Oto zamieszczona dzisiaj (9 stycznia 2024 r.) j informacja, zamieszczona na stronie MEN:

 

 

Maciej Jakubowski dyrektorem Instytutu Badań Edukacyjnych

 

Minister edukacji powołała nowego dyrektora Instytutu Badań Edukacyjnych. W miejsce Roberta T. Ptaszka – Barbara Nowacka powołała Macieja Jakubowskiego, doktora habilitowanego nauk społecznych, profesora Uniwersytetu Warszawskiego.

 

Foto: www.gov.pl/web/edukacja/

 

Maciej Jakubowski zdobył wszechstronne wykształcenie w warszawskiej uczelni, ale był związany również z Uniwersytetem Pittsburskim w Stanach Zjednoczonych oraz Uniwersytetem Ludwika i Maksymiliana w Monachium. Uzyskał prestiżowe stypendia Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, Robert Schuman Centre for Advanced Studies oraz European University Institute we Florencji.

 

Swoje ekonomiczne i socjologiczne doświadczenie rozwijał w zespole badawczym Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, w której zajmował się edukacyjną wartością dodaną. Opracował autorską metodę badania takiej wartości dla gimnazjów. W roku 2012 Maciej Jakubowski został powołany na stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej, w którym odpowiadał za strategię i finansowanie.

 

W 2014 roku założył Fundację Evidence Institute, aby promować wykorzystanie badań w praktyce nauczania i budowaniu polityki edukacyjnej. Jego pasją jest przekazywanie nauczycielom, uczniom i rodzicom wiedzy o metodach nauczania mających mocne oparcie w badaniach, a także obalanie popularnych mitów edukacyjnych. Współpracuje jako konsultant dla rządów i instytucji międzynarodowych takich jak Bank Światowy, OECD, UNESCO, UNDP, czy Komisja Europejska. Jest autorem kilkudziesięciu książek i artykułów naukowych oraz wielu prac popularyzatorskich.

 

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/

 

 

Zobacz także na stronie „Głosu Nauczycielskiego”: Kadry: Prof. Maciej Jakubowski dyrektorem Instytutu Badań Edukacyjnych”   –  TUTAJ

 



Wczoraj zamieściliśmy tekst Jarosława Pytlaka z jego opiniami na temat pomysłu likwidacji prac domowych, a dzisiaj (9 stycznia 20244 r.) proponujemy tekst dr Tomasza Tokarza , zamieszczony w minioną niedzielę na jego Fb profilu, w którym dzieli się swoimi przemyśleniami na temat propozycji zlikwidowania egzaminu ósmoklasisty:

 

 

Postulat likwidacji egzaminu ósmoklasisty jest chwytliwy i ciekawy, niestety jego zwolennicy nie podają żadnej sensownej alternatywy, w jaki inny sposób mogłaby się odbyć rekrutacja do szkół średnich.

 

Rozważmy kilka potencjalnych rozwiązań:

 

a) konkurs świadectw? – jeśli o dostaniu się do szkoły miałyby decydować oceny na świadectwie to wyobraźcie sobie te walki w szkole w oceny. Z jednej strony monopolistyczna pozycja nauczyciela wystawiającego stopnie, z drugiej te naciski na niego, by zmienić cyferkę.

 

Albo te masowe przenoszenia dziecka w 8 klasie do szkoły, która ma liberalne podejście do ocen i daje wszystkim szóstki.

 

W szkołach nie ma ujednoliconych systemów wystawiania ocen (w niektórych można dostać szóstkę za ładny uśmiech, w innych trzeba się solidnie napracować na 3), zatem taki model byłby niesprawiedliwy wobec tych, którzy chodzą do szkół, gdzie trudniej o wysokie oceny.

 

b) rozmowa kwalifikacyjna? – tu pojawiają się dwa problemy.

 

Po pierwsze, znany problem przyjmowania krewnych i znajomych królika. Telefony do szkół “musicie przyjąć tego i owego”.

 

Po drugie, nawet jeśli udałoby się wprowadzić jakieś zobiektywizowane kryteria rozmowy tu co w sytuacji, jeśli do danego liceum zgłosi się np. 1500 kandydatów. Jeśli nie chcemy uprawiać fikcji, to sensowna rozmowa kwalifikacyjna przy trzyosobowej komisji zajmie minimum 20 minut. Nawet przy założeniu pracy codziennie przez 8 godzin daje to ponad 60 dni roboczych rekrutacji. Można dać więcej komisji, ale tu znowu pojawia się problem znalezienia chętnych, którzy poświęcą kilka tygodni tylko na rekrutowanie.

 

c) Zanonimizowane pisemne egzaminy kwalifikacyjne? – okej, ale dochodzi tu problem stworzenia takich egzaminów przez szkoły i ich sprawdzania. Znowu mamy 1500 kandydatów. Kto to będzie sprawdzał? No i w takim ujęciu, czym to de facto będzie się różniło od egzaminu ósmoklasisty i czy komisje szkolne zrobią egzaminy bardziej profesjonalne niż te, które tworzy przez miesiące CKE?

 

A jak uczeń chce mieć większą pewność rekrutacji to będzie podchodził do takiego egzaminu w 5-20 szkołach?

 

Wydaje mi się, że egzamin w obecnej formule jest najprostszym i najsprawiedliwszym sposobem na rekrutację. Nie mam złej opinii o tym egzaminie.

 

Czytaj dalej »



Oto obszerne fragmenty artykułu Moniki Sewastianowicz, zamieszczonego 6 stycznia 2024 r. na portalu Prawo.pl. Wyróżnienie fragmentów teksty pogrubieniem czcionek lub podkreśleniem – redakcja OE:

 

 

Koniec z zagrożeniem z plastyki? Resort rozważy zniesienie niektórych ocen

 

Foto: www.prawo.pl/oswiata/

 

W szkole powinno być więcej plastyki, techniki i muzyki, ale nie powinny być one oceniane. Podobnie zresztą, jak wf – takie postulaty padły w odpowiedzi na pytanie wiceminister edukacji Izabeli Ziętki, która wskazała, że resort tę i inne propozycje rozważy. Oceny z tych przedmiotów od dawna wywołują kontrowersje, bo w sporej części zależą od predyspozycji ucznia, na które nie ma on większego wpływu.

 

Drodzy, wiemy wszyscy, że edukacja potrzebuje zmian, nie tyle rewolucyjnych, co ewolucyjnych. Wiemy też, że żadnych zmian nie dokonamy bez Was, bez Waszych pomysłów, zaangażowania, bez współpracy, dlatego dziś chciałabym otworzyć dyskusję o tym, co w naszej edukacji jest świetne, a co wymaga korekty na jużwskazała wiceminister edukacji w poście na Facebooku. W odpowiedzi pojawiło się wiele pomysłów, w tym właśnie zniesienie ocen z plastyki, techniki i WF.

 

Jednym z postulatów, które zgłoszono w odpowiedzi na pytanie wiceminister Ziętki, było zwiększenie liczby godzin muzyki, plastyki, techniki i wf. Wskazywano, że pozwalają one obniżyć poziom stresu, dowartościować się i rozwijać motorykę. Jednak, jak podkreślano, zniknąć powinny tradycyjne oceny z tych przedmiotów, bo są zbędne i – ze względu na zróżnicowany poziom zdolności uczniów – mocno niesprawiedliwe. Nie pomaga też fakt, że zdarza się, że zajęcia z tych przedmiotów polegają na uczeniu się życiorysów malarzy czy kompozytorów, co – choć zapewne zwiększa poziom wiedzy ogólnej – to niespecjalnie przyczynia się do rozwoju zdolności manualnych uczniów czy rozwijania innych obszarów mózgu, niż części odpowiadające za pamięć.

 

Jednocześnie przez to, że przedmioty artystyczne i wf ocenia się tak samo jak pozostałe, nie są szczególną przyjemnością dla uczniów, którym natura poskąpiła talentu do śpiewania lub rysowania i pewnego pułapu, nawet ćwicząc, nigdy nie przeskoczą. Choć eksperci podkreślają, że oceny w szkole powinny być kwestią drugorzędną, to w praktyce tak nie jest – uczniowie i rodzice wciąż kładą na nie duży nacisk. Zresztą nie bez powodu, skoro niskie noty z przedmiotów artystycznych mogą pozbawić kogoś szans na otrzymanie świadectwa z wyróżnieniem, co przełoży się na punkty przy rekrutacji do liceum. Nie wydaje się to odstresowującym i rozwijającym rozwiązaniem. Według par. 9 rozporządzenia o ocenianiu, klasyfikowaniu i promowaniu uczniów przy ustalaniu oceny z wychowania fizycznego, techniki, plastyki i muzyki należy przede wszystkim brać pod uwagę wysiłek wkładany przez ucznia w wywiązywanie się z obowiązków wynikających ze specyfiki tych zajęć, a w przypadku wychowania fizycznego – także systematyczność udziału ucznia w zajęciach oraz aktywność ucznia w działaniach podejmowanych przez szkołę na rzecz kultury fizycznej. […]

 

Stopień nic nam nie mówi

 

Tyle że sama trójka czy szóstka ma wątpliwy walor informacyjny. – Zarówno jako ekspertka edukacji, jak i jako matka, uważam, że nadmierną wagę przywiązujemy do ocen w naszym systemie edukacji. – mówi Prawo.pl  Dorota Łoboda, prezeska fundacji Rodzice Mają Głos, posłanka Koalicji Obywatelskiej. Zbyt często stają się one celem samym w sobie, więc zmiany dotyczące zniesienia ocen z plastyki, muzyki czy wf można rozważyć. Myślę jednak, że wszystko to powinno być elementem ogólnej, ewolucyjnej zmiany w sposobie myślenia i oceniania. Należy przemyśleć choćby to, czy likwidujemy oceny w ogóle, czy np. przechodzimy na oceny opisowe – podkreśla. Dodaje, że jest zwolenniczką jak najszerszego stosowania oceniania kształtującego i ocen opisowych, bo dają one informacje zwrotne zarówno dziecku, jak i rodzicowi. Takiej funkcji – jej zdaniem – nie spełniają oceny w formie stopnia. […]

 

Również Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, uważa, że warto przemyśleć zniesienie ocen z przedmiotów artystycznych czy WF. – Tak naprawdę uważam, że nie są one same w sobie złe czy dobre, bo o ile jednym faktycznie mogą obniżać średnią, to innym ją podwyższają, więc są uczniowie bardzo zadowoleni z tej możliwości. Ale czy widzę sens upierania się przy nich? W zasadzie nie bardzo – oczywiście można tu argumentować, że zniesienie ocen sprawi, że nikt nie będzie miał motywacji, by uczęszczać na te przedmioty. Ja tak jednak nie uważam, sam uczyłem techniki i wiem, że uczniowie chętnie uczestniczą w zajęciach, jeżeli są one ciekawe i rozwijające – podkreśla. – Technika, plastyka czy muzyka to ważne przedmioty, bo rozwijają mózg, percepcję ucznia. Pomagają dostrzec mocne i słabe strony ucznia, które nie uwidaczniają się podczas nauki innych przedmiotów. Przykładowo na technice czasem wyraźniej widać, czy uczeń ma talent matematyczny, bo projektowanie jakiegoś przedmiotu, zmusza go nagle do wykonywania obliczeń, których na matematyce nie robi – wskazuje. Dodaje, że OSKKO postuluje zniesienie w szkołach podstawowych innych ocen, niż te opisowe. – Z drugiej strony chciałbym przestrzec przed uleganiem presji czasu i zmienianiem przepisów bez odpowiedniej dyskusji i bez pozostawienia dyrektorom i nauczycielom czasu na ich wdrożenie. Nie wszystko musi wejść w życie już 1 września tego roku – podsumowuje.

 

 

Cały tekst „Koniec z zagrożeniem z plastyki? Resort rozważy zniesienie niektórych ocen”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata/

 

 



Do nurtu publikacji, podejmujących tematy związane z oczekiwanymi zmianami w szkolnictwie, których znakomita większość Polek i Polaków oczekuje po nowych władzach  Ministerstwa Edukacji, dołączył wczoraj (7 stycznia 2024 r.)  Jarosław Pytlak, zamieszczając tekst, którego tytuł mówi wszystko o czym to jest. Oto jego wybrane (subiektywnie) fragmenty i link do jego pełnej wersji na blogu „Wokół Szkoły”. Wyróżnienie wyrazów pogrubioną czcionką lub podkreśleniem – redakcja OE:

 

 

O pracach domowych bez emocji i z dystansem do polityki

 

Zapowiedziana przed wyborami przez opozycję likwidacja prac domowych w szkołach podstawowych wzbudziła wiele kontrowersji. Jako że jednak dotrzymywanie obietnic stało się ostatnio naczelną cnotą politycznych zwycięzców, nowa władza musi teraz zmierzyć się z tym problemem. Nie jest łatwo, o czym może świadczyć ograniczenie pierwotnej, kategorycznej zapowiedzi jedynie do pierwszego etapu edukacyjnego.Wiceministra Katarzyna Lubnauer obwieściła mianowicie w noworocznym wywiadzie dla Radia ZET, że trwają prace nad rozporządzeniem, które wprowadzi zakaz zadawania prac domowych nie w całej podstawówce, a tylko w jej najmłodszych klasach. Jak wyjaśniła: „W klasach I-III te prace domowe nie mają sensu. Takie dziecko samodzielnie pracy domowej nie rozwiąże. Realnie to nie jest zadanie tylko dla dzieci, ale i dla rodziców”. Co do starszych klas, mowa była jedynie enigmatycznie, o „ograniczeniu”.

 

Z całym szacunkiem dla pani Lubnauer, nie jest ona autorytetem w zakresie edukacji wczesnoszkolnej, nie stała się nim także z racji objęcia funkcji ministerialnej. Nie powinna zatem z taką pewnością głosić tez, które są co najmniej dyskusyjne. Rozumiem wymogi logiki politycznej, ale istnieje cały szereg powodów, żeby raz jeszcze rozważyć sensowność wprowadzenia jakiegokolwiek zakazu w rzeczonej kwestii. Mimo świętości obietnicy wyborczej. Problem ma kilka różnych aspektów, które postaram się tutaj przedstawić, wskazując na koniec możliwość w miarę łagodnego wybrnięcia z obecnej sytuacji.[…]

   

Fundament błędu, czyli pomieszanie porządków

 

Zacznijmy od tego, że w całej sprawie zachodzi pomieszanie dwóch porządków: politycznego i merytorycznego (pedagogicznego).Wyłonieni w wyborach politycy mają wpływ na kształt i funkcjonowanie systemu edukacji. Mogą określać jego strukturę, sposób i zakres finansowania, warunki zatrudniania pracowników, system certyfikowania osiągnięć za pomocą egzaminów zewnętrznych i cały szereg innych regulacji, dotyczących organizacji i sposobu działania instytucji oświatowych. Natomiast ich wpływ na funkcjonowanie społeczności szkolnych, w tym, między innymi, na sposób nauczania, powinien być ograniczony pewną autonomią tychże społeczności oraz samych nauczycieli, niezbędną w ich z natury twórczej pracy. Próba prawnego uregulowania kwestii metodycznej, przynależnej materii pedagogiki, stanowi wyjście poza sferę kompetencji polityków.[…]

 

 „W klasach I-III te prace domowe nie mają sensu”

 

To pryncypialne stwierdzenie pani minister nie jest poparte rzeczowymi, potwierdzonymi naukowo argumentami. Owszem, brakuje najnowszych badań na ten temat, ale jest choćby ogólnodostępny artykuł przeglądowy Piotra Kowolika „Praca domowa w procesie nauczania-uczenia się uczniów klas początkowych : rekonesans badawczy”, z roku 2006, który wszechstronnie naświetla problem. Można również sięgnąć do wspomnianej w tym artykule książki W.Puśleckiego „Praca domowa najmłodszych uczniów” (Wyd. Impuls, Kraków 2005). Prezentuje ona badania, z których wynika, że istnieją zarówno negatywne, jak pozytywne przykłady stosowania zadań domowych, a tych ostatnich jest statystycznie zdecydowanie więcej.

 

Z pozycji nowszych warto zapoznać się z prezentacją Michała Sitka z IBE „Prace domowe w polskiej szkole”, które przedstawia bardziej całościowy obraz sytuacji, wskazuje błędy metodyczne, ale nie sugeruje w konkluzji rezygnacji z tej formy nauki. Oczywiście można słusznie wskazać, że w ostatnich latach nastąpiły burzliwe zmiany, które mogą wymagać rewizji metodyki nauczania. Być może  wykonane obecnie badania przyniosłyby taką właśnie rekomendację. Należy je zatem przeprowadzić, a nie z góry przyjmować tezę za prawdziwą.[…]

   

„Takie dziecko samodzielnie pracy domowej nie rozwiąże”.

 

Czytaj dalej »



 

Felieton o tym numerze zamierzałem zamieścić w niedzielę sylwestrową. Miałem go już prawie gotowego, została tylko korekta autorska. Zatytułowałem go „Mój rok 2023 – na tle wydarzeń politycznych i oświatowych”. Był długawy, zawierał analizę zamieszczanych na OE „Aktualności”, i opowieść o tym co ja w owym roku „zdziałałem”. I wtedy, podczas pośpiesznego stukania w klawisze, coś poszło nie tak i cały tekst został BEZPOWROTNIE skasowany! Uznałem to za kolejną interwencję  przysłowiowego „palca bożego”  i nie podjąłem trudu odtwarzania tego tekstu. Po prostu zrezygnowa- łem z zamieszczenia tego felietonu.

 

Dzisiaj, w siódmym dniu nowego – 2024 – roku, jednak nie mogę powstrzymać się przed wspomnieniem „historycznych” dla mej biografii ,„okrągłych” rocznic, jakie w minionym roku „obchodziłem”. A był to rok:

 

60 rocznicy zdania matury w XVIII LO w Łodzi i podjęcia studiów na (wtedy) wymarzonej polonistyce w UŁ. Ale także owej kolonii letniej dla nieletnich przestępców, na której byłem wychowawcą jednej z grup, z  której wyniesione doświadczenia stały się tak naprawdę początkiem mojej drogi ku późniejszej pasji uprawianej także zawodowo.

 

50 rocznicy dnia, w którym zostałem ojcem synka Kubusia. Ale także dnia, w którym  – po raz pierwszy – objąłem stanowisko kierownicze w oświacie, rozpoczynając dwuletni okres sprawowania funkcji wicedyrektora d.s. domu dziecka w 2 Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Łodzi

 

40 rocznicy ostatecznego zerwania z drogą kariery naukowej w Katedrze Pedagogiki Społecznej na UŁ i powrotu (nie bez poważnych przeszkód) do pracy w roli pedagoga-praktyka. I podjęcia pracy, jako wychowawcy w placówce resocjalizacyjnej dla dziewcząt w PMOW nr 2 w Łodzi.

 

30 rocznicy powrotu do „mojej” Budowlanki, której uczniem zostałem 65 lat wcześniej, a przestałem nim być  – z własnego wyboru – w lutym 1962 roku. I to powrót, tym razem – na najbliższe 12 lat – na stanowisko dyrektora tej szkoły, będącej wówczas 32-oddziałowym Zespołem Szkół Budowanych nr 2 w Łodzi.

 

W tzw. „międzyczasach” w moim życiu były także inne, ważne wydarzenia, których „półokrągłe” rocznice  w owym 2023 roku przypadły. A były to:

 

55 rocznica powrotu do „cywila” po odbyciu 3-letniej służby w Marynarce wojennej.

 

45 rocznica prawie trzymiesięcznego pobytu w kraju „niesocjalistycznym”, czyli w  Szwecji, gdzie byłem na zaproszenie mojego przyjaciela, który dwa lata  wcześniej nie wrócił do Polski z legalnego, studenckiego wyjazdu do Londynu, a po roku przeniósł się do Szwecji. Wówczas na własne oczy zobaczyłem jak żyją ludzie w  NAPRAWDĘ WOLNYM KRAJU!

 

35 rocznica niespodziewanego powierzenia mi przez ówczesną kuratorkę oświaty (była nią funkcjonariuszka KŁ PZPR, która wcześniej przez wszystkie poprzednie lata – po moim odejściu z UŁ –  blokowała kolejne oferty pracy na bardziej – jej zdaniem – ważne posady w łódzkiej oświacie) funkcji dyrektora Wojewódzkiej Poradni Wychowawczo-Zawodowej w Łodzi.

 

25  rocznica „nauczki”, którą musiałem, z godnością, przełknąć, kiedy latem 1998 roku, w konsekwencji wyników  wyborów z poprzedniej jesieni, byłem pewnym kandydatem łódzkich władz Unii Wolności na stanowisko wicekuratora oświaty. Kuratora wyznaczała zwycięska wówczas , koalicyjna z UW, Akcja Wyborcza „Solidarność”.  Ale niespodziewana decyzja  władz krajowych UW o powierzeniu tego stanowiska innemu jej działaczowi, który w wyniku zmian podziału administracyjnego kraju właśnie przestał być wicewojewodą płockim, a był mieszkańcem Kutna, uniemożliwiła łódzkiemu kierownictwu mojej partii realizację wcześniejszych planów.  Ale już po dwu latach mogłem dziękować, że po raz kolejny ów „palec”, lub jak kto woli – „koło fortuny”  uratował  mnie przed poszukiwaniem pracy, gdyż rządowa  koalicja rozpadła się, gdyż UW z niej wystąpiło…

 

x          x          x

 

Wybaczcie mi, że aż tyle tych okolicznościowych wspomnień tu przywołałem. Na swoje usprawiedliwienie mam moje głębokie przekonanie, że robienie – od czasu do czasu – takiego „bilansu życia” pozwala odnaleźć jego głębszy sens, i daje tło dla „ponad czasowego” oceniania „wydarzeń dnia”.

 

I nie dziwcie się, że  mam pragnienie znalezienia dowodów na to, iż nie mam powodów do wstydu z przeżytych lat –  tym bardziej, że za 95 dni będę świętował 80 urodziny!

 

A owa perspektywa i doświadczenia minionych lat mojego życia pozwalają mi na „chłodne” analizowanie codziennych doniesień mediów o tym co takiego wydarzyło się w polskiej polityce, w edukacji, a także na wybór tekstów z mediów społecznościowych, które potem zamieszczam w „Obserwatorium Edukacji”.

 

A jeśli już o tym mowa, to w kilku zdaniach skomentuję dwie z minionego tygodnia.

 

Pierwszą była informacja z Portalu Samorządowego – Wiceminister edukacji pyta nauczycieli, czym ma się zająć”. Nie wiem jak Was, ale mnie powaliła liczba 4700 zgłoszonych na profilu wiceministry Izabeli Ziętki komentarzy z opiniami, propozycjami, sugestiami i radami. Z jednej strony powinna cieszyć, że aż dla tylu osób poprawa jakości funkcjonowania szkół jest na tyle ważna, że zdecydowali się  na taką formę włączenia się w ten proces, ale z drugiej – współczuję pani wiceministrze. Mówią, że od przybytku głowa nie boli.  Ale chyba nie w tym przypadku: jak z tej góry ziarenek piasku wybrać mniejsze i większe bursztyny…

 

I jeszcze jeden temat pobudził mnie do refleksji – przy okazji o informacji o odwołaniu kolejnej, trzynastej osoby, pełniącej obowiązki kuratora oświaty – w tym przypadku była to pani Teresa Misiuk. Otóż zgodnie z obowiązującym przepisami nowi kuratorzy powinni być powołani najpóźniej miesiąc po odwołaniu poprzednika. Czyli pierwszy konkurs na Małopolskiego Kuratora Oświaty musi zostać ogłoszony najpóźniej przed 15 stycznia b.r., czyli w najbliższym tygodniu. A potem, zgodnie z obowiązującym regulaminem, przynajmniej 14 dni na składanie ofert. I dopiero wtedy zbierze się komisja konkursowa, która rozpatrzy wnioski, wysłucha kandydatki i/lub kandydatów, i podejmie (albo nie) decyzję komu ten urząd powierzyć.

 

Będzie to ciekawy test na efekt funkcjonowania starego prawa oświatowego, które zawiera taki zapis:

 

Konkurs przeprowadza komisja konkursowa powołana przez wojewodę.

W skład komisji konkursowej wchodzą:

1) trzej przedstawiciele ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania;

2) dwaj przedstawiciele wojewody;

3) po jednym przedstawicielu organizacji związkowych zrzeszających nauczycieli, […]

 

[Art. 50.p. 6 Ustawy Prawo oświatowe]

 

Nie ma silnych – MUSI wygrać  kandydat popierany przez aktualnie sprawujących władze. Tak jak poprzednio…

 

I to by było na tyle.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



W czasopiśmie „E-mentor” – nr 4(81) z 2019 roku znaleźliśmy bardzo aktualny – mimo czasu, jaki upłynął od daty jego publikacji – tekst, którego obszerne fragmenty zamieściliśmy poniżej.

 

 

E-mentor” to recenzowane czasopismo naukowe wydawane przez Szkołę Główną Handlową w Warszawie oraz Fundację Promocji i Akredytacji Kierunków Ekonomicznych. Misją czasopisma jest przyczynianie się do rozwoju i doskonalenia systemu edukacji. Powyżej okładka 4 numeru z 2019 roku

 

 

 

Tradycyjna czy twórcza – jaka jest polska szkoła?

Barbara Kurowska*, Kinga Łapot-Dzierwa**

 

[…]

 

Wprowadzenie

 

Artykuł ma na celu ukazanie, w jaki sposób postrzegana jest polska szkoła. Czy bliżej jej do tradycyjnej czy rowidowskiej twórczej? Po krótkiej charakterystyce obydwu wymienionych, zaprezentowano część wyników badań, dotyczących postrzegania polskiej szkoły, przeprowadzonych wśród studentów kierunku pedagogika przedszkolna i wczesnoszkolna II roku studiów magisterskich. Zaprezentowano również wizerunek szkoły kreowany w mediach, wskazując aspekty najczęściej poddawane krytyce.

 

Postulat rozwijania kreatywności człowieka od wielu lat głoszony jest przez przedstawicieli psychologii edukacyjnej, psychologii twórczości, pedagogiki ogólnej, a szczególnie pedagogiki twórczości. Autorzy tego postulatu podkreślają pozytywną rolę twórczej aktywności jednostki w odnoszeniu sukcesów nie tylko w szkole, ale we wszystkich dziedzinach działalności w życiu dorosłym, w osiąganiu poczucia dobrostanu psychicznego i społecznego, a także w procesie samorealizacji (Uszyńska-Jarmoc, 2011, s. 14).

 

Nie od dzisiaj nawołuje się także do realizowania idei „edukacji jako działalności twórczej”, która skupia wokół siebie szczegółowe koncepcje pedagogicznego kreacjonizmu – ideologie twórczego ucznia, twórczego nauczyciela i szkoły jako twórczej organizacji (Schulz, 1996, s. 11). Geneza tych poglądów sięga daleko w przeszłość, ale w kontekście zmian zachodzących we współczesnym świecie idea ta wydaje się szczególnie aktualna i niezbędna do realizowania.

 

Współczesność wymaga od nas powrotu do urzeczywistniania:

 

>idei ucznia twórczego – aktywnego, samodzielnie podejmującego oraz kreatywnie realizującego różnorodne, nowe i założone zadania edukacyjne, sprzyjające rozwojowi jego osobowości;

 

>idei twórczego nauczyciela – posiadającego kreatywny stosunek do swojego zawodu i przygotowującego wychowanków do planowania własnego rozwoju;

 

>koncepcji szkoły jako organizacji twórczej, w której uczenie dominować będzie nad nauczaniem, a potrzeby i zainteresowania uczniów, a nie jedynie wymogi programowe, wyznaczałyby kierunek działań edukacyjnych.

 

Działalność współczesnej szkoły nie może być skierowana na uzyskanie „produktu standardowego” (Schulz, 1996, s. 18), przekazanie wszystkim uczniom tych samych wiadomości, ukształtowanie u nich tych samych umiejętności, bez względu na ich indywidualne cechy, zainteresowania i oczekiwania. Rozwijanie kreatywności i stymulowanie aktywności twórczej dzieci i młodzieży, wychowanie człowieka innowacyjnego, potrafiącego prowadzić twórczy styl życia, to kluczowe działania niezbędne, by przygotować uczniów do sprostania wyzwaniom XXI wieku (Denek, 1999, s. 14-15; Szmidt, 2007, s. 232). Czy współczesna szkoła, w swej obecnej postaci, jest w stanie zrealizować te zadania?

 

[…]

 

Dlaczego dzisiejsza szkoła nie bywa twórczą?

 

Współczesny system szkolnictwa krytykowany jest niemal przez każdego: uczniów, rodziców, a nawet nauczycieli. Krytyka ta sprowadza się m.in. do kwestii braku atrakcyjności szkoły dla uczniów, przedmiotowego ich traktowania, wyobcowania społecznego, niedofinansowania szkół, niskich kwalifikacji nauczycieli, przeładowanych programów (co niesie za sobą konieczność spędzania przez uczniów coraz większej ilości czasu na nauce w szkole i poza nią), narastającej biurokracji. Jak twierdzą Krzysztof Szmidt i Edward Nęcka: „wszystko to rodzi wizję szkoły jako niepokojącego mrowiska, bez perspektyw rozwojowych, mało implikatywnego i wyrażanego mało kreatywnym językiem” (za: Barska, 2012, s. 54). W takiej przestrzeni nie dziwi nagradzanie szybkości myślenia kosztem refleksyjności, powrót koncepcji szkoły, która nie uczy, jak się uczyć, a premiuje te standardowe wytwory uczniów, które poddają się łatwej i bezdyskusyjnej ocenie (Barska, 2012, s. 54).

 

Dlaczego współczesna szkoła nie bywa szkołą twórczą? Może jest to związane ze zbytnią koncentracją nauczycieli na realizacji programu, z brakiem czasu na innowacyjne działania, ze sztywnym rozumieniem autorytetu nauczyciela, ze słabą orientacją nauczycieli w możliwościach i zdolnościach swoich wychowanków, z wyróżnianiem za dobre i wierne odtwarzanie treści programowych? Może z dążeniem nauczycieli głównie do przekazywania wiedzy gotowej, obiektywnej, encyklopedycznej, czego konsekwencją jest brak zaangażowania uczniów, niechęć do kreatywnego myślenia i dochodzenia do mniej oczywistych koncepcji. Bogusław Śliwerski, zwracając uwagę na cztery grupy błędów współczesnej edukacji i towarzyszących im negatywnych zjawisk, podkreśla zły system kontroli i oceniania powodujący, że szkoły „stają się niedowartościowanych jednostek, osób o zaniżonej samoocenie, lekceważących w następstwie tego procesu znaczenie zdobywania wiedzy” (Śliwerski, 2008, s. 37).

 

Według Janiny Uszyńskiej-Jarmoc można wskazać kilka cech/przeszkód, które wpływają na kształt współczesnej edukacji i nie do końca pozwalają szkole stać się twórczą:

 

Czytaj dalej »



Asia Krzemińska napisała w czwartek 4 stycznia 202 roku na swoim „Zakręconym Belfrze” taki oto, bardzo aktualny w dzisiejszej sytuacji naszej oświaty, tekst:

 

 

Na tapecie: prace domowe, godziny czarnkowe, odchudzenie podstawy programowej, egzaminy i wynagrodzenie nauczycieli. Sama śmietanka tematów, które mogłoby się wydawać ważne, by szkoła poszła do przodu. A jednak…

 

Mam poczucie powierzchowności dotykanych kwestii. Po trochu o wszystkim, czyli tak naprawdę, o czym? Wciąż umyka nam fakt, że żadna ustawa czy rozporządzenie nie zmieni ludzkiej mentalności. I że nie istnieje jeden przepis na to, jak tworzyć przestrzeń sprzyjającą rozwojowi młodego człowieka. Zatem mniejsze znaczenie zaczyna mieć fakt zadania pracy do wykonania w domu, w obliczu jakości i celowości zadania. Nie tak ważna jest liczba książek do przeczytania, jak istotna treść i język samej opowieści oraz możliwości dyskusji nad jej aktualnością i uniwersalnych charakterem. Ale może się mylę…

 

Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że mam ochotę stać się niedźwiedziem polarnym i przespać cały ten chaos. Od jakiegoś czasu towarzyszy mi nieustanne zmęczenie (choć przecież ledwie trzy dni byłam w pracy po wolnym). Zamiast zakasać rękawy i brać się do roboty, kierować ku nowemu, wspierać, budować i pokazywać drogi, którymi można pójść, mam ochotę zawinąć się w kocyk i przezimować.

 

Powiedzcie, że też tak macie…

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/zakrecony.belfer/

 

 



Oto obszerne fragmenty najnowszego tekstu Danuty Sterny, zamieszczonego na stronie „OKnauczanie”:

 

 

Ten wpis jest poświęcony badaniom nad teorią – Nastawienie na rozwój.

 

Rysunek: Danuta Strtrna

 

Najkrócej można powiedzie, że nastawienie na rozwój zakłada, że człowiek nie rodzi się z określonym poziomem inteligencji, tylko wkładając wysiłek, można inteligencję rozwijać.

 

W szkole można przekonywać uczniów, że mogą rozwijać swoją inteligencje, albo można zakładać, że nie można z tym nic zrobić.

 

Przedstawiam wnioski po przeczytaniu artykułu Jill Barshay dotyczącego różnych wyników badań edukacyjnych na ten temat. Dla mnie był to bardzo ciekawy artykuł, gdyż pokazuje względność badań i ich zależność od różnych uwzględnianych czynników. Dobrze, że przeprowadzane są badania, ale nawet wśród badaczy mogą być różnice zdań. Moim zdaniem warto przeprowadzać mini badania we własnym zakresie, aby dowiedzieć się, co służy uczniom, których uczymy.

 

Jesienią 2022 r. w czasopiśmie Psychological Bulletin opublikowano dwie metaanalizy na temat nastawienia na rozwój. Doszły one do przeciwnych wniosków na temat jednego z najpopularniejszych obecnie pomysłów w edukacji.

 

Wciągu ostatnich 15 lat zainwestowano wiele pieniędzy i wysiłku, aby promować w szkołach „nastawienie na rozwój”, czyli przekonanie, że inteligencja jest plastyczna i może się poprawić dzięki wkładanej pracy. Ostatnie dwie publikacje w czasopiśmie Psychological Bulletin dochodzą jednak do sprzecznych wniosków. Każde z badań jest metaanalizą, co oznacza, że zbierają najlepsze badania na dany temat i wyciągają wnioski na podstawie statystyk. Jak to możliwe, że dwa badania, które ukazały się w odstępie zaledwie trzech tygodni od siebie w Biuletynie Psychologicznym  doszły do ​​przeciwnych wniosków? Kto ma zatem rację?

 

To pytanie jest obecnie gorącym tematem w psychologii edukacyjnej. Uczeni debatują na ten temat. Komentarze można przeczytać pod linkiem.

 

Teoria nastawienia na rozwój została opracowana przez psycholog z Uniwersytetu Stanforda – Carol Dweck, i została opisana w jej książce w 2006 roku „Mindset: The New Psychology of Success”. Dweck wyjaśniła w niej, że uczniowie, którzy wierzą, że ich inteligencja może się zmienić i rozwijać, są bardziej zmotywowani do nauki, podejmują większe wyzwania i są bardziej wytrwali.

 

Dzięki takiemu podejściu nauczyciele częściej doceniają wysiłek uczniów włożony w uczenie się. Koncepcja jest obecnie powszechnie akceptowalna w szkołach w USA, trafia nawet do podręczników. Uczeni badali, jak bardzo nastawienie na rozwój naprawdę pomaga uczniom.

 

I opinia

 

Jeden zespół złożony z siedmiu badaczy, kierowany przez Jeni Burnette, psycholog z North Carolina State University, odkrył, że wyniki z 53 badań (w latach 2002 – 2022) były bardzo zróżnicowane. Czasami uczniowie bardzo korzystali, a czasami nie, w kilku przypadkach wręcz nie odnosili korzyści. W swojej końcowej analizie Burnette i jej współpracownicy doszli do wniosku, że interwencje nastawione na rozwój są pomocne dla niektórych uczniów, ale nie dla wszystkich. Najwięcej korzyści odnoszą uczniowie osiągający słabe wyniki i znajdujący się w niekorzystnej sytuacji. Uczniowie osiągające wysokie wyniki zazwyczaj nie skorzystali z tych interwencji. Jednak stwierdzono pozytywny wpływ na wyniki w nauce, zdrowie psychiczne i funkcjonowanie społeczne, zwłaszcza u uczniów, którzy odnosili korzyści z interwencji nastawionych na rozwój. […]

 

II opinia

 

21 dni później, 3 listopada, to samo czasopismo opublikowało konkurencyjną metaanalizę, z której wynika, że ​​interwencje nastawione na rozwój nie były w ogóle skuteczne.  Psychologowie z Case Western Reserve University Brooke Macnamara skrytykowali większość z 63 badań, które znaleźli, jako źle zaprojektowanych lub stronniczo przeprowadzonych przez naukowców, którzy są zwolennikami nastawienia na rozwój.[…]

 

III opinia

 

Elizabeth Tipton – statystyk z Northwestern University, 7 listopada, zadeklarowała, że pochlebna metaanaliza była poprawna, czyli, że nastawienie na rozwój sprawdza się w przypadku osób osiągających niskie wyniki. Uważa ona, że nie można uogólniać wniosków z badań różnych grup uczniów. Tipton porównuje takie działanie do stosowania pestycydów w ogrodzie. Jedne pestycydy mogą pomoc w uprawie pomidorów, ale nie pomagają w rozwoju sałaty, a bazylii mogą wręcz zaszkodzić. Gdybyśmy patrzyli tylko na pomidory, to widzielibyśmy korzystny wpływ, ale w stosunku do innych roślin niekorzystny.

 

Tipton ponownie przeanalizowała wszystkie dane z badań, które wybrała Macnamara, stosując metodologię z pierwszej metaanalizy Burnette i powtórzyła pozytywne wyniki dla uczniów pochodzących z rodzin o niskich dochodach i jednocześnie osiągających słabe wyniki. W analizie wzięto teraz pod uwagę więcej wyników badań niż w 2016 roku.

 

Naukowa debata trwa i dotyczy znacznie więcej niż tylko metodologii; chodzi o to, czy teoria nastawienia na rozwój jest korzystna dla uczniów. […]

 

Krytycy teorii kwestionują również to, czy poprawa nastawienia na rozwój rzeczywiście poprawia osiągnięcia akademickie uczniów. Wiele eksperymentów wykazało, że stopnie uczniów mogą się poprawić po zastosowaniu pewnych interwencji, nawet jeśli ich sposób myślenia na temat nastawienia na rozwój nie zmienił się.

 

Problem polega na tym, że interwencje ukierunkowane na nastawienie na rozwój rzadko koncentrują się wyłącznie na nim, często łączą je z innymi pomocnymi wskazówkami, takimi jak zachęcanie uczniów do ciężkiej pracy, wyznaczanie celów i stosowanie strategii w obliczu wyzwań. Być może zastosowanie tych wskazówek daje efekty, a nie samo tylko nastawienie na rozwój.

 

Zwolennicy teorii uważają, że sama zmiana sposobu myślenia nie przyniesie wiele sama w sobie. Zmiana przekonań jest skuteczna tylko wtedy, gdy jest połączona z produktywnymi sposobami wprowadzenia w życie nastawienia na rozwój. […]

 

Pojawia się coraz więcej dowodów na to, że te krótkie interwencje online mogą przekonać nastolatków osiągających słabe wyniki, by uwierzyli w siebie i swoją zdolność uczenia się. Zmiana sposobu myślenia nie zlikwiduje luki w osiągnięciach; to nie jest czarodziejska  różdżka.

 

 

Cały tekst „Ten wpis jest poświęcony badaniom nad teorią – Nastawienie na rozwój”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.oknauczanie.pl

 



Oto fragmenty informacji zamieszczona dzisiaj (4 stycznia 2024 r.) na portalu „Serwis Samorządowy PAP” o kolejnej decyzji kadrowej ministry Barbary Nowackiej:

 

 

Kolejna zmiana w kuratorium oświaty – odwołana kurator w Lublinie

 

Teresa Misiuk została odwołana ze stanowiska kuratora oświaty w Lublinie. Pełniącym obowiązki kuratorem został dotychczasowy pracownik kuratorium Sebastian Płonka. Nowy kurator oświaty zostanie wyłoniony w konkursie. O odwołaniu Misiuk poinformował w czwartek wojewoda lubelski Krzysztof Komorski.

 

 

Dodał, że w przyszłym tygodniu zostaną ogłoszone szczegóły konkursu na to stanowisko.

 

Teresa Misiuk była lubelskim kuratorem oświaty od marca 2016 r. Przed objęciem stanowiska przez sześć lat pełniła funkcję wiceprzewodniczącej Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. Wcześniej była nauczycielką historii i wiedzy o społeczeństwie w szkołach podstawowych nr 18 i nr 2 w Lublinie.

 

Wcześniej minister edukacji Barbara Nowacka odwołała 12 innych kuratorów oświaty. […]

 

Kandydata na stanowisko kuratora oświaty wyłania się w drodze konkursu, a konkurs ten ogłasza i przeprowadza wojewoda. Ogłoszenie konkursu następuje nie później niż w ciągu miesiąca od dnia, w którym nastąpiło odwołanie kuratora oświaty. Do konkursu może przystąpić osoba, która posiada: wykształcenie wyższe i tytuł zawodowy magister, magister inżynier lub równorzędny; stopień nauczyciela mianowanego lub nauczyciela dyplomowanego; co najmniej siedmioletni staż pracy w charakterze nauczyciela. […]

 

 

 

Źródło: www.samorzad.pap.pl

 

 

 

 

 



Pierwsze  w 2024 roku spotkanie w „Akademickim Zaciszu” było poświęcone problematyce porozumiewania się miedzy ludźmi.  Jego gospodarz – prof. Roman Lepperet – zaprosił  tego wieczora dr Agatę Jastrzębowską-Tyczkow- ską  psycholożkę społeczną, pomysłodawczynię kampanii „Mów do mnie grzecznie”.  Celem tej kampanii jest promowanie w społeczeństwie postawy otwartej, akceptującej różnorodność, a także nauczanie komunikacji asertywnej, do rzeczy, opartej na faktach.

 

 

Plik z zapisem rozmowy w „Akademickim Zaciszu” z dnia 3 stycznia 20244 roku 

„Jak (nie) mówimy do siebie?” –  TUTAJ