Felieton o tym numerze zamierzałem zamieścić w niedzielę sylwestrową. Miałem go już prawie gotowego, została tylko korekta autorska. Zatytułowałem go „Mój rok 2023 – na tle wydarzeń politycznych i oświatowych”. Był długawy, zawierał analizę zamieszczanych na OE „Aktualności”, i opowieść o tym co ja w owym roku „zdziałałem”. I wtedy, podczas pośpiesznego stukania w klawisze, coś poszło nie tak i cały tekst został BEZPOWROTNIE skasowany! Uznałem to za kolejną interwencję  przysłowiowego „palca bożego”  i nie podjąłem trudu odtwarzania tego tekstu. Po prostu zrezygnowa- łem z zamieszczenia tego felietonu.

 

Dzisiaj, w siódmym dniu nowego – 2024 – roku, jednak nie mogę powstrzymać się przed wspomnieniem „historycznych” dla mej biografii ,„okrągłych” rocznic, jakie w minionym roku „obchodziłem”. A był to rok:

 

60 rocznicy zdania matury w XVIII LO w Łodzi i podjęcia studiów na (wtedy) wymarzonej polonistyce w UŁ. Ale także owej kolonii letniej dla nieletnich przestępców, na której byłem wychowawcą jednej z grup, z  której wyniesione doświadczenia stały się tak naprawdę początkiem mojej drogi ku późniejszej pasji uprawianej także zawodowo.

 

50 rocznicy dnia, w którym zostałem ojcem synka Kubusia. Ale także dnia, w którym  – po raz pierwszy – objąłem stanowisko kierownicze w oświacie, rozpoczynając dwuletni okres sprawowania funkcji wicedyrektora d.s. domu dziecka w 2 Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Łodzi

 

40 rocznicy ostatecznego zerwania z drogą kariery naukowej w Katedrze Pedagogiki Społecznej na UŁ i powrotu (nie bez poważnych przeszkód) do pracy w roli pedagoga-praktyka. I podjęcia pracy, jako wychowawcy w placówce resocjalizacyjnej dla dziewcząt w PMOW nr 2 w Łodzi.

 

30 rocznicy powrotu do „mojej” Budowlanki, której uczniem zostałem 65 lat wcześniej, a przestałem nim być  – z własnego wyboru – w lutym 1962 roku. I to powrót, tym razem – na najbliższe 12 lat – na stanowisko dyrektora tej szkoły, będącej wówczas 32-oddziałowym Zespołem Szkół Budowanych nr 2 w Łodzi.

 

W tzw. „międzyczasach” w moim życiu były także inne, ważne wydarzenia, których „półokrągłe” rocznice  w owym 2023 roku przypadły. A były to:

 

55 rocznica powrotu do „cywila” po odbyciu 3-letniej służby w Marynarce wojennej.

 

45 rocznica prawie trzymiesięcznego pobytu w kraju „niesocjalistycznym”, czyli w  Szwecji, gdzie byłem na zaproszenie mojego przyjaciela, który dwa lata  wcześniej nie wrócił do Polski z legalnego, studenckiego wyjazdu do Londynu, a po roku przeniósł się do Szwecji. Wówczas na własne oczy zobaczyłem jak żyją ludzie w  NAPRAWDĘ WOLNYM KRAJU!

 

35 rocznica niespodziewanego powierzenia mi przez ówczesną kuratorkę oświaty (była nią funkcjonariuszka KŁ PZPR, która wcześniej przez wszystkie poprzednie lata – po moim odejściu z UŁ –  blokowała kolejne oferty pracy na bardziej – jej zdaniem – ważne posady w łódzkiej oświacie) funkcji dyrektora Wojewódzkiej Poradni Wychowawczo-Zawodowej w Łodzi.

 

25  rocznica „nauczki”, którą musiałem, z godnością, przełknąć, kiedy latem 1998 roku, w konsekwencji wyników  wyborów z poprzedniej jesieni, byłem pewnym kandydatem łódzkich władz Unii Wolności na stanowisko wicekuratora oświaty. Kuratora wyznaczała zwycięska wówczas , koalicyjna z UW, Akcja Wyborcza „Solidarność”.  Ale niespodziewana decyzja  władz krajowych UW o powierzeniu tego stanowiska innemu jej działaczowi, który w wyniku zmian podziału administracyjnego kraju właśnie przestał być wicewojewodą płockim, a był mieszkańcem Kutna, uniemożliwiła łódzkiemu kierownictwu mojej partii realizację wcześniejszych planów.  Ale już po dwu latach mogłem dziękować, że po raz kolejny ów „palec”, lub jak kto woli – „koło fortuny”  uratował  mnie przed poszukiwaniem pracy, gdyż rządowa  koalicja rozpadła się, gdyż UW z niej wystąpiło…

 

x          x          x

 

Wybaczcie mi, że aż tyle tych okolicznościowych wspomnień tu przywołałem. Na swoje usprawiedliwienie mam moje głębokie przekonanie, że robienie – od czasu do czasu – takiego „bilansu życia” pozwala odnaleźć jego głębszy sens, i daje tło dla „ponad czasowego” oceniania „wydarzeń dnia”.

 

I nie dziwcie się, że  mam pragnienie znalezienia dowodów na to, iż nie mam powodów do wstydu z przeżytych lat –  tym bardziej, że za 95 dni będę świętował 80 urodziny!

 

A owa perspektywa i doświadczenia minionych lat mojego życia pozwalają mi na „chłodne” analizowanie codziennych doniesień mediów o tym co takiego wydarzyło się w polskiej polityce, w edukacji, a także na wybór tekstów z mediów społecznościowych, które potem zamieszczam w „Obserwatorium Edukacji”.

 

A jeśli już o tym mowa, to w kilku zdaniach skomentuję dwie z minionego tygodnia.

 

Pierwszą była informacja z Portalu Samorządowego – Wiceminister edukacji pyta nauczycieli, czym ma się zająć”. Nie wiem jak Was, ale mnie powaliła liczba 4700 zgłoszonych na profilu wiceministry Izabeli Ziętki komentarzy z opiniami, propozycjami, sugestiami i radami. Z jednej strony powinna cieszyć, że aż dla tylu osób poprawa jakości funkcjonowania szkół jest na tyle ważna, że zdecydowali się  na taką formę włączenia się w ten proces, ale z drugiej – współczuję pani wiceministrze. Mówią, że od przybytku głowa nie boli.  Ale chyba nie w tym przypadku: jak z tej góry ziarenek piasku wybrać mniejsze i większe bursztyny…

 

I jeszcze jeden temat pobudził mnie do refleksji – przy okazji o informacji o odwołaniu kolejnej, trzynastej osoby, pełniącej obowiązki kuratora oświaty – w tym przypadku była to pani Teresa Misiuk. Otóż zgodnie z obowiązującym przepisami nowi kuratorzy powinni być powołani najpóźniej miesiąc po odwołaniu poprzednika. Czyli pierwszy konkurs na Małopolskiego Kuratora Oświaty musi zostać ogłoszony najpóźniej przed 15 stycznia b.r., czyli w najbliższym tygodniu. A potem, zgodnie z obowiązującym regulaminem, przynajmniej 14 dni na składanie ofert. I dopiero wtedy zbierze się komisja konkursowa, która rozpatrzy wnioski, wysłucha kandydatki i/lub kandydatów, i podejmie (albo nie) decyzję komu ten urząd powierzyć.

 

Będzie to ciekawy test na efekt funkcjonowania starego prawa oświatowego, które zawiera taki zapis:

 

Konkurs przeprowadza komisja konkursowa powołana przez wojewodę.

W skład komisji konkursowej wchodzą:

1) trzej przedstawiciele ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania;

2) dwaj przedstawiciele wojewody;

3) po jednym przedstawicielu organizacji związkowych zrzeszających nauczycieli, […]

 

[Art. 50.p. 6 Ustawy Prawo oświatowe]

 

Nie ma silnych – MUSI wygrać  kandydat popierany przez aktualnie sprawujących władze. Tak jak poprzednio…

 

I to by było na tyle.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



W czasopiśmie „E-mentor” – nr 4(81) z 2019 roku znaleźliśmy bardzo aktualny – mimo czasu, jaki upłynął od daty jego publikacji – tekst, którego obszerne fragmenty zamieściliśmy poniżej.

 

 

E-mentor” to recenzowane czasopismo naukowe wydawane przez Szkołę Główną Handlową w Warszawie oraz Fundację Promocji i Akredytacji Kierunków Ekonomicznych. Misją czasopisma jest przyczynianie się do rozwoju i doskonalenia systemu edukacji. Powyżej okładka 4 numeru z 2019 roku

 

 

 

Tradycyjna czy twórcza – jaka jest polska szkoła?

Barbara Kurowska*, Kinga Łapot-Dzierwa**

 

[…]

 

Wprowadzenie

 

Artykuł ma na celu ukazanie, w jaki sposób postrzegana jest polska szkoła. Czy bliżej jej do tradycyjnej czy rowidowskiej twórczej? Po krótkiej charakterystyce obydwu wymienionych, zaprezentowano część wyników badań, dotyczących postrzegania polskiej szkoły, przeprowadzonych wśród studentów kierunku pedagogika przedszkolna i wczesnoszkolna II roku studiów magisterskich. Zaprezentowano również wizerunek szkoły kreowany w mediach, wskazując aspekty najczęściej poddawane krytyce.

 

Postulat rozwijania kreatywności człowieka od wielu lat głoszony jest przez przedstawicieli psychologii edukacyjnej, psychologii twórczości, pedagogiki ogólnej, a szczególnie pedagogiki twórczości. Autorzy tego postulatu podkreślają pozytywną rolę twórczej aktywności jednostki w odnoszeniu sukcesów nie tylko w szkole, ale we wszystkich dziedzinach działalności w życiu dorosłym, w osiąganiu poczucia dobrostanu psychicznego i społecznego, a także w procesie samorealizacji (Uszyńska-Jarmoc, 2011, s. 14).

 

Nie od dzisiaj nawołuje się także do realizowania idei „edukacji jako działalności twórczej”, która skupia wokół siebie szczegółowe koncepcje pedagogicznego kreacjonizmu – ideologie twórczego ucznia, twórczego nauczyciela i szkoły jako twórczej organizacji (Schulz, 1996, s. 11). Geneza tych poglądów sięga daleko w przeszłość, ale w kontekście zmian zachodzących we współczesnym świecie idea ta wydaje się szczególnie aktualna i niezbędna do realizowania.

 

Współczesność wymaga od nas powrotu do urzeczywistniania:

 

>idei ucznia twórczego – aktywnego, samodzielnie podejmującego oraz kreatywnie realizującego różnorodne, nowe i założone zadania edukacyjne, sprzyjające rozwojowi jego osobowości;

 

>idei twórczego nauczyciela – posiadającego kreatywny stosunek do swojego zawodu i przygotowującego wychowanków do planowania własnego rozwoju;

 

>koncepcji szkoły jako organizacji twórczej, w której uczenie dominować będzie nad nauczaniem, a potrzeby i zainteresowania uczniów, a nie jedynie wymogi programowe, wyznaczałyby kierunek działań edukacyjnych.

 

Działalność współczesnej szkoły nie może być skierowana na uzyskanie „produktu standardowego” (Schulz, 1996, s. 18), przekazanie wszystkim uczniom tych samych wiadomości, ukształtowanie u nich tych samych umiejętności, bez względu na ich indywidualne cechy, zainteresowania i oczekiwania. Rozwijanie kreatywności i stymulowanie aktywności twórczej dzieci i młodzieży, wychowanie człowieka innowacyjnego, potrafiącego prowadzić twórczy styl życia, to kluczowe działania niezbędne, by przygotować uczniów do sprostania wyzwaniom XXI wieku (Denek, 1999, s. 14-15; Szmidt, 2007, s. 232). Czy współczesna szkoła, w swej obecnej postaci, jest w stanie zrealizować te zadania?

 

[…]

 

Dlaczego dzisiejsza szkoła nie bywa twórczą?

 

Współczesny system szkolnictwa krytykowany jest niemal przez każdego: uczniów, rodziców, a nawet nauczycieli. Krytyka ta sprowadza się m.in. do kwestii braku atrakcyjności szkoły dla uczniów, przedmiotowego ich traktowania, wyobcowania społecznego, niedofinansowania szkół, niskich kwalifikacji nauczycieli, przeładowanych programów (co niesie za sobą konieczność spędzania przez uczniów coraz większej ilości czasu na nauce w szkole i poza nią), narastającej biurokracji. Jak twierdzą Krzysztof Szmidt i Edward Nęcka: „wszystko to rodzi wizję szkoły jako niepokojącego mrowiska, bez perspektyw rozwojowych, mało implikatywnego i wyrażanego mało kreatywnym językiem” (za: Barska, 2012, s. 54). W takiej przestrzeni nie dziwi nagradzanie szybkości myślenia kosztem refleksyjności, powrót koncepcji szkoły, która nie uczy, jak się uczyć, a premiuje te standardowe wytwory uczniów, które poddają się łatwej i bezdyskusyjnej ocenie (Barska, 2012, s. 54).

 

Dlaczego współczesna szkoła nie bywa szkołą twórczą? Może jest to związane ze zbytnią koncentracją nauczycieli na realizacji programu, z brakiem czasu na innowacyjne działania, ze sztywnym rozumieniem autorytetu nauczyciela, ze słabą orientacją nauczycieli w możliwościach i zdolnościach swoich wychowanków, z wyróżnianiem za dobre i wierne odtwarzanie treści programowych? Może z dążeniem nauczycieli głównie do przekazywania wiedzy gotowej, obiektywnej, encyklopedycznej, czego konsekwencją jest brak zaangażowania uczniów, niechęć do kreatywnego myślenia i dochodzenia do mniej oczywistych koncepcji. Bogusław Śliwerski, zwracając uwagę na cztery grupy błędów współczesnej edukacji i towarzyszących im negatywnych zjawisk, podkreśla zły system kontroli i oceniania powodujący, że szkoły „stają się niedowartościowanych jednostek, osób o zaniżonej samoocenie, lekceważących w następstwie tego procesu znaczenie zdobywania wiedzy” (Śliwerski, 2008, s. 37).

 

Według Janiny Uszyńskiej-Jarmoc można wskazać kilka cech/przeszkód, które wpływają na kształt współczesnej edukacji i nie do końca pozwalają szkole stać się twórczą:

 

Czytaj dalej »



Asia Krzemińska napisała w czwartek 4 stycznia 202 roku na swoim „Zakręconym Belfrze” taki oto, bardzo aktualny w dzisiejszej sytuacji naszej oświaty, tekst:

 

 

Na tapecie: prace domowe, godziny czarnkowe, odchudzenie podstawy programowej, egzaminy i wynagrodzenie nauczycieli. Sama śmietanka tematów, które mogłoby się wydawać ważne, by szkoła poszła do przodu. A jednak…

 

Mam poczucie powierzchowności dotykanych kwestii. Po trochu o wszystkim, czyli tak naprawdę, o czym? Wciąż umyka nam fakt, że żadna ustawa czy rozporządzenie nie zmieni ludzkiej mentalności. I że nie istnieje jeden przepis na to, jak tworzyć przestrzeń sprzyjającą rozwojowi młodego człowieka. Zatem mniejsze znaczenie zaczyna mieć fakt zadania pracy do wykonania w domu, w obliczu jakości i celowości zadania. Nie tak ważna jest liczba książek do przeczytania, jak istotna treść i język samej opowieści oraz możliwości dyskusji nad jej aktualnością i uniwersalnych charakterem. Ale może się mylę…

 

Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że mam ochotę stać się niedźwiedziem polarnym i przespać cały ten chaos. Od jakiegoś czasu towarzyszy mi nieustanne zmęczenie (choć przecież ledwie trzy dni byłam w pracy po wolnym). Zamiast zakasać rękawy i brać się do roboty, kierować ku nowemu, wspierać, budować i pokazywać drogi, którymi można pójść, mam ochotę zawinąć się w kocyk i przezimować.

 

Powiedzcie, że też tak macie…

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/zakrecony.belfer/

 

 



Oto obszerne fragmenty najnowszego tekstu Danuty Sterny, zamieszczonego na stronie „OKnauczanie”:

 

 

Ten wpis jest poświęcony badaniom nad teorią – Nastawienie na rozwój.

 

Rysunek: Danuta Strtrna

 

Najkrócej można powiedzie, że nastawienie na rozwój zakłada, że człowiek nie rodzi się z określonym poziomem inteligencji, tylko wkładając wysiłek, można inteligencję rozwijać.

 

W szkole można przekonywać uczniów, że mogą rozwijać swoją inteligencje, albo można zakładać, że nie można z tym nic zrobić.

 

Przedstawiam wnioski po przeczytaniu artykułu Jill Barshay dotyczącego różnych wyników badań edukacyjnych na ten temat. Dla mnie był to bardzo ciekawy artykuł, gdyż pokazuje względność badań i ich zależność od różnych uwzględnianych czynników. Dobrze, że przeprowadzane są badania, ale nawet wśród badaczy mogą być różnice zdań. Moim zdaniem warto przeprowadzać mini badania we własnym zakresie, aby dowiedzieć się, co służy uczniom, których uczymy.

 

Jesienią 2022 r. w czasopiśmie Psychological Bulletin opublikowano dwie metaanalizy na temat nastawienia na rozwój. Doszły one do przeciwnych wniosków na temat jednego z najpopularniejszych obecnie pomysłów w edukacji.

 

Wciągu ostatnich 15 lat zainwestowano wiele pieniędzy i wysiłku, aby promować w szkołach „nastawienie na rozwój”, czyli przekonanie, że inteligencja jest plastyczna i może się poprawić dzięki wkładanej pracy. Ostatnie dwie publikacje w czasopiśmie Psychological Bulletin dochodzą jednak do sprzecznych wniosków. Każde z badań jest metaanalizą, co oznacza, że zbierają najlepsze badania na dany temat i wyciągają wnioski na podstawie statystyk. Jak to możliwe, że dwa badania, które ukazały się w odstępie zaledwie trzech tygodni od siebie w Biuletynie Psychologicznym  doszły do ​​przeciwnych wniosków? Kto ma zatem rację?

 

To pytanie jest obecnie gorącym tematem w psychologii edukacyjnej. Uczeni debatują na ten temat. Komentarze można przeczytać pod linkiem.

 

Teoria nastawienia na rozwój została opracowana przez psycholog z Uniwersytetu Stanforda – Carol Dweck, i została opisana w jej książce w 2006 roku „Mindset: The New Psychology of Success”. Dweck wyjaśniła w niej, że uczniowie, którzy wierzą, że ich inteligencja może się zmienić i rozwijać, są bardziej zmotywowani do nauki, podejmują większe wyzwania i są bardziej wytrwali.

 

Dzięki takiemu podejściu nauczyciele częściej doceniają wysiłek uczniów włożony w uczenie się. Koncepcja jest obecnie powszechnie akceptowalna w szkołach w USA, trafia nawet do podręczników. Uczeni badali, jak bardzo nastawienie na rozwój naprawdę pomaga uczniom.

 

I opinia

 

Jeden zespół złożony z siedmiu badaczy, kierowany przez Jeni Burnette, psycholog z North Carolina State University, odkrył, że wyniki z 53 badań (w latach 2002 – 2022) były bardzo zróżnicowane. Czasami uczniowie bardzo korzystali, a czasami nie, w kilku przypadkach wręcz nie odnosili korzyści. W swojej końcowej analizie Burnette i jej współpracownicy doszli do wniosku, że interwencje nastawione na rozwój są pomocne dla niektórych uczniów, ale nie dla wszystkich. Najwięcej korzyści odnoszą uczniowie osiągający słabe wyniki i znajdujący się w niekorzystnej sytuacji. Uczniowie osiągające wysokie wyniki zazwyczaj nie skorzystali z tych interwencji. Jednak stwierdzono pozytywny wpływ na wyniki w nauce, zdrowie psychiczne i funkcjonowanie społeczne, zwłaszcza u uczniów, którzy odnosili korzyści z interwencji nastawionych na rozwój. […]

 

II opinia

 

21 dni później, 3 listopada, to samo czasopismo opublikowało konkurencyjną metaanalizę, z której wynika, że ​​interwencje nastawione na rozwój nie były w ogóle skuteczne.  Psychologowie z Case Western Reserve University Brooke Macnamara skrytykowali większość z 63 badań, które znaleźli, jako źle zaprojektowanych lub stronniczo przeprowadzonych przez naukowców, którzy są zwolennikami nastawienia na rozwój.[…]

 

III opinia

 

Elizabeth Tipton – statystyk z Northwestern University, 7 listopada, zadeklarowała, że pochlebna metaanaliza była poprawna, czyli, że nastawienie na rozwój sprawdza się w przypadku osób osiągających niskie wyniki. Uważa ona, że nie można uogólniać wniosków z badań różnych grup uczniów. Tipton porównuje takie działanie do stosowania pestycydów w ogrodzie. Jedne pestycydy mogą pomoc w uprawie pomidorów, ale nie pomagają w rozwoju sałaty, a bazylii mogą wręcz zaszkodzić. Gdybyśmy patrzyli tylko na pomidory, to widzielibyśmy korzystny wpływ, ale w stosunku do innych roślin niekorzystny.

 

Tipton ponownie przeanalizowała wszystkie dane z badań, które wybrała Macnamara, stosując metodologię z pierwszej metaanalizy Burnette i powtórzyła pozytywne wyniki dla uczniów pochodzących z rodzin o niskich dochodach i jednocześnie osiągających słabe wyniki. W analizie wzięto teraz pod uwagę więcej wyników badań niż w 2016 roku.

 

Naukowa debata trwa i dotyczy znacznie więcej niż tylko metodologii; chodzi o to, czy teoria nastawienia na rozwój jest korzystna dla uczniów. […]

 

Krytycy teorii kwestionują również to, czy poprawa nastawienia na rozwój rzeczywiście poprawia osiągnięcia akademickie uczniów. Wiele eksperymentów wykazało, że stopnie uczniów mogą się poprawić po zastosowaniu pewnych interwencji, nawet jeśli ich sposób myślenia na temat nastawienia na rozwój nie zmienił się.

 

Problem polega na tym, że interwencje ukierunkowane na nastawienie na rozwój rzadko koncentrują się wyłącznie na nim, często łączą je z innymi pomocnymi wskazówkami, takimi jak zachęcanie uczniów do ciężkiej pracy, wyznaczanie celów i stosowanie strategii w obliczu wyzwań. Być może zastosowanie tych wskazówek daje efekty, a nie samo tylko nastawienie na rozwój.

 

Zwolennicy teorii uważają, że sama zmiana sposobu myślenia nie przyniesie wiele sama w sobie. Zmiana przekonań jest skuteczna tylko wtedy, gdy jest połączona z produktywnymi sposobami wprowadzenia w życie nastawienia na rozwój. […]

 

Pojawia się coraz więcej dowodów na to, że te krótkie interwencje online mogą przekonać nastolatków osiągających słabe wyniki, by uwierzyli w siebie i swoją zdolność uczenia się. Zmiana sposobu myślenia nie zlikwiduje luki w osiągnięciach; to nie jest czarodziejska  różdżka.

 

 

Cały tekst „Ten wpis jest poświęcony badaniom nad teorią – Nastawienie na rozwój”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.oknauczanie.pl

 



Oto fragmenty informacji zamieszczona dzisiaj (4 stycznia 2024 r.) na portalu „Serwis Samorządowy PAP” o kolejnej decyzji kadrowej ministry Barbary Nowackiej:

 

 

Kolejna zmiana w kuratorium oświaty – odwołana kurator w Lublinie

 

Teresa Misiuk została odwołana ze stanowiska kuratora oświaty w Lublinie. Pełniącym obowiązki kuratorem został dotychczasowy pracownik kuratorium Sebastian Płonka. Nowy kurator oświaty zostanie wyłoniony w konkursie. O odwołaniu Misiuk poinformował w czwartek wojewoda lubelski Krzysztof Komorski.

 

 

Dodał, że w przyszłym tygodniu zostaną ogłoszone szczegóły konkursu na to stanowisko.

 

Teresa Misiuk była lubelskim kuratorem oświaty od marca 2016 r. Przed objęciem stanowiska przez sześć lat pełniła funkcję wiceprzewodniczącej Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. Wcześniej była nauczycielką historii i wiedzy o społeczeństwie w szkołach podstawowych nr 18 i nr 2 w Lublinie.

 

Wcześniej minister edukacji Barbara Nowacka odwołała 12 innych kuratorów oświaty. […]

 

Kandydata na stanowisko kuratora oświaty wyłania się w drodze konkursu, a konkurs ten ogłasza i przeprowadza wojewoda. Ogłoszenie konkursu następuje nie później niż w ciągu miesiąca od dnia, w którym nastąpiło odwołanie kuratora oświaty. Do konkursu może przystąpić osoba, która posiada: wykształcenie wyższe i tytuł zawodowy magister, magister inżynier lub równorzędny; stopień nauczyciela mianowanego lub nauczyciela dyplomowanego; co najmniej siedmioletni staż pracy w charakterze nauczyciela. […]

 

 

 

Źródło: www.samorzad.pap.pl

 

 

 

 

 



Pierwsze  w 2024 roku spotkanie w „Akademickim Zaciszu” było poświęcone problematyce porozumiewania się miedzy ludźmi.  Jego gospodarz – prof. Roman Lepperet – zaprosił  tego wieczora dr Agatę Jastrzębowską-Tyczkow- ską  psycholożkę społeczną, pomysłodawczynię kampanii „Mów do mnie grzecznie”.  Celem tej kampanii jest promowanie w społeczeństwie postawy otwartej, akceptującej różnorodność, a także nauczanie komunikacji asertywnej, do rzeczy, opartej na faktach.

 

 

Plik z zapisem rozmowy w „Akademickim Zaciszu” z dnia 3 stycznia 20244 roku 

„Jak (nie) mówimy do siebie?” –  TUTAJ

 

 



Dr Tomasz Tokarz  zamieścił  31 grudnia 2023 roku na swoim FB profilu tekst, który jest kolejną wypowiedzią w sprawie, wpisującą się obserwowalny ostatnio nurt wzmożenia upublicznianych opinii i  propozycji’ kierowanych do nowego rządu, a zwłaszcza do Ministerstwa Edukacji, dotyczących oczekiwań zmian w oświacie:

 

 

Coraz bardziej bezowocne jest dla mnie czytanie postów dotyczących edukacji (czy szerzej: życia społecznego), opartych na tezie „badania pokazują…”. Są one najczęściej pochodna bardzo wybiórczego „cherry picking” – wpisuje się pożądaną frazę w google i wyskakują dane potwierdzające właściwie dowolną tezę. Że smatfony niszczą albo nie niszczą, że dyscyplina przeszkadza albo pomaga, że zadania coś dają, albo nie dają…

 

Bierze się je szybko i pomija coś co nie pasuje. Chodzi głównie o to, by znaleźć cokolwiek co potwierdza własne obsesje, przekonania i wyobrażenia, a nie realne dążenie do prawdy.

 

Same te badania z obszaru nauk społecznych są zresztą mało wiarygodne – bo zaprzeczają sobie nawzajem, są oparte najczęściej na ankietach (a wiadomo, jak wygląda ich wypełnianie), są rzadko replikowalne, a co gorsze jest mnóstwo ujawnionych już przypadków (i to największych sław) – zwykłego fałszowania danych.

 

Nie wiem, co nam pozostaje… Ale coraz bardziej się robię agnostyczny w sprawie tego, że badania w tej dziedzinie pomogą mi znaleźć odpowiedź, jako powinna wyglądać idealna edukacja dla wszystkich uczniów.

 

Pozostają mi własne doświadczenia i słuchanie/czytanie o realnych doświadczeniach innych. I zwyczajny szacunek dla drugiego człowieka po drugiej stronie, słuchanie go, otwarcie na jego potrzeby

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/tomasztokarzIE/

 



 

„Portal Samorządowy –  Portal dla Edukacji” zamieścił wczoraj informację o inicjatywie Wiceministry Edukacji Izabeli Ziętki na jej Fb profilu  i o niesamowitej reakcji jego czytelników:

 

 

                                       Wiceminister edukacji pyta nauczycieli, czym ma się zająć

 

Izabela Ziętka napisała:

 

 Screen z Facebooka – WK

 

[…] Post Izabeli Ziętki zyskał ogromną popularność. Po kilku dniach zebrało się pod nim ponad 4,7 tys. komentarzy z opiniami, propozycjami, sugestiami i radami. Został też udostępniony ponad 600 razy.

 

Dla wielu nauczycieli taka postawa nowej wiceminister świadczy o realnym wsłuchiwaniu się w głos nauczycielskiego środowiska.

 

Dziękuję za ten post. Za to, że pytasz i rozmawiasz. Cieszy mnie, że społeczność szkolna wreszcie jest traktowana podmiotowo” – pisze jeden z komentatorów. „Brawo za tę inicjatywę wysłuchania dołów– dodaje inny.

 

W odpowiedziach na pytanie wiceminister padają takie pomysły jak:

 

-odchudzenie podstawy programowej, tak „aby nauczyciele mogli więcej czasu poświecić na rozwijanie kompetencji miękkich, w tym uczenie się uczenia”;

 

-zmiany podstawy programowej w przedszkolach oraz zlikwidowanie podziałów w przywilejach nauczycieli szkolnych i przedszkolnych;

 

-zmiany w systemie oceniania i ograniczenie liczebności klas (do 20, a nawet 15 osób);

 

-powrót ZPT, czyli „zajęć praktyczno-technicznych, gdzie uczniowie nabywali wielu praktycznych umiejętności”;

 

-wycofanie religii za szkół, ale też i przeciwnie: obowiązkowa nauka religii lub etyki;

 

-rezygnacja z zadań domowych;

 

-obniżenie pensum nauczycieli świetlicy czy dodatki za pracę w uciążliwych i trudnych warunkach ze względu na „hałas podczas dyżurów międzylekcyjnych oraz na różnych imprezach szkolnych”.

 

 

Screen z Facebooka – WK

 

Nowa wiceminister jeszcze nie odniosła się do propozycji. 

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 

 

 



Wczoraj (2 stycznia 20244 r.) późnym popołudniem dr Marzena Żylińska zamieściła na swoim Fb profilu tekst, który jest kolejnym ogniwem w łańcuszku problemów szkolnych do rozwiązania:

 

 

Uczniowie klasy 4 pisali sprawdzian z tabliczki mnożenia. Na rozwiązanie 20 przykładów mieli 5 minut. Syn pani Pauliny dostał ze sprawdzianu jedynkę. Bez presji czasu potrafił rozwiązać każdy przykład. Co więc zostało ocenione?

 

Dostałam od Pauliny K. mail z pytaniem, czy opisana sytuacja jest w porządku.

 

 

 

 

Recz miała miejsce na początku roku szkolnego. Dzieci wiedziały, że na pierwszej po wakacjach lekcji matematyki będzie sprawdzian z mnożenia i dzielenia. Na rozwiązanie 20 przykładów miały 5 minut. Maksymalnie można było zrobić 2 błędy. Trzeci błąd oznaczał 1.

 

Za sprawdzian można było dostać 6 (jeden błąd), 5 (dwa błędy) lub 1 (trzy i więcej błędów).

 

Mama chłopca we wrześniu zeszłego roku napisała, że jej syn umiał mnożyć i dzielić, ale zupełnie nie poradził sobie z presją czasu i zapytała, za co dostał ocenę niedostateczną. Chciała też wiedzieć, czy taki sposób oceniania w klasie 4 ma uzasadnienie metodyczne.

 

To niestety częsty błąd. Wierzę, że intencje nauczycieli są dobre, ale nie zmienia to faktu, że szkody spowodowane takim sposobem oceniania są naprawdę poważne, czasami wręcz zupełnie niszczą u dzieci chęć do nauki. Łatwo sobie wyobrazić, jak czuje się dziecko, które wie, że jest dobrze przygotowane, ale z powodu sztucznie stworzonego stresu nie może swojej wiedzy pokazać.

 

Tak samo odbierają to zresztą dorośli. Wielu z nas pod presją czasu traci głowę i nie może pokazać, co wie. Trudna sztuka oceniania, czyli co chcę ocenić, a co oceniam.

 

Gdy hospitowałam lekcje studentów (języki obce), często obserwowałam, że sprawdzając np. rozumienie ze słuchu, odejmowali punkty za błędy w pisowni (uczniowie mieli zapisać, to co usłyszeli).

 

Pytałam wtedy: Co chcesz ocenić?

 

S: Rozumienie ze słuchu.

 

Ja: Ale odejmujesz punkty za błędy w pisowni.

 

S: No bo to jest błąd i jak nie poprawię, to się utrwali.

 

Ja: To znaczy, że ktoś, kto wszystko zrozumiał, ale zrobił dużo błędów w zapisie, dostanie 1.

 

Czy tak?

 

S: No tak.

 

Ja: Czyli, co oceniasz?

 

S: A ….

 

 

Patrząc na lekcje z perspektywy rodzica i osoby zajmującej się metodyką, takie błędy widziałam bardzo często. Wierzę, że nie wynikały ze złej woli, ale pewnie z tego, że albo zabrakło tego ważnego zagadnienia w czasie studiów, albo ktoś tego materiału nie opanował. Niestety skutki ponoszą uczniowie, bo efektem jest niszczenie motywacji do nauki.

 

Opisana sytuacja powinna wyglądać inaczej.

 

Rozumiem, że nauczyciel, który zaczyna pracować z dziećmi w 4 klasie chce wiedzieć, jak opanowały tabliczkę mnożenia, ale … Żeby się tego dowiedzieć, nie trzeba na pierwszej lekcji po wakacjach robić sprawdzianu. Zaczynać rok szkolny od sprawdzianu, to jak mówił Celestyn Freinet „Stawiać wóz przed koniem.”

 

Dużo lepsza jest w takiej sytuacji diagnoza w procesie, która daje nauczycielowi pełen obraz, ale nie wywołuje stresu i nie zniechęca do przedmiotu, którego uczy. Dzieci nie mają świadomości, że poziom ich wiedzy i umiejętności jest sprawdzany, a jednocześnie mogą się na takiej lekcji uczyć. Bo nauczyciel uczący matematyki w klasie 4 to fachowiec, więc wie, jak nadrobić zaległości, które powstały w pierwszym etapie edukacji.

 

W 4 klasie nie można też oceniać zdolności pracy na czas w warunkach stresu. Tego nie ma w żadnej podstawie programowej, a to właśnie zostało ocenione w przypadku syna pani Pauliny.

Dlaczego wielu nauczycieli tak postępuje? Wierzę, że w większości przypadków intencje są dobre.

 

Często słyszę taką odpowiedź:

 

Bo przecież po 8 klasie będą pisać egzamin i wtedy nie będą mieć tyle czasu, ile by chcieli. Więc muszę ich do tego przyzwyczajać.”

 

Nawet jeśli intencje są dobre, to metoda jest błędna metodycznie i absolutnie przeciwskuteczna. Dziecko, które rozpoczyna 4 klasę ma 5 lat, żeby przygotować się do końcowego egzaminu. W przypadku dziesięciolatka 5 lat to ogrom czasu. Poza tym trzeba pamiętać, że nic tak skutecznie nie hamuje procesu uczenia się jak wysoki poziom stresu.

 

Często mówi o tym w swoich wykładach prof. Marek Kaczmarzyk.

 

Często spotykam się też z argumentem, że do egzaminacyjnego stresu i związanej z nim presji czasu trzeba dzieci przyzwyczajać. Niestety do stresu nikogo przyzwyczaić się nie da. Wysoki poziom stresu nie tylko utrudnia (czasami wręcz hamuje) procesy uczenia się, ale jest też niszczący dla zdrowia (niszczy np. odporność) i uszkadza hipokamp (ważna struktura w układzie limbicznym odgrywająca ważną rolę w procesie uczenia się).

 

Jeśli chcemy, żeby w szkole uczniowie efektywnie się uczyli, musimy zadbać o to, żeby stresu w szkole było jak najmniej. Całkowicie i tak nie uda się go wyeliminować, ale celowe tworzenie sytuacji utrudniających procesy uczenia się jest nielogiczne, niezrozumiałe i nieprofesjonalne.

 

Wie to wielu nauczycieli, którzy na swoich lekcjach starają się tworzyć przyjazną atmosferę. Neurobiolog prof. Gerald Hüther wyjaśnia to tak:Nasz mózg jest niezwykle złożoną strukturą, której działania wciąż nie rozumiemy i nawet nie wiemy, czy kiedykolwiek w pełni zrozumiemy, ale kieruje się bardzo prostą zasadą: Powtarzaj to, co przyjemne i unikaj tego, co nieprzyjemne.”

 

Uczniowie, którzy trafiają do nauczycieli, którzy znają tę zasadę, mają ogromne szczęście. Bo jeśli lubią jakiś przedmiot, jeśli dobrze się im kojarzy, to chętnie poświęcają mu czas.

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska/



 

Oto obszerne fragmenty zamieszczonego dzisiaj (2 stycznia 2024 r.) przez redakcję „Gazety Wyborczej” artykułu Karoliny Słowik:

 

Prawie wszyscy kuratorzy oświaty odwołani. Zapamiętamy ich jako

przeciwników Halloween i błyskawic

 

 

Już nie będzie nic o „niszczących ideologiach”, nie będzie ścigania za Tęczowe Piątki, potępiania dyni na Halloween. Ministra Barbara Nowacka wymieniła dwunastu z szesnastu kuratorów.

 

Dokonały się już pierwsze zmiany. Od pierwszego stycznia nie ma już Ministerstwa Edukacji i Nauki. Rozporządzeniem szefowej resortu Barbary Nowackiej wracamy do starego podziału na Ministerstwo Edukacji Narodowej (z siedzibą przy Al. Szucha) i Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (przy ul. Wspólnej). Tym drugim kieruje minister Dariusz Wieczorek. Na tym nie koniec. Tuż przed nowym rokiem, 29 grudnia, Barbara Nowacka zdążyła odwołać już dwunastu z szesnastu kuratorów oświaty […]

 

Na kolejne decyzje resortu czekają kuratorzy i kuratorki z województwa zachodniopomorskiego, lubuskiego, lubelskiego i opolskiego. – Zgodnie z zapowiedzią szefowej resortu Barbary Nowackiej we wszystkich kuratoriach w kraju dojdzie do zmian personalnych – potwierdza rzecznik MEN Piotr Otrębski.

 

Wszyscy nowi szefowie kuratoriów to pełniący obowiązki. O tym, kto zajmie te stanowiska na stałe, rozstrzygną konkursy. Przypomnijmy, że była ministra edukacji Anna Zalewska zmieniła zasady ich powoływania. Zgodnie ze znowelizowaną siedem lat temu ustawą o prawie oświatowym kuratorów powołuje i odwołuje minister na wniosek wojewody.

 

A kandydata na kuratora wyłania się w drodze konkursu ogłaszanego przez wojewodę. Problem w tym, że w komisji konkursowej zasiada trzech przedstawicieli ministerstwa, dwóch wojewody i po jednym organizacji związkowych zrzeszających nauczycieli. Dzięki temu w 2016 r. Zalewska powołała większość kuratorów z politycznego klucza.

 

Organizacje pozarządowe zrzeszone m.in. w Wolnej Szkole i SOS dla Edukacji domagają się nie tylko odpolitycznienia tych urzędów (zakaz pełnienia funkcji przez członków partii politycznych), ale również zmiany sposobu ich powoływania. Do tego potrzeba zmiany ustawy i podpisu prezydenta.

 

Jesteśmy za tym, by w tę stronę poszły te zmiany. Dzięki temu zbliżymy się od odpolitycznienia tej funkcji. To może być trudniejsza droga, bo wymaga wsparcia prezydenta. Ale jeśli chcemy myśleć o edukacji nie kadencyjnie, tylko w dłuższej perspektywie, to powinniśmy się o to postaraćkomentuje Karolina Prus-Wirzbicka z SOS dla Edukacji.

 

 

 

Źródło: www.wyborcza.pl