



Pewnie macie jeszcze w pamięci, zamieszczony na OE w środę 23 kwietnia tekst Zyty Czechowskiej, który zatytułowaliśmy „Dylematy nauczycieli przy podejmowaniu decyzji o nieklasyfikowaniu uczniów”, a już dzisiaj proponujemy kolejny, który pojawił się na jej fb-profilu wczoraj. Ale nie mamy wątpliwości że musimy go upowszechnić, gdyż podjęła w nim ona bardzo ważny – nie tylko dla nauczycieli i dyrektorów szkól – problem edukacji dzieci i młodzieży z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością intelektualną. Stal się on „gorącym tematem” po tym, jak pojawiły się „przecieki”, jakoby MEN zamierzał zamykać szkoły specjalne na rzecz edukacji włączającej.
Oto jakie ma w tej sprawie zdanie Zyta Czechowska – „Nauczyciel Roku 2019”, współautorka książki “Jak nie zgubić dziecka w sieci?”, dyrektorka Niepublicznego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli – Zyta Czechowska specjalni.pl.
Szkoły specjalne, integracyjne i ogólnodostępne były, są i będą, bo każda z nich jest potrzebna i niezbędna!
Od wczoraj w sieci krąży post dotyczący planów zamykania szkół specjalnych na rzecz edukacji włączającej.
Temat po raz kolejny wraca do publicznej dyskusji – ważny, budzący emocje, dlatego postanowiłam podzielić się swoim zdaniem w nieco inny sposób.
Nie mam zamiaru nikogo moralizować, pocieszać, uspokajać ani straszyć. Chcę po prostu wyrazić swoją opinię – z perspektywy nauczyciela szkoły specjalnej z 29-letnim doświadczeniem w pracy z uczniami ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.
> > > > > > < < < < < <
> Szkoły specjalne – miejsca, które dają szansę.
Dlaczego nie można ich zamykać? Od czasu do czasu powraca dyskusja, która budzi ogromny niepokój wśród nauczycieli, terapeutów, rodziców, a przede wszystkim samych uczniów. Dyskusja o tym, czy szkoły specjalne mają jeszcze rację bytu. Czy nie powinny zostać zastąpione przez edukację włączającą? Czy wszystkie dzieci, niezależnie od stopnia i rodzaju niepełnosprawności, powinny uczyć się w szkołach ogólnodostępnych?
> Brzmi pięknie. Brzmi inkluzyjnie. Brzmi nowocześnie
Ale nie wszystko, co brzmi dobrze w teorii, działa w praktyce. I nie wszystko, co jest modne, jest mądre. Bo jak wyobrazić sobie, że dziecko z umiarkowaną lub znaczną niepełnosprawnością intelektualną, z wieloraką niepełnosprawnością, z całościowymi zaburzeniami rozwoju trafia do klasy, gdzie program, tempo pracy i wymagania są zupełnie nie dla niego?
Na marginesie, podstawa programowa dla uczniów z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością intelektualna jest zupełnie inna, stąd też i przedmioty nauczania są odrębne.
Jak wyobrazić sobie, że jeden nauczyciel, nawet najlepszy, otoczony trzydziestką dzieci, ma szansę zająć się w sposób odpowiedzialny i profesjonalny uczniem, który potrzebuje indywidualnej opieki, terapii, wsparcia w każdej niemal czynności dnia codziennego?
Nie da się.
I to nie jest brak dobrej woli. To nie jest niechęć do integracji. To jest świadomość, że różne dzieci mają różne potrzeby. I że prawdziwa troska o ucznia polega na zapewnieniu mu takich warunków, w których będzie mógł rozkwitać. A nie tylko być obecnym.
> Szkoła specjalna – miejsce, które daje siłę
Szkoły specjalne to nie są szkoły „gorsze”. To nie są szkoły, gdzie „ukrywa się” dzieci, to nie „przechowalnia”.
To miejsca, w których te dzieci wreszcie mogą być SOBĄ. Gdzie nikt nie oczekuje od nich, że „dogonią” innych. Gdzie tempo pracy, metody, środki dydaktyczne, liczba osób w klasie, a przede wszystkim nastawienie nauczycieli są dostosowane właśnie do nich. Gdzie oprócz nauki jest rehabilitacja, terapia logopedyczna, wsparcie psychologa, pedagoga specjalnego, terapeuty SI.
To miejsca, gdzie sukces nie jest mierzony liczbą punktów na teście, ale tym, że dziecko po raz pierwszy samo zapięło kurtkę, nauczyło się poprosić o pomoc, powiedziało kilka słów, nawiązało kontakt wzrokowy. To są małe-wielkie kroki, których nie da się osiągnąć w standardowej klasie, w tłumie dzieci, w hałasie, w pośpiechu.
To są miejsca, gdzie nauczyciel zna każdego ucznia, jego ulubione piosenki, lęki, potrzeby sensoryczne, gdzie potrafi rozpoznać, kiedy napięcie rośnie i kiedy trzeba zrobić przerwę, przytulić, dać chwilę wyciszenia.
> Edukacja włączająca – piękna idea, która ma swoje miejsce
Nie znaczy to, że edukacja włączająca nie ma sensu. Ma! Ale tam, gdzie rzeczywiście jest możliwa. Tam, gdzie dziecko w spektrum autyzmu, z lekką niepełnosprawnością intelektualną, z ADHD, z niepełnosprawnością ruchową – może funkcjonować w grupie rówieśniczej, jeśli tylko dostanie wsparcie nauczyciela współorganizującego, dostosowanie wymagań i empatyczne środowisko.
Edukacja włączająca to ogromna szansa dla dzieci przede wszystkim w normie intelektualnej – na nauczenie się empatii, uważności, współpracy, zrozumienia różnorodności. To lekcja człowieczeństwa. Ale edukacja włączająca nie może oznaczać tego samego dla wszystkich. To nie jest szablon, który pasuje do każdej historii.
Bo tam, gdzie dziecko potrzebuje terapii cztery razy w tygodniu, gdzie nie potrafi samo zjeść, nie mówi, nie rozumie poleceń, tam nie zawsze zadziała piękna teoria o „integracji”.
> Nie ma jednej drogi dobrej dla wszystkich dzieci!
Dzieci z niepełnosprawnościami to nie jedna, jednolita grupa. Każde dziecko jest inne. Jedno świetnie odnajdzie się w klasie integracyjnej. Drugie – w małej grupie szkoły specjalnej. Trzecie – w nauczaniu indywidualnym. Próba wrzucenia wszystkich do jednego worka, w imię źle rozumianej „równości”, to nie postęp. To krzywda.
Szkoły specjalne są potrzebne. Bo są miejscem, gdzie dzieci z niepełnosprawnościami intelektualnymi mogą rozwijać się na miarę swoich możliwości. Gdzie mają godne, dostosowane warunki. Gdzie się je rozumie i szanuje.
Pamiętajmy, że sprawiedliwie i dostępnie nie oznacza tego, że dla wszystkich to samo, tak samo i w ten sam sposób. Sprawiedliwie i dostępnie oznacza, że wspieramy na miarę potrzeb i możliwości.
> Nie zapominajmy o rodzicach – to oni najlepiej znają swoje dziecko
W tej dyskusji nie można zapominać o najważniejszych osobach obok samych uczniów – o rodzicach. To oni towarzyszą swojemu dziecku od pierwszych chwil życia. To oni najlepiej znają jego potrzeby, możliwości, ograniczenia. To oni przeszli z nim przez diagnozy, terapie, kryzysy, codzienne wyzwania.
Wybór szkoły dla dziecka z niepełnosprawnością nigdy nie jest przypadkowy. To decyzja pełna emocji, często podejmowana po długich rozmowach, konsultacjach, próbach, błędach, a czasem bolesnych doświadczeniach. To wybór oparty na realnym poznaniu swojego dziecka, a nie na ogólnych hasłach czy modnych trendach.
Dlatego zanim ocenimy, zanim powiemy: „lepiej byłoby, gdyby twoje dziecko chodziło do szkoły ogólnodostępnej” albo „szkoła specjalna to nie jest dobre rozwiązanie” – warto zatrzymać się i posłuchać. Warto zaufać tym, którzy wiedzą najlepiej, co jest dla ich dziecka dobre.
Bo dopóki sami nie przeszliśmy tej drogi, nie mamy prawa podważać wyborów rodziców. Każda rodzina ma swoją własną historię. Każde dziecko jest inne. I każda decyzja o szkole powinna być przede wszystkim ich decyzją – podejmowaną w trosce o dobro ich dziecka, a nie w imię ideologii.
Więcej w artykule „Szkoły specjalne – miejsca, które dają szansę. Dlaczego nie można ich zamykać?” – TUTAJ
Źródło: www.facebook.com/zyta.czechowska/
W minionym – poświątecznym tygodniu tylko jeden z zamieszczonych na OE tekstów pobudził mnie do podzielenia się moimi myślami, jakie zrodziły się po jego przeczytaniu. A był to, udostępniony w piątek 25 kwietnia, post z bloga „Pedagog”, zatytułowany „Po co Rzecznik Praw Ucznia”. Pod linkiem na stronę OE, jaki zamieściłem na moim fejsbukowym profilu pojawiły się tylko dwa komentarze:
Katarzyny Czternastkiewicz – „Pan Profesor zazwyczaj krytycznie.”
Beaty Szczepańskiej – „Uzasadnienie Pana Profesora dla mnie jak najbardziej przekonujące.”
O ile opinia pani dr hab. Beaty Szczepańskiej mnie nie zaskoczyło i poniekąd była „oczywistą oczywistością” (patrz jej droga zawodowa – zawsze w tym samym środowisku Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ, gdzie od dawna funkcjonował i funkcjonuje – mimo ukończenia 70-u lat – także prof. Śliwerski, która nigdy nie pracowała w szkole), to stwierdzenie pani Katarzyny Czternastkiewicz – nauczycielki edukacji wczesnoszkolnej w podstawówce Towarzystwa Oświatowego EDUKACJA, od lat związanej z ruchem „Budzącej się Szkoły”, a także „Daltońskimi Inspiracjami” ,odebrałem jako pogląd osoby, która jest obiektywnym, niezależnym obserwatorem aktywności blogerskiej Profesora.
I właśnie to jedno krótkie zdanie kazało mi jeszcze raz przeczytać cały ten post i „nałożyć” zaprezentowane tam poglądy i opinie na moje osobiste doświadczenia, wyniesione z 12-u lat pełnienia funkcji dyrektora dużego zespołu szkół zawodowych, a także z nieustannego śledzenia wszystkiego co dzieje się w polskich szkołach – już nieomal 19-u lat – podczas redagowania internetowych stron, poświęconych problematyce oświatowej: „Gazety Edukacyjnej”(2006 – 2013, także dzięki prof. Śliwerskiemu – jako rektorowi, który poparł inicjatywę pani kanclerz WSP, która powierzyła mi rolę redagowania tej e-gazety) oraz – od września 2013 roku – „Obserwatorium Edukacji” . Nie mogę też nie przypomnieć (bo stali czytelnicy OE od dawna to wiedzą) że moja znajomość z dzisiejszym autorem bloga – prof., Śliwerskim miała swój początek w roku 1976 roku, kiedy to 22-letni Bogusław był studentem czwartego roku pedagogiki na UŁ. To wtedy ja, wówczas st. asystent w Zakładzie Pedagogiki Społecznej Instytutu Pedagogiki i Psychologii na tejże uczelni, któremu powierzono prowadzenie ćwiczeń z – wówczas obowiązkowego, niedawno wprowadzonego na studia pedagogiczne – przedmiotu „Metodyka wychowania w ZHP”, także na „pedagogice szkolnej”, której był on studentem – spotkałem go pierwszy raz. Zapamiętałem ten fakt, gdyż zawsze na pierwszych zajęciach zadawałem studentkom i studentom pytanie „Kto z was jest instruktorem ZHP?”, i jeśli udowodnili mi to książeczką instruktorską – zwalniałem ich z obowiązku uczestniczenia w tych zajęciach, wpisując w indeksie zliczenie. I to wtedy dowiedziałem się, że ów student jest „druhem instruktorem” – dziś już nie pamiętam w jakim stopniu. Rok później staliśmy się „kolegami z pracy”, gdyż został on – już jako magister pedagogiki – asystentem-stażystą w Zakładzie Teorii Wychowania” w tymże IPiP UŁ.
I od tamtej pory nasze drogi zawodowe raz się rozchodziły, raz spotykały, w różnych konfiguracjach i pełnionych przez nas rolach. Musiałem o tym napisać, gdyż moje opinie o tekście, który za chwilę zrecenzuję, mają swoje korzenie nie tylko w moich osobistych doświadczeniach, ale także w dość dobrej znajomości dorobku i doświadczenia zawodowego prof. Śliwerskiego.
A teraz do rzeczy.
Zacznę od tego, ze ja także, jeśli chodzi o generalną ocenę naszego systemu szkolnego, mam taką samą ocenę, jak ta, którą prof. Śliwerski sformułował już w drugim i trzecim akapicie:
Centralistycznie zarządzany w Polsce system szkolny jest strukturalnie i jurydycznie patologiczny.[…]
Świat idzie naprzód, ale w kraju mamy nadal rozwiązania sprzed stu lat. […]
Zgadzam się także z jego twierdzeniem, że „w projekcie ustawy wskazuje się na rzekome przyczyny i potrzebę rozwiązań administracyjno-prawnych, a nie pedagogicznych.” Jednak nie napisałbym, że „Projekt ustawy w sprawie powołania Rzecznika Praw Ucznia jest kolejnym dowodem na populistyczną politykę oświatową Ministerstwa Edukacji Narodowej, […]” Bo przy całym moim – jak wiedzą to stali czytelnicy OE – krytycznym oglądzie działań MEN, bez względu na barwy polityczne jego kierownictwa, nie uważam, że podjęcie postulatów od dawna zgłaszanych przez zorganizowane środowiska uczniowskie, jest przejawem postawy populistycznej. Wszak wszyscy chcielibyśmy, aby władza nie tylko słuchała obywateli – nawet tych in spe, jeszcze bez dowodów osobistych, ale także realizowała ich oczekiwania i potrzeby. Wszak tylko władze autorytarne i dyktatorzy są głusi na wolę ludu i podejmują decyzje bez konsultacji z kimkolwiek.
A w tym przypadku są ewidentne dowody na zgłaszanie przez Stowarzyszenie Umarłych Statutów, z poparciem Fundacji na Rzecz Praw Ucznia – jeszcze jesienią 2023 roku, a nawet wcześniej – jednoznacznego postulatu powoływania rzeczników praw ucznia. Patrz – portal <Prawo.pl >. Pisała też wtedy o tym „Gazeta Wyborcza” –Młodzi chcą Rzecznika Praw Ucznia, na wzór RPO. „Nie mamy do kogo się zwrócić”.
A teraz pora na mój komentarz do – kluczowego moim zdaniem – fragmentu tego posta:
„Jestem od kilkudziesięciu lat zwolennikiem modelu szkoły dla dziecka. Taka placówka nie potrzebuje żadnych ustaw, statutów w tak oczywistych kwestiach, bo dla każdego z jej pracowników, każde dziecko w roli ucznia jest darem rodziców powierzonym profesjonalistom-dydaktykom przedmiotowym a zarazem pedagogom, by pomogli mu w odkrywaniu własnego człowieczeństwa, rozwijaniu swojego potencjału osobowego. Do tego samemu trzeba być najpierw człowiekiem, osobą, która ma nie tylko dyplom świadczący o uzyskaniu odpowiedniego wykształcenia, ale przychodzi codziennie na spotkanie z dziećmi dla nich samych, ale i po części także dla siebie, by czerpać satysfakcję z doświadczania wzajemnych relacji.”
Gdy czytałem ten fragment natychmiast napłynęły do mnie wspomnienia z lat, kiedy byłem dyrektorem Wojewódzkiej Poradni Wychowawczo-Zawodowej, a ówczesny młody doktor Śliwerski odnowił naszą znajomość, szukając u mnie wsparcia w popularyzacji nowej idei, która go oczarowała – tzw. antypedagogiki, propagowanej prze pewnego niemieckojęzycznego Szwajcara – Hubertusa von Schoenebecka. Nie był on wówczas w Polsce postacią znaną, więc najprawdopodobniej, gdy Śliwerski wpadł na pomysł aby zaprosić go do Polski i zorganizować z nim spotkanie, nie znalazł poparcia dla tego projektu ze strony władz UŁ I wtedy zwrócił się do mnie z prośbą, abym udostępnił pomieszczenie na takie spotkanie. Wizyta von Schoenebecka odbyła się – jak zaplanowano – w poradni i spotkała się z zainteresowaniem licznych jej uczestników. Przy okazji stała się ważnym elementem zacieśnienia naszych kontaktów. Ich zwieńczeniem był mój udział w projekcie powołania Stowarzyszenia „Szkoła dla Dziecka”, a w dalszej perspektywie – w przygotowaniach do otwarcia społecznej szkoły podstawowej, której organem prowadzącym byłoby to stowarzyszenie. Dodam nieskromnie, ze miale zostać jej dyrektorem. Więcej o tym rozdziale naszej wieloletniej znajmości napisałem w „Eseju wspomnieniowy – roz. VI. Między starymi a nowymi czasy w WPW-Z – cz. II”
Chyba już pora na podsumowanie tego felietonu.
Nie wiem, czy prof. Śliwerski będzie czytał ten felieton, tak jak ja czytam jego posty na blogu „Pedagog”, ale zakladam, że tak. Więc tym podsumowaniem niech będzie moja wypowiedź, skierowana do niego – wszak mojego kolegi od 48 lat:
Boguś – wiem, ze jesteś idealistą, wierzącym w człowieka, w to że „dobro zawsze zwycięża”, że szkoła powinna być miejscem pozbawionym wszelkich „musisz”, „nie wolno”, że szkoła nie może być miejscem opresji, indoktrynacji, że ma być „szkołą dla dziecka”! A w takiej szkole faktycznie Rzecznik Praw Ucznia nie jest potrzebny, bo nikt owych praw go tam nie pozbawia, a jedynie stoi na ich straży!
Ale uwierz mi – skrzecząca rzeczywistość jest inna. Oczywiście – są takie szkoły, gdzie o prawa ucznia dba każdy wychowawca klasy, że są one w centrum uwagi pedagoga szkolnego, dyrektorki czy dyrektora. Ale – wiem co mówię – nie jest to sytuacja powszechna. Nawet przyjmując, że takich szkół jest znakomita większość, to są przecież także szkoły-fabryki, produkujące absolwentów, zdających egzaminy państwowe na możliwie najwyższym poziomie, w których nauczyciele są posłusznymi wykonawcami woli przełożonych, realizatorami procedur i „instrukcji obsługi”, zwanej podstawami programowymi.
I dlatego jestem przekonany, że -„na wszelki wypadek” – powinien być Rzecznik Praw Ucznia – z takiego samego powodu, dla którego są rzecznicy praw pacjenta, rzecznicy praw konsumenta czy adwokaci w systemie sądownictwa.
Włodzisław Kuzitowicz
Za trzy tygodnie – w sobotę 17 maja – będzie już cisza wyborcza. Ale dzisiaj, nie łamiąc prawa, możemy zamieścić – bardzo przydatny w tym czasie, kiedy będziemy musieli podjąć ostateczną decyzję na kogo oddamy swój głos – tekst, opublikowany na blogu CEO:
Czy programy kandydatów rzeczywiście odpowiadają na Twoje potrzeby i poglądy? A może są wśród nich propozycje, z którymi – nawet nie wiedząc – się nie zgadzasz? Latarnik Wyborczy to aplikacja, która od 2005 roku pomaga milionom osób w Polsce znaleźć odpowiedzi na te pytania. Umożliwia szybkie porównanie własnych opinii z deklaracjami komitetów wyborczych – i robi to w sposób rzetelny, przejrzysty i bezstronny.
Ponad 45 000 osób wypełniło ankietę przygotowaną przez zespół Latarnika Wyborczego oraz SW Research. Pytaliśmy, jakie tematy powinny zostać umieszczone w najnowszej edycji Latarnika przed wyborami Prezydenta RP 2025.
Zależy nam, żeby stwierdzenia Latarnika odzwierciedlały kwestie istotne dla jego odbiorców, dlatego cieszy nas ogromna liczba odpowiedzi. Dzięki nim możemy lepiej zrozumieć potrzeby i oczekiwania osób korzystających z narzędzia. […]
W dalszej części zaprezentowano następujące tematy:
> Najważniejsze obszary tematyczne […]
> Różnice w zależności od płci […]
> Różnice między grupami wiekowymi […]
> Wpływ miejsca zamieszkania […]
> Wpływ wykształcenia […]
> Najważniejsze tematy w 3 kluczowych obszarach
W kolejnej części ankiety respondenci wskazywali konkretne tematy, które uważają za priorytetowe w ramach obszarów. Można było wybrać więcej niż jeden temat w każdym obszarze.
Najczęściej wybierane tematy w obszarze obrona narodowa i bezpieczeństwo to: ochrona granic – 58%, modernizacja sił zbrojnych – 50%, oraz obrona cywilna i ochrona ludności – 48%.
Najrzadziej: finansowanie policji i służby specjalne – mniej niż 10%.
Najczęściej wybierane tematy w obszarze gospodarka i finanse to ograniczenie inflacji – 66% (z wyraźną przewagą wskazujących kobiet), polityka podatkowa – 56% (z wyraźną przewagą wskazujących mężczyzn).
Najrzadziej wybierane były: wsparcie rolnictwa (18,6%) i rynek kapitałowy (17,6%).
Najczęściej wybierane tematy w obszarze Ochrona zdrowia to dostęp do opieki medycznej – 83% oraz Finansowanie służby zdrowia – 63%.
Najrzadziej: profilaktyka zdrowotna – 36%.
Paulina Pękalska
Michał Mazur
Michał Tragarz
Cały tekst „Priorytety Polek i Polaków przed wyborami” – TUTAJ
Źródło: www.ceo.prg.pl
x x x
A teraz proponujemy Wam przeniesienie się na stronę portalu ONET:
Sprawdź, do którego kandydata na prezydenta jest ci najbliżej. Latarnik Wyborczy – TUTAJ
Piątek, 25 kwietnia 2025 r., jest ostatnim dniem zajęć szkolnych uczniów ostatnich klas liceów ogólnokształcących, techników oraz branżowych szkół II stopnia. W tym dniu odbiorą świadectwa szkolne, a większość z nich 5 maja przystąpi do egzaminu maturalnego. Z tej okazji Minister Edukacji Barbara Nowacka złożyła życzenia maturzystom.
Plik filmowy naYouTube z życzeniami ministry Barbary Nowackiej dla maturzystów – TUTAJ
Minister skierowała do absolwentów szkół ponadpodstawowych ciepłe i pełne refleksji słowa. Zwróciła uwagę, że to jest ten dzień, o którym na pewno przez wiele lat marzyli, a jednocześnie dzień pewnego końca, który może budzić smutek, ponieważ właśnie kończycie szkołę ponadpodstawową.
Minister zachęca, by mimo nadchodzących egzaminów poświęcić chwilę na refleksję jak wspaniały mieliście czas w szkole, zarówno w szkole podstawowej, jak i ponadpodstawowej. Przypomniała o wspaniałych przyjaźniach, nauczycielkach i nauczycielach, którzy byli wzorem, o spędzonym wspólnie czasie i zdobytej wiedzy.
„Życzę maturzystom, aby tę wiedzę wykorzystali jak najlepiej na maturze, a także by znajomości, przyjaźnie oraz inspiracje towarzyszyły im przez długie lata” – powiedziała.
Egzamin maturalny w 2025 roku w terminie głównym rozpocznie się 5 maja i potrwa do 24 maja. Część pisemna zostanie przeprowadzona od 5 do 22 maja, natomiast część ustna – od 9 do 24 maja (z wyjątkiem 11 i 18 maja oraz w przypadku egzaminu ustnego z języka polskiego, także 16 i 17 maja).
W roku szkolnym 2024/2025 w klasie maturalnej jest 304 337 uczniów, w tym m.in. 162 709 w klasie IV liceum ogólnokształcącego, 112 073 w V klasie technikum i 3 677 na IV semestrze branżowej szkoły II stopnia. Do matury w maju przystąpi około 275 400 tegorocznych absolwentów szkół ponadpodstawowych.
Ogółem w 2025 r. przeprowadzonych zostanie ok. 572 541 egzaminów w części ustnej oraz ok. 1 445 986 egzaminów w części pisemnej.
Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/
Oto, udostępniony przez nas bez żadnych skrótów i innych ingerencji redakcyjnych, zamieszczony z dzisiejszą datą, post z bloga prof. Bogusława Śliwerskiego, w którym zaprezentował on swój pogląd w sprawie projektu powoływania Rzeczników Praw Ucznia:
Po co Rzecznik Praw Ucznia?
Projekt ustawy w sprawie powołania Rzecznika Praw Ucznia jest kolejnym dowodem na populistyczną politykę oświatową Ministerstwa Edukacji Narodowej, która nie stanowi realnej troski o wyższy poziom kultury osobistej i pedagogicznej nauczycieli, ich zwierzchników (przy godnym ich wynagradzaniu) oraz o społeczno-moralny rozwój uczniów. Jest Rzecznik (-czka) Praw Dziecka, a przecież każdy przedszkolak, uczeń szkoły podstawowej i ponadpodstawowej jest dzieckiem. Osiemnastoletni nastolatek uczęszczający do szkoły może w sytuacji naruszenia jego praw obywatelskich, praw człowieka pozwać do sądu nauczyciela, dyrektora placówki. Młodszego powinni chronić wszyscy nauczyciele, dorośli pracownicy przedszkola i szkoły.
Centralistycznie zarządzany w Polsce system szkolny jest strukturalnie i jurydycznie patologiczny. Mamy w nim na szczycie rzekomo nadzorowanego przez premiera ministra edukacji, ten zaś ma obowiązek nadzorowania powołanych przez siebie, a lojalnych partyjnie kuratorów oświaty, którzy za pośrednictwem wizytatorów też mają obowiązek nadzorowania i oceniania dyrektorów przedszkoli i szkół, a więc też przedstawicieli nadzoru pedagogicznego.
Świat idzie naprzód, ale w kraju mamy nadal rozwiązania sprzed stu lat. Jeśli coś się w szkolnictwie zmienia, to na gorsze dla dyrektorów, albo nauczycieli czy/i ich uczniów. Deregulacja jest potrzebna nie tylko w przedsiębiorczości, instytucjach państwowych, urzędach, ale także w szkolnictwie, które zieje pozorem kształcenia i wychowania z mechanizmami typowymi dla systemów penitencjarnych.
Proszę zobaczyć (Stan prawny aktualny na dzień: 25.04.2025):
ART. 55 UST. 2 USTAWY PRAWO OŚWIATOWE stanowi m.in. w szczególności: (…)
5) przestrzeganie praw dziecka i praw ucznia oraz upowszechnianie wiedzy o tych prawach;
6) zapewnienie uczniom bezpiecznych i higienicznych warunków nauki, wychowania i opieki.
Także dyrektorzy przedszkoli i szkół podlegają ocenie prowadzonej przez kuratorium oświaty, które jest zobowiązane do uwzględnienia w niej obowiązkowych kryteriów oceny pracy dyrektora. Te zaś obejmują (§ 9 ust. 1 rozporządzenia Ministra Edukacji i Nauki z dnia 25 sierpnia 2022 r. w sprawie oceny pracy nauczycieli) m.in.: (…)
10) tworzenie warunków do respektowania praw dziecka i praw ucznia, w tym praw ucznia niepełnosprawnego, oraz upowszechnianie wiedzy o tych prawach;
11) podejmowanie działań mających na celu wspieranie rozwoju uczniów, w tym uczniów niepełnosprawnych, oraz tworzenie warunków do aktywnego i pełnego uczestnictwa uczniów w życiu szkoły i środowiska pozaszkolnego;
W zakresie kryterium 10 mowa jest o tym, że „oceniana jest realizacja przez dyrektora następujących zadań.
1) Dba o prawidłowe zapisy w statucie szkoły dotyczące praw ucznia.
2) Upowszechnia wiedzę o prawach dziecka i prawach ucznia.
3) Nadzoruje przestrzeganie praw dziecka i praw ucznia przez nauczycieli i innych pracowników szkoły.
4) Uwzględnia prawa dziecka i prawa ucznia przy rozwiązywaniu konfliktów i problemów.
5) Stwarza warunki do respektowania praw dziecka i praw ucznia, w tym niepełnosprawnego przez samych uczniów.
W projekcie ustawy wskazuje się na rzekome przyczyny i potrzebę rozwiązań administracyjno-prawnych, a nie pedagogicznych:
„Prawa i obowiązki uczniowskie to istotne społecznie zagadnienie, szczególnie że prawa i obowiązki te wynikają z ludzkiej godności (jak wszystkie prawa, wolności i obowiązki człowieka; art. 30 Konstytucji RP), a szkoła lub placówka oświatowa to pierwsze miejsce, gdzie jednostka mierzy się z hierarchiczną podległością, nierzadko wobec władzy publicznej, będąc szczególnie narażoną na naruszenia z uwagi na wiek i nieznajomość prawa. To zatem kluczowe, aby już od wieku dziecięcego propagować wśród uczniów idee ich praw, wolności i obowiązków, a także pokazywać im, jak prawo działa w praktyce poprzez bezpośrednie przełożenie na nich samych”.
Jestem od kilkudziesięciu lat zwolennikiem modelu szkoły dla dziecka. Taka placówka nie potrzebuje żadnych ustaw, statutów w tak oczywistych kwestiach, bo dla każdego z jej pracowników, każde dziecko w roli ucznia jest darem rodziców powierzonym profesjonalistom-dydaktykom przedmiotowym a zarazem pedagogom, by pomogli mu w odkrywaniu własnego człowieczeństwa, rozwijaniu swojego potencjału osobowego. Do tego samemu trzeba być najpierw człowiekiem, osobą, która ma nie tylko dyplom świadczący o uzyskaniu odpowiedniego wykształcenia, ale przychodzi codziennie na spotkanie z dziećmi dla nich samych, ale i po części także dla siebie, by czerpać satysfakcję z doświadczania wzajemnych relacji.
Dyrektorzy szkół powinni znać ten zapis z Karty Nauczyciela, w którym ustawodawca stanął po stronie pedagogów postępujących zgodnie z dobrem ucznia:
art. 6a.1g: Na ocenę pracy nauczyciela i dyrektora szkoły nie mogą mieć wpływu jego przekonania religijne i poglądy polityczne, a także odmowa wykonania przez niego polecenia służbowego, gdy odmowa taka wynikała z uzasadnionego przekonania, że wydane polecenie było sprzeczne z dobrem ucznia albo dobrem publicznym.
Prawa ucznia można i powinno się regulować w radach szkół, których członkami są uczniowie, nauczyciele i rodzice, a więc najważniejsze podmioty do rozstrzygania o tym, jakie normy społeczne, kulturowe powinny obowiązywać w danej szkole oraz jakie wprowadzić w niej praktyczne rozwiązania do ich upowszechnienia, zaakceptowania przez całą społeczność szkolną i egzekwowania ich przestrzeganie przez wszystkich – uczniów i dorosłych. Prawa ucznia jako osoby naruszane są bowiem nie tylko przez niektórych nauczycieli, ale w ostatnich latach znacznie częściej i w szerszym zakresie przez ich rówieśników lub niewiele od nich starszych uczniów z wykorzystaniem w tym celu m.in. cyfrowej komunikacji.
Żaden rzecznik praw ucznia w szkole, którym będzie jeden z nauczycieli, a więc podwładny wobec dyrektora szkoły, członek rady pedagogicznej, grona mającego zająć się kształceniem, ale i posiadającego w swoim gronie osoby zaprzeczające istocie tych procesów, nie będzie w stanie nie tylko stanąć po stronie uczniów, ale i przeciwstawić się koleżance czy koledze, nie wspominając już o kadrze kierowniczej szkoły. Problemy, konflikty międzyludzkie należy rozwiązywać bezpośrednio w szkole z udziałem wszystkich stron z nim związanych.
Zastanawiające jest to multiplikowanie praw, które są nieegzekwowalne a co gorsza ów fakt sprawia, że wzmacnia to poziom demoralizacji zarówno wśród niektórych uczniów, jak i ich nauczycieli. Dyrektor/-ka szkoły, której nie ma rady szkoły, ma jawne i ukryte sposoby na wyhamowanie pajdocentrycznych roszczeń wśród nauczycieli-wychowawców klas, jak i wśród uczniów i ich rodziców. Silnej woli i pasji pedagogicznej wymaga poświęcenie czasu na tworzenie wspólnot wzajemnie uczących się i wspomagających w rozwoju osób, bez względu na ich wiek, płeć, światopogląd itp.
Od dziesiątek lat, a nie od minionej dekady, nie są w różnych szkołach pseudopublicznych przestrzegane podstawowe prawa części uczniów. Warto odpowiedzieć sobie na proste pytanie – Jaki jest tego powód? – i zacząć eliminować przyczyny. Do tego jednak potrzebna jest pedagogika szkolna a nie prawo oświatowe i rzekomi jego egzekutorzy w osobach rzeczników
Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com
Zdjęcie z fb-profilu Małgorzaty Moskwa-Wodnickiej – wiceprezydentki Łodzi
Dzisiaj o godzinie 16:01 na stronie łódzkiego dziennika „Express Ilustrowany” zamieszczono tekst Magdaleny Jach, informujący o wartym odnotowania wydarzeniu, jakie dziś – już po raz drugi – miało miejsce w Łodzi:
Dwa tysiące młodych ludzi przemaszerowało z placu Wolności ulicą Piotrkowską z hasłami: nie dla hejtu, tak dla empatii
Foto: Krzysztof Szymczak*
Młodzież z ponad 30 szkół łódzkich z nauczycielami i dyrektorami – łącznie ponad 2 tysiące osób – w czwartek, 24 kwietnia br. maszerowała mówiąc: nie hejtowi, a tak – empatii. Wcześniej w szkołach w ramach Tygodnia empatii uczniowie brali udział w warsztatach, spotkaniach, dyskusjach.
Marsz młodzieży po raz drugi w Łodzi
Już po raz drugi łódzka młodzież ze szkół podstawowych oraz ponadpodstawowych zebrala się na placu Wolności, by wyrazić swój sprzeciw wobec wszechobecnego hejtu i pokazać, że empatią można z nim walczyć.
– Empatia jest wtedy, kiedy potrafimy zrozumieć drugiego człowieka, kiedy mniej więcej rozumiemy co on czuje – mówi Agnieszka z Zespołu Szkół Poligraficznych. – Dotyczy to też zrozumienie tego, kto doświadcza hejtu ze strony rówieśników poprzez różne sytuacje – np. przez bycie w kibicem w klubie, przez wygląd czy sytuację materialną.
Uczniowie Technikum nr 18 w Zespole Szkół Poligraficznych byli jedną z ponad 30 grup, reprezentujących szkoły z całego miasta na czwartkowym marszu. Podkreślali, że ich szkoła jest otwarta i przyjazna dla wszystkich.
– Chcemy to szerzyć wśród innych – mówi Jeremi. – Uważamy, że nienawiść, która się zbiera w różnych grupach jest do pokonania, chcemy pokazać, że da się dogadać i że właśnie komunikacja jest kluczowa.
– Jesteśmy tu po to, by wyrazić solidarność, troskę, potrzebę empatii wśród młodych ludzi – dodaje Katarzyna Kurasińska, ich wychowawczyni, nauczycielka w Zespole Szkół Poligraficznych. – Poczucie akceptacji jest im bardzo potrzebne, bo są często zagubieni, próbują manifestować swoją indywidualność w różny sposób. Dlatego tak ważne jest, abyśmy szanowali ich poczucie wolności, pokazując jednocześnie, że warto być empatycznym, dobrym, życzliwym.
Marsz w Międzynarodowym Dniu Solidarności Młodzieży
Termin marszu nie jest przypadkowy – 24 kwietnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Solidarności Młodzieży. Celem tego święta jest jednoczenie się młodych ludzi z całego świata wokół idei sprawiedliwości, solidarności i współpracy, a także wymiana poglądów na temat spraw młodzieży w danym kraju.
Marsz w Łodzi został zorganizowany po raz drugi. Pierwsza edycja rok temu przyciągnęła ponad 1400 uczestników. W tegorocznej drugiej edycji wzięli udział uczniowie klas VII i VIII szkół podstawowych, uczniowie szkół średnich oraz ich nauczyciele i wychowawcy – łącznie z 33 placówek i fundacji Autism Team. Ulicą Piotrkowską przeszło w czwartek około 2 tysięcy osób.
Organizatorem marszu była Szkoła Podstawowa nr 11 w Łodzi i Miasto Łódź, a patronem honorowym wydarzenia – Rzeczniczka Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak i prezydent Łodzi – Hanna Zdanowska.
– Szkoły biorące udział w powyższych działaniach stworzą Koalicję przeciwdziałania hejtowi i promującą postawy empatyczne oraz kulturę dialogu, której celem jest m.in. poprawa relacji społecznych, rozwijanie kompetencji emocjonalno-społecznych, rozbudzanie w młodych ludziach uważności na drugiego człowieka, podnoszenie wiary we własne możliwości i zapobieganie hejtowi – mówi Agata Kobylińska, pełnomocniczka prezydent Łodzi ds. dzieci i młodzieży. […]
Źródło: www.expressilustrowany.pl
*Pozostałe 97 zdjęć Krzysztofa Szymczaka z tego wydarzenia można obejrzeć – TUTAJ
Już na początku lat 90-ych Lech Wałęsa obiecywał zbudowanie w Polsce drugiej Japonii. Nie tak dawano, bo w październiku 2022 roku JarosławKaczyński mówił podczas spotkania z sympatykami PiS w Stargardzie, że „tylko jeszcze trochę do góry i będziemy drugą Japonią”. A teraz dowiadujemy się, że ministra polskiej edukacji poleciała do Japonii… Czyżby w celu podpatrzenia jak tam jest, aby u nas zrobić tak samo?
Jednak gdyby ministra Barbara Nowacka znała wyniki trzech ostatnich rankingów badań PISA, to zamiast lecie do Japonii, powinna odwiedzić Chiny, Hongkong i Singapur…
A na razie musi nam wystarczyć informacja, zamieszczona dzisiaj na stronie MEN:
Pierwszy dzień wizyty Minister Edukacji Barbary Nowackiej w Japonii
Minister Edukacji Barbara Nowacka rozpoczęła wizytę w Japonii. W pierwszym dniu odwiedziła Ośrodek Pomocy Społecznej Fukudenkai w Tokio, spotkała się z Minister Edukacji, Kultury, Sportu, Nauki i Technologii Japonii Toshiko Abe oraz z członkami Polsko-Japońskiej Parlamentarnej Ligi Przyjaźni.
Pierwszym punktem wizyty Minister Edukacji Barbary Nowackiej w Tokio było odwiedzenie Ośrodka Pomocy Społecznej Fukudenkai – miejsca o szczególnym znaczeniu dla historii relacji polsko-japońskich. W latach 20. XX wieku dzięki pomocy Japończyków schronienie znalazły tam setki polskich dzieci ewakuowanych z Syberii.
Minister spotkała się tam z Akie Abe, żoną tragicznie zmarłego premiera Shinzo Abe, która przewodniczy Radzie Ośrodka Fukudenkai.
Następnie w siedzibie japońskiego Ministerstwa Edukacji, Kultury, Sportu, Nauki i Technologii (MEXT) Barbara Nowacka rozmawiała z Minister Toshiko Abe m.in. o bezpieczeństwie i organizacji pracy szkół, a także o możliwościach rozwoju współpracy edukacyjnej między Polską i Japonią.
Na zakończenie dnia Minister Edukacji uczestniczyła w spotkaniu z członkami Polsko-Japońskiej Parlamentarnej Ligi Przyjaźni. Rozmowy odbyły się w oficjalnej rezydencji Przewodniczącego Izby Reprezentantów Fukushirō Nukagi, który jednocześnie przewodniczy Lidze.
Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/
Jak zwykle w środę, odbyła się wczoraj w „Akademickim Zaciszu” rozmowa, którą gospodarz spotkania – prof. Roman Leppert zatytułował „Uczeń – nastolatek w kryzysie suicydalnym”. Spotkanie zostało zorganizowane wspólnie z Wydawnictwem Uniwersytetu Łódzkiego, i było poświęcone książce „Chcę żyć! Żyć inaczej. Techniki wspierania ucznia w kryzysie suicydalnym„ * Rozmówczyniami prof. Lepperta były autorki tej publikacji: dr Agnieszka Jaros i dr Magdalena Staniaszek.
Jak zawsze tak i dzisiaj zapraszamy osoby zainteresowane tym problemem – szczególnie nauczycielki i nauczycieli pracujących z uczniami w tym wieku oraz rodziców nastolatków – którzy wczoraj nie obserwowali tej interesującej rozmowy, aby obejrzeli i wysłuchali relacji, zapisanej na strone „Akademickiego Zacisza” – link poniżej:
Uczeń – nastolatek w kryzysie suicydalnym – TUTAJ
*Publikacja jest dostępna w dwóch wersjach – papierowej i elektronicznej) – TUTAJ
Oto warty zapoznania się z nim tekst, jaki dr Marzena Żylińska zamieściła wczoraj na swoim fb-profilu:
Czy nie zabrzmi to zbyt mocno, nazbyt krytycznie, jeśli powiem, że wiedza o tym, jak uczy się i jak zapamiętuje nowe treści nasz mózg, powinna być w szkole przynajmniej tak samo ważna jak układ oddechowy żaby albo data bitwy pod Cedynią?
Tu zahaczyłam zupełnie niechcący o inną niezwykle ważną – i mającą w życiu kluczowe znaczenie – kompetencję, a myślę tu o selekcji informacji i ich hierarchizowaniu, o umiejętności oddzielenia tego, co naprawdę ważne, od tego co mniej ważne, tego, co jest wiedzą specjalistyczną, przydatną dla wąskiej grupy specjalistów, od tego, co niewątpliwie przyda się każdemu człowiekowi.
Przez wiele lat kształciłam przyszłych nauczycieli i prowadziłam seminaria metodyczne. Na ćwiczeniach często skupialiśmy się na tym, jak rozwijać u uczniów umiejętność selekcji informacji.
Szukaliśmy wtedy alternatywy dla polecenia: „Nauczcie się wszystkiego od str. 159 do 181.” Bo przytoczone właśnie polecenie uczy bezmyślnego i bezrefleksyjnego kucia na pamięć, a nie tego, co szkoła powinna rozwijać.
I znów , off topic. Wyuczone, wykute bez zrozumienia na pamięć informacje, to tzw. „martwa wiedza”, która znika tak szybko, jak najszybszy gepard i po której po kilku tygodniach nic nie zostaje.
Piszę o tym w kontekście treści zawartych w podstawach programowych i – w wersji mocno rozszerzonej – w podręcznikach. Bardzo bym chciała, żeby autorzy i podstaw i podręczników mieli wysoko rozwiniętą kompetencję selekcji informacji i co jeszcze ważniejsze, by w szkolnej nauce było nie tylko miejsce na pamięciowe opanowanie określonych treści, ale by ich autorzy kładli również nacisk na zdolność ich zastosowania (nieważne, ile wiesz, ważne, co umiesz z tym zrobić), a także na rozwijanie kompetencji, bez których trudno w życiu funkcjonować, a które dziś są często zupełnie pomijane, bo trudno je mierzyć z pomocą prostych testów, jakie dominują na naszych egzaminach.
A właśnie egzaminy i ich formuła mają tu kluczowe znaczenie, bo dużo silniej wpływają na szkolną rzeczywistość, niż podstawa programowa. Dziś nawet najbardziej potrzebne kompetencje są przez nauczycieli pomijane, jeśli nie pojawiają się na egzaminach. A dużo łatwiej testować widzę, niż kompetencje.
I tu wracamy do wiedzy o tym, jak uczy się mózg i do wykorzystania tej wiedzy w praktyce, np. w szkole. Mnie się wydaje, że to ważne, ale … to niepopularne przekonanie. W każdym razie, na razie.
Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska/
x x x
Powyżej udostępniony tekst jest formą promocji książki Andersa Hansena „Twój super mózg”oraz „EDUKATORIUM” – portalu szkoleniowego, utworzonego przed kilkoma laty przez dr.Żylińską, aby dzielić się z nauczycielami wiedzą metodyczną oraz doświadczeniem,zdobytym w czasie, gdy organizowała ona praktyki pedagogiczne.
Oto druga – po wiosennej przerwie – wiadomość, zamieszczona dzisiaj na stronie MEN:
Posiedzenie KWRiST z udziałem wiceminister Katarzyny Lubnauer
Dzisiaj w MSWiA odbyło się w którym uczestniczyła Sekretarz stanu Katarzyna Lubnauer.
Na posiedzeniu wśród omawianych tematów znalazły się te dotyczące zmiany w ustawie Karta Nauczyciela oraz nowe regulacje dotyczące kwalifikacji nauczycieli. Ministerstwo zaprezentowało projekty rozporządzeń związanych z podstawami programowymi i klasyfikacją zawodów szkolnictwa branżowego, a także zasady przeprowadzania egzaminów zawodowych, w tym dla techników pożarnictwa. Dodatkowo przedstawiono rządowy program wsparcia dzieci i uczniów w latach 2025–2027, obejmujący m.in. zasiłki losowe na cele edukacyjne oraz wyjazdy terapeutyczno-edukacyjne.
Komisja Wspólna Rządu i Samorządu Terytorialnego (KWRiST) to forum współpracy między rządem a przedstawicielami samorządów, które zajmuje się opiniowaniem projektów ustaw, rozporządzeń oraz rozpatrywaniem problemów związanych z funkcjonowaniem samorządu terytorialnego i polityką państwa wobec samorządów.
Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/
x x x
Czym jeszcze zajmowano się na tym posiedzeniu można dowiedzieć się ze stronyj KWRiST – TUTAJ
