Foto: www.zpleszewa.pl

 

 

W minioną sobotę na portalu Prawo.pl zamieszczono informację, która powinna zainteresować dyrektorki i dyrektorów polskich szkół. Oto jej obszerne fragmenty:

 

Wagarowanie, zniszczenie ławki, drobna kradzież – o takich czynach szkoła nie będzie musiała zawiadamiać policji ani sądu rodzinnego. Zamiast tego dyrektor nałoży na ucznia środki wychowawcze – np. każąc mu posprzątać klasy lub pomalować zniszczoną ścianę. Zmiany przewidziane w projekcie prawa o postępowaniu w sprawach nieletnich mają obowiązywać od 1 września 2022 r.

 

To pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości, które przygotowało nową ustawę o postępowaniu w sprawach nieletnich. Według resortu szkoła powinna mieć szersze możliwości oddziaływania wychowawczego na swoich uczniów – również w sprawach o demoralizację lub niektóre czyny karalne.



Obecnie szkoła musi zawiadomić policję lub sąd rodzinny o tym, że nieletni popełnił czyn karalny ścigany z urzędu – chodzi zarówno o przestępstwa, jak i niektóre wykroczenia. Bywa zatem, że długie i żmudne postępowanie dotyczy drobnostek, co jest kłopotliwe tak dla nieletnich i ich rodzin, jak i dla rozpatrujących sprawy sądów. Stąd pomysł, by w niektórych przypadkach rolę policji i sądu przejęła sama szkoła. Tym bardziej, że – jak zwraca uwagę resort w uzasadnieniu – duża część czynów, których dotyczy ustawa, jest popełniana w szkole lub jest kwestią nierealizowania obowiązku szkolnego. […]

 

Nowe przepisy dotyczyć mają jedynie drobnych spraw – czyli czynów karalnych niebędących ściganymi z urzędu przestępstwami lub przestępstwami skarbowymi. Jeżeli uczeń zostanie przyłapany na popełnieniu wykroczenia (nowa ustawa będzie dotyczyć wszystkich wykroczeń, a nie tylko kilku, enumeratywnie wskazanych) na terenie szkoły, dyrektor będzie mógł zastosować wobec niego środek oddziaływania wychowawczego w postaci pouczenia, ostrzeżenia ustnego albo ostrzeżenia na piśmie, przeproszenia pokrzywdzonego, przywrócenia stanu poprzedniego lub wykonania określonych prac porządkowych na rzecz szkoły.

 

Czytaj dalej »



Począwszy od dzisiaj – 9 maja, aż do 20 maja będą odbywały się egzaminy maturalne na poziomie rozszerzonym, wybierane przez maturzystów na zasadzie:obowiązkowo jeden egzamin, lub kilka – według uznana i potrzeb zdających

 

 

 

 

 

Oto terminy tych egzaminów:

 

 

 

Źródło:  www.gov.pl/web/edukacja-i-nauka/

 

 

 

 

 

 



W sobotę (7 maja 2022 r.) Jarosław Pytlak zamieścił na blogu „Wokół Szkoły” kolejny ważny tekst, którego obszerne fragmenty (i link do pełnej wersji) zamieszczamy poniżej:

 

 

Sztukmistrz z Lublina, czyli o zakrzywianiu czasoprzestrzeni pedagogicznej

 

Sztukmistrz z Lublina, pan minister Czarnek, raczył zaproponować, by każdy nauczyciel w ramach swojego czasu pracy musiał odbyć godzinę konsultacji dla uczniów. Tym samym przywrócił ideę „godzin karcianych”, którą w swoim czasie pogrzebała i przebiła osinowym kołkiem jego poprzedniczka, Anna Zalewska, ogłaszając to wówczas wielkim tryumfem woli wobec błędów i wypaczeń koalicji PO-PSL.

 

Zanim wyjaśnię, co w tym kontekście robi czasoprzestrzeń, zapytam Cię, Czytelniku, czy słyszałeś o kontrolerach lotu? Podejrzewam, że tak, bo ostatnio zastrajkowali i o mały włos część narodu, zamiast polecieć na majówkę, musiałaby z Polski do kurortów podreptać na piechotę. Kontroler lotu to ktoś, kto z pomocą różnych elektronicznych cudeniek wyobraża sobie rozmieszczenie samolotów w trójwymiarowej przestrzeni i udziela stosownych instrukcji pilotom, by maszyny nie zbliżyły się do siebie zanadto, oraz bezpiecznie lądowały lub ulatywały w przestrzeń zagraniczną. Wyobraźnia przestrzenna w ogóle jest przymiotem tylko niewielkiej grupy ludzi, więc o dobrych kandydatów na kontrolerów trudno, a szkolenie i praktyka przed samodzielnym objęciem stanowiska trwają lata całe. W zamian możemy w samolotach czuć się w miarę bezpiecznie.

 

Władza zadbała, by przekaz propagandowy akcentował pazerność protestujących, zarabiających ponoć nawet trzydzieści i więcej tysięcy złotych miesięcznie, przy mniej niż 30 godzinach efektywnej pracy tygodniowo, do których dolicza się 10 godzin obowiązkowych przerw przeznaczonych na odpoczynek i regenerację. Tyle kasy za tak lekką pracę – judziła opinię publiczną państwowa propaganda. Podobnie zresztą – o czym wiemy z maili Dworczyka, szczuła naród na nauczycieli podczas strajku w 2019 roku. […]

 

Nie wiem, czy są inne zawody, w których zakres czynności w ramach jednego wynagrodzenia jest tak elastyczny, jak w przypadku nauczycieli. No, może jeszcze dyrektorzy placówek oświatowych. Sądzę, że górnicy przyjechaliby podpalić trochę opon pod stosownym ministerstwem, gdyby nagle okazało się, że oprócz fedrowania urobku zgodnie ze swoją specjalnością, muszą kupować sobie łopaty do pracy, cerować taśmociągi w kombajnach węglowych, udzielać porad psychologicznych kolegom z brygady i organizować w kopalni akcję szczepień przeciw COVID. Kierowcy autobusów też mieliby rządzącym do powiedzenia to, co dzielni obrońcy Wyspy Węży rosyjskiemu korablowi, gdyby przyszło im chodzić do pracy z własną kierownicą, w trakcie postoju na pętli wyplatać koszyki z wikliny, a podczas jazdy opisywać pasażerom mijane zabytki. To oczywiście tylko moje przypuszczenia, bo nikt nie próbuje robić pracownikom takich numerów. Z wyjątkiem Ministerstwa Edukacji i Nauki.[…]

 

Medycy wywalczyli sobie w końcu dodatki covidowe, nauczyciele za dodatkowy wysiłek nie otrzymali niczego, poza symboliczną dopłatą 500 złotych do zakupu sprzętu do zdalnego nauczania, za co można było sobie kupić kilka użytecznych gadżetów, ale przecież nie najsłabszy nawet komputer.

 

Czytaj dalej »



Foto: www.gov.pl

 

Minister Przemysław Czarnek z laureatkami Ogólnopolskiego Konkursu Retorycznego: Julią Franicą, Zofią Agnieszką Nowak i Magdaleną Puźniak oraz finalistkami:  Alicją Kwapiszewską, Martyną Szpot i Hanną Strojną.  

 

 

Dzisiaj nie mam wahań o czym będę pisał – jest taki temat, który uwiódł mnie skutecznie. A stało się to po przeczytaniu na „Portalu Samorządowym” informacji, której już sam tytuł nie pozwolił na to, abym ten tekst pominął: „Czarnek: jeśli chcemy mieć dobrze wykształconą młodzież, trzeba wracać do klasycznych form wychowania”. Autor tego tytułu poszedł  na łatwiznę i po prostu zacytował kolejną „złotą myśl” naszego ministra edukacji, którą wygłosił on podczas finału pierwszego Ogólnopolskiego Konkursu Retorycznego gdzieżby, jak nie w Lublinie. Bo organizatorem owego, tak, tak – ogólnopolskiego – konkursu było Kuratorium Oświaty w Lublinie, we współpracy z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim oraz Lubelskim Samorządowym Centrum Doskonalenia Nauczycieli.

 

Jednak nawet nie ów „odkrywczy” postulat, który – gdyby go potraktować serio – może zapowiadać następną nowelizację podstaw programowych, stał się powodem mojego zainteresowania.

 

Najpierw zastanowił mnie kontekst tej wypowiedzi.

 

Czy jest, jeśli tak to jaki, związek między postulatem powrotu do klasycznych form wychowania  z konkursem krasomówczym, nazwanym w tym przypadku retorycznym? Poszukałem trochę w Internecie i znalazłem  Regulamin_Konkursu. A tam można przeczytać że organizatorom przyświecało aż 7 celów tego przedsięwzięcia [Zobacz: Fragment regulaminu konkursu] a wśród nich takie:

 

>upowszechnianie klasycznej retoryki jako ważnego składnika kultury polskiej i europejskiej

 

>popularyzowanie dorobku europejskiej kultury klasycznej jako źródła inspiracji dla pokoleń współczesnych,

 

>dostrzeganie w kulturze antycznej (greckiej, rzymskiej, chrześcijańskiej) korzeni tożsamości kulturowej Polski i Europy.

 

Nie wiem, czy dobrze to odczytałem, ale wygląda na to, że popularyzowanie umiejętności publicznego przemawiania ma być fundamentem owego wychowania. Z tym, że kultura klasyczna, to – w intencji ministra – pakiet, w którym tak naprawdę chodzi o wychowanie w kulturze chrześcijańskiej.

 

Kolejnym zaskoczeniem była informacja zawarta w owym regulaminie, że był on adresowany do uczniów klas IV – VIII szkół podstawowych! Bo przedtem tkwiłem w przekonaniu, że był on adresowany do szkół średnich. Tym bardziej, że w przywołanej powyżej informacji przeczytałem także takie cytaty wypowiedzi ministra:

 

Podczas gali minister zwrócił uwagę, że wśród laureatów i finalistów konkursu są same kobiety.To by wskazywało, że to kobiety najbardziej przyswoiły sobie wiedzę i umiejętność używania języka logicznego, rozumnego, argumentowania w sposób najbardziej zasadny i przekonujący” – dowodził Czarnek.

 

Następnie zachęcił mężczyzn do większego wysiłku i udziału w konkursie w przyszłym roku. „Bo to nieprawda, że tylko kobiety mają gadane” – stwierdził, po czym pogratulował uczestnikom i organizatorom konkursu.

 

I bardzo dobrze! Bo wizja rodziny w stylu państwa Dulskich to tragiczny los, jaki czekałby dzisiejszych mężczyzn z podstawówek. Nie mam wątpliwości iż o tym, że mąż-orator to nęcący model partnerstwa sam minister wie dobrze z własnego doświadczenia…

 

I to nie jedyna jasna strona tej informacji!

 

Bo to nazywanie dziewcząt, uczennic szkoły podstawowej,  kobietami pozwala mi także sądzić, że pan Czarnek musiał mieć dobrą/ego nauczycielkę/nauczyciela pdż  – najprawdopodobniej jako uczeń II Liceum Ogólnokształcące im. Hetmana Jana Zamoyskiego w Lublinie. Bo mniej prawdopodobne że miał te zajęcia w wiejskiej szkole podstawowej w Goszczanowie. I to dzięki nim do dziś pamięta, że dziewczynki dostają pierwszą miesiączkę i stają się kobietami w wieku 11- 13 lat, a chłopcy maja pierwsze polucje nocne, czyli stają się mężczyznami – średnio – w wieku 13 lat.

 

No, bo nie zakładam, że tę wiedzę zawdzięcza wujkowi Jurkowi….

 

I jeszcze jedna refleksja na bazie tych cytatów: Czy wyraźnie widoczny w wypowiedzi ministra podziw dla kobiet, które mają „gadane”, to sygnał, że do dotychczas lansowanych przez jego doradcę dr Skrzydlewskiego cnót niewieścich zostanie dopisana także i ta?

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Dzisiaj (7 maja 2022 r.), zapewne krótko po północy, prof. Bogusław Śliwerski zamieścił na swoim blogu tekst, promujący polskie tłumaczenie książki Alberta Einsteina  Jak wyobrażam sobie świat„. Oto obszerne fragmenty tego posta, opartego na jej pierwszej części, zatytułowanej „Raj utracony” oraz link do jego pełnej wersji:

 

 

 

                                                           Pedagogiczne refleksje Alberta Einsteina

 

Fascynujący jest zbiór  przemyśleń, opinii, wykładów Alberta Einsteina, który ukazał się  w świetnym przekładzie Tomasza Lanczewskiego. Otwiera go artykuł zatytułowany „Raj utracony, który został napisany przez tego wybitnego uczonego w 1919 roku po powstaniu Ligii Narodów. Zawiera bowiem myśl przewodnią dla całego tomu, która po przeszło stu latach jest jeszcze bardziej aktualna w świecie, w tym szczególnie w Polsce. Brzmi bowiem:

 

Jeszcze w XVII stuleciu uczonych i artystów z całej Europy łączyły tak ścisłe więzy wspólnych ideałów, że wydarzenia polityczne nie wywierały praktycznie żadnego wpływu na ich współpracę.  (…)   Obecnie ów stan rzeczy wydaje się nam być rajem utraconym. (…) Z chwilą, gdy uczeni stali się przedstawicielami najbardziej gorliwych tradycji narodowych, utracili poczucie intelektualnej wspólnoty (s.9).

 

Gdyby żył, zapewne by dodał, że zaangażowanie części uczonych w bieżącą politykę na rzecz gorliwej promocji ich własnego światopoglądu i angażowanie się przez nich w różnych mediach na rzecz poszerzania oraz pogłębiania procesu manipulowania społeczeństwem przez sprawujących władzę, unicestwia nie tylko tę wspólnotę, ale wywyższa inżynierię społeczną nad budowanie cywilizacji prawdy, dobra i piękna.

 

Ideałem ustroju politycznego dla Einstein była demokracjaW każdym należy uszanować jego osobowość, nie ubóstwiając jednak nikogo (s.18). Był przeciwny wszelkim kultom jednostki, także próbom okazywania jemu podziwu i uwielbienia. Nienawidził wszelkich form autorytaryzmu, przymusu pisząc w 1931 roku: Albowiem przemoc przyciąga zazwyczaj osoby małowartościowe pod względem moralnym i jest to według mnie niezmiennym prawem, że nikczemnicy są zwykle następcami genialnych tyranów. Z tych powodów byłem zawsze gorącym przeciwnikiem takich systemów rządzenia, jakich świadkami jesteśmy dziś we Włoszech i w Rosji (s. 18-19). […]

 

Uczony nienawidził wszelkich form pozbawiania ludzi wolności osobistej, w tym ich prawa do samostanowienia i zbrojeń i eksponowania w polityce sił zbrojnych. Każdy, komu sprawia przyjemność maszerowania w czwórkach przy dźwiękach muzyki, już przez samo to wywołuje u mnie uczucie pogardy. Jedynie przez pomyłkę obdarzono go wielką mózgownicą, gdyż rdzeń kręgowy wystarczyłby mu najzupełniej na jego potrzeby. Ową hańbiącą plamę na honorze cywilizacji należałoby usunąć jak najprędzej. Jakże nienawidzę tego bohaterstwa na komendę, bezmyślnej przemocy i wszystkich tych odrażających nonsensów, które określa się nazwą patriotyzmu! Jakże nikczemna i zasługująca na pogardę jest dla mnie wojna! (s.19). 

 

Każda epoka obfituje w twórcze umysły, toteż rolą edukacji jest nieujarzmianie potencjału ludzkiego w wyniku złej organizacji między innymi nauki i procesu kształcenia, powierzające ją osobom zakompleksionym, pozbawionym odwagi, przepełnionych lękiem czy goryczą codziennego życia i pełnionych obowiązków. Przymus zewnętrzny nie może nigdy unieważnić odpowiedzialności jednostki, choć potrafi w pewnym stopniu ją zmniejszyć (s.42).

 

Czytaj dalej »



O godzinie 11:15 portal ONET zamieścił taką oto informację:

 

 

Matura z języka angielskiego. Są doniesienia o przecieku

 

„Nieoficjalne przecieki” – napisała jedna z użytkowniczek na Twitterze po godz. 8 i opublikowała zdjęcie z tematem jednego z zadań maturalnych dotyczącego napisania posta na bloga. Niedługo po opublikowaniu zdjęcia w sieci rozgorzała burzliwa dyskusja o wspomnianej wypowiedzi pisemnej.

 

Foto: Twitter

 

Wpis z Twittera, informujący o przecieku z matury. Po publikacji post został usunięty

 

 

Część użytkowników twierdzi, że temat zadania potwierdził się na egzaminie maturalnym z języka angielskiego. Jeśli doniesienia te okazałyby się prawdziwe, to oznaczałoby poważny problem. Sprawę z całą pewnością zbada Centralna Komisja Egzaminacyjna.

 

Tymczasem niedługo po rozpoczęciu egzaminu w internecie pojawiły się informacje, że matura z języka angielskiego była wyjątkowo prosta. Internauci pisali, że wyszli z egzaminu zaledwie po pół godziny od momentu jego rozpoczęcia.

 

 

Źródło: www.wiadomosci.onet.pl

 

 

 

O godzinie 13:03 pojawiła się, także na tym portalu, kolejna informacja na ten sam temat:

 

[…] Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury – przekazał mediom dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik.  Mamy wątpliwości co do tego, czy egzamin przebiegł zgodnie z procedurami. Zgodnie z procedurami dyrektor szkoły jest zobowiązany na pół godziny przed egzaminem okazać przewodniczącym wszystkich zespołów nadzorujących wszystkie pakiety (z arkuszami egzaminacyjnymi) zapakowane. Oni mają obowiązek podpisać protokół, że zgadza się to wszystko z listem przewozowym – powiedział. Wskazał, że na zdjęciu, które jest dostępne w internecie, przy zdjęciu zadania egzaminacyjnego, jest widoczna godzina przed egzaminem. […]

 

 

Źródło: www.onet.pl

 



Niezastąpiony w czujnym monitorowaniu aktywności legislacyjnej MEiN portal Prawo.pl zamieścił dziś (6 maja 2022 r.) tekst Moniki Sewastianowicz, którego obszerne fragmenty przytaczamy poniżej:

 

 

Nauczyciel dostępny na zawołanie – nowa godzina karciana na konsultacje z rodzicami

 

Resort edukacji chce częściowego powrotu „godzin karcianych” – ma to być obowiązkowa godzina na konsultacje z uczniami lub ich rodzicami. Zmiana znajdzie się w nowelizacji Karty Nauczyciela wprowadzającej nowy system awansu zawodowego pedagogów. Ma to – jak wyjaśnia Ministerstwo Edukacji i Nauki – zwiększyć dostępność nauczyciela w szkole.

 

W związku z potrzebą zagwarantowania uczniom i ich rodzicom możliwości konsultacji z nauczycielem, ta część czasu pracy nauczyciela zostanie doprecyzowana poprzez wskazanie, że w jej ramach nauczyciel obowiązany jest do dostępności w szkole – wyjaśnia resort w uzasadnieniu do projektu Karty Nauczyciela.  [Zobacz TUTAJ] Jego założenia opublikowane zostały właśnie na stronie Rządowego Centrum Legislacji.
 

Jedna godzina tygodniowo

 

Według tych założeń nauczyciel zatrudniony w pełnym wymiarze będzie musiał na konsultacje poświęcić jedną godzinę tygodniowo. W przypadku nauczyciela zatrudnionego w wymiarze niższym od obowiązkowego wymiaru zajęć – w wymiarze jednej godziny w ciągu dwóch tygodni. W czasie dostępności w szkole, odpowiednio do potrzeb, nauczyciel będzie prowadził konsultacje dla uczniów lub wychowanków lub ich rodziców.

 

Nie bardzo rozumiem intencję tej zmianyocenia Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Moim zdaniem jest to kreowanie rzeczywistości i de facto zwiększenie zakresu obowiązków nauczycieli, bo realizują oni inne zadania statutowe. Te czterdzieści godzin pracy nie jest z gumy, więc jeżeli dokłada się jakiś obowiązek, to wypadałoby określić, zamiast czego będzie to realizowane – mówi. Dodaje, że to     i tak dużo skromniejsza skala niż to, co MEiN planował w zeszłym roku. […]

 

Tego, kiedy będzie dostępny nauczyciel, projekt nie precyzuje, choć oczywiście – wbrew nadziejom niektórych rodziców – nie będzie musiał pracować wieczorami. Nacisk resortu edukacji na powrót godzin karcianych jest jednak o tyle zaskakujący, że była to jedna z pierwszych zmian wprowadzonych przez PiS. Do września 2016 r. każdy nauczyciel poza swoim osiemnastogodzinnym pensum miał obowiązek prowadzenia dwóch dodatkowych godzin – były to tzw. godziny karciane. W ramach tych lekcji prowadzono wiele kółek zainteresowań oraz dodatkowych zajęć, np. ze zdolnymi uczniami. […]

 

 

Cały tekstNauczyciel dostępny na zawołanie – nowa godzina karciana na konsultacje z rodzicami”  –  TUTAJ

 

 

Źródło:  www.prawo.pl/oswiata/



Foto: www.domowa.edu.pl

 

Kamil Nowak – ojciec trójki dzieci, który z tego punktu widzenia prowadzi bloga „BlogOjciec”

 

 

 

Sekretny składnik, który sprawia, że niektórych nauczycieli zapamiętujemy na całe życie

[Obszerne fragmenty]

 

Na wstępie chciałbym zacząć od tego, że mam niesamowity szacunek do ludzi, którzy zdecydowali się zostać nauczycielami. Uważam, że jest to jeden z najważniejszych (jak nie najważniejszy) zawodów jakie istnieją i jednocześnie wiem, jak bardzo jest on wymagający, bo sam kiedyś marzyłem, aby nim zostać. Nawet studia skończyłem, ale niestety moja wizja edukacji nie pokrywała się z tym, jak edukacja jest widziana w naszym graniu odgórnie i ostatecznie po kilkudziesięciu lekcjach zrezygnowałem.

 

Stąd też tym większe ukłony dla tych, którzy odważyli się na ten krok.

 

Niestety rzeczywistość jest dość przygnębiająca

 

Statystycznie niemal każdy z nas miał w swoim życiu około 50-100 nauczycieli (szczególnie jeśli doliczymy zastępstwa). Jednak ilu z nich zapamiętaliśmy? Ilu z nich rzeczywiście wpłynęło na nasze życie? Nie nauczyło kolejnej regułki czy kolejnej historycznej daty, ale wpłynęło na to jacy jesteśmy?

 

Ilu nauczycieli bylibyśmy w stanie nazwać autorytetami? Mentorami?

 

Ile imion naszych nauczycieli jesteśmy sobie w stanie przypomnieć? I jak myślimy: ilu nauczycieli zapamiętało nasze imiona?

 

Najczęściej odpowiedź będziemy w stanie zawrzeć na palcach jednej ręki. Bo nie da się ukryć – wyjątkowych nauczycieli było paru i rzeczywiście sam mam paru takich, dzięki którym moje życie wskoczyło na lepsze tory. Szkoda jedynie, że było ich tylko paru. […]

 

Wtedy byłem przekonany, że najlepszymi nauczycielami są pasjonaci, którzy potrafią zaciekawić tematem swojej lekcji każdego ucznia, niezależnie od tego czy on lubił dany przedmiot czy nie. Ludzie, którzy w temacie, który uwielbiali byliby w stanie opowiadać godzinami, bo było to wręcz ich życiem.

 

Okazało się jednak, że miałem rację tylko częściowo

 

Pasja rzeczywiście pomaga w budowaniu autorytetu, a ignorancja szkodzi, ale nie one są kluczowe. To nie sama znajomość tematyki, której uczymy, pełniła w zdobywaniu serc uczniów najważniejszą rolę. Było coś jeszcze. W końcu są nauczyciele, którzy wcale nie są alfą i omegą, a jednak dzieciaki patrzą w nich jak w obrazki i chcą być tacy sami, jak dorosną. To są ci sami nauczyciele, których jak widzimy na ulicy to krzyczymy przez cały ogromny park „DZIEŃ DOBRY!” (kto tak robił, ręka do góry :).

 

Z drugiej strony pojawiają się też nauczyciele geniusze, których mimo wszystko nie wspominamy z jakimś szczególnym sentymentem. Dlaczego tak jest?

 

Dopiero niedawno zrozumiałem, gdzie tkwi istota tych rozważań.

 

Czytaj dalej »



Z parogodzinnym opóźnieniem zamieszczamy informację o możliwości nadrobienia wczorajszej ewentualnej niedyspozycji czasowej i zapoznania się z przebiegiem wczorajszego spotkania w „Akademickim Zaciszu”.

 

Prof. Roman Leppert rozmawiał tam z Przemysławem Kacą – koordynatorem  pieczy zastępczej w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w  Słupsku, pomysłodawcą i koordynatorem działań edukacyjno-profilaktycznych Hip-Hop Druga Szansa, współzałożycielem i wiceprezesem Fundacji Latorośl.

 

Ostatnio ukazała się jego książka „Sny z betonu. To dziesiątki wywiadów z artystami hip-hopowymi (raperami, producentami, tancerzami, autorami graffitti), a także naukowcami i nauczycielami, opatrzone wyjątkowymi grafikami autorstwa Dies Natalis i Rysownika Art.

 

 

 

O edukacyjnych walorach hip hopu z Przemysławem Kacą  –  plik Yoy Tube  –  TUTAJ



 

Nikogo chyba nie zaskoczy nasz wybór, aby właśnie dzisiaj przytoczyć wczorajszy post z Belferbloga. Jak wiadomo – od bardzo wielu lat prowadzi go kolega Dariusz Chętkowski – nauczyciel j. polskiego w łódzkim XXI LO. A wszak wczoraj maturzyści piali egzamin z tego przedmiotu:

 

 

Błąd kardynalny na maturze z polskiego

 

Wielu maturzystów będzie się dziś zastanawiało, czy błąd, jaki popełnili w wypracowaniu, egzaminator uzna za kardynalny. Jeśli tak, praca zostanie oceniona na zero punktów. Z zerem z polskiego na poziomie podstawowym matury się nie zdaje. Sprawa jest więc poważna.

 

Egzaminatorzy sprawdzający testy maturalne pracują ściśle wg wytycznych Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Nauczyciele mogli szafować błędami kardynalnymi, gdy oceniali teksty swoich uczniów. Byle pomyłka, np., w tytule dzieła, nazwisku autora czy bohatera albo w nazwie epoki, i już praca była dyskwalifikowana. Uczniom może się więc wydawać, że za byle co egzaminator również daje błąd kardynalny. Tak jednak nie jest. Podczas oceniania testów maturalnych obowiązują zupełnie inne procedury.

 

CKE wyjaśnia, iż „błąd kardynalny to błąd rzeczowy świadczący o nieznajomości (1) tekstu kultury, do którego odwołuje się zdający, oraz (2) kontekstu przywołanego przez zdającego. W praktyce egzaminacyjnej błędy kardynalne przyznaje się rzadko, musi maturzysta naprawdę nie mieć pojęcia, o czym pisze. Pomylenie imienia, nazwiska, wydarzenia, czyli podanie źle jednego, a nawet dwóch szczegółów, to jeszcze nie jest powód, aby uznać, iż zdający nie zna utworu.

 

Trzeba poważnie pobłądzić, np. opisywać Wernyhorę z „Wesela” jako czarownicę, kobietę, a to przecież był mężczyzna, podawać cechy typowe dla wiedźm i wyciągać z tego wnioski, wtedy egzaminator nie ma wyjścia, musi zdyskwalifikować pracę. To się bardzo rzadko zdarza.

 

Zwykle uczeń tak mało pisze o dziele, że nawet jeśli pomyli mu się kobieta z mężczyzną (np. Baryka z „Przedwiośnia” był facetem), to tak niewiele z tego wynika, że egzaminator uznaje to za zwykły błąd rzeczowy. Dopiero budowanie argumentacji na błędzie rzeczowym i wyciąganie z tego wniosków skłania egzaminatora do wyzerowania pracy.

 

Jeśli ktoś ma wątpliwości, niech pyta. Mam nadzieję, że wszyscy maturzyści, szukający dzisiaj pomocy, nie trafią ze swoimi pytaniami w mur obojętności. Liczę na wsparcie Szanownych Komentatorów. Proszę pytać i proszę odpowiadać. Postaram się brać udział w dyskusji.

 

 

Źródło: www.chetkowski.blog.polityka.pl

 

 

Mogą Was także zainteresować komentarze, jakie pojawiły się pod tym postem  –  TUTAJ