Szkoła podstawowa w Bräcke w  środkowej Szwecji. Uczy się tu 217 uczennic i uczniów.

 

 

Dziś proponujemy lekturę tekstu Joanny Biszewskiej, zamieszczonego na stronie  portalu „Juniorowo”. Aby zainteresować zamieściliśmy jego obszerne fragmenty:

 

 

Bez prac domowych dzieci skończą pod mostem? Popatrzmy na Skandynawię

 

[…]

 

Aby coś umieć, nie trzeba wynosić ze szkoły sterty prac domowych do samodzielnej pracy w domu. Przykładem szkół bez codziennych prac domowych są szkoły podstawowe w Skandynawii. Tam nauczycielki i nauczyciele zadają prace domowe o wiele rzadziej niż u nas. Mogą sobie na to pozwolić, bo czas lekcji wykorzystują na naukę, a nie na kartkówki, sprawdzanie prac domowych, odpytywanie, wstawienie ocen. […]

 

Jednym z postulatów wyborczych KO była obietnica likwidacji prac domowych w szkołach podstawowych. Jeszcze w tym roku szkolnym dzieci z najmłodszych klas I-III nie będą mieć zadawanych do domu pisemnych i praktycznych prac domowych.

 

Plan był też taki, aby od kwietnia znacznie uszczuplić też prace domowe w starszych klasach. Pisemne czy praktyczne prace domowe byłyby tylko dla chętnych uczniów i uczennic, i nie na ocenę. Ze zmianami w starszych klasach Ministerstwo Edukacji jednak poczeka i wstrzyma się z likwidacją obowiązkowych prac domowych w klasach 4-8 do przyszłego roku szkolnego 2024/2025, gdy odchudzone zostaną podstawy programowe. Dla wielu nauczycieli i nauczycielek to ulga. (Za oko.press)

 

Potrzebujemy ewolucji, nie rewolucji – uważa Leszek Janasik, dyrektor Społecznego Liceum Ogólnokształcącego Nr 5 Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Milanówku, nauczyciel geografii.

 

I zwraca uwagę na to, że aby uszczuplić prace domowe w starszych klasach szkół podstawowych, wcześniej należałoby zmienić wymagania do egzaminów ośmioklasistów i podstawy programowe. W przeciwnym razie, na zmianach ucierpią uczniowie i uczennice, którym bez dodatkowej pracy w domu egzaminy mogłyby pójść słabo. […]

 

Podczas gdy u nas piętnastolatki na prace domowe ze wszystkich przedmiotów poświęcają w tygodniu średnio 6-7 godzin, tak ich koledzy i koleżanki z innych krajów UE o dwie godziny mniej. (Za badaniem PISA 2015). Skutek tego jest taki, że dzieci – dodatkowo obłożone korepetycjami – są przemęczone, nie mają czasu na rozwijanie swoich zainteresowań, żyją od sprawdzianu do sprawdzianu. Chociażby z uwagi na kondycję psychiczną dzieci i nastolatków, warto dyskutować o tym, czy i jakie prace domowych mają dzisiaj sens.

 

W pracy domowej nie ma nic złego, pod warunkiem że nie jest pracą dla pracy, lecz ma konkretny cel, np. wymaga wyrobienia umiejętności obserwowana świata, samodzielnego zdobywania informacji – mówi dyrektor szkoły z Milanówka i podaje przykład pracy domowej, która nie jest odtwórcza.

 

Można zaproponować dzieciom, aby po lekcjach przespacerowały się po ulicy, na której mieszkają i zauważyły, jak wyglądają śmietniki, czy zalegają w nich śmieci, czy właściciele psów sprzątają po swoich czworonogach, czy wyprowadzają zwierzęta na smyczy, itd. Ważne jest, aby zachęcać do szukania samodzielnych odpowiedzi – dlaczego jest tak, a nie inaczej. Taka praca domowa ma moim zdaniem sens. W przeciwieństwie do odtwórczej, bezrefleksyjnej prezentacji, którą często robi za uczniów sztuczna inteligencja. […]

 

Różnica jest taka, że ilość i forma prac domowych w Finlandii – jak i w Szwecji – bardzo różni od tego, co się zadaje u nas. W szkołach skandynawskich prace domowe nie spędzają dzieciom snu z powiek. I są ciekawe. Najczęściej są to zadania, których nie da się wykonać w szkołach. Uczniowie mają np. narysować plan swojego domu czy mieszkania, narysować plan swojego pokoju w skali, przeprowadzić wywiad z dziadkiem i z babcią.

 

Fińskie szkoły i fińscy nauczyciele mają ogromny poziom autonomii. To, czy w szkole zadawane są prace domowe, zależy tylko od nich. Władze edukacyjne ufają, że nauczyciele i nauczycielki robią to, co najlepsze dla uczniówmówi dr Łukasz Srokowski, socjolog, wykładowca, założyciel sieci szkół Navigo inspirowanych fińskim modelem edukacyjnym, który  – zanim stworzył szkoły w Polsce – odwiedzał Finlandię, aby z blisko zobaczyć, jak pracują fińskie podstawówki. Co zaobserwował w temacie prac domowych?:

 

 – Najczęściej nauczyciele nie zadają zbyt wielu zadań domowych, a jeżeli już się pojawiają, z reguły mają charakter praktyczny – na przykład pójście do lasu i dokładne samodzielne obejrzenie rodzajów drzew, o których się uczyli. Zadania te nie podlegają ocenie cyfrowej i nie wpływają na oceny. Nauczyciele często ich też nie sprawdzają, uznając, że przecież to uczniowi czy uczennicy zależy na nauce, więc to jego/jej odpowiedzialność. I uczniowie faktycznie często tak do tego podchodzą. […]

 

Łukasz Srokowski, twórca grupy edukacyjnej Navigo uważa, że u nas też jest możliwe realizowanie ogromnej większości materiału na zajęciach w szkole. Wymaga to jednak zaangażowania nauczycieli i nauczycielek, i tego, aby nie uczyli z podręczników rozdział po rozdziale, tylko w oparciu o podstawę programową i sami decydowali, co jest ważne, co trzeba powtarzać, do czego ewentualnie wrócić. Ale żeby tak było, wszyscy musielibyśmy zaufać ludziom pracującym w szkołach, że to, co robią, robią dobrze. A z tym różnie bywa.

 

Szkoła najbardziej ze wszystkiego potrzebuje teraz zaufania i poczucia, że ministerstwo wierzy w nauczycieli i nauczycielki. Zadawanie lub niezadawanie zadań domowych jest częścią metodyki, a trudno metodykę pracy pojedynczego nauczyciela regulować z poziomu decyzji ministra. Dlatego uważam za dość absurdalną próbę uregulowania prac domowych w szkołach za pomocą rozporządzenia. I nawet rozumiem, dlaczego minister Barbara Nowacka musiała tak zrobić – powolne, systematyczne zmienianie podejścia metodycznego potrwałoby z dekadę, akt prawny można wydać szybko. Ale skutkiem ubocznym jest ogromna frustracja nauczycieli, którzy czują, że nowa władza chce zarządzać ręcznie ich pracą – mówi Srokowski. I dodaje:

 

Jedyne, co teraz ma sens, to napisanie rozporządzenia „na miękko” językiem rekomendacji, sugestii i może tylko zakazu w sensie technicznym, że nie wolno zadawać w weekendy i na święta. […]

 

 

 

Cały tekst „Bez prac domowych dzieci skończą pod mostem? Popatrzmy na Skandynawię”  –  TUTAJ

 

 

 

 

Źródło: www.edziecko.pl/Junior/

 

 



 

 

Oto zamieszczona dzisiaj (8 lutego 2024 r.) na stronie MEN informacja, będąca reakcją resortu na obrzydliwy artykuł, zamieszczony przez „Gazetę Polską”:

 

Nieprawdziwe są twierdzenia „Gazety Polskiej” zawarte w artykule „Pornorząd. Handlarze wibratorami wchodzą do szkół” (wydanie z 7 lutego 2024 r.) jakoby Ministerstwo Edukacji Narodowej tworzyło wspólnie z fundacją Sexed.pl program tzw. edukacji seksualnej oraz, że fundacja jest partnerem MEN w jakimkolwiek projekcie. Dodatkowo, zawarte w artykule insynuacje dotyczące związków MEN z „branżą erotyczną” oraz okładka wydania informująca o cyt. „burdelu w polskich szkołach” w znaczeniu domu publicznego obok wizerunku dziecka, a także premiera Donalda Tuska i Minister Edukacji Barbary Nowackiej są skandaliczne i moralnie naganne. Ponadto fałszywa informacja „handlarze wibratorami wchodzą do szkół” zamieszczona bezpośrednio pod wizerunkiem Barbary Nowackiej godzi w dobre imię urzędu Ministra Edukacji i zaufanie do instytucji rządowych, w tym MEN.

 

MEN wystąpi na drogę prawną przeciwko wydawcy tygodnika „Gazeta Polska” i nie ustąpi w trosce o godny wizerunek polskich szkół, w tym uczniów, rodziców i nauczycieli oraz o szacunek do urzędu Ministra Edukacji i innych urzędów państwowych. […]

 

Cała informacja „Komunikat Ministerstwa Edukacji Narodowej ws. publikacji w tygodniku „Gazeta Polska” w dniu 7 lutego 2024 r.”  –   TUTAJ

 

 



Wczoraj odbyło się  kolejne spotkanie w „Akademickim Zaciszu”. Tym razem rozmówcą prof. Romana Lepperta był dr hab. Witold Jakubowski, prof. Uniwersytetu Wrocławskiego.

 

Temat spotkania został zaczerpnięty z tytułu książki prof. Jakubowskiego – „Edukacja w popkulturze – popkultura w edukacji”. I to nie jest przypadkiem, iż to właśnie on był rozmówcą, gdyż – jak było to zapowiedziane przez Gospodarza – „badania Profesora mieszczą się na pograniczu kulturoznawstwa i pedagogiki. Szczególnie interesują go związki kultury i edukacji, a zwłaszcza edukacyjny potencjał kultury popularnej.”

 

Jak zwykle w czwartki – zapraszamy zainteresowane tym problemem osoby, które wczoraj nie wysłuchały tej rozmowy do uczynienia tego w dogodnym dla siebie czasie:

 

 

Edukacja w popkulturze – popkultura w edukacji  –  TUTAJ

 

 



Od pewnego czasu obserwujemy skutki działania „nowej miotły”, która od 1 września ub. roku wprowadza swoje porządki w Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego. Bez potrzeby wychodzenia z domu mogliśmy obserwować takie tego efekty, jak:

 

>Nowa strona internetowa Placówki  –  TUTAJ

 

>Zaprzestanie wydawania kolejnych numerów kwartalnika „Dobre Praktyki”  i zablokowanie możliwości dostępu do wszystkich 28 numerów ich internetowych wersji –  począwszy od marca 2013 roku. Po otwarciu strony przewiń ku dołowi:  –  zobacz  TUTAJ

 

Ale nie wiedzieliśmy – do poniedziałku 5 lutego 2024 roku –  że owo wymazywanie, także materialnych, dowodów olbrzymiego dorobku Centrum, wypracowanego pod nieprzerwaną 27-letnią dyrekcją mgr inż. Janusza Moosa posunęło się także do fizycznej likwidacji owych MATERIAŁÓW   ARCHIWALNYCH.

 

 

Dlatego udostępniamy informację o tym barbarzyństwie, zaczerpniętą z Fb profilu Janusza Moosa:

 

 

 

Jednym z najważniejszych przedsięwzięć Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego było od początku jego funkcjonowania, czyli od 27 lat, opracowywanie i publikowanie materiałów metodycznych i innych materiałów dotyczących organizacji procesów uczenia się dla potrzeb nauczycieli przedszkoli i wszystkich typów szkół.

 

Do najważniejszych należały:

 

– zeszyty Nauczycielskiego Zespołu Postępu Pedagogicznego,

 

– raporty z najważniejszych przedsięwzięć prowadzonych w każdym tygodniu przez pracowników pedagogicznych i specjalistów Łódzkiego Centrum (te raporty były publikowane również w formie książek w cyklach rocznych),

 

– raporty z prowadzonych badań rynku pracy przez Obserwatorium Rynku Pracy dla Edukacji (publikacje książkowe i zeszyty informacyjne),

 

– książki i materiały informacyjne dotyczące nowoczesnych technologii informacyjnych opracowywane przez Ośrodek Nowoczesnych Technologii Informacyjnych ŁCDNiKP,

 

– zeszyty Akademii Młodych Twórców i Dziecięcej Akademii Młodych Twórców,

 

– książki publikowane dla potrzeb krajowych konferencji „Przemiany w edukacji zawodowej w kontekście relacji szkoła-rynek pracy”,

 

– materiały dotyczące edukacji przedzawodowej, prozawodowej, w tym dotyczące liceum technicznego i szkoły policealnej,

 

– materiały dotyczące modelowania kształcenia w zawodach szerokoprofilowych, w tym materiały tworzone we współpracy z Biurem Koordynacji Kształcenia Kadr,

 

– programy kształcenia zawodowego i materiały metodyczne tworzone w ramach programów UPET-IMPROVE,

 

– materiały dotyczące kształcenia modułowego, zarządzania w edukacji, edukacji humanistycznej, edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej, edukacji matematycznej i innych obszarów kształcenia w różnych typach szkół,

 

– materiały dotyczące doradztwa zawodowego,

 

– scenariusze zajęć edukacyjnych,

 

– zeszyty informujące o Podsumowaniach Ruchu Innowacyjnego w Edukacji, konkursach umiejętnościowych i in.

 

Setki materiałów zgromadzono w moim gabinecie oraz w pokoju konsultacyjnym obok niego. Wypełniały one wszystkie regały i szafy. Dowiedziałem się, że te materiały zniknęły. Wielka szkoda, bo wiele z nich miało wartość historyczną informującą o rozwoju myśli innowacyjnej i rozwoju procesów kształcenia w różnych obszarach edukacyjnych…

 

Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim autorom, kierownikom zespołów metodycznych, kierownikom pracowni, pani Dorocie Ceran i panu Tomaszowi Misiakowi za wszystkie prace związane z redakcją tych materiałów.

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/profile.php?id=61552698230826

 



 

Ruszyła czwarta ogólnopolska edycja Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+. Młodzi ludzie do 12 kwietnia 2024 mogą oceniać placówki edukacyjne. Jak zmieniło się podejście do tego wydarzenia –  na ten temat w materiale ze strony TVN24

 

 

Czwarta edycja Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+ ze wsparciem ministerstw.

W tym roku wyjątkowa

 

 

To będzie wyjątkowa edycja Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+. Po raz pierwszy władza nie tępi tej inicjatywy, tylko jej sprzyja. Patronat nad akcją objęły jednocześnie Ministerstwo Równości, Ministerstwo Edukacji Narodowej i Rzeczniczka Praw Dziecka.

 

Dyrektorka czwartego łódzkiego liceum z dumą prezentuje tęczowy dyplom. Choć taka sytuacja jeszcze niedawno była powodem do obaw. – Ten ranking budził duże emocje. Wiązał się z jakimiś tam groźbami kontroli, ale nic takiego nie miało miejscaopowiada Katarzyna Felde, dyrektorka IV Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi. Teraz pani dyrektor problemów już mieć nie będzie.

 

Często jest tak, że dom nie wspiera, ale szkoła jest miejscem wspierającym. Uważamy, że każde wsparcie osobom, które chcą się czuć zwyczajnie sobą, jest potrzebne. I takie szkoły, które są przyjazne różnorodności, wymagają też podkreślenia i zauważenia wyjaśnia Barbara Nowacka, ministra edukacji z Inicjatywy Polska.

 

Poprzednia władza na szkoły z rankingu przyjaznych LGBTQ+ patrzyła nieprzychylnie. – Ogromna odwaga. Odwaga tych szkół, które brały udział w rankingu, które regularnie odbierały nagrody w bardzo trudnych atmosferach – komentuje Dominik Kuc z Fundacji GrowSpace, pomysłodawca Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+.

 

Były już rzecznik praw dziecka szkoły przyjazne społeczności LGBTQ+ chciał kontrolować. Ówczesny minister edukacji krytykował te, w których odbywały się Tęczowe Piątki. Obecna władza wspiera placówki, które w rankingu zaistniały lub zaistnieją. – Potrzebujemy więcej chwalenia, a mniej ganienia. Więcej wyróżniania, pokazywania tych dobrych praktyk, więcej chwalenia tych dobrych szkół wylicza Katarzyna Kotula, ministra do spraw równości z Nowej Lewicy. To zwrot o 180 stopni. Także to, że konferencja inaugurująca czwartą edycję Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+ odbyła się w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. – Niezmiennie projekt Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+ jest projektem oddolnym i pragniemy, aby takim pozostał – zapewnia Gabriela Gładyszewska z Fundacji GrowSpace. Nad projektem patronat objęły ministra edukacji i ministra do spraw równości.

 

Po latach homofobii i transfobii – za które odpowiadają politycy Prawa i Sprawiedliwości – jest wiele do zrobienia. – W imieniu państwa polskiego chciałabym dzisiaj, przede wszystkim tych wszystkich młodych ludzi, przeprosić. Przeprosić za ministra Czarnka, przeprosić za działania pani kurator Nowakmówi Katarzyna Kotula.

 

Do akcji przyłącza się również Rzeczniczka Praw Dziecka. – Bycie LGBTQ+ to jest różnorodność. Może powodować zachowania dyskryminujące, zachowania nietolerancyjne, a ja jestem przeciwniczką jakichkolwiek form przemocy, jakichkolwiek form, które miałyby na celu poniżyć jakiegoś człowieka, bądź odebrać mu godność czy też szacunekwyjaśnia Monika Horna-Cieślak.

 

Policyjne statystyki wskazują, że z roku na rok liczba prób samobójczych wśród młodzieży w wieku od trzynastu do osiemnastu lat wzrasta. Stąd hasło tegorocznego rankingu „Szkoła Zaufania”. – To szansa na to, by trafić do szkoły, która kieruje się zaufaniem, w której wartości takie jak otwartość, tolerancja, stoją na pierwszym miejscutłumaczy Mateusz Trzaska z Fundacji GrowSpace.

 

 

 

Źródło: www.fakty.tvn24.pl

 

 

 

 



Postanowiliśmy dzisiaj „odpuścić” sobie poważne tematy i poszukaliśmy „coś” lekkiego – jak przystało na okres zimowych ferii. Oto materiał, jaki znaleźliśmy na stronie  łódzkiego dziennika „Express  Ilustrowany”. Jak przestało na gazetę o takim tytule – dość skąpy tekst ilustruje 31 zdjęć, z których my wybraliśmy jedynie 3:

 

 

 

Śmiech w szkole, czyli kiedy sprawdziany i klasówki stają się prawdziwym źródłem rozśmieszenia. Pamiętacie swoje wyczyny?

 

 

W szkolnym świecie, gdzie nauka to poważna sprawa, czasem zdarzają się momenty, które rozśmieszają zarówno uczniów, jak i nauczycieli. Śmieszne sprawdziany i zabawne komentarze nauczycieli stanowią kolorowy element szkolnej rzeczywistości. Te najciekawsze zobaczycie w naszej galerii.

 

 

Śmieszne sprawdziany szkolne

 

 

Często to uczniowie, próbując radzić sobie z trudnymi pytaniami, zaskakują swoich nauczycieli kreatywnością i humorem. Niektóre odpowiedzi, choć zdecydowanie niezgodne z oczekiwaniami profesorów, z pewnością wnoszą do szkolnego życia nutkę radości. Przykłady?

 

Oto najśmieszniejsze szkolne sprawdziany i komentarze nauczycieli

 

 

Zabawne komentarze nauczycieli także nie są rzadkością. Czasem nauczycielom po prostu opadają ręce, gdy widzą „twórczość” swoich podopiecznych. W jednym z komentarzy nauczycielka geografii napisała: „Twoje odpowiedzi są tak nieoczekiwane, że zaczynam wątpić we własne pytania!”

 

 

Choć śmieszne sprawdziany i komentarze wprowadzają lekkość do szkolnej codzienności, ważne jest, aby zachować równowagę między humorem a powagą szkoły. […] Śmieszne sprawdziany i zabawne komentarze nauczycieli dodają koloru do szkolnej codzienności. Warto docenić te chwile, które pozwalają na chwilę przerwy od codziennego wysiłku naukowego i uśmiechnięcie się do szkolnych anegdot. Po latach każdy chętnie wspomina swoje „osiągnięcia” i potyczki z nauczycielami.

 

 

Źródło: www.expressilustrowany.pl

 



Wczoraj (3 lutego 2024 r.) na godzinę 19-ą Robert Sowiński zaprosił na fapage Plan Daltoński profesora Romana Lepperta, którego u nas przedstawiać nie musimy. Tym razem to kolega Roman był gościem, który inspirowany serią pytań zadawanych przez Gospodarza, prezentował swoje przemyślenia na temat Czego nam brakuje do uzyskania realnych przemian” – oczywiście – w naszym systemie edukacji.

 

W zaproszeniu do tego programu można było przeczytać, że „tym spotkaniem rozpoczynamy cykl poniedziałkowych rozmów z prelegentami daltońskiej konferencji Fundacji Plandaltoński.Pl”, a także, iż „w trakcie wykładu wprowadzającego podczas konferencji, profesor Leppert podzieli się swoimi przemyśleniami na temat nowego wychowania we współczesnym świecie, […] porozmawiamy m.in. o bieżącej efektywności edukatorów zmiany. Może też będzie okazja podyskutować o tym, co teraz zajmuje komentatorów przemian politycznych.”

 

Zapraszamy zainteresowanych, którzy wczoraj nie mogli tego uczynić, aby w dogodnej dla siebie porze porównali te zapowiedzi z rzeczywistym przebiegiem owej rozmowy. Sugerujemy także lekturę komentarzy słuchaczek i słuchaczy, zamieszczanych równolegle z relacją:

 

 

Czego nam brakuje do uzyskania realnych przemian  –  TUTAJ

 



Dzisiaj (6 lutego 2024 r.) znaleźliśmy taki sam tekst na trzech stronach internetowych: < www.pulshr.pl >,  < www.portalsamorzadowy.pl >  i  < www.gazetaprawna.pl >. Wszystkie one przytaczają te same wypowiedzi  dr hab. Małgorzaty Żytko –  kierowniczki Zakładu Wczesnej Edukacji i Kształcenia Nauczycieli Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego – na temat projektu rozporządzenia Ministerstwa Edukacji Narodowej dot. prac domowych. Niestety – nigdzie nie ma tam podanej informacji KOMU pani prof. Żytko udzieliła tego wywiadu. Zakładamy – w oparciu o występujące wszędzie słowa „O komentarz do rozporządzenia poprosiła prof. Małgorzatę Żytko…” – że była to redakcja „Gazety Prawnej”.

 

Postanowiliśmy zamieścić wszystkie opinie  prof. Małgorzaty Żytko, opierając się na materiale  właśnie ze strony „Gazety Prawnej”, zakładając, że redakcja zrozumie „wyższe dobro”, które nam przy tym przyświeca:

 

 

 

 

 Prof. Żytko o pracach domowych: Regulacje nie powinny być wprowadzane

w trakcie roku szkolnego

 

Rozporządzenie Ministerstwa Edukacji Narodowej dot. prac domowych nie powinno być wyrwane z kontekstu, ale łączyć się ze zmianami wprowadzanymi w podstawie programowej. Regulacje nie powinny być wprowadzane w trakcie roku szkolnego – przekazała prof. Małgorzata Żytko z UW. […]

 

W opinii ekspertki, wprowadzanie określonych zmian, szybkich uregulowań prawnych wymaga „głębszego przemyślenia, odwołania się do analiz badawczych„. Podkreśliła, że edukacja to „struktura powiązanych ze sobą elementów, a wyjmowanie jednej cegły z tej budowli, która w polskiej rzeczywistości chwieje się w posadach jest ryzykowne i wymaga powiązania z innymi zmianami, które będą konieczne w krótszej i dłuższej perspektywie czasowej”. Zatem, jak zaznaczyła, brakuje „wyartykułowania projektu czy kierunków zasadniczych zmian, stąd trudno jest odnosić się do tej fragmentarycznej propozycji”.

 

Prof. Żytko wskazała też, że według potocznego przekonania, „im więcej dzieci pracują w domu, tym lepsze osiągają wyniki w nauce”. Tymczasem – jak zauważyła – przeczą temu wyniki badań OECD PISA 2015, 2022. „Uczniowie, którzy spędzają dużo czasu na odrabianiu prac domowych i dodatkowych lekcjach nie osiągają wyższych wyników w badanych kategoriach umiejętności – językowych czy matematycznych – a czasem jest to związek negatywny” – zaznaczyła. „W badaniach TIMSS 2019 umiejętności matematycznych i przyrodniczych uczniów IV klasy szkoły podstawowej, w polskiej części stwierdzono, że częstotliwość zadawania prac domowych i czas spędzany na ich odrabianiu nie mają wyraźnego związku z osiągnięciami uczniów” – dodała.

 

W badaniach podkreśla się – jak zauważyła prof. Żytko – że praca domowa może mieć związek nie tylko osiągnięciami edukacyjnymi uczniów, ale rozwijaniem takich cech jak samodzielność, organizacja czasu, budowanie pewności siebie, poczucia sprawstwa, systematyczności działania czy sumienności. […]

 

W opinii ekspertki, podejmowanie decyzji na temat likwidacji lub ograniczenia prac domowych na szczeblu centralnym wymaga „refleksji na podstawie danych z badań, a także zweryfikowania regulacji prawnych z tym związanych w innych krajach Europy„. Dodała, że – jak wynika z dotychczasowych analiz – prace domowe występują w wielu krajach, ale ogranicza się czas, jaki uczeń może na nie poświęcać. „W Polsce liczba godzin na odrabianie prac, wynosząca średnio 7 godzin (tygodniowo – red.) w porównaniu ze średnią OECD – 5 godzin, jest dość duża” – wskazała.

 

Prof. Żytko zaznaczyła, że z badań wynika, iż pozytywny walor mają m.in. te prace, które są twórcze, stanowią wyzwanie, które można wykonać samodzielnie lub we współpracy w grupie, a także te, które nie są też zbyt często zadawane, tzn. raz w tygodniu, a uczeń otrzymuje informację zwrotną. Ich znaczenie – jak podkreśliła – jest tym wyższe, im starsi są uczniowie. „W przypadku młodszych klas, takie prace nie są zadawane lub zajmują maksymalnie 10 minut” – dodała.

 

Czytaj dalej »



Krótko po zamieszczeniu na moim Fb profilu linku do Felietonu nr 506 pojawiło się kilka komentarzy, z których jeden BEZWZGLEDNIE muszę upublicznić wśród innych czytelników „Obserwatorium Edukacji”:

 

 

Pierwszym moim działaniem po przeczytaniu tego komentarza było sięgniecie do podstawowego dla tej sprawy dokumentu, jakim jest „Regulamin naboru wniosków do wyróżnień z okazji 600-lecia Łodzi”. Oto jego najważniejszy dla tego tematu  fragment:

 

 

REGULAMIN NABORU WNIOSKÓW DO WYRÓŻNIEŃ

Z OKAZJI 600-LECIA ŁODZI

 

[…]

 

§ 3

 

KAPITUŁA

 

1.Wyboru osób wyróżnionych dokona:

a.I etap: ocena formalna – zespół ekspertów z różnych dziedzin powołany przez Dyrektora Muzeum Miasta Łodzi

b.II etap: Kapituła powołana przez Dyrektora Muzeum Miasta Łodzi. Jej skład będzie podany w odrębnym komunikacie na stronie muzeum-lodz.pl.*

2.Dyrektor Muzeum Miasta Łodzi powoła także Honorowych Członków Kapituły.

3.Decyzje Kapituły są ostateczne.

4.Kapituła nie ma obowiązku uzasadniać swoich decyzji oraz przedstawiać informacji z przebiegu obrad.

5.Prace Kapituły są niejawne.

6.Kapituła na podstawie przesłanych zgłoszeń dokona wyboru osób wyróżnionych. Lista osób wyróżnionych zostanie opublikowana na stronie muzeum-lodz.pl.

 

*Niestety –  ta informacja jest niedostępna – ani na stronie Muzeum Miasta Łodzi, ani nigdzie indziej….

 

 

Wobec takiej rzeczywistości nie pozostaje mi nic innego, jak BARDZO, BARDZO PRZEPROSIĆ  wszystkie osoby, które podpisały się pod wnioskiem o wyróżnienie Pana Dyrektora Janusza Moosa Medalem 600-lecia Łodzi

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



 

 

W miniony piątek, usłyszałem od pewnego znajomego (wyraźnie sympatyka byłego dyrektora ŁCDNiKP) taki komentarz do listy osób wyróżnionych Medalem 600-lecia Łodzi – cytuję z pamięci:

 

Jak to możliwe, że wśród tych sześciuset wyróżnionych zabrakło Moosa, a medal otrzymał Józefaciuk!”

 

Po powrocie do domu uwaga ta nie dawała mi spokoju. Postanowiłem przyjrzeć się bliżej sprawie – oczywiście posługując się informacjami dostępnymi w Internecie. Zacząłem od tego, że ustaliłem iż pierwsza gala wręczenia tych medali odbyła się w Muzeum Miasta Łodzi 23 czerwca 2023 roku. To wtedy tymi medalami wyróżniono 64 osoby –  jak napisano – byli to sportowcy, społecznicy, nauczyciele, przedstawiciele świata kultury i sztuki oraz łodzianie, którzy na co dzień pomagają najbardziej potrzebującym.

 

W tej informacji znalazłem także listę nagrodzonych łodzian. Przeczytałem  tę listę –  niewiele zamieszczonych tam nazwisk znalem i wiedziałem coś o ich zasługach dla Łodzi. Oto – przykładowo – kilka takich osób:

 

Leszek Jażdżewski   –  dziennikarz współtwórca i redaktor naczelny „LIBERTE”

 

Marek Dziuba  –   były piłkarz ŁKS i Widzewa sprzed 40-u lat

 

Witold Skrzydlewski  –  ze znanej łódzkiej rodziny o tym nazwisku, założyciel klubu żużlowego „Orzeł”

 

Jan Tomaszewski   –   piłkarz, były bramkarz – m.in. ŁKS i reprezentacji polski.

 

Tisa Żawrocka-Kwiatkowski  –  założycielka i prezeska Fundacji Gajusz, prowadzącej trzy hospicja dla dzieci

 

 

Ale są na tej liście także nazwiska, które zapewne  nie tylko mnie niewiele mówią, jak choćby te:

 

Wojciech Filipiak   –  dziennikarz sportowy znany prawdopodobnie  w kręgu kibiców,

 

Mirosław Misztal  – technik samochodowy, który zrobił karierę w biznesie

 

Maciej Tubis  –  pianista jazzowy, zapewne znany w wąskim kręgu melomanów.

 

 

I właśnie już w tej pierwszej grupie wyróżnionych znalazłem nazwisko znanego mi – do niedawna dyrektora Zespołu Szkół Rzemiosła – Marcina Józefaciuka. Zwracam uwagę, że miało to miejsce na wiele miesięcy przed tym, jak Józefaciuk został posłem z Łodzi….

 

Z powodu tego o czym napiszę za chwilę, postanowiłem przytoczyć – za Wikipedią – garść informacji o tym wyróżnionym:

 

Marcin Juzefaciuk –  choć urodzony 17 października 1982 w Łodzi, to jednak wychowywał się i mieszkał w Łasku. Do Łodzi przeniósł się w trzeciej klasie liceum. Ukończył filologię angielską w Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi (uzyskał magisterium w 2008). Odbył studia podyplomowe z nauczania informatyki i wychowania fizycznego w Wyższej Szkole Informatyki i Umiejętności w Łodzi oraz studia podyplomowe z zakresu zarządzania oświatą na Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi[.

 

Pracował w Publicznym Gimnazjum nr 6 w Łodzi oraz XXX Liceum Ogólnokształcącym w Łodzi, a następnie w Wydziale Edukacji Urzędu Miasta Łodzi. W latach 2017–2022 pełnił funkcję dyrektora Zespołu Szkół Rzemiosła im. Jana Kilińskiego w Łodzi. W 2022 objął stanowisko wicedyrektora tej placówki. W tym samym roku został członkiem Akademii Twórczego Dyrektora Szkoły przy Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego. Nauczyciel siedmiu przedmiotów: języka angielskiego, języka obcego zawodowego, wychowania fizycznego, fizyki, etyki, informatyki oraz języka polskiego w klasie przygotowawczej dla uczniów z Ukrainy.

 

Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Marcin_J%C3%B3zefaciuk

 

 

I teraz doczekaliście się wyjaśnienia co stoi za tym „nibyfelietonem” i co kazało mi  zamieścić tyle faktograficznych informacji.

 

Otóż  nie wiem jak dla Was, ale dla mnie także zupełnie niewyjaśnionym brakiem na tej świąteczno-rocznicowej liście był brak na niej Janusza Moosa!

 

Bo czyż nie zakrawa na kpinę, że medal dosłał 41-letni anglista z zaledwie 15-letnim stażem pracy nauczycielskiej i jedną 5-letnią kadencją (z której świadomie zrezygnował) dyrektora ZSR, który zaledwie rok wcześniej został członkiem Akademii Twórczego Dyrektora Szkoły przy Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego, skoro nie został tym medalem wyróżniony dyrektor tegoż  ŁCDNiKP ? !

 

Wszak nie jest dla nikogo w Łodzi tajemnicą, że tym dyrektorem, który w wieku 85 lat, w tym właśnie jubileuszowym dla miasta roku  przeszedł na emeryturę, jest mgr inż. Janusz Moos, człowiek, który w łódzkiej oświacie przepracował – od 1966 roku –57 lat, a który od 1973 roku w naszym mieście NIEPRZERWANIE, choć pod różnymi szyldami, zajmował się doskonaleniem szkolnictwa zawodowego, który w lipcu 1996 roku stworzył i kierował Wojewódzkim  Centrum Kształcenia Praktycznego w Łodzi, przekształconym po paru latach w Wojewódzki Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego, po raz kolejny przekształcony w 2001 roku, na Łódzkie Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego.

 

Rozumiem stąd takie oburzenie mojego rozmówcy. Ale…

 

Ale czyją jest winą ta sytuacja? Czy to ktoś z władz miasta celowo lansował karierę Marcina Józefciuka, a chciał wymazać z pamięci łodzian dorobek Janusza Moosa? Gdy tak nad tym rozmyślałem – nagle przyszło olśnienie. Była nim niewielka notatka, zamieszczona  7 marca 2023 roku   na stronie  < wyborcza.pl/lodz/ >

 

To kolejna inicjatywa związana z upamiętnieniem 600-leciem Łodzi. Medale mają dostać osoby, które promują Łódź czy działają na rzecz lokalnej społeczności. Pierwsze będą wręczone już w maju. Kto powinien dostać to wyróżnienie?

 

W tym wyjątkowym roku 600-lecia Łodzi chciałabym, byśmy wyróżnili tych, którzy wyjątkowo mocno na jej rzecz pracowali – jednocześnie promując Łódź, będąc żywą reklamą miasta. Mamy dla nich 600 wyjątkowych medali 600-lecia Łodzi. Natomiast decyzję, do kogo powinny trafić – zostawiam łodzianom zapowiedziała Hanna Zdanowska, prezydentka Łodzi.

 

I dodała: – To łodzianie wiedzą, kto w waszych małych ojczyznach: na osiedlu, w szkole, w działaniach sportowych czy na każdym innym polu jest takim bohaterem. […]

Kandydatury osób pełnoletnich można zgłaszać do 2 kwietnia. Formularz wniosku będzie można znaleźć na stronie Muzeum Miasta Łodzi.

 

[Źródło: www.lodz.wyborcza.pl/lodz/]

 

 

Zakończę ten tekst – zamieszczony pod szyldem „Felieton” – wnioskiem, który w sposób oczywisty nasuwa się po takiej informacji:

 

Medale otrzymywali ci łodzianie, którzy w swoich środowiskach mieli ludzi sobie życzliwych i przedsiębiorczych, którzy nie tylko potrafili, ale chcieli doprowadzić do tego, aby ich bohaterowie Medal 600-lecia Łodzi otrzymali.

 

Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że na pełnej liście wszystkich odznaczonych Medalem 600-lecia Łodzi nie ma takich zasłużonych dla miasta osób, jak Iwona Śledzińska-Katarasińska – której zasług dla miasta nie muszę chyba przypominać, Waldemar Bogdanowicz – pierwszy “niesocjalistyczny”, wywodzący się z „Solidarności” prezydent Łodzi (1989–1990) i wojewoda łódzki (1989–1994), czy zupełnie apolityczny Janusz Barański – założyciel, właściciel i prowadzący nieprzerwanie  przez 35 lat kultową księgarnie-antykwariat Nike?

 

A Marcin Józefaciuk takie osoby w swoim otoczeniu miał.  A – niestety – nikt z najbliższych współpracowników Janusza Moosa, nawet z grona – wszak bardzo licznego – osób, którzy mu często bardzo wiele zawdzięczali – nie zechciał swojego, ponoć tak szanowanego, a nawet uwielbianego szefa – do tego medalu zgłosić!

 

Jeśli to pomoże Koledze Moosowi i tym z jego otoczenia, których brak dla niego medalu tak oburza, to im  uświadomię, że także nie miał kto wystąpić o taki medal dla także bardzo zasłużonych dla łódzkiego szkolnictwa osób, jak Józef Kolatktóry był przez 35 lat dyrektorem – kolejno – trzech szkół zawodowych, a także Aleksandra Bonisławska która nauczycielką została, gdy w Łódzkim Kuratorium Oświaty i Wychowania rządził Henryk Grenda, a Ministrem Oświaty i Wychowania był Henryk Jabłoński. Pierwszy raz usłyszała skierowany do niej zwrot „pani dyrektor” od nauczycieli i uczniów Szkoły Podstawowej nr 87 przy ul. Minerskiej we wrześniu 1985 roku. I tytuł ten przysługiwał jej już przez następne 34 lata, także przez trzy lata jako szefowej Wydziału Edukacji, aż do przejścia na emeryturę jako dyrektorki ZSO nr 1 na Widzewie-Wschodzie.

 

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz