to mi zawsze chodziło, o to mi chodzi, żeby włączać młode osoby wykluczane z różnych względów i żeby one dostały tego powera do życia, a nie siedziały zamknięte w domach, dlatego że nie ma dla nich miejsca w społeczeństwie.

 

Młodzi przeżywali to razem ze mną, każde z nas po swojemu, mieliśmy messengera, mieliśmy swoje narady, co tam jeszcze zrobić, co powiedzieć. Super, tak właśnie ma wyglądać mój urząd.

 

Miałam też wsparcie od przyjaciół, rodziców, od mojego męża, co też mi dało po raz setny pewność, że mam tylu pięknych ludzi wokół siebie, są dla mnie taką – nazwijmy to – skałą. […]

W mojej kancelarii, która działa od 2017 roku, kiedy zdałam egzamin zawodowy, ale już od 2014 roku jako aplikantka adwokacka występowałam na sali sądowej, nigdy nie reprezentuję osób dorosłych.

 

Prowadziłam setki spraw, dzieciom i młodym osobom udzieliłam tysięcy porad prawnych. To była moja lekcja, że świat może się zmienić w skali mikro, ale też w skali makro, kiedy pisaliśmy ustawę antyprzemocową 1.0 i 2.0 czy tzw. ustawę Kamilka z Częstochowy, kiedy razem z młodymi tworzyliśmy kampanie społeczne, kiedy szkoliłam pracowników wymiaru sprawiedliwości i instytucji pomocowych.

 

Teraz staje przed panią wyzwanie zmiany makro-makro.

 

Tak, ale to będzie kontynuacja, bo bycie rzecznikiem to wciąż bycie adwokatem, tyle że na dużą skalę. Konstytucja opisuje zadanie rzecznika jako ochronę interesów dziecka. Jako adwokaci jesteśmy nawet nazywani rzecznikami interesów osób, które reprezentujemy. Dlatego wejście w nową rolę jest dla mnie naturalne.

 

Dzisiaj dziennikarz zapytał, że owszem, wszystko to pięknie brzmi, ale jak ja sobie wyobrażam konkretnie udział młodych w pracy RPD. Odpowiedziałam, że tak jak do tej pory. Od młodych ludzi dowiadywałam się, jakie mają problemy w szkole czy w rodzinie, z nimi pisałam ustawy, z nimi robiłam kampanie społeczne. I tak to będzie nadal wyglądać.

 

Ale chyba z dorosłymi też będzie pani współpracować?

 

W ostateczności (śmiech). Poważnie, liczę na duży zespół zatrudniony w urzędzie RPD. I na współpracę z rządem i parlamentem. Konieczne będzie współdziałania z ministerstwem edukacji w obronie praw ucznia, które są w Polsce łamane. W dyskusjach edukacyjnych organizacji społecznych pojawia się ten postulat.

 

Dostawałam sygnały, że dzieci są wręcz prześladowane przez szkołę na przykład za tzw. nieodpowiedni ubiór, choć prawo nie formułuje tu żadnych wymagań albo że zabierane są im telefony komórkowe. Do mojej kancelarii zgłaszali się rodzice i same dzieci z neuroróżnorodnością, które są karane za to, że są „niegrzeczne”.

 

Będziemy dalej walczyć o to, żeby system edukacji rozumiał i uwzględniał potrzeby dzieci z niepełnosprawnościami. Jako adwokatka i aktywistka liczę też, co oczywiste, na współpracę z organizacjami pozarządowymi oraz ekspertkami i ekspertami.Chcę zaprosić młodzieżowe organizacje, które bronią praw ucznia, w tym Stowarzyszenie Umarłych Statutów, w którym działają studenci, wcześniej jako uczniowie. Świetne rzeczy robią.

 

W adwokaturze warszawskiej sprawdzaliśmy niedawno szkolne statuty ze stołecznym Rzecznikiem Praw Ucznia. Tym wszystkim zajmie się mój urząd.[…]

 

 

Cały tekst: „Monika Horna-Cieślak po Sejmie, przed Senatem: Chcę dać młodym powera do życia”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.oko.press