Portal „Strefa Edukacji” zamieścił dzisiaj informację, która nie powinna być zbyt pochopnie odczytana. Fragmenty (i link do pełnej wersji) tego tekstu zamieszczamy poniżej:

 

 

Likwidacja ministerstwa edukacji stała się faktem. Rozporządzenie podpisane

 

 

Linda McMahon

 

 

W czwartek Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze, które ma na celu likwidację resortu edukacji. Jak informuje AFP, prezydent de facto pogrzebał ministerstwo. Podczas konferencji prasowej, zapowiadając jego rozmontowanie, zapewnił jednak, że nie ucierpią „uśmiechnięte buźki dzieci”. […]

 

Rozporządzenie nakazuje szefowej ministerstwa Lindy McMahon „podjęcie wszelkich niezbędnych kroków w celu ułatwienia zamknięcia Departamentu Edukacji i zwrócenia władzy edukacyjnej amerykańskim stanom, przy jednoczesnym zapewnieniu skutecznego i nieprzerwanego dostarczania niezbędnych świadczeń i programów”. Trump ogłosił wcześniej w czwartek, że zadaniem McMahon jest zlikwidowanie własnego stanowiska.

 

Pozostałe fundusze resortu nie mogą „promować DEI (Diversity, Equity and Inclusion – co można przetłumaczyć jako Różnorodność, Równość i Integracja – PAP), ani też ideologii gender”. […]Trump wielokrotnie wzywał do likwidacji resortu, nazywając go „wielkim oszustwem”. Zaproponował jego zamknięcie w okresie swojej pierwszej prezydentury, ale Kongres nie podjął takich starań. Republikanie od dawna starali się uszczuplić finansowanie i wpływy resortu.

 

McMahon obiecała, że federalne finansowanie szkół przyznane przez Kongres w celu pomocy okręgom i uczniom o niskich dochodach będzie kontynuowane, utrzymane mają zostać pożyczki studenckie i skodyfikowane usługi dla dzieci niepełnosprawnych, ale amerykańskie media podkreślają w czwartek, że z pewnością wprowadzone przez Trumpa zmiany odbiją się na uczniach szkół w najbiedniejszych okręgach.

 

Federalne subwencje dla takich placówek czy pomoc dla dzieci mających problemy z nauką staną pod znakiem zapytania.

 

Trump przyznał w zeszłym miesiącu, że będzie potrzebował poparcia Kongresu. Ministerstwo nie może zostać bowiem zlikwidowane bez przyjęcia ustawy głosami 60 senatorów, podczas gdy Republikanie dysponują w Senacie 53 miejscami.

 

W minionym tygodniu grupa demokratycznych prokuratorów złożyła pozew sądowy, aby zablokować likwidację resortu oraz zwolnienia prawie połowy jego personelu. […]

 

 

 

 

Cały tekst „Likwidacja ministerstwa edukacji stała się faktem. Rozporządzenie podpisane”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.strefaedukacji.pl

 

 



Wczoraj wieczorem wypatrzyliśmy na fejsbukowym profilu Tomasza Pintala post, który ma swe źródło w 7 rocznicy opublikowania pierwszego posta na blogu „Matematyka jakiej nie znasz:

 

 

Tomasz Pintal –  wdzięczny

 

Niektórzy z was kochani zastanawiają się nad tym w jaki sposób pojawiłem się w przestrzeni matematycznej w której wspieram nauczycieli. Aleksander Morąg ostatnio napisał, że świetnie to robię, więc tym bardziej się cieszę, bo Olek wie, co mówi, bo sam świetnie wyjaśnia i promuje matematykę jak też krytyczne i logiczne myślenie.

 

Pamiętam, gdy nasz Profesor Roman Leppert był zdumiony tym w jaki sposób opisałem na blogu nasze sławne spotkanie w którym była debata odnośnie tego co dalej z tą matematyką! Dodam, że gośćmi były takie pasjonatki matematyczne jak: Zuzia Jastrzębska-Krajewska, Aleksandra Jakubczak oraz Ewa Czajka – matma prosta i półprosta.

 

Dla tych, którzy nie byli lub nie pamiętają, nasz ukochany Roman Leppert w pewnym momencie nie wiedział czy wirtualna aula nie pęknie w szwach no i czy serwery wytrzymają! Otóż dały radę Romku, ale twoja mina, gdy widziałeś, że na czacie była tak intensywna dyskusja, że nie byłeś w stanie nadążyć z czytaniem komentarzy… bezcenna! Zresztą to było spotkanie międzypokoleniowe w którym każdy mógł zabrać głos i to spotkanie przeszło do historii!

 

To teraz opowiem wam bajkę, dobrze? Z uwagi na to, że niebawem minie 7 lat od momentu opublikowania pierwszego postu na blogu, to chciałbym pokrótce wspomnieć o tym co się wydarzyło przez ten czas w telegraficznym skrócie. Postaram się zmieścić w możliwie najkrótszym oknie czasowym

 

Przede wszystkim blog został założony w takim celu, aby wszystkie cenne informacje oraz pomysły, którymi dzieliłem się na grupach edukacyjnych (w tym także tych o charakterze typowo związanych z matematyką) po prostu nie zginęły w czeluściach Internetu. Obecnie mija około 10 lat od chwili, gdy zacząłem szukać rozwiązania problemu związanego z tym, że dzieci i młodzież nie lubiły matematyki. Dla mnie to było nie do pomyślenia, że młodzież wręcz przeklina zarówno matematykę jak i czasami także swoich nauczycieli, tylko dlatego, że owa matematyka niszczy ich marzenia o dalszym studiowaniu i rozwijaniu pasji, która nie musi przecież mieć dużo wspólnego z matematyką, prawda?

 

A co do reszty to zapraszam do przeczytania na blogu, bo inaczej byście nigdy nie skończyli tej opowieści tysiąca nocy i dni.

 

Zapraszam chętnych do komentowania i z całego serca dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierają na tej drodze wspierania matematycznego naszych nauczycieli i edukatorów oraz dzieci, które lubią matematykę, tylko nie zawsze mają szansę jej doświadczyć tak, aby czuły radość odkrywania i jej rozumienia.

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/tomasz.pintal/



Wczoraj w „Akademickim Zaciszu” rozmawiano o edukacji wczesnoszkolnej. Rozmówczynią prof. Romana Lepperta była Joannę Hofman –nauczycielka klas I – III w jednej z poznańskich szkół, znaną m.in. dzięki prowadzonej na Facebooku grupie Odjazdowa klasa – edukacja wczesnoszkolna.

 

Tradycyjnie – jeśli ktoś interesuje się problemami edukacji wczesnoszkolnej, a wczoraj zapomniał i tych cyklicznych spotkaniach, albo mial inne, terminowe sprawy do załatwienia – zaruszamy do kliknięcia poniżej linku – i o wygodnej dla siebie porze do obejrzenia i wysłuchani o czym tam mówiono:

 

 

 

 

Edukacja wczesnoszkolna – ale jaka?   –   TUTAJ

 

 



To dzięki Zosi Grudzińskiej, na ktorej fb profil od czasu do czasu zaglądamy, trafiliśmy na post z fejsbukowego profilu Leszka Olpińskiego – dyrektora  Niepublicznego Liceum Sztuk Plastycznych Cosinus w Poznaniu. Nie jest to krotki tekst, ale zalecamy przeczytanie  od początku do końca:

 

 

Mam swój ogląd edukacji, mam moje własne doświadczenia i swoje przemyślenia. Udało mi się nawet odrobinę tego przelać na papier i opublikować w postaci książki. Mam również bardzo dużo pozytywnych informacji zwrotnych związanych z moim stylem tworzenia edukacji.

 

To wszystko nie znaczy, że nie popełniam błędów, bo tych nie popełnia jedynie ten, kto nic nie robi. Ale też z każdej trudnej sytuacji staram się wyciągnąć lekcję. Bo ważniejsze jest dla mnie znajdowanie rozwiązań, niż odnajdowanie przyczyn porażki. Wciąż bardziej myślę o tym co przede mną a nie o tym co za mną.

 

Dlatego chyba chcę podzielić się moja wizją edukacji. Dla mnie punktem wyjścia musi być stan obecny. Punktem wyjścia jest rozpoznanie potrzeb. Podkreślę jedynie, że potrzeby to coś odmiennego jednak od oczekiwań i chęci.

 

 

To najpierw potrzeby ucznia. Przecież uczeń jest pierwszym z podmiotów procesu. A jeśli o jego potrzebach myślę na pierwszy plan wysuwa się dla mnie potrzeba rozwoju. Uczeń po to przychodzi do szkoły, po to spotyka się z nauczycielami, po to podejmuje wysiłek by być lepszym i mądrzejszym, by potrafić więcej i stawać się bardziej samodzielnym.

 

Rozwój wymaga wysiłku, bo oznacza nieustanne wychodzenie ponad stan obecny, poza oswojoną strefę komfortu. I dlatego potrzebuje dobrego środowiska rozwoju. Potrzebuje wspierania poprzez budowanie motywacji. Potrzebuje osoby pokazującej drogi.

 

W mojej pracy zauważyłem dwie prawidłowości. Po pierwsze łatwiej jest pracować wychodząc od ciekawości. Łatwiej jest zaczynać od postawionego przez siebie pytania. Choć często pojawiają się przeszkody, to jednak ciekawość ułatwia ich pokonywanie. Po drugie ważne jest samodzielne poszukiwanie odpowiedzi, bo rozwiązania podane jako gotowe zdecydowanie zbyt szybko ulatują z pamięci.

 

Jednak oba te sprzyjające czynniki łatwo mogą nie zadziałać jeśli przewagę zdobędzie obawa, nuda i zmęczenie. A te przeszkody wydają się być niemal nieredukowalnym składnikiem systemu. I właśnie dlatego system oparty na podziale klasa – przedmiot – lekcja wymaga przemyślenia od nowa. Bo jednak czasem mniej oznaczać może lepiej.

 

Ale na uczniach kwestia potrzeb nie może pozostać zamknięta. Bo nie ma nie może być szkoły bez nauczycieli.

 

A lista realnych potrzeb nauczycieli wydaje się być dość krótka. To jest bezpieczeństwo, docenienie i równowaga. Bezpieczeństwo to również zapewnienie odpowiednich wynagrodzeń, to udzielanie wsparcia w sytuacjach trudnych, wsparcie prawne i psychologiczne, to zapewnienie bezpieczeństwa zatrudnienia, zapewnienie bezpieczeństwa fizycznego.

Docenienie to zapewnienie szacunku do trudu pracy, budowanie prestiżu, na jaki zasługuje waga i znaczenie ich pracy. Docenienie to również system wsparcia w rozwoju zawodowym. To odejście od liczby szkoleń zajmujących czas wolny i opłacanych prywatnie, a często niskiej jakości, na rzecz ich efektywności i systemowości. Docenienie to również system rozwoju zawodowego i finansowego.

Równowaga to również zapewnienie balansu między pracą i czasem wolnym. To zapewnienie odpowiednich warunków pracy. To zapewnienie takiej atmosfery w pracy, by wypełnianie codziennych obowiązków nie przypominało stąpania po polu minowym, tak by inni nauczyciele i przełożeni udzielali wsparcia.

 

 

I tu dopiero otwiera się przestrzeń potrzeb społecznych. Bo edukacja nie jest tylko dla jednostki, jest również dla wszystkich. Edukacja to jeden z ważniejszych sposobów przekazywania wzorców kulturowych. Edukacja to jeden z filarów rozwoju państwa i społeczeństwa. Edukacja przenosi z teraz do kiedyś.

 

Dlatego potrzebne jest określenie celów rozwojowych. Określenie treści edukacji i jej zakresu.

 

I może właśnie tu pojawia się potrzeba zdefiniowania kompetencji. Bo edukacja nie może być ograniczona do przekazywania informacji, nie wystarczy w niej przekazywać umiejętności, potrzebne jest również budowanie postaw.

 

Jaka powinna być liczba i zakres kompetencji, które są ważniejsze, a które są jedynie dodatkiem, o tym powinno się zdecydować w otwartej debacie. Nie konsultacjach trwających miesiąc, zrobionych profesjonalnie lub po amatorsku, ale ograniczających możliwość zabranie a głosu do odniesienia się do gotowego projektu, którego fundamentalne założenia nie można zmienić.

 

Wziąłem udział w dwóch procesach budowania obrazu koniecznych zmian w edukacji, a o wielu innych słyszałem i to doświadczenie przekonało mnie, że edukacja wymaga wypracowania zgody ponad podziałami politycznymi, ideologicznymi, ponad oczekiwaniami grup interesów. Tylko oparcie się na takim fundamencie pozwoli na zapewnienie koniecznej stabilności systemu.

 

Mam sporo pomysłów na działania edukacyjne i sporo pomysłów na przeformułowanie systemu. I rozumiem, że będą one dla większości zbyt radykalne. Bo jednak system musi wyrastać z kultury, w obrębie której funkcjonuje.

 

Sam, będąc jednak w pewnym sensie wpisanym w inny krąg kultury, widzę edukację jako obszar współpracy, gdzie każdy jest tak samo ważny, gdzie zaufanie jest podstawową cechą systemu. I wciąż doświadczam, że w Polsce to tak nie działa.

 

A jednak wciąż marzę o otwartości na pomysły innego zorganizowania szkoły. Wciąż marzę o realnym otwarciu szkoły na głos uczniów, o ich realnym wpływie na przebieg procesu. Wciąż chciałbym wiedzieć w nauczycielu bardziej mentora i coacha niż urzędnika odpowiedzialnego za podanie i wyegzekwowanie zapamiętania informacji. Wciąż oczekuję by ponad program i podstawy programowe wyrastały relacje, w których dokonuje się proces budowania wiedzy, umiejętności i postaw. By cele były celami, a nie dodatkowymi ozdobnikami dokumentów określających działanie szkoły. Wciąż czekam na nauczanie zespołowe zamiast jednoosobowego.

 

Chciałbym odejścia od szkoły producenta absolwentów na rzecz szkoły społeczności sprzyjającej rozwojowi, szkoły środowiska bezpiecznego wzrostu.

 

Taki system wymaga rozważnego projektowania, sprawdzania i powolnego wdrożenia. Myślę, że czasem zrobienia odpowiednio wcześniej kroku wstecz, gdy wyniki okażą się odbiegać od oczekiwanego zaspokojenia potrzeb.

 

I rozumiem, że zła edukacja nie powinna po prostu trwać.

 

Jest więc tworzenie systemu zadaniem wykraczającym poza możliwości działania jednostki. Bo coś zrobić już teraz trzeba, a większość zmian wprowadzać przez lata.

 

I chyba dlatego wolę teraz swoją energię przeznaczyć na zmienianie tego miejsca, które jest moim, na zmienianie mojej szkoły, na sprawianie, by zamiast budować pozycję w rankingach była miejscem do którego uczniowie i nauczyciele chcą przychodzić, by mimo ograniczeń systemowych była miejscem rozwoju, gdzie każdy jest wysłuchany i nikt nie staje się numerem w statystykach, gdzie bycie lepszym artystą jest równie ważne jak bycie lepszym i mądrzejszym człowiekiem, gdzie wiedza jest dla ucznia, a nie uczeń dla wiedzy.

 

A system… […]

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/leszek.olpinski/posts/



Na „Portalu dla Edukacji” znaleźliśmy tekst, wart upublicznienia, którego fragmenty i link do pełnej wersji zamieszczamy poniżej

 

 

Dyrektorzy szkół niepublicznych źle oceniają sytuację w oświacie. Optymizm znów spada

 

Zdaniem dyrektorów szkół niepublicznych sytuacja w oświacie nie budzi entuzjazmu. Wprowadzane przez resort oświaty zmiany są chaotyczne, a wyzwania kadrowe coraz większe. Nie poprawia się też sytuacja uczniów. Tylko co jedenasty z badanych w „Barometrze Edukacji Niepublicznej” spodziewa się zmian na lepsze. […]

Coraz mniej dyrektorów szkół niepublicznych liczy na korzystne zmiany w oświacie

 

W pierwszym kwartale 2025 r. wartość Indeksu Optymizmu w barometrze STO wyniosła 9,4 – co oznacza, że tylko co jedenasty respondent spodziewa się poprawy sytuacji w oświacie w kolejnych miesiącach.

 

Jest to drugi z rzędu tak słaby wynik po okresie względnego optymizmu, który nastąpił wyborach parlamentarnych z 2023 r. Jeszcze w czerwcu indeks sięgał 13 proc. a we wrześniu przekraczał 14 proc.  W grudniu indeks wyraźnie spadł do wartości 8,4 proc. i ten poziom się utrzymuje.

 

Jak podkreślono w badaniu, wśród ankietowanych przeważają zwolennicy poglądu, że w najbliższych miesiącach sytuacja w oświacie się nie zmieni (52,1 proc.). Natomiast pogorszenia sytuacji spodziewa się z kolei 27,2 proc. respondentów.

 

W kolejnych edycjach naszego badania dyrektorzy szkół niepublicznych artykułują podobne zastrzeżenia do kierunku, w jakim rozwija się sytuacja w polskiej oświacie. Tym razem do wspomnianych zastrzeżeń dołączyła obawa wynikająca z ostatnich propozycji strony samorządowej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Pomysł, by to samorządy decydowały o tym, która szkoła niepubliczna otrzymywała dotację wzbudza uzasadniony niepokój. Społeczne Towarzystwo Oświatowe i Krajowe Forum Oświaty Niepublicznej przekazały już samorządowcom jednoznacznie negatywne stanowisko w tej sprawiemówi Zygmunt Puchalski, prezes Społecznego Towarzystwa Oświatowego. […]

 

Tym razem w badaniu pt. „Barometr Edukacji Niepublicznej” uczestniczyło 213 dyrektorów niepublicznych szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Zostało zrealizowane w dniach 11-14 marca 2025 r. I było to 15. badanie.

 

 

 

 

Cały tekstDyrektorzy szkół niepublicznych źle oceniają sytuację w oświacie. Optymizm znów spada”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 



 

Ministerstwo Edukacji Narodowej skierowało do publikacji w Dzienniku Ustaw rozporządzenie w sprawie wysokości minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli w 2025 r., podpisane 11 marca br. przez Minister Edukacji Barbarę Nowacką i 18 marca br. przez Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk.

 

Zgodnie z rozwiązaniem przyjętym w rozporządzeniu, od dnia 1 stycznia 2025 r. minimalne stawki wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli zostaną zwiększone o 5% w stosunku do minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego obowiązujących w poprzednim roku. Tym samym wzrosną również inne składniki wynagrodzenia nauczycieli uzależnione od wysokości wynagrodzenia zasadniczego.

 

Rozporządzenie skierowane do publikacji w Dzienniku Ustaw 

 

 

 

Załącznik do podpisanego rozporządzenia

 

 

Załącznik do zeszłorocznego rozporządzenia

 

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/

 

 



Na fanpage Koalicji NIE dla chaosu w szkole zamieszczono wczoraj post informujący o tekście Justyny Sucheckiej, zatytułowanym „Szkoła w kawałkach. Wrócą gimnazja?”, dostępnym na stronie TVN24. Uznaliśmy, ze należy go upowszechnić także wśród naszych czytelników – oto ów post, w którym wyróżniliśmy istotne fragmenty podkreśleniami lub pogrubioną czcionką:

 

 

Anna Zalewska twierdziła, że przywraca ośmioletnie podstawówki, by walczyć z niekorzystnymi trendami demograficznymi. Ośmioletnie szkoły – szczególnie na wsiach – miały być jej zdaniem bardziej optymalne niż sześcioletnie również finansowo. Dlaczego? Mniej więcej ta sama grupa nauczycieli uczyłaby nieco większą liczbę uczniów.

 

6 lat po ostatecznej likwidacji gimnazjów w MENteraz kierowanym przez Barbarę Nowacką – w walce z demografią rozważają obranie odwrotnego kierunku. W grze jest możliwość znacznego ułatwienia zmniejszania wiejskich podstawówek tylko dla klas 1-3.

 

To właśnie taki manewr – niejako wyprzedzając ogólnokrajowe tendencje – próbowały w styczniu przeprowadzić władze Opoczna, próbując przekształcić 5 wiejskich podstawówek w „placówki edukacyjno-integracyjno-kulturalne”…

 

Rozwiązanie z Opoczna jest podobne do tego, które przez krótką chwilę rozważała A. Zalewska. Przez chwilę miała plan, by wydłużyć edukację wczesnoszkolną o klasę czwartą. I zgodnie z tym założeniem samorządowcy mogliby dzielić szkoły nie na dotychczasowe podstawówki z klasami 1-6 i gimnazja z klasami 7-9, a na dwa typy szkół podstawowych: maluchy z klas 1-4 i starszaki z klas 5-8.

 

Kluczem tamtej reformy było jednak nie kombinowanie z podstawówkami, a przywrócenie czteroletnich liceów. To do nich wielki sentyment mieli politycy prawicy z Jarosławem Kaczyńskim na czele.

 

Skoro więc podstawówki nie były tak ważne, to dlaczego Zalewska jednak nie pozwoliła na ich swobodne dzielenie? Szybko okazało się, że nie da się mówić, jak „złe są gimnazja”, bo „segregują dzieci”, „młodzież musi dojeżdżać”, „kumulowane są nastolatki w trudnym wieku”, gdy proponowany model edukacji może odtworzyć to samo… tylko bardziej.

 

W pomyśle, by uelastycznić znowu strukturę kryje się nie tylko element rentowności, ale i o optymalizacja kadry – wiejskie szkoły borykają się też z brakami kadrowymi. W takiej małej placówce na przykład fizyk potrzebny jest na zaledwie cztery godziny tygodniowo. A to oznacza, że albo musi objechać nawet pięć szkół, by zdobyć etat, albo że uczy kilku różnych – niekiedy niepowiązanych ze sobą przedmiotów – nierzadko bez uprawnień.

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/

 

 



Portal < Prawo.pl > zamieścił dzisiaj tekst, informujący o opiniach nt. prac domowych. Udostępniamy go bez skrótów:

 

 

Brak oceny za dodatkową pracę domową demotywuje?

 

Już prawie od roku obowiązuje zakaz zadawania prac domowych w szkołach podstawowych – z pewnymi wyjątkami. Można zadawać prace „dla chętnych”, natomiast nie można ich oceniać. Rodzice uczniów skarżą się, że to demotywuje uczniów, bo nie mogą otrzymać nagrody za wysiłek włożony w zrobienie dodatkowego zadania.

 

Zmiany wprowadzono nowelizacją rozporządzenia w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy w szkołach publicznych, która weszła w życie wiosną zeszłego roku. Dodano par. 12a, według którego nauczyciel w klasach I-III nie zadaje uczniowi:

 

– pisemnych prac domowych, z wyjątkiem ćwiczeń usprawniających motorykę małą,
praktyczno-technicznych prac domowych.

 

–  do wykonania w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych. Ćwiczenia usprawniające motorykę małą i nauczyciel może je ocenić.

 

Prace dla chętnych, ale bez oceny

 

Natomiast w klasach IV–VIII nauczyciel może zadać uczniowi pisemną lub praktyczno-techniczną pracę domową do wykonania w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych, z tym że nie jest ona obowiązkowa dla ucznia i nie ustala się z niej oceny. Natomiast, jeżeli uczeń taką pracę wykona, to powinien otrzymać od nauczyciela informację zwrotną o tym, co zrobił dobrze, a co powinien poprawić. Zamiast tradycyjnych prac domowych resort zalecał:

 

-zadania, które pomagają zastosować wiedzę w praktyce – zadania domowe, które zachęcają do praktycznego wykorzystania nabytej wiedzy, są kluczowe dla efektywnego procesu nauki.

 

-zadania, które nie są czasochłonne – prace domowe zadawane i odrabiane w sposób zbilansowany przynoszą pozytywne efekty.

 

-zadania, które promują samodzielne uczenie się – najlepsza praca domowa to taka, którą dziecko może wykonać samodzielnie, bez podpowiedzi dorosłych. Jasne określenie celu pracy pozwala uczniowi zrozumieć, do czego dążą przydzielone mu zadania.

 

-zadania, które uwzględniają cykliczność wykonywania i odwoływanie się do już zdobytej wiedzy – zarówno w przypadku procesu nauczania–uczenia się, jak i prac domowych, istotne jest łączenie treści w spójną i logiczną narrację.

 

-zadania, które uwzględniają i rozwijają indywidualne strategie uczenia się uczniów – zrozumienie skutecznych strategii uczenia się ma dla uczniów kluczowe znaczenie i przyczynia się do ogólnego rozwoju ich potencjału. Poznanie tych strategii umożliwia uczniom wykorzystanie skuteczniejszych metod uczenia się, co przekłada się na doskonalenie osiągnięć w pracy domowej.

 

-zadania, które rozwijają samodzielność i autonomię ucznia a rola rodziców – uczniów w wieku 11–15 lat powinni być w stanie samodzielnie wykonywać zadania domowe. Efektywna pomoc ze strony rodziców nie polega na ich wspólnym rozwiązywaniu z dzieckiem, lecz na zapewnieniu mu odpowiednich środków, materiałów i narzędzi do nauki oraz na zachęcaniu do samodzielnego wysiłku i zaangażowania w proces edukacji.

 

Po wprowadzeniu nowelizacji przywołanego rozporządzenia, tj. od 1 kwietnia 2024 roku, nie można ustalić oceny za pracę ucznia wykonaną w czasie wolnym od zajęć dydaktyczno-wychowawczychwskazuje dr Adam, Balicki, Dyrektor Zespołu Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących w Biłgoraju. – Dodaje, że „nowela nie oznacza zniesienia obowiązku uczenia się w domu, t.j. nauki czytania w przypadku najmłodszych uczniów, czytania lektur, przyswojenia określonych treści, słówek itp. . Zmiana przepisów ma na celu jedynie ograniczenie zadawania pisemnych i praktyczno-technicznych prac domowych.

 

Wylanie dziecka z kąpielą

 

Rozporządzenie od początku obowiązywania wywołuje spore kontrowersje, pojawiły się m.in. zarzuty o to, że ogranicza ono autonomię nauczyciela, którą pedagogowi gwarantuje ustawa. Ale nie tylko – resortowi wytykano, że – zwłaszcza zakaz wystawiania ocen za pracę dodatkowe – nie motywuje uczniów do ich odrabiania, a dodatkowo nie pozwala nagrodzić tych, którzy wykazują się większym zaangażowaniem. Teraz postulat cofnięcia zakazu wraca na tapetę, jednak MEN nie zamierza iść na ustępstwa. Wskazuje, że nauczyciele wciąż mają wiele możliwości zachęcania uczniów do wykonywania dodatkowych zadań.

 

Ocenianie osiągnięć edukacyjnych i zachowania ucznia odbywa się w ramach oceniania wewnątrzszkolnego, które ma na celu m.in. informowanie ucznia o poziomie jego osiągnięć edukacyjnych i jego zachowaniu oraz o postępach w tym zakresie oraz udzielanie uczniowi pomocy w nauce poprzez przekazanie uczniowi informacji o tym, co zrobił dobrze i jak powinien się dalej uczyćwyjaśnia resort. Dodaje, że szkoły mogą przyjmować różne rozwiązania dotyczące szczegółowych warunków i sposobu oceniania wewnątrzszkolnego, w tym także przekazywania informacji zwrotnej na temat postępów ucznia w nauce. W związku zaś z przepisami rozporządzenia zmieniającego zasady zadawania prac domowych, w tym wprowadzenia obowiązku przekazywania przez nauczyciela informacji zwrotnej na temat wykonanej przez ucznia pracy domowej, szkoły mogą przyjąć jednolity model przekazywanej informacji zwrotnej, a nawet wpisać go w swoim statucie, jeżeli uznają, że potrzebna jest taka unifikacja formy jej przekazywania

 

MEN podkreśla także, że istotnym aspektem autonomii szkoły w tym obszarze są działające w niej społeczne organy, takie jak rada rodziców oraz samorząd uczniowski, które mogą przedstawiać wnioski radzie pedagogicznej we wszystkich kwestiach związanych z funkcjonowaniem placówki.

 

Ponieważ wskazane powyżej zmiany w zakresie prac domowych funkcjonują dość krótko w praktyce szkolnej, Ministerstwo Edukacji Narodowej kieruje swoje działania przede wszystkim na wspieranie nauczycieli w organizacji procesu dydaktycznego z uwzględnieniem tych zmian. W tym celu Instytut Badań Edukacyjnych opracował informatory zawierające przykładowe rozwiązania i dobre praktyki przydatne w zadawaniu prac domowych zgodnie z wymogami rozporządzeniapodsumowuje resort.

 

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata/

 



Zazwyczaj posty z bloga Jarosława Pytlaka zamieszczamy w poniedziałki, ale ten z minionej niedzieli dopiero dzisiaj. Ale nie jest to tekst, który z powodu tego „poślizgu” czasowego stracił na aktualności. Zapraszamy do lektury – prezentujemy go bez skrótów – z naszymi wyróżnieniami jego fragmentów pogrubioną czcionką:

 

 

Wszystko przez ten pośpiech!

 

Wypowiadając się z pozycji krytyka na temat założeń oraz zwrotnego tempa reformy edukacji, ryzykuję, że mimowolnie urażę osoby, które w najlepszej wierze zaangażowały się w to przedsięwzięcie. W szczególności mam tu na myśli specjalistów, których IBE wybrało do zespołów piszących podstawy programowe. Świadoma krytyka personalna z mojej strony nie wchodzi w grę, bo jest wśród nich spore grono zacnych ludzi, których znam, i co do których fachowości oraz dobrej woli nie mam najmniejszych wątpliwości; nie ma też żadnego powodu, by osoby mi nieznane były inne. Jestem pewien, że wszystkie zespoły dołożą starań, by jak najlepiej wykonać swoje zadanie.

 

Czy to znaczy, że jestem wolny od niepokoju o efekty ich pracy? No nie, tak pięknie nie jest. Obawiam się, że zderzenie różnych optyk przedmiotowych, przy równoczesnym nakazie odnoszenia wszystkich pomysłów do profilu absolwenta, może być źródłem nieporozumień i frustracji, jeśli nie podczas prac poszczególnych zespołów, to już na pewno na etapie konsultacji społecznych, kiedy krytyków będzie milion, a ich retoryka zgodna z brutalnymi standardami internetu. Piszę o tym, bo pewne miny zagrażające specjalistom od podstaw programowych, będące następstwem pośpiechu i może też trochę braku wyobraźni decydentów, są już uzbrojone i wybuchną, raczej prędzej niż później. Podam tu dwa przykłady, na użytek ewentualnych saperów.

 

Zatwierdzono właśnie podstawę programową edukacji zdrowotnej. Stanowi ona kompilację treści oryginalnych oraz takich, które od zawsze stanowiły domenę innych przedmiotów, w tym przypadku szczególnie przyrody, biologii, wychowania fizycznego. Gdyby nowy przedmiot był obowiązkowy, sprawa wymagałaby tylko uzgodnienia jego wymagań z innymi przedmiotami, aby niektóre powtórzyć celem wzmocnienia, inne pozostawić tylko w jednej podstawie programowej, a w całości zadbać o sensowną kolejność wprowadzania i korelacje. Niełatwe, ale wykonalne. Niestety, edukacja zdrowotna będzie nieobowiązkowa, a to oznacza, że wszystkie ważne treści muszą znaleźć się w innych przedmiotach. Czyli, chętni na EZ będą się pewnych rzeczy uczyć dwukrotnie i to raczej bez zachowania korelacji. Może drobiazg, ale ciekawe jak specjaliści układający podstawy przyrody, biologii i wychowania fizycznego sobie z tym poradzą?! Ups, przepraszam…, podstawa wychowania fizycznego ma być gotowa już na dniach. Ona ma szansę być skorelowana z edukacją zdrowotną, tylko… no właśnie, będzie ona nieobowiązkowa. A wszystko przez ten pośpiech!

 

Przykład drugi, który w fejsbukowym dialogu podsunął mi Bartosz Lisowski, na marginesie gorącej dyskusji o zapowiedzianym przywróceniu przedmiotu przyroda i równoczesnym okrojeniu liczby godzin fizyki i chemii w klasach 7-8. Wg kalkulacji godzin przyroda ma przejąć część ciężaru nauczania tych dyscyplin, a także biologii i geografii. Tymczasem wizja nowego/przywróconego po latach przedmiotu chwilowo rysuje się mgliście. Oczywiście, powołani do zespołu specjaliści na pewno coś zaproponują. Pytanie tylko, kiedy? O tyle istotne, że dla zespołów biologii, geografii, fizyki i chemii świadomość tego, co zaplanowano w przyrodzie, to w zasadzie punkt wyjścia. Wcześniej szkoda brać się do roboty. Podobnie zresztą matematycy powinni poznać najpierw propozycję podstawy programowej kształcenia zintegrowanego, no ale w tym przypadku mogą oprzeć się na dotychczasowych rozwiązaniach (choć w zasadzie oczekuje się, że będą nowe). Ale w przyrodzie takiej możliwości nie ma. Nie zastąpi jej też próba koordynacji pracy zespołów, bo… i na nią nie ma czasu. Nie pomoże nawet swoista unia personalna, gdy część członków zespołu przyrody należy także do zespołu jednej z dyscyplin akademickich. Mimo wszystko, koniecznej sekwencji czasowej ustaleń raczej nie da się ominąć. Jedyną sensowną metodą byłoby przygotowanie podstawy przyrody najpierw. To jednak przedłużyłoby pracę, a przecież niedotrzymanie terminu czerwcowego zawaliłoby całą misterną konstrukcję reformy.

 

Współczuję więc specjalistom z zespołów przedmiotowych, bo ich zadanie jest bardziej złożone niż to się może wydawać. A wszystko przez ten pośpiech…

 

 

 

 

Źródło:www.wokolszkoly.edu.pl/blog/



Oto informacja zamieszczona dzisiaj na oficjalnej stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej:

 

 

 W dniach 17-18 marca 2025 r. w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie odbywa się konferencja poświęcona edukacji włączającej. To jedno z najważniejszych wydarzeń, poświęconych edukacji włączającej w Europie organizowane w ramach trwającej prezydencji Polski w Radzie Unii Europejskiej. Wydarzenie gromadzi ekspertów, decydentów i praktyków, którzy wspólnie dyskutują o rozwiązaniach sprzyjających edukacji dostępnej dla wszystkich uczniów.

 

 

Konferencję rozpoczęła uroczysta inauguracja wydarzenia, podczas której głos zabrała Joanna Mucha Sekretarz Stanu w MEN. – Edukacja włączająca nie jest luksusem – to konieczność. Poprzez edukację włączającą tworzymy społeczeństwo, w którym każdy uczeń będzie miał szansę na sukces. Chodzi o tworzenie środowiska, w którym wszyscy uczniowie, niezależnie od ich pochodzenia, czują się docenieni i wspierani – mówiła podczas wystąpienia.Badania wskazują, że edukacja włączająca przynosi korzyści wszystkim uczniom, poprawiając nie tylko osiągnięcia akademickie, ale także rozwój osobisty, emocjonalny i społeczn – dodała Sekretarz Stanu.

 

Podczas otwarcia uczestnicy wysłuchali także wystąpień Pii Ahrenkilde Hansen, Dyrektor Generalnej ds. Edukacji, Młodzieży, Sportu i Kultury w Komisji Europejskiej (przemówienie wideo), Mirosława Marczewskiego, Dyrektora Generalnego Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji oraz Moniki Horny-Cieślak, Rzecznika Praw Dziecka.

 

Istotnym elementem dwudniowej konferencji jest obecność osób, które na co dzień doświadczają barier w edukacji – to one podzielą się swoimi perspektywami i potrzebami.

 

Podczas wydarzenia odbywają się liczne sesje eksperckie dotyczące m.in. wczesnej edukacji włączającej, nowych technologii, przygotowania kadry nauczycielskiej oraz dobrostanu psychicznego uczniów i nauczycieli. Wśród prelegentów w pierwszym dniu wydarzenia znajdą się m.in. prof. Maciej Jakubowski (Instytut Badań Edukacyjnych), dr João Costa (Europejska Agencja ds. Specjalnych Potrzeb i Edukacji Włączającej), a także przedstawiciele Komisji Europejskiej, OECD i UNICEF.

 

Uczestnicy wypracują Manifest Edukacji Włączającej – dokument podsumowujący kluczowe wnioski i rekomendacje, które posłużą jako podstawa do dalszych działań na poziomie krajowym i europejskim.

 

Drugi dzień konferencji poświęcony będzie systemowym rozwiązaniom na rzecz edukacji włączającej, w tym: wsparciu uczniów poprzez wolontariat rówieśniczy, rozwijaniu kompetencji społeczno-emocjonalnych.

 

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/