Dziś – 20 kwietnia 202 roku –  proponujemy najnowszy tekst Danuty Sterny z jej  ze strony „OK NAUCZANIE”:

 

 

                                                    3 popularne mity na temat uczenia się

 

Rys. Danuta Sterna

 

Nasze przekonania na temat tego, co pomaga uczniom w nauce mogą być mylne. Nauka o uczeniu się przetestowała wiele z tych przekonań, a dowody wskazują, że niektóre z naszych najczęstszych przekonań na temat uczniów są błędne. Pewien czas temu zamieściłam omówienie 5 mitów związanych z nauczaniem: https://oknauczanie.pl/5-mitow-edukacyjnych. Cieszyło się one poczytnością. W tym wpisie omówienie na podstawie artykułu Jonathana G.Tuliis trzy nowe popularne mity na temat uczenia się.

 

1.Każdy uczeń ma „styl uczenia się”.

 

Jest to mit, który jest bardzo powszechny, powtarzany nawet na uczelniach kształcących nauczycieli i odporny na wszelkie badania go obalające. Polega on na tym, że każdemu człowiekowi można przypisać styl uczenia się – wzrokowy, dotykowy, słuchowy i kinestetyczny. Ten mit wziął się z błędnego odczytania teorii wielorakiej inteligencji Howarda Gardnera. Wskazówka wynikająca z tego mitu mówi, że trzeba styl rozpoznać i zgodnie z nim nauczać ucznia.

 

Prawdą jest, że uczniowie często wyrażają preferencje dotyczące określonego sposobu zdobywania informacji. Na przykład niektórzy uczniowie twierdzą, że uczą się najlepiej z przekazu ustnego, podczas gdy inni twierdzą, że najlepiej uczą się czytając itd.

 

Są też inne podziały i w Internecie można znaleźć testy klasyfikujące ucznia do odpowiedniej grupy. Jednak nie ma dowodów na to, że uczniowie uczą się lepiej, gdy informacje są prezentowane w sposób zgodny z ich rzekomymi stylami uczenia się lub wybranymi przez uczniów preferencjami poznawczymi.

 

Badania wskazują, że uczniowie będą lepiej się uczyć, zapamiętywać i stosować nowe dla nich koncepcje, jeśli będą je poznawać  w różnych kontekstach lub na różne sposoby.

 

Na przykład uczenie się dzielenia na różne sposoby poprzez różne aktywności i zróżnicowane przykłady, to lepiej opanowują materiał, niż gdy uczą się tylko na jeden sposób.

 

2.Sprawdziany mają na celu jedynie ocenę osiągnięć uczniów.

 

Nauczyciele i uczniowie nie lubią sprawdzianów, postrzegają je jako zło konieczne, jako sposób oceny co uczniowie potrafią, a czego nie wiedzą. Oczywiście ten cel często prześwieca sprawdzianom, ale można je stosować też w innych celach.

 

Liczne badania naukowe pokazują, że testy pozwalają na coś więcej niż tylko ocenę posiadanej przez ucznia wiedzy.

 

Podczas wykonywania sprawdzianu uczniowie odzyskują z pamięci wiedzę, która już mieli, przywołują ją. Dzięki temu informacja ma szansę być na trwale pamiętana. Badania pokazują, że jednym z najlepszych sposobów na zapamiętywanie jest wielokrotne ćwiczenie odtwarzania informacji z pamięci długotrwałej.

 

Podczas przywoływania informacji pomaga uczniom w ich uporządkowaniu i zastosowaniu ich w innych kontekstach. Pomaga też w rozpoznawaniu, co zostało już zrozumiane, a co nie. Przygotowuje też grunt do poznawania następnych informacji.

 

Zaletą wykonywania sprawdzianu przez uczniów, jest to, że uczniowie muszą przywołać informacje ze swojej pamięci, a nie przeczytać je powtórnie.

 

Sprawdzian i jego wyniki mogą również służyć nauczycielowi do planowania nauczania, co powinno być powtórzone, a co już jest dobrze opanowane przez uczniów.

 

3.Pojęcia, tak zwane „łatwe”, łatwo się zapamiętuje.

 

Wierzymy, że to czego łatwo nauczyć, jest zapamiętywane na dłużej. Czyli: „Łatwo się nauczyć, to łatwo zapamiętać”. W konsekwencji tego mitu uczniowie wybierają techniki uczenia się, które umożliwiają szybkie zdobywanie nowych informacji, na przykład: ponowne czytanie lub kopiowanie notatek, skupianie się na jednej koncepcji na raz i tylko raz.

 

Badania pokazują , że łatwo się nauczyć, często oznacza szybko zapomnieć. Okazuje się, że trudności przy poznawaniu nowych pomysłów pomagają uczniom zapamiętać informacje na dłuższą metę. Wręcz spowolnienie uczenia się poprzez tworzenie trudności może zapewnić lepsze długoterminowe zapamiętywanie.

 

Na przykład zaleca się więcej ćwiczeń wyszukiwania, w zamian za ponowne czytanie tekstu lub przepisywanie notatek.

 

Jednak tworzenie specjalnych trudności i komplikowanie procesu nie jest przydatne.

 

Często rozwijamy intuicyjne pomysły na temat tego, co działa najlepiej, ale czasami te intuicje mogą nas wprowadzić w błąd. Korygowanie mitów dotyczących uczenia się i dostosowanie praktyk do wyników badań może umożliwić skuteczniejsze i wydajniejsze nauczanie.

 

W  tym  wpisie wykorzystałam  artykuł  profesora Jonathana G. Tullis

 

 

 

Źródło: www.oknauczanie.pl

 

 



Oto obszerne fragmenty z tekstu Karoliny Olejniczak, zamieszczonego dzisiaj (19 kwietnia 202r.) na „Portalu Samorządowym – Portalu dla Edukacji”:

 

 

Sztuczna inteligencja pisze wypracowania? Są wyniki badań wśród uczniów

 

Foto:shutterstock/Miha Creative

 

 

6 na 10 uczniów liceów STO używa narzędzi opartych na sztucznej inteligencji do celów związanych z nauką w szkole. Wsparcie narzędzi AI okazuje się szczególnie pożądane w przypadku języka polskiego i języków obcych, a wśród dostępnych rozwiązań króluje Chat GPT.

[…]

 

Od czasu debiutu narzędzia Chat GPT trwają dyskusje na temat stosowania sztucznej inteligencji w rożnych dziedzinach, w tym w sferze edukacji. Społeczne Towarzystwo Oświatowe zapytało uczniów swoich liceów, czy korzystają z narzędzi AI do celów związanych z nauką w szkole.

 

Twierdząco na tak postawione pytanie odpowiedziało 6 na 10 (60,6 proc.) ankietowanych licealistów. Co czwarty uczeń, będący użytkownikiem narzędzi AI (27,4 proc.) korzysta z nich co najmniej raz w tygodniu, a 43 proc. – co najmniej raz w miesiącu.

 

Zdecydowanie największą popularnością wśród narzędzi opartych na sztucznej inteligencji cieszy się wśród licealistów Chat GPT. W grupie uczniów, którzy deklarują korzystanie z narzędzi AI, niemal każdy (98,5 proc.) przyznał, że używa lub używał tego narzędzia do celów związanych z nauką szkolną. Znacznie mniejszy odsetek zadeklarował korzystanie z innych narzędzi – Character AI (16,3 proc.), Midjourney (8,9 proc.), DALL-E (5,2 proc.) oraz Bard (3  proc.). […]

 

Więcej o wynikach tego badania  –  TUTAJ

 

Z badania wynika też, że licealiści korzystają z narzędzi AI przede wszystkim do zdobywania informacji (75,6 proc.), poszukiwania pomysłów (60 proc.) i generowania prac, które następnie samodzielnie poprawiają (49,6 proc.).

 

W obecnej podstawie programowej brakuje treści poświęconych sztucznej inteligencji. W efekcie, młodzież ma niewielką wiedzę o możliwościach, jakie dają narzędzia AI i nie posługuje się nimi w pełni świadomie. Znalazło to odzwierciedlenie w naszym badaniu – licealiści korzystają głównie z najbardziej znanych narzędzi i zwykle nie wykraczają poza ich podstawowe zastosowania mówi Leszek Janasik, dyrektor Społecznego Liceum Ogólnokształcącego nr 5 STO w Milanówku.

 

Jego zdaniem młodzi ludzie zasługują na więcej informacji, zarówno na temat potencjału narzędzi AI, jak i wątpliwości, które wiążą się z ich stosowaniem. W szkole przeprowadzono dyskusję, w której każdy mógł zaprezentować swój punkt widzenia. Dzięki temu nauczyciele starają się unikać zadawania prac domowych, które mogą zostać wykonane przez narzędzia AI. Uczniowie z kolei mają większą świadomość, że polegając w zbyt dużym stopniu na sztucznej inteligencji, ograniczają własny rozwój w określonych obszarach.

 

Korzystali, ale zrazili się. Uczniowie dostrzegają wady AI

 

Z badania przeprowadzonego przez Społeczne Towarzystwo Oświatowe wynika również, że 4 na 10 ankietowanych licealistów (39,4 proc.) nie wykorzystuje obecnie narzędzi AI do celów związanych z nauką w szkole. Co czwarta osoba w tej grupie (25,6 proc.) używała ich jednak w przeszłości.

 

Rezygnacja ze stosowania narzędzi AI jest przez licealistów motywowana m.in. szkodliwym wpływem sztucznej inteligencji na ich własną wiedzę i kreatywność oraz błędami popełnianymi przez narzędzia AI.

 

Badanie w przeprowadzono na grupie ponad 250 uczniów liceów Społecznego Towarzystwa Oświatowego (STO), które jest największą organizacją oświaty niepublicznej.

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 



Nie pierwszy to raz trafiamy na materiał, o którym nie wiedzielibyśmy, gdyby nie doprowadził tam nas ktoś z naszych stałych fejsbukowiczów. Tym razem jest to Mikołaj Marcela, który wczoraj (28 kwietnia 2024r.) zamieścił taki tekst:

 

 

 „Latamy w kosmos, a uczymy XIX-wiecznym systemem, który miał wychować potulnego obywatela. Przecież naszym celem powinno być wychowanie myślącego człowieka, który jest odpowiedzialny za siebie, umie rozwiązywać problemy i być ciekawym świata— mówi Małgorzata Kozak, nauczycielka języka polskiego z programu „Back to School. Prawdziwy egzamin”, która swoje poglądy określa jako RADYKALNE.

 

Cieszę się niezmiernie, że pojawił się taki artykuł, bardzo bliskie są mi też pomysły, które prezentuje w nim Małgorzata Kozak, jeśli chodzi o kierunek zmian (o niektórych z nich piszę w „Zróbmy sobie szkołę!”). Oby jak najwięcej właśnie tego typu głosów w polskiej edukacji!

 

Ciekawostką jest natomiast to, że dziś ten artykuł udostępniała u siebie na Facebooku grupa nauczycielska, która odsądza mnie od czci i wiary… choć piszę dokładnie o tym samym w moich książkach.

 

Nie wiem za bardzo, jakimi drogami wędrują myśli części nauczycieli i nauczycielek, ale może akurat do tej grupy trafią słowa właśnie Małgorzaty Kozak. Nie ważne, czyje słowa do nich trafią – ważne by trafiły!

 

 

Źródło: www.facebook.com/mikolajmarcela.oficjalna.strona/

 

 

I poniżej zamieścił link do materiału o Małgorzacie Kozak i programie „Back to School. Prawdziwy egzamin”. Oto fragmenty tego obszernego tekstu, pochodzącego ze strony Portalu „ONET Plejada”:

 

 

Foto: TTV/TVN

 

Małgorzata Kozak w programie „Back to School. Prawdziwy egzamin”

 

 

Polonistka z 40-letnim stażem: latamy w kosmos, a uczymy XIX-wiecznym systemem

 

[…]

 

Agnieszka Święcicka: Jak trafiła pani do programu „Back to School. Prawdziwy egzamin”?

 

Małgorzata Kozak: Przeglądając Facebooka, zauważyłam ogłoszenie, że produkcja programu telewizyjnego poszukuje polonistów. Pomyślałam, że może chodzić o jakąś misję. Wysłałam zgłoszenie. Tego samego dnia zadzwoniono do mnie, odbyła się rozmowa. Potem pojechałam na casting do Warszawy i zostałam zakwalifikowana do programu. Nie wiem, co o tym zdecydowało: moje zainteresowania, niespożyta energia, pomysły na lekcje, niestandardowe poglądy? Dowiedziałam się, że program to eksperyment, będzie mowa o tym, jak zmienić edukację.

 

[…]

 

Na przestrzeni kilku dekad była pani świadkiem wielu rewolucji w polskim szkolnictwie. Jak je pani ocenia?

 

Sądzę, że nie dokonały tej zmiany, która jest potrzebna polskiemu szkolnictwu. Uważam, że powinno się całkowicie zmienić ten XIX-wieczny system, w którym ciągle pracujemy. Nie można tego jednak robić żadnymi rewolucjami. To musi być przemyślana, mądra zmiana, która – według mnie – powinna się zacząć od zera. Trzeba się zastanowić, jakie kompetencje i umiejętności są potrzebne człowiekowi XXI i ewentualnie kolejnego wieku. Odnoszę wrażenie, że nie mamy szansy uczyć młodych ludzi odpowiedzialności, kreatywności, pracy nad sobą, ciekawości świata, a tylko przygotowujemy ich do egzaminów, co – moim zdaniem – jest fatalne w skutkach.

Mądry zespół ludzi, wśród których będą praktycy i teoretycy, powinien usiąść i przez wiele miesięcy przegadać, co i jak zmienić. Nie można zrobić tego gwałtownie. Nie można też stosować kosmetycznych zmian.

 

Myślę o prawdziwej zmianie, która byłaby zrobiona spokojnie, krok po kroku, od pierwszej klasy szkoły podstawowej, a nie w trakcie edukacji aktualnych roczników. Mam bardzo radykalne poglądy, jeśli chodzi o obecny system szkolnictwa. […]

 

Kwestią, która budzi mieszane uczucia, jest niezadawanie uczniom pracy domowej.

Uważam, że dzieci, które zaczynają edukację i muszą coś przećwiczyć, powinny mieć pracę domową. Ja – na poziomie licealnym – oprócz czytania lektur i obejrzenia jakiegoś filmu – wszystkie zadania pisemne i ustne robię z uczniami na lekcjach. Nie uważam, żeby zadanie domowe z języka polskiego – chodzi mi o wypracowanie – było dobrym rozwiązaniem, bo nie wiem, czy uczeń napisał to wypracowanie samodzielnie. Wolę, by zrobił to sam na lekcji, bo wtedy się więcej nauczy.

 

Niestety, nauczycieli praktyków się raczej nie słucha. Bardzo źle jest, że to politycy mają wpływ na sposób edukowania, na to, jaki ma być system.

 

System edukacji nie powinien być zależny od zmieniającej się polityki państwa, tylko od dobra ucznia, rodzica, nauczyciela.

 

Za zło współczesnego świata uważam poprawność polityczną. Nie można wysokiemu powiedzieć, że jest wysoki, a niskiemu, że jest niski. Uczeń powinien mieć zwrotną informację o swoich postępach, w czym jest mocny, a w czym słaby, nad czym powinien pracować, jak powinien nad tym pracować.[…]

 

 

 

Cały tekst „Polonistka z 40-letnim stażem: latamy w kosmos, a uczymy XIX-wiecznym systemem”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.plejada.pl

 



Wczoraj (17 kwietnia 202 r.) w „Akademickim Zaciszu” na pytanie „Co się dzieje z kobietami, mężczyznami i rodzinami” przed którym gospodarz „Zacisza” – prof. Roman Leppert postawił zaproszoną tam do rozmowy dr hab. Joannę Ostrouch- Kamińską, prof. Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiegoo w Olsztynie.

 

W zapowiedzi tego spotkania proof. Leppert zachęcał do przeczytania tekstu, zamieszczonego w tygodniku „Polityka”, w którym dr hab. Joanna Ostrouch-Kamińska odpowiadała na pytania red. Ryszarda Sochy –  m.in. dlaczego związek córki z matką, tak bliski w dzieciństwie, bywa tak trudny w dorosłości  –  TUTAJ

 

Jak jest to stało się już normą – zachęcamy wszystkich których ten problem zainteresował, a wczoraj nie mogli owej rozmowy wysłuchać, aby o dogodnej dla siebie porze kliknęli w zamieszczony link i obejrzeli:

 

 

Co się dzieje z kobietami, mężczyznami, rodzinami?  –  TUTAJ

 

 

 

 

 



 

 

Interwencja ZNP ws. skutków rezygnacji z nauczania przedmiotu historia i teraźniejszość

 

Związek Nauczycielstwa Polskiego wystosował do Ministerstwa Edukacji Narodowej list dotyczący skutków rezygnacji z nauczania przedmiotu historia i teraźniejszość: W roku szkolnym 2024/2025 w klasach pierwszych nie będzie ani przedmiotu historia i teraźniejszość, ani przedmiotu edukacja obywatelska, co będzie miało znaczący wpływ na wymiar zatrudnienia nauczycieli.

 

„Z konferencji prasowej Ministerstwa Edukacji wynika, że w miejsce przedmiotu historia i teraźniejszość od roku szkolnego  2025/2026 zostanie wprowadzony nowy przedmiot edukacja obywatelska. Przedmiot będzie obowiązywać w drugich klasach szkół ponadpodstawowych w wymiarze dwóch godzin.

 

Do tej pory w klasach pierwszych przedmiot historia i teraźniejszość realizowany był w wymiarze 2 godzin , a w klasach drugich w wymiarze jednej godziny, tak więc w roku szkolnym 2024/2025 w klasach pierwszych nie będzie ani przedmiotu historia i teraźniejszość, ani przedmiotu edukacja obywatelska co będzie miało znaczący wpływ na wymiar zatrudnienia nauczycieli.

 

Dyrektorzy szkół do 5 kwietnia 2024 r. przekazali związkom zawodowym projekty arkuszy organizacji szkoły do zaopiniowania i co oczywiste nie mogli w projekcie arkusza umieścić projektowanych zmian. Nie będą też ich mogli umieścić w arkuszu do momentu pojawienia się rozporządzenia w obiegu prawnym, a zgodnie z deklaracjami Pani Ministry, rozporządzenie ma być podpisane w czerwcu i wejść w życie z dniem 1 września 2024 r.” – czytamy w liście ZNP do MEN.

 

Przypominamy, że  ruch służbowy w oświacie kończy się w dniu 31 maja i do tego terminu nauczyciel winien być poinformowany o zmniejszeniu wymiaru czasu pracy, czy też tym bardziej o wypowiedzeniu umowy.

 

Należy zwrócić uwagę na fakt, iż nauczyciele często ratowali szkoły ponadpodstawowe podejmując się prowadzenia zajęć dydaktycznych z przedmiotu historiia i teraźniejszość, a teraz podziękuje im się za pracę, proponując powrót za rok. Czy będą chcieli wrócić?

 

Natomiast uczniowie klas drugich szkół ponadpodstawowych już mają największą liczbę godzin zajęć dydaktycznych tygodniowo i dołożenie im w roku szkolnym 2025/2026 dwóch godzin edukacji obywatelskiej jeszcze zwiększy ich obciążenie.  

 

Związek Nauczycielstwa Polskiego mając na uwadze powyższe, jak również stojąc na straży przestrzegania przepisów prawa, zwraca się o rozważenie możliwości przywrócenia na jeden rok szkolny 2024/2025 w klasach pierwszych w wymiarze jednej godziny przedmiotu wiedza o społeczeństwie, do którego prowadzenia nauczyciele są przygotowani, posiadają wymagane kwalifikacje, jak również są podręczniki” – czytamy w liście ZNP do MEN z 15 kwietnia 2024 r.

 

 

 

Źródło:  www.znp.edu.pl

 

 

 



Dzisiaj proponujemy zamieszczony wczoraj (17 kwietnia 2024 r) przez prof. Bogusława Śliwerskiego na jego blogu tekst, w którym zaprezentował swoją diagnozę sytuacji w polskim systemie oświaty, konkludując w końcowym akapicie: „Tak umiera polska szkoła, a wraz z toksyczną polityką oświatową eliminowany jest język nauk o edukacji. Rządzący szkolnictwem mają problem, usiłują bowiem w zastanej od wieków przestrzeni materialnej, fizycznej zobowiązywać nauczycieli do realizowania w niej procesu kształcenia, który nie będzie zgodny z dydaktyką współczesną, ale z oczekiwaniami osób nie mających na ten temat profesjonalnej wiedzy.” Oto ten tekst – bez skrótów. Wyróżnienie fragmentów tekstu pogrubieniem czcionki – redakcja OE:

 

 

                                                              Nigdy więcej… ale od kiedy?

 

 

Nigdy więcej takich klatek dla miłości

W tej klatce uwięziono 6 lat życia dziewczynki

Uwięziono nogi, które mogły biegać

Uwięziono ręce, które mogły przytulać

Uwięziono usta, które mogły wypowiadać miłość

Obok tej klatki bardzo bardzo dużo dużych klatek

A w nich uwięzione serca

I mózgi dorosłych ludzi […].

                                            Irena Conti di Mauro, (2002)

 

Od kilku dekad podejmuję w swoich badaniach i aktywności oświatowej problem alternatywnej edukacji. Wciąż aktualne jest podtrzymywanie przez kolejne rządy rozwiązań, które nie uwzględniają fundamentalnego rozpoznania przez uczonych błędów w procesie kształcenia i centralistycznego zarządzania nim. Edukacja przebiega w częściowo toksycznych dla dzieci, młodzieży i nauczycieli warunkach szkolnych. Rozwój filozofii krytycznej i geografii humanistycznej uwrażliwia nas na zjawiska, które związane są z miejscem i przestrzenią uczenia się młodych pokoleń.

 

Szkoła, klasy szkolne, ich miejsca i przestrzenie nie są jedynie kategoriami fizycznymi, ale są także doświadczaniem bio-psycho-socjokulturowym zachodzących w nich zdarzeń, klimatu, relacji międzyludzkich i intrapsychicznych, które rzutują na rozwój tożsamości każdej osoby. Z perspektywy czasu odczytujemy z pamięci ich rejestry, starając się je podtrzymać lub usunąć. Michel Foucault swoją rozprawę Narodziny kliniki otwiera zdaniem, które jest kluczowe dla moich badań nad kryzysem edukacji szkolnej, a brzmi ono tak: „W książce tej chodzi o przestrzeń, język i o śmierć. Chodzi o spojrzenie” (1999, s. 5).

 

Od kilkudziesięciu lat upominam się o zmianę przestrzeni edukacyjnej, która wraz z przełomem XX i XXI w. oraz rewolucją cyfrową domaga się radykalnej zmiany, by utrzymywany w systemie klasowo-lekcyjnym proces nauczania-uczenia się przestał służyć autorytarnemu formatowaniu młodego człowieka, podtrzymując język i nekrofilną politykę oświatową. Od narodzin szkoły modernistycznej kolejne pokolenia uczących się skazane są na wielogodzinne przebywanie w zamkniętych pomieszczeniach, które są w budynkach o nieadekwatnej do zmieniającego się świata i ludzkości strukturze architektonicznej.

 

Jeśli architektura jest sztuką, to miliony budynków szkolnych na świecie nie mają z nią nic wspólnego, gdyż straciły artystyczny wymiar pracy architekta z bryłą i jej otoczeniem, by nadać im indywidualny charakter. Przeważyła tu użyteczność kiczu pod pozorem troski o upowszechnienie edukacji, bo przecież nie wykształcenia. Architektura szkolna straciła cechę sztuki, zamykając przestrzeń ludzkiego życia i działania w czysto geometrycznej formie. Została ona przejęta przez korporacyjną ideologię rzekomej odmienności, a w istocie odtwarza w nowej formie starą użyteczność  przestrzeni w konstrukcjach budynków oświatowych.

 

Pozornie nowe konstrukcje szkół nadal mają służyć zamykaniu uczniów w klasach, a studentów w salach dydaktycznych. Szkoły nie stały się prawdziwym domem, w którym żyją ludzie, gdyż mają być nadal przestrzenią nekrofilną, a nie biofilną. Okrzyknięty rewolucjonistą w architekturze szwajcarski pionier modernizmu Le Corbusier projektował budynki bez kontekstu kulturowego i psychospołecznego, najważniejsza dla niego była bowiem maksymalna wydajność i funkcjonalność budynków z betonu. Te miały być proste, pozbawione własnej stylistyki, jak najtańsze w produkcji maszyny do nauczania.

 

Szkoła w swojej dotychczasowej strukturze architektonicznej wyklucza możliwość stosowania w niej najnowszej wiedzy z zakresu psychologii uczenia się i dydaktyki konstruktywistycznej, gdyż podtrzymuje mit o jej rzekomej reformie, która opiera się na nienaruszalności i niezmienności warunków przestrzennych oprócz wielu innych czynników patogennych w organizacji procesu kształcenia, jego finansowania i normowania pragmatyki nauczycielskiego zawodu.

 

Nauczyciel i uczniowie są więźniami przestrzeni, w której jedynie nauczyciel może zabezpieczyć sobie minimum swobody i niezależności, o ile jego zajęcia nie podlegają w danym momencie hospitacji szkolnego nadzoru.

 

Iluzja wolności, twórczości, innowacyjności ma się świetnie dzięki także zamkniętej przestrzeni szkolnej, której zmiany są możliwe bez interwencji centralnych władz oświatowych, ale wymagają rewolucji podmiotów, a więc zmian mentalnych, kulturowych i wolicjonalnych wśród dorosłych odpowiedzialnych za proces kształcenia młodych pokoleń. Konieczne wydaje się otwarcie na wszystkie odcienie barw ludzkiego doświadczenia, które łączy w sobie przestrzeń, język i potencjalną destrukcję.

 

Tak umiera polska szkoła, a wraz z toksyczną polityką oświatową eliminowany jest język nauk o edukacji. Rządzący szkolnictwem mają problem, usiłują bowiem w zastanej od wieków przestrzeni materialnej, fizycznej zobowiązywać nauczycieli do realizowania w niej procesu kształcenia, który nie będzie zgodny z dydaktyką współczesną, ale z oczekiwaniami osób nie mających na ten temat profesjonalnej wiedzy. W końcu ważny jest elektorat popierający władzę, bo zbliżają się kolejne wybory.

 

 

 

Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com

 

 

 

 

 



Oto treść informacji, zamieszczonej dzisiaj (17 kwietnia 2024r.) na stronie MEN:

 

 

„Edukacja z wojskiem” – podpisanie listu intencyjnego przez Ministrę Edukacji oraz Ministra Obrony oraz Barbara Nowacka prezentują podpisany właśnie list intencyjny.

 

Rozpoczyna się pilotaż programu „Edukacja z wojskiem” dla uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Program edukacyjno-obronny przygotowany i realizowany wspólnie przez Ministerstwo Edukacji Narodowej oraz Ministerstwo Obrony Narodowej ma objąć około 3,5 tys. szkół. List intencyjny w tej sprawie podpisali Wicepremier, Minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Minister Edukacji Barbara Nowacka.

 

Szkolenia w szkołach rozpoczną się 6 maja a zakończą 20 czerwca. 3-godzinne bloki zajęciowe będą dostosowane do wieku młodzieży oraz potrzeb danego regionu – zapowiedziała podczas konferencji prasowej „Edukacja z wojskiem” Minister Edukacji Barbara Nowacka.

 

Szefowa MEN wskazała, jak istotne jest wzmacnianie postaw patriotycznych wśród dzieci i młodzieży.

 

Patriotyzm to gotowość działania na rzecz ojczyzny, ale przede wszystkim nabywanie kompetencji, by służyć krajowi i służyć bliźniemu. I temu naprawdę ma służyć nasz program: zwiększeniu odporności młodych osób na różnego rodzaju zagrożenia, a także wyrobieniu postaw patriotycznych. W rozchwianym świecie, w którym żyjemy, ta odporność, wiedza i świadomość, że każda osoba będzie umiała poradzić sobie i pomóc komuś bliskiemu jest bardzo ważna – dodała minister Nowacka.

 

Minister Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił, że szkoła jest po to, by dawać uczniom niezbędna wiedzę i umiejętności także do podejmowania działań w sytuacjach zagrożenia.

 

Bezpieczeństwo to siła, mądrość i edukacja obywateli. Szkoła jest miejscem, które powinno także uczyć jak zachowywać się w sytuacjach kryzysowych – mówił o wspólnej inicjatywie MEN i MON minister Kosiniak-Kamysz i dodał:

 

Doszliśmy do wspólnego wniosku, że trzeba wprowadzić edukacją o bezpieczeństwie do szkół, pokazać wojsko w szkole, pokazać, co można zrobić, jak przygotować się na sytuacje kryzysowe, np. poprzez udzielanie pierwszej pomocy

 

Założenia programu

 

Program polega na przeprowadzeniu przez żołnierzy Wojska Polskiego specjalnie przygotowanych szkoleń w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Jego głównym celem jest podniesienie świadomości dzieci i młodzieży w obszarze bezpieczeństwa i obronności oraz kształtowanie podstawowych nawyków, umiejętności z zakresu obrony i ochrony ludności oraz zachowania w sytuacjach kryzysowych.

 

3-lekcyjne szkolenia łączą teorię i praktykę. Zawierają treści z pogranicza wojskowości, obronności, bezpieczeństwa, pomocy medycznej oraz obrony cywilnej. Uczniowie zapoznają się m.in. z zasadami alarmowania, sposobami szukania i wzywania pomocy, podstawami ewakuacji i schronienia oraz nawykami udzielania pomocy. Wojskowi szkoleniowcy przeprowadzą zajęcia w szkołach – w klasach, na boiskach i skwerach szkolnych. Wiedzę i umiejętności przekażą w sposób ciekawy, praktyczny, dostosowany do wieku i przyjazny.

 

Minister Barbara Nowacka poinformowała, iż program będzie realizowany we wszystkich grupach wiekowych z wyjątkiem klas VIII szkół podstawowych i I klas szkół ponadpodstawowych, w których realizowany jest przedmiot edukacja dla bezpieczeństwa.

 

17 kwietnia ruszył ogólnopolski nabór do udziału w programie. Program jest realizowany w całej Polsce – każda gmina może zgłosić określoną liczbę szkół do udziału w przedsięwzięciu.

 

 

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/

 



Przeglądając profile internetowe naszych „dostawców” wartościowych tekstów o edukacji, znaleźliśmy zamieszczony wczoraj post Tomasza Tokarza, który doprowadził nas do artykułu Magdaleny Konczał w „Gazecie Wrocławskiej”. Oto jego fragmenty i link do jego  pełnej wersji:

 

 

 

Odrobiłam lekcje z prac domowych. Ograniczenie zadań to nowa jakość w edukacji

czy atak na polską szkołę?

 

 

Podobno nie wolno opowiadać memów, ale zróbmy wyjątek. Obrazek zatytułowany jest „Kiedy tata pomaga ci z pracą domową”. Pusta kartka zeszytu, a na niej ślady łez. Trochę śmiesznie (bo przecież każdy z nas tego doświadczył), a trochę strasznie (bo praca domowa, która z założenia ma utrwalić naszą wiedzę, staje się narzędziem zbrodni, zabijającym w nas chęć do zgłębiania tematu). A może w rzeczywistości wcale takim narzędziem zbrodni nie jest? […]

 

Siadaj, piątka

 

Ten artykuł miał być obowiązkowo odrobioną przeze mnie pracą domową. Miałam sprawdzić wszystkie możliwe wyniki badań dotyczące zadań domowych i przytoczyć je tu z niezwykłą szczegółowością. Miałam porozmawiać ze znawcami tematu, którzy powiedzą mi, dlaczego to źle albo dobrze, że prace domowe zostają ograniczane. Miałam zgłębić temat z perspektywy dwóch różnych grup nauczycieli – tych, którzy uważają, że mądre prace domowe są potrzebne, i tych, którzy twierdzą, że lepiej jest je całkowicie zlikwidować.

 

Liczyłam, że za tę pracę domową postawię sobie w głowie mentalną piątkę. Wydawało mi się, że to musi być tak jak w szkole. Siadam w domu do lekcji, spinam się, najpierw biologia, potem historia i jeszcze ta nieszczęsna matematyka. „O, już 22.30? No cóż, został przecież jeszcze angielski, trzeba rozwiązać te zadania”. Zmęczona? Tak, ale przynajmniej wszystko zaliczone. Kolejnego dnia posypią się piątki za pracę domową.

 

Ten artykuł miał być obowiązkowo odrobioną przeze mnie pracą domową. Ale nie będzie.

 

Zadawać czy nie zadawać? Oto jest pytanie

 

Resort edukacji odpowiedział na nie: „nie zadawać” i już od 1 kwietnia zadań domowych nie ma w klasach 1-3 szkoły podstawowej, a w klasach 4-8 są nieobowiązkowe i nie na ocenę.

 

Być może to dobrze – bo jak wynika z opracowania Fundacji Evidence Institute i Związku Nauczycielstwa Polskiego („Zadawać czy nie? Prace domowe w świetle badań” Policy Note 3/2017) w szkole podstawowej prace domowe nie przynoszą spodziewanych korzyści w postaci poprawy wyników w nauce. Inaczej sytuacja wygląda w szkołach średnich i funkcjonujących jeszcze wówczas gimnazjach (choć nie wolno zapominać, że część ówczesnych gimnazjalistów to dziś uczniowie klas 7. i 8.) – tam można już zauważyć poprawę wyników, ale jak podkreślają autorzy opracowania, „ważniejsza jest jakość zadań domowych, niż ich ilość”, a „prace domowe mają sens tylko wówczas, gdy każda z nich zostanie dokładnie sprawdzona”.

 

Być może źle – bo badania PISA 2022 pokazują, że istnieje pozytywna korelacja między czasem poświęcanym na prace domowe a wynikami w nauce. We wszystkich krajach OECD zaobserwowano ciekawą zależność. Im więcej czasu poświęconego na odrabianie zadań (mowa tu akurat o matematyce), tym wyższe wyniki. Do pewnego momentu. W systemach edukacji, gdzie uczniowie poświęcają powyżej trzech godzin dziennie na zadania domowe, wyniki zaczynają maleć. W Polsce dzieci i młodzież (jak czytamy w opracowaniu IBE) poświęcają ok. 1,7 godzin dziennie na odrabianie zadań. Więc… może wprowadzanie ograniczeń w pracach domowych wcale nie jest tak dobrym pomysłem, jak mogłoby się wydawać?

 

Polskie społeczeństwo podzielone jest w kwestii ograniczeń w pracach domowych na dwa skrajne obozy. Jedni krzyczą: „To koniec prawdziwej szkoły, wychowamy nieuków, nie nauczymy ich obowiązkowości, zabieramy nauczycielom autonomię”, inni z kolei „wreszcie uwolnienie dzieci i młodzieży, zapewnienie im czasu na odpoczynek i rozwój zainteresowań”. Rozbijmy więc swój własny obóz pośrodku tych dwu i posłuchajmy, co mają do powiedzenia sami zainteresowani. Rozsiądźmy się wygodnie, bo trochę tu posiedzimy. […]

 

W dalszej części artykułu autorka podjęła takie problemy:

 

> Wyzwolenie czy ograniczenie? Autonomia nauczyciela a zakaz prac domowych

 

> Jakie są, a jakie powinny być prace domowe?

 

> Praca domowa to nadgodziny dla ucznia?

 

> Prace domowe w dobie sztucznej inteligencji

 

> Zmiany w pracach domowych pogłębią nierówności społeczne?

 

> Zaczerpnąć coś dobrego z edukacji alternatywnej

 

A to ostatni fragment tego tekstu:

 

Czytaj dalej »



Oto najważniejsze fragmenty tekstu zamieszczonego dzisiaj (16 kwietnia 2024 r.) na „Portalu Samorządowym – Portalu dla Edukacji”:

 

 

Zmiany w podstawie programowej. Do kanonu lektur powinny trafić książki z ostatnich lat

 

Foto: PAP/Lech Muszyński

 

W tym tygodniu pojawi się projekt rozporządzenia zawierający zmiany w podstawie programowej – zapowiedziała minister edukacji narodowej Barbara Nowacka. […]

 

Minister Barbara Nowacka powiedziała, że rozporządzenie zawierające zmiany w podstawie programowej zostanie „na dniach” skierowane do 21-dniowych konsultacji. Odniosła się też do kanonu lektur. Według niej współczesna szkoła powinna zachęcać do czytelnictwa, a do kanonu lektur należy włączyć również książki z ostatnich lat. Podkreśliła, że obecnie wśród lektur szkolnych nie ma książki, która powstała w XXI w. Zaznaczyła, że nie „wtrąca się” w opracowanie nowej listy, ale zależy jej na daniu nauczycielom w pewnych sytuacjach możliwości wyboru lektury razem z uczniami.

 

Pytana była również o pojęcie „ludobójstwo wołyńskie” w kontekście nauczania w szkole o tych wydarzeniach. Powiedziała, że nie zgodziła się z ekspertami proponującymi używanie w edukacji innego określenia. […]

 

O swojej historii musimy mówić odważnie i uczciwie i wymagać od innych uczciwości” – podkreśliła. Przyznała, że docierają do niej rozbieżne oceny wprowadzonej przez jej resort zmiany dotyczącej prac domowych w szkołach podstawowych. Od 1 kwietnia nauczyciele nie mogą oceniać takich prac, a ich odrabianie (poza pewnymi wyjątkami) jest dobrowolne. Powiedziała, że rozmawia z rodzicami, którzy są „przeszczęśliwi”, bo dzieci mają więcej czasu i można z nimi porozmawiać. Inni skarżą się, że zamiast odrabiania zadań dzieci spędzają więcej czasu z telefonem.

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja



Oto tekst, który znaleźliśmy wczoraj (5 kwietnia 202r.) na fejsbukowym profilu Mikołaja Marceli:

 

 

Cieszę się, że cały czas mogę rozmawiać z różnymi dziennikarzami i dziennikarkami o tym, że JEDNAK SIĘ DA tworzyć szkoły i alternatywne formy edukacji w Polsce, które są przyjazne młodym ludziom i naprawdę wspierają ich rozwój.

 

W tych szkołach wcale nie jest „łatwo i przyjemnie”, jak niektórzy chcą to przestawiać. Młodzi ludzie mierzą się w nich z wyzwaniami i trudnymi emocjami – jak wszędzie. Różnica polega na tym, że nie funkcjonują w ciągłym stresie i obawie, zamiast tego mogą liczyć na wsparcie i zrozumienie opiekunów.

 

Dobrze, że historie o tego typu miejscach idą w świat, to dobrze wróży na przyszłość, bo im więcej osób doświadczy innej edukacji lub usłyszy o niej w radiu bądź telewizji, tym większa szansa na kolejne, szybsze i głębsze, zmiany w szkołach w najbliższym czasie  A czy nie o to właśnie powinno nam chodzić?

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/mikolajmarcela.oficjalna.strona/

 

x          x          x

 

 

A to wprowadzenie do nagrania rozmowy z Mikołajem Marcelą, zamieszczone na stronie Radia Gdańsk:

 

Czy szkoła bez ocen może działać? O tym w rozmowie z dr. Mikołajem Marcelą

 

„Za moich czasów były zadania domowe/fartuszki/jedynki w pierwszej klasie i jakoś to przeżyłem/przeżyłam” – to argument często pojawiający się w rozmowach o kształcie systemu nauczania. Czy szkoła, która ,,jakoś” działa, powinna nam wystarczać? I czy szkoła bez ocen mogłaby funkcjonować? Tak – i funkcjonuje!

 

W Polsce działa wiele szkół alternatywnych do tradycyjnych miejsc nauczania. Są to szkoły w chmurze, demokratyczne, daltońskie. Opowieści o tych miejscach oraz ludziach, którzy je tworzą, zebrał w swoim reportażu ,,Zróbmy sobie szkołę. Opowieści o ludziach, którzy rozkręcają edukację po swojemu” Mikołaj Marcela. Autor jest polonistą, wykładowcą, doktorem nauk humanistycznych oraz absolwentem szkoły, która wykraczała poza tradycyjny model nauczania.

 

 

O szkołach, w których dzieci ,,umieją i są szczęśliwe”, z Mikołajem Marcelą rozmawiała Tatiana Slowi.

Posłuchaj  –  TUTAJ