
Wracamy do tradycji zamieszczania przed południem tekstów, które warto przeczytać – bo mają w sobie inspirujące treści. Dzisiaj zaczynamy od posta, jakiego wczoraj (16 sierpnia 22022 r.) zamieściła na swoim fejsbukowym profilu dr Marzena Żylińska:
Papierowa edukacja
Czy to nie dziwne, że ta papierowa edukacja nas nie dziwi? Czy to nie dziwne, że ją zaakceptowaliśmy i uznaliśmy za dobry model nauki? A najdziwniejsze jest to, że wielu z nas ten właśnie sposób nauki uznało za jedyny możliwy.
Papierowa edukacji ma dwie zalety:
1.jest tania,
2.dorośli nie muszą się zbytnio wysilać.
Poza tym ma same wady i co najgorsze nie służy dzieciom, bo dzieci najlepiej uczą się poprzez własną aktywność. To wtedy uaktywniają się różne zmysły.
Papierowej edukacji Borys-Binkowski poświęcił w swojej książce wiele miejsca, ale … jeszcze więcej poświęcił jej alternatywnie.
Jeśli szukacie inspiracji na nowy rok szkolny, to sięgnijcie po książkę Borysa „Szkoła od nowa”. Znajdziecie w niej poza teorią (wiedzą z dziedziny psychologii i neurobiologii) ogromną dawkę pomysłów i inspiracji.
A to fragment książki poświęcony papierowej edukacji:
Uczenie się poprzez działanie
„Wiele z tego, co dzieje się we współczesnej szkole można nazwać papierową edukacją. Jest to uczenie się w oderwaniu od przedmiotu uczenia się. Uczymy się z książek i obrazków, a ostatnio z komputerów. Poznajemy geologię, nie dotykając skał, zoologię, nie obserwując żywych czy martwych zwierząt, botanikę, bez kontaktu z prawdziwymi roślinami, a architekturę bez wizyty w katedrze. Oczywiście tego wszystkiego można się nauczyć z książek czy internetu, ale bezpośrednie, namacalne doświadczenie zostawia dużo bardziej intensywny ślad w dziecięcej pamięci, tworząc również lepsze reprezentacje idei i przedmiotów w mózgu (o reprezentacjach i pamięci pisałem w II części książki, w rozdz. „Nawyki mistrzostwa”).
Intuicyjnie wiedzieli to już niektórzy przedstawiciele nowego podejścia do edukacji z pierwszej połowy XX wieku. Maria Montessori budowała swoje szkoły w oparciu o fizyczne doświadczanie przedmiotów i praktyczną naukę posługiwania się nimi. Nawet matematyka była według jej koncepcji na początku manipulowaniem przedmiotami (zresztą dzieci, które zaczynają przygodę z matematyką od montessoriańskich konkretów dużo lepiej rozumieją później abstrakcje skomplikowanych działań). Amerykański klasyk edukacji, John Dewey nawoływał do odrzucenia kart pracy i zadań teoretycznych na rzecz praktyki. W szkole jego koncepcji nie było lekcji i przedmiotów, zaś nauczanie było zorganizowane wokół problemu. Problemy były naturalne i wynikały z codziennego życia, ich rozwiązanie miało zaś doprowadzić do nabywania umiejętności. Badania wskazują, że dzieci rozwiązujące faktyczne problemy, szczególnie jeśli odbywa się to przez wymyślanie i testowanie hipotez, są dużo bardziej skoncentrowane na zadaniu, mocniej zaangażowane, a przez to szybciej się uczą i są silniej zmotywowane poznawczo. Dodatkowo wiemy, że ludzki mózg tworzy samodzielnie specyficzne nieświadome definicje rzeczy i idei w oparciu o ich używanie. Takie definicje są wykorzystywane w każdej chwili naszego życia i prawie nigdy nie wynikają z formalnego ich przyswojenia. Dlatego wiemy czym jest młotek, choć trudno nam przywołać jego kompletną definicję. Podobnie wiemy czym jest jezioro, drzewo, hak, serwer, film, pieniądz czy miłość – nie dlatego, że przeczytaliśmy ich definicje w encyklopedii i zapamiętaliśmy je, ale dlatego, że używamy tych pojęć w konkretnym kontekście działania, myśli i uczuć. Dlatego pojawiające się w przestrzeni szkolnej praktyczne problemy powinny mieć pierwszeństwo przed narzuconym przez system tematami, a praktyka powinna mieć prymat nad papierową teorią.”
Borys Bińkowski
„Szkoła od nowa”
Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska/
Foto: www.portaloswiatowy.pl
Jeszcze nie wie co go czeka…
Prawdopodobnie z myślą o powracających z urlopowych wojaży dyrektorkach i dyrektorach szkół portal Prawo.pl zamieścił dzisiaj (16 sierpnia 2022 r.) syntetyczny materiał informacyjny, którego obszerne fragmenty oraz link do jego pełnej wersji zamieszczamy poniżej:
Nie tylko Karta Nauczyciela – dużo zmian w szkole od 1 września
Od 1 września znikają dwa pierwsze stopnie awansu, zmieniają się zasady oceniania pedagogów oraz częściowo wracają godziny karciane – tyle, jeżeli chodzi o zmianę w Karcie Nauczyciela, której nowelizację w końcu ubiegłego tygodnia podpisał prezydent. Oprócz tego zmianie ulegają zasady żywienia uczniów, zatrudniania nauczycieli specjalistów oraz egzaminowanie uczniów.
Rok szkolny 2022/2023 upłynie przede wszystkim pod znakiem zmian w Karcie Nauczyciela – nowelizację podpisał już prezydent. Wśród związków zawodowych i dyrektorów szkół nie budzi ona entuzjazmu. Podkreślają przede wszystkim, że to rozrost biurokracji, nowe obowiązki dla dyrektorów, a także słaba motywacja dla nauczycieli, bo za zmianami systemowymi nie idzie odpowiednie zwiększenie wynagrodzeń, nie przyczynią się więc do podwyższenia jakości oświaty.
Zmiana w Karcie nauczyciela
Od 1 września znikają stopnie awansu nauczyciela stażysty i nauczyciela kontraktowego. Osoba rozpoczynająca pracę w szkole będzie zobligowana do zdobycia stopnia nauczyciela mianowanego. Przygotowanie do zawodu potrwa trzy lata i dziewięć miesięcy a zakończy się egzaminem. W drugim roku odbywania przygotowania do zawodu, przed dokonaniem oceny pracy, nauczyciel będzie musiał przeprowadzić zajęcia w wymiarze co najmniej godziny. […]
Podwyżka dla zaczynających pracę
Za zmianą w przepisach o awansie zawodowym idzie nowelizacja rozporządzenia dotyczącego płac – zgodnie ze znowelizowanym art. 30 ust. 3 KN nauczyciele przygotowujący się do zawodu będą zarabiać średnio 120 proc. kwoty bazowej wskazanej w ustawie budżetowej. Jeżeli chodzi o minimalne wynagrodzenie będzie to oczywiście mniej. […]
Jedna „godzina karciana”
Nowela wprowadza też zapis, zgodnie z którym nauczyciel ma być dostępny w szkole (art. 42 ust. 2f KN). Jeśli jest zatrudniony w wymiarze niższym niż połowa obowiązkowego wymiaru zajęć, będzie to jedna godzina na dwa tygodnie.
Kryteria oceniania nauczycieli
Według znowelizowanej Karty Nauczyciela ocena pracy pedagoga będzie dokonywana obligatoryjnie w drugim oraz ostatnim roku przygotowania do zawodu nauczyciela. […] Ocena pracy nauczyciela mianowanego, który w okresie nie dłuższym niż rok zamierza ubiegać się o awans na stopień nauczyciela dyplomowanego, będzie dokonywana na wniosek nauczyciela. Oceniane będzie spełnienie dziewięciu kryteriów obowiązkowych i dwóch wybranych z czterech dodatkowych. Procedurę określa rozporządzenie, które również ma obowiązywać od 1 września 2022 r.
Nowy przedmiot – historia i teraźniejszość
Od 1 września do szkoły wkracza nowy przedmiot – historia i teraźniejszość. Ma zastąpić wiedzę o społeczeństwie (w zakresie podstawowym). W tym roku wchodzi do klas pierwszych szkół ponadpodstawowych (liceum, technikum, branżowej szkole I stopnia), a w pozostałych nadal obowiązuje podstawa programowa wiedzy o społeczeństwie w dotychczasowym brzmieniu.
Docelowo wymiar godzin zajęć przedmiotu historia i teraźniejszość ma wynosić tygodniowo:
>liceum ogólnokształcące: klasa I – dwie godziny, klasa II – godzina (łącznie trzy godziny),
>technikum: klasa I – godzina, klasa II – godzina, klasa III – godzina (łącznie trzy godziny),
>branżowa szkoła I stopnia: klasa I – godzina.[…]
Więcej etatów specjalistów, choć niekoniecznie dla specjalistów
Ustawa z 12.05.2022 r. o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 1116) wprowadziła obowiązek zwiększenia w szkołach liczby etatów nauczycieli pedagogów, pedagogów specjalnych, psychologów, logopedów lub terapeutów pedagogicznych. […]
Obowiązkowe stołówki
W myśl art. 106a ustawy – Prawo oświatowe od września szkoły podstawowe muszą zapewnić uczniom w ciągu dnia jeden gorący posiłek i możliwość jego spożycia. Nie oznacza to obowiązku posiadania własnej kuchni – możliwe jest korzystanie z usług firmy cateringowej lub zawarcie porozumienia z inną szkołą – ale należy w budynku wydzielić miejsce, w którym dzieci będą mogły zjeść obiad.
Wymagania egzaminacyjne
Ta sama ustawa, która wprowadziła wymogi dotyczące zatrudniania specjalistów, wydłużyła okres, w którym egzamin ósmoklasisty i maturalny przeprowadzane są na podstawie odrębnych wymagań egzaminacyjnych zawężonych w stosunku do tych określonych w podstawie programowej kształcenia ogólnego. […]
Dyrektor wymierzy sprawiedliwość
Ustawa o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich da dyrektorowi szkoły nowe kompetencje – w drobnych sprawach, niebędących przestępstwami ściganymi z urzędu, może teraz zastosować środek oddziaływania wychowawczego w postaci pouczenia, ostrzeżenia ustnego lub pisemnego, przeproszenia pokrzywdzonego, przywrócenia stanu poprzedniego bądź wykonania określonych prac porządkowych na rzecz szkoły. Jest to możliwe za zgodą rodziców ucznia i samego ucznia.
Strzelanie i pierwsza pomoc
Od 1 września 2022 r. MEiN przywraca elementy przysposobienia obronnego – uczniowie mają uczyć się strzelać, poznawać elementy surviwalu i przechodzić szkolenie z pierwszej pomocy. Gorzej z realizacją, bo na razie trudno o kadry, infrastrukturę i pieniądze. W dodatku strzelanie i nauka o zagrożeniach wojennych zastąpi edukację zdrowotną – w tym tę, dotyczącą depresji i uzależnień.
Łatwo o zawieszenie zajęć
Od 1 września 2022 r. zajęcia w przedszkolu, innej formie wychowania przedszkolnego, szkole lub placówce zawiesza się, na czas oznaczony, w razie wystąpienia na danym terenie:
>zagrożenia bezpieczeństwa uczniów w związku z organizacją i przebiegiem imprez ogólnopolskich lub międzynarodowych,
>temperatury zewnętrznej lub w pomieszczeniach, w których są prowadzone zajęcia z uczniami,
>zagrażającej zdrowiu uczniów, zagrożenia związanego z sytuacją epidemiologiczną,
nadzwyczajnego innego zdarzenia zagrażającego bezpieczeństwu lub zdrowiu uczniów. […]
Cały tekst „Nie tylko Karta Nauczyciela – dużo zmian w szkole od 1 września” – TUTAJ
Źródło: www.prawo.pl/oswiata/
Przypominam, że część 1. Rozdziału XI zakończyłem wspomnieniem o tym jak ostatecznie rozstałem się z rolą członka partii, i padły tam takie, końcowe, słowa:
Od tamtego dnia jestem osobą bezpartyjną. Ale z tego spotkania wynikło jednak coś bardzo pozytywnego, co zaprocentowało po paru latach… A było to tak:
Jak to w moim życiu często się zdarzało, i tym razem zadziałał przypadek (?). Bo po wejściu do sali, w której odbywało się zebranie wyborcze (nie mogę sobie przypomnieć gdzie to było – mam takie „mętne” wspomnienie, jakby była to jakaś sala wykładowa na Politechnice Łódzkiej), dostrzegłem wolne miejsce przy jednym ze stolików, obok nieznanego mi wcześniej młodego człowieka – w wieku studenckim. Podczas zebrania wielokrotnie dzieliliśmy się opiniami o wypowiedziach zabierających głos osób – okazało się, że mamy bardzo podobne poglądy. Pomimo tak znaczącej różnicy wieku.
Przed zakończeniu zebrania, jeszcze przed pożegnaniem, nie tylko poznałem jego personalia, ale wymieniliśmy się telefonami. Tym studentem, wtedy jeszcze członkiem partii demokraci.pl był Leszek Jażdżewski.
Od tamtego dnia minęło ponad dwa lata, podczas których, od czasu do czasu, kontaktowaliśmy się ze sobą. Dzięki temu dowidziałem się nie tylko, że Leszek rozstał się z „demokraci.pl”, ale przede wszystkim, że razem z Tomaszem Lenkowskim stworzyli internetowy miesięcznik „Liberté!”, z podtytułem „Głos wolny, wolność ubezpieczający”.
Leszek został jego redaktorem naczelnym, a Tomasz był prezesem Fundacji „Liberté” – wydawcy tego tytułu. Wkrótce usłyszałem propozycję współpracy z redakcją, to znaczy abym pisał dla nich teksty.
„Liberté!” od 2008 r. ukazywało się w formie internetowego miesięcznika, a od 2009 także w formie drukowanego kwartalnika. Oto okładka pierwszego drukowanego numeru, fragment spisu treści oraz skład redakcji i zespołu „Liberté!” – jako udokumentowanie inauguracji mojej współpracy z tym pismem.
Oto zestawienie wszystkich moich tekstów opublikowanych na łamach „Liberté”:
1.Refleksje pedagoga o raporcie „Kapitał intelektualny Polski” – 2 sierpnia 2008 – TUTAJ
2.Wychowanie obywatelskie w szkole. Ale jakie? – 1 listopada 2008 – TUTAJ
3.Rodzice i szkoła w społeczeństwie obywatelskim – 18 grudnia 2008 – TUTAJ
4.Polska edukacja na półmetku rządów Tuska – 28 grudnia 2009 – TUTAJ
5.Dylematy kształcenia zawodowego – 12 marca 2010 – TUTAJ
6.Wizja edukacji złotego środka – 7 grudnia 2019 – TUTAJ
W okresie od 5 listopada 2014 do 17 listopada 2017 zamieszczałem, także pod firmą „Liberté!”, moje teksty, ale w formule bloga:
1. O niedookreślonej płci Kubusia Puchatka i pewnej dociekliwej dyrektorce liceum – TUTAJ
2. MEN liberalnie, czyli o możliwości wybierania lektur szkolnych dla uczniów podstawówek – TUTAJ
3. refleksje pod wpływem zewnętrznych bodźców, czyli – za Wyspiańskim: „Żeby oni chcieli chcieć”
– TUTAJ
4. O niedokończonej transformacji w oświacie – przypis do artykułu Leszka Jażdżewskiego w „Gazecie Wyborczej” – TUTAJ
5. Moje dziennikarstwo obywatelskie, czyli o szansie na niepisowską szkołę – TUTAJ
6. reformy edukacji potrzebujemy w Polsce najbardziej – TUTAJ
7. O dywanowych nalotach ekipy Zalewskiej na polskie szkoły i o tym, że musimy budować Ruch Oporu
– TUTAJ
8. O tym, że szkoła to nie monolit, a nauczyciel nie jest jej jedynym fundamentem – TUTAJ
Źródło: www.liberte.pl/author/wkuzitowicz/blog/
Lata mijały, redakcja „Liberté!” i jej naczelny coraz bardziej wchodzili w tematy świata polityki, a ja coraz mniej miałem z tym światem wspólnego. Jak zauważyliście – ostatnim był mój tekst, zatytułowany „Wizja edukacji złotego środka”, który został opublikowany 7 grudnia 2019.
x x x
I o jeszcze jednej mojej aktywności – o charakterze działalności społecznej, nie politycznej – muszę wspomnieć na zakończenie tej opowieści. A była to – także publicystyczna – aktywność, tym razem w ramach Komitetu Obrony Demokracji (KOD). Ale nie byłoby tego bez wcześniejszego – jak zwykle u mnie – przypadkowego spotkania z pewnym nieznanym mi – jak się okazał – łodzianinem, podczas ,3 Kongresu Polskiej Edukacji , który w dniach 29 – 30 sierpnia 2015 roku odbył się w Międzynarodowym Centrum Konferencyjnym w Katowicach.
Już pierwszego dnia rano, w największej sali tego Centrum, (gdzie miało odbyć się uroczyste otwarcie Kongresu), kiedy szukałem optymalnego miejsca (niezbyt daleko od estrady i tuż przy środkowym przejściu, abym mógł nie przeszkadzając nikomu, w dowolnej chwili, wstać i robić zdjęcia), zauważyłem takie właśnie, optymalne miejsce. Obok siedział mężczyzna w średnim wieku, którego zapytałem „Czy to miejsce jest wolne?”. Odpowiedział – „Tak.”
Do tego spotkania doszło w miejscu wskazanym strzałką.
Po jakimś czasie, zakładając, że na tym wydarzeniu widzami są nauczyciele, zapytałem go: „A pan skąd przyjechał? Z jakiej szkoły?” Na co usłyszałem: ”Jestem z Łodzi, a pracuje na Uniwersytecie łódzkim.”. Tak poznałem profesora dr hab. Jarosława Płuciennika, wtedy – jeszcze – prorektora ds. programów i jakości kształcenia na UŁ…
Drugiego dnia już go nie spotkałem. O nowej znajomości prawdopodobnie bym zapomniał, gdyby nie…
Gdyby nie wyniki wyborów do Sejmu i Senatu z 25 października 2015, w których wygrało Prawo i Sprawiedliwość, gdyby nie efekty ich rządów, w tym – wtedy – najbardziej bulwersujące decyzje dotyczące zmian w strukturze Trybunału Konstytucyjnego i w ogóle w obszarze sądownictwa, co stało się przyczyną powołania 2 grudnia 2015 roku nowego ruchu sprzeciwu o nazwie Komitet Obrony Demokracji.
W Łodzi komórka KOD powstała bardzo krotko po tej dacie – już 7 grudnia. Nie pamiętam źródła inspiracji, ale na pewno z Internetu dotarła do mnie informacja, że organizują grupy działania, w tym grupę zajmująca się edukacją. Postanowiłem zgłosić się i w tym celu przybyłem na założycielskie spotkanie, które wieczorem 19 stycznia 2016 roku odbyło się w niewielkiej salce w hostelu o nazwie „Cynamon”, przy ul. Sienkiewicza 40.
Byłem tam sporo przed wyznaczoną godziną 18-ą.W pierwszych minutach nikogo znajomego w jeszcze nielicznym gronie obecnych nie dostrzegłem. Ale jakież było moje zdumienie, kiedy nagle do pomieszczenia wszedł… prof. Jarosław Płuciennik. On mnie także rozpoznał, uśmiechnął się na mój widok i z wyciągniętą ręką podszedł mówiąc: „Witam cię w naszym gronie. Bardzo się cieszę, że będziemy razem działali!”
To była bardzo miła niespodzianka, owo przejście „z marszu” na „ty”.
Wkrótce okazało się, że uczestniczyły w tym zebraniu jeszcze dwie znane mi wcześniej osoby: Elżbieta Sardecka-Sokół – która była moją studentką na pedagogice w czasach gdy pracowałem na UL, a później spotykaliśmy się, kiedy przez wiele lat była pedagogiem szkolnym w jednej z łódzkich szkół podstawowych, oraz Elżbieta Leśniowska – którą już przedstawiałem w moich wspomnieniach jako osobę zatrudnioną przeze mnie w „Budowlance” na stanowisku pedagoga szkolnego.
W trakcie spotkania wyjaśniło się, że źle odczytałem informację o powołaniu grupy edukacyjnej. Bo organizatorzy mieli na myśli, że jej zadaniem będzie edukowanie mieszkańców Łodzi, polegające na informowaniu ich o rządach PiS i tego skutkach, a nie zajmowanie się problemami edukacji.
I wtedy Jarek – bo tak już do siebie zwracaliśmy się – widząc moje rozczarowanie, zaproponował mi „zastępczą” formę mojej aktywności w ramach KOD- u: Abym na portalu < KOD region łódzki > zamieszczał teksty, informujące o najbardziej aktualnych problemach, jakie są skutkiem decyzji rządu PiS w obszarze edukacji. Tak powstała moja zakładka „Donosy o reformie”.
Pierwszy tekst pt. „O pseudodemokratycznych procedurach debat nt. pisowskiej reformy edukacji – Donos pierwszy” [TUTAJ] ukazał się już 15 lutego 2016 roku. Po nim zamieszczałem tam kolejne:
O pseudodemokratycznych procedurach debaty nt. pisowkiej reformy edukacji – Donos drugi
Dlaczego warto bronić gimnazjów i dlaczego – chyba – mają one szansę na przetrwanie Cz. I
Dlaczego warto bronić gimnazjów i dlaczego – chyba – mają one szansę na przetrwanie Cz. II
Donos o kuratorach, czyli komu i do czego są oni potrzebni
Donosu drugiego c.d.: Jak to naprawdę jest z tymi wojewódzkimi debatami oświatowymi?
Łódzka debata oświatowa się odbyła. I najważniejsze w tym jest to, że się odbyła!
Dziewiąty donos: W MEN trwają intensywne prace nad ustawą o reformie
I to był ostatni tekst z owego cyklu „Donosy o reformie”, który został tam zamieszczony 1 sierpnia 2016 roku. Po kilku miesiącach, pod tą samą zakładką, zamieszczono relację z przygotowanej przez sekcję edukacji KOD debaty pod hasłem ”Quo vadis oświato”. Odbyła się ona w klubie „6. Dzielnica”, miejscu takiego i podobnych wydarzeń, które powstało z inicjatywy i którego gospodarzem była – nomen omen – Fundacja „Liberté”!
Uczestnicy debaty – od lewej: prowadząca – Elżbieta Leśniowska, Jolanta Trawczyńska-Markiewicz z ŁCDNiKP, Włodzisław Kuzitowicz, prof. Jarosław Płuciennik i dr Andrzej Kompa – adiunkt w Instytucie Historii UŁ.
Później osłabły moje kontakty z łódzkim KOD-em, głównie z przyczyny braku zapotrzebowania na moje kolejne teksty, bo i temat reformy pani Zalewskiej już się opatrzył, a nowych tematów – tak samo „atrakcyjnych” – póki co nie było. A włączać się w działalność „uliczną” KOD-u nie pozwalało mi coraz słabsze zdrowie…
Muszę jeszcze wyjaśnić, dlaczego w rozdziale „ Moja aktywność polityczna i społeczna w III R P” znalazły się wykazy moich publikacji, dlaczego nie stały się one częścią poprzedniego – temu właśnie poświęconego – rozdziału. Otóż tamte teksty pisałem „za pieniądze” – redakcje wszystkich tych czasopism przesyłały mi pewne – co prawda niewielkie, ale jednak – tantiemy. Natomiast zarówno w „Liberté”, jak tym bardziej w „KODzie”, była to właśnie działalność społeczna….
x x x
Postanowiłem przy tej okazji wspomnieć o jeszcze jednej mojej aktywności, której początek także ma związek z z upadkiem PRL i powstaniem III RP. Nie jest to działalność polityczna, a czy można nazwać ją „społeczną” – to zależy od przyjętych kryteriów. Otóż w roku 1991 zostałem ławnikiem Sądu Wojewódzkiego w Łodzi i funkcjonowałem w zespołach sędziowskich w II Wydziale Karnym. Rozprawy odbywały się najczęściej w największej sali na I piętrze, z oknami na Plac Dąbrowskiego, gdzie ubrany w togę sędziowską (wypożyczaną w sądowej szatni) zasiadałem składach sędziowskich..
Ale aby okoliczności zaistnienia tej, tak dla mnie nietypowej, działalności były jasne, muszę cofnąć się do lat siedemdziesiątych i późniejszych, w których bardzo aktywnie działałem w Towarzystwie Wiedzy Powszechnej. Opisałem ten okres w „Eseju wspomnieniowy IV.4. O tym, że nie tylko dydaktyką i pracą naukową żyłem”. O kolejnym etapie tej aktywności można przeczytać w rozdziale – „Esej wspomnieniowy cz. V.2. Kolejne lata w TWP. O narkomanii i problemach dojrzewania”. Oto fragment tego tekstu, w którym zawarłem istotne dla dalszej opowieści fakty:
[…] Ale przedtem jeszcze o tym, że do Kazimierza pojechaliśmy służbowym Fiatem 125p, którym dysponował Oddział Łódzki TWP – przede wszystkim w celu dowożenia prelegentów do szkół, bibliotek i świetlic wiejskich w terenach podłódzkich. To podczas takich zbiorowych wyjazdów, kiedy jednym kursem jechały trzy osoby do trzech różnych miejscowości, ale leżących „po trasie”, wysadzane kolejno i „zbierane” w drodze powrotnej, poznałem młodego prawnika […] – Grzegorza Szkudlarka, który, podobnie jak ja wiedzę pedagogiczną, upowszechniał wiedzę prawniczą także w środowiskach podmiejskich. Wspominam o nim teraz z dwu powodów. Po pierwsze – bo on także był w tej łódzkiej ekipie na seminarium w Ośrodku „Arkadia”, a po drugie – bo już za kilka lat dzięki niemu będę mógł prowadzić swoją społeczną aktywność pozazawodową na jeszcze jednym, niespodzianym polu….[…]
[Źródło: www.obserwatoriumedukacji.pl]
Od opisanych wydarzeń mijały lata, każdy z nas szedł swoją ścieżką kariery zawodowej. Grzegorz Szkudlarek był sędzią Sądu Rejonowego w Łodzi, od 1987 sędzią Sądu Wojewódzkiego w Łodzi. W III RP został powołany na prezesa tego sądu. Zmieniała się także sytuacja w TWP. Po zmianie ustroju w Polsce zmieniła się także rola TWP. Dotychczasowi zleceniodawcy akcji odczytowej przestali dysponować środkami na ten cel (np. szkoły, biblioteki, wiejskie domy kultury), działalność TWP została bardzo ograniczona, dotychczasowe władze zostały wymienione na nowe osoby. Zmiana nastąpiła także w oddziale łódzkim – prezesem został Grzegorz Szkudlarek, a zastępcą – ja. I działaliśmy w tych rolach aż do likwidacji Oddziału Łódzkiego TWP…
I takie były okoliczności tego, że Grzegorz – jako Prezes Sądu Wojewódzkiego, zaproponował mi, abym – w ramach „odnowy kadr”, został ławnikiem Sądu Wojewódzkiego.” Jak informuje Wikipedia „Ławnik – niezawodowy członek składu orzekającego sądu, stanowiący czynnik społeczny w wymiarze sprawiedliwości.” Abym mógł zrealizować jego pomysł musiałem przejść odpowiednią procedurę – w moim przypadku była to konieczność zebrania pod wnioskiem o powołanie mnie na ławnika SW 50-u podpisów osób popierających moją kandydaturę. Trochę mnie to kosztowało czasu i starań, ale będąc osobą znaną na osiedlu w którym mieszkałem od 1977 roku, gdzie wcześniej byłem członkiem Rady Osiedla, nie miałem z tym większego problemu.
Nie będę tu opisywał szczegółów z tego – jak się okazało – 5-o letniego okresu „ławnikowania” – bo z końcem 2004 roku naszą czteroletnią kadencję przedłużono o rok. Powiem tylko, że wiele się przez ten czas nauczyłem o funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości,i że byłem nietypowym ławnikiem. Powszechnie przez sędziów ławnicy nazywani byli „śpiochami”. Ja nie byłem jedynie statystą w składach orzekających, a zadawałem podczas posiedzenia pytania świadkom i oskarżonym. Także kiedy „sąd udawał się na naradę” aby ustalić wyrok w głosowaniu – większością głosów, gdzie nasze – ławników – głosy miały taką samą wartość jak głosy sędziów zawodowych. Ławników w trzyosobowym składzie sędziowskim było dwu/dwoje, a w składzie trzyosobowym – trzech/troje. Tam także miałem własne zdanie – nie byłem jedynie „maszynką do głosowania – według zaleceń sędziego przewodniczącego. Tam także wyrażałem moje „zdanie odrębne”, jeżeli argumentacja sędzi/sędziów zawodowych mnie nie przekonała. Pamiętam, że w jednej z rozpraw zapadł, z mojej inicjatywy podjęty – trzema głosami ławników – wyrok uniewinniający, choć zawodowi sędziowie wnioskowali o wyrok skazujący.
To wszystko spowodowało, że nie znalazłem się na liście ławników, którym z dotychczasowej ekipy zaproponowano kontynuowanie ich funkcji w kolejnej kadencji – na co dozwalały przepisy. Nie żałowałem tego, ja także miałem już wtedy inne priorytety na dalszy etap życia – już w roli aktywnego emeryta – wykładowcy w prywatnych szkołach wyższych.
Z tych sądowych doświadczeń wyniosłem nie tylko wiedzę o realiach funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości – na poziomie II instancji, ale nauczyłem się czytać Kodeks Karny, poznałem specyficzny język prawniczy, co bardzo pomogło mi później w rozumieniu i interpretowani prawa oświatowego, i w ogóle ustaw sejmowych. Dzięki temu mogłem podjąć się roli wykładowcy takich przedmiotów, jak „Prawne podstawy pracy opiekuńczej” i „Prawne podstawy pracy socjalnej”.
Zaś Grzegorz Szkudlarek po kilku latach kierowania Sądem Wojewódzkim został Prezesem Ośrodka Zamiejscowego Naczelnego Sądu Administracyjnego w Łodzi. Po dalszych latach pracy – już jako zwykły sędzia – przeszedł w stan spoczynku. Zmarł w październiku 2019 roku.
x x x
Zgodnie z moim zamierzeniem, jest to koniec OSTATNIEGO – XI rozdziału moich wspomnień. Jednak postanowiłem, że napiszę jeszcze ANEKS do tej opowieści, z którego będziecie mogli dowiedzieć się, że te wszystkie opisane wcześniej wydarzenia, pełnione funkcje i stanowiska, były dziełem „człowieka nieidealnego”.
A więc – cierpliwości. Jeszcze w sierpniu zamieszczę ten tekst.
Włodzisław Kuzitowicz
We wczorajszym felietonie wspominałem dzień sprzed 60-u lat – 15 sierpnia 1962 roku, kiedy to w budynku XVIII LO w Łodzi uczestnik wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku, mój nauczyciel biologii – pan Antoni Jotko (repatriant z Wilna, absolwent Uniwersytetu im. S. Batorego), opowiadając swoje wspomnienia uczestnika tamtych wydarzeń, na wszystkie lata mojego życia utrwalił mi powód upamiętnienia tej daty, który to dzień od 1992 roku ma nazwę Dzień Wojska Polskiego.
Postanowiłem ten dzisiejszy dzień zaznaczyć na stronie OE w sposób, który będzie nawiązaniem do tamtej historii, a jednocześnie „okolicznościową” informacją z naszego, łódzkiego podwórka oświatowego.
Otóż przedziwnie potoczyła się historia mojej „osiemnastki”, noszącej wszak nadal imię Jędrzeja Śniadeckiego – profesora Cesarskiego Uniwersytetu Wileńskiego (taką nazwę nosił pod zaborem rosyjskim dawny Uniwersytet Batorego), który w tej roli zajmował się głównie chemią i biologią. Za „moich czasów” miało to symbolizować, że w tej szkole właśnie przedmioty przyrodnicze są tymi, do których przywiązuje się tam najwyższą wagę.
Minęły 43 lata i w roku 2005, po raz pierwszy powstały tam klasy z programem policyjno – prawnym. Trzy lata później otwarta została także pierwsza klasa z programem wojskowym, a uczniowie zaczęli nosić mundury wzorowane na policyjnych i wojskowych. Można więc powiedzieć, że za kilkanaście dni minie 14 lat, odkąd XVIII LO stało się miejscem (nie tylko) kultywowania tradycji Wojska Polskiego na co dzień, a nie tylko od święta.
Oto co tym profilu klasy mundurowej napisano na stronie szkoły:
„Młodzież wybierająca naukę w klasie mundurowej o profilu wojskowym może zdobywać wiedzę na dodatkowych lekcjach edukacji wojskowej, doskonalić umiejętności strzeleckie na szkolnej strzelnicy pneumatycznej, brać udział w zajęciach prowadzonych przez przedstawicieli różnych służb mundurowych. Szkoła współpracuje z Jednostką Strzelecką 4008. Wielu uczniów klas wojskowych jest członkiem tej organizacji i przechodzi szkolenie unitarne. Szczególną atrakcją dla uczniów klas wojskowych są wizyty w Jednostce Wojskowej w Leźnicy, podczas których poznają historię tej placówki, mają okazję porozmawiać z żołnierzami o ich codziennej pracy, a także trudnej służbie w Afganistanie. Młodzież może także obejrzeć specjalistyczny sprzęt wojskowy np. moździerz 97 mm, broń snajperską, armatę przeciwlotniczą. Dużo emocji wzbudzają zawsze „przejażdżki” rosomakiem czyli wozem bojowym. Uczniowie klas wojskowych podczas spotkań z żołnierzami zdobywają cenne informacje na temat rekrutacji do wojska, warunków pracy oraz specyfiki tej służby. Zapoznają się także z ofertą szkół mundurowych, np. WAT.” Źródło”
[Źródło: www.liceum18lodz.edupage.org/]
Dla zilustrowania jak tacy uczniowie prezentują się w murach szkoły i na boisku szkolnym zamieszczam kilka zdjęć, wybranych z bogatego zbioru na fanpage XVIII LO, ilustrującego ten mundurowy aspekt szkoły, w której przed laty spotkałem uczestnika Bitwy Warszawskiej i gdzie zdałem maturę:
I to jest taki mój sposób na zaznaczenia w „Obserwatorium Edukacji” dzisiejszego Dnia Wojska Polskiego
Włodzisław Kuzitowicz
Dzisiaj , nie po raz pierwszy, do ostatniej chwili „biłem się z myślami” o czym ten felieton będzie. Najpierw pomyślałem, że skoro „bohaterem (medialnym) tygodnia” był minister Czarnek, to powinienem podzielić się z Czytelniczkami i Czytelnikami moim komentarzem o jego wypowiedziach podczas konferencji prasowych. Ale o której „złotej myśli” mam napisać? O tej, gdy mówił że „polskie szkoły są przygotowane na przyjęcie od września 200-300 tysięcy dzieci z Ukrainy”, czy o tej z czwartku, kiedy przedstawiał „suche fakty” o wakatach nauczycieli, twierdząc, że „to jest normalny ruch kadrowy”, a później oburzał się „jawną niesprawiedliwością” w wynagradzaniu nauczycieli, uzasadniając to „odkryciem, iż „nauczyciel języka polskiego w małej miejscowości, który ma w klasie 5 uczniów, zarabia tyle samo, co nauczyciel w szkole podstawowej w centrum Warszawy – więcej, bo dostaje jeszcze dodatek wiejski .”
Ale bardzo szybko porzuciłem ten pomysł – cóż miałbym nowego do napisania, czego czytający ten felieton sami nie wiedzą o tym panu i jego przekonaniach.
Skoro nie o tym , to może o coraz liczniejszych „przeciekach” z Oświatowej „Solidarności” o tym, że i ten nauczycielski związek zawodowy jest przeciwny zmianom prawa oświatowego i polityki płacowej resortu edukacji pod kierunkiem Przemysława Czernka i że zwrócili się do premiera o odwołanie Czarnka ze stanowiska?
Ale przecież zapewne nie tylko ja mam takie wrażenie, że to ich występowanie przeciw ministrowi powołanemu przez z ich politycznego patrona nie tyle jest spowodowane troską o dolę nauczycieli, ile próbą powstrzymania spadku liczby nauczycieli – członków ich związku, a może nawet nadzieją na przypływ nowych kandydatów…
Więc nie ma powodu pisania o „oczywistych oczywistościach”….
Więc o czym?
I nagle przypomniałem sobie, że jutro, 15 sierpnia jest – nie licząc święta kościelnego – będzie Dzień Wojska Polskiego, ustanowiony świętem państwowym ustawą Sejmu z dn. 30 lipca 1992 roku, dla upamiętnienia zwycięskiej Bitwy Warszawskiej, stoczonej przez polskie wojsko w 1920, w czasie wojny polsko-bolszewickiej.
Czyli 30 lat temu. Stało się to dopiero po 72-u latach od tego, przez niektórych uważanego za cudowne, bardzo zwrotnego dla dalszych losów państwowości polskiej wydarzenia. W drugim roku od powstania III RP.
Nie wracam dzisiaj do tej daty wiedziony jakimś szczególnym patriotycznym pobudzeniem. Wracam pod wpływem dwu okoliczności i jednej współczesności. Otóż przypomniałem sobie, że jutro minie dokładnie 60 lat od pewnych chwil, które przeżyłem jako osiemnastoletni uczeń XVIII LO w Łodzi, właśnie tego dnia, a był to zwykły dzień roboczy – środa, gdy przyszedłem do pracowni biologicznej tej szkoły, aby wypełnić zobowiązanie, którego podjąłem się na prośbę nauczyciela tego przedmiotu, że będę podlewał zgromadzone tam ze wszystkich klas kwiaty.
Opisałem już to wydarzenia 14 sierpnia 2016 roku w Felietonie nr 134. O tym, jak pamięć prawdziwej historii trwa na przekór systemom.
Przypominam, że było to w pierwszym roku rządów Prawa i Sprawiedliwości, pierwszym roku kierowania resortem edukacji przez urodzoną trzy lata po opisywanej przeze mnie historii w dolnośląskim miasteczku Świebodzice, b. nauczycielkę j. polskiego w tej miejscowości, Annę Zaleską, z d. Gąsior. I to jest ta druga okoliczność.
Oto jak w tamtym felietonie uzasadniłem uczynienie z tego mojego wspomnienia jego wiodącego tematu:
Piszę dziś o tym dlatego, żeby powiedzieć pani minister Zalewskiej, że decyzje o nowych programach historii i w ogóle – o nowym programie wychowania w ramach zamierzonej reformy, którą firmuje ona swoim nazwiskiem nie zakłamią prawdy, że wam także, jak nie udało się to kolejnym rządom PRL-u, nie uda się zakłamywanie historii! Nie sprawicie, że bohaterami staną się „żołnierze wykleci”, a w zapomnienie pójdą takie postacie, jak Władysław Bartoszewski czy generał Ścibór-Rylski. Młode pokolenia Polaków, jeśli nie w szkole – to w domach czy w innych środowiskach, dowiedzą się, że z PRL-u do wolnej Polski wyprowadzili nas: Wałęsa, Mazowiecki, Kuroń i Geremek, a nie bracia Kaczyńscy…
Smutne to, ale po 6-u latach nie tylko że nie mam podstaw do uznania, że tamten powód jest już nieaktualny, ale jest jeszcze gorzej. Nie ma Zalewskiej, ale jest Czarnek i jego HiT. I wielokrotne deklarowanie przez niego, że polska szkoła musi na nowo, według modelu hurra patriotycznego, katolickiego i pisowskiego, ukształtować wiedzę i świadomość polskich uczniów.
I to dlatego postanowiłem ten – w sumie epizod, ale jak widzicie, epizod który żyje w mojej pamięci do dzisiaj – przypomnieć. Przeczytajcie ten felieton – TUTAJ. Opisane tam zdarzenie jest faktem jednostkowym, ale w moim przekonaniu bardzo charakterystycznym dla dojrzewania, nie tyle patriotycznego co obywatelskiego, mojego pokolenia i młodszych ode mnie, których system peerelowski usiłował ukształtować według swojej wizji świata.
W ogólnym rozrachunku – jak wiadomo -nie udało im się, przynajmniej w przytłaczającej większości. Bo to uczniowie tamtych szkół byli uczestnikami tzw. „wypadków poznańskich”, protestów w Radomiu, zakładali KOR, uczestniczyli w strajkach sierpnia 1980 roku, powołali „Solidarność”. A prawdę o ostatnich dziesięcioleciach naszych dziejów znali od swoich rodziców, dziadków, niektórzy także z zagłuszanych rozgłośni „Radia Wolna Europa”, „Głosu Ameryki” czy BBC z Londynu.
Więc nie bójmy się tak bardzo tego HiT-u i jego ministerialnie popieranego podręcznika. Dzisiejsi uczniowie także mają swoje rodziny, a przede wszystkim mają to, czego my nie tylko nie mieliśmy, ale czego nie bylibyśmy w stanie nawet wyobrazić sobie: mają Googl i mają media społecznościowe!
A poza tym – zastępując słowo „klasztor” określeniem „system edukacji”, a „przeor” słowem „minister” – DŁUŻEJ KLASZTORA NIŻ PRZEORA !
Włodzisław Kuzitowicz
Poprzednią część moich wspomnień: „Rozdział X cz.2. Ja jako autor artykułów i felietonów, publikowanych w różnych mediach” zakończyłem słowami:
„…w kilka dni po ogłoszeniu w Polsce „Stanu Wojennego”, pełniąc do tego czasu funkcję I sekretarza POP w Instytucie Pedagogiki i Psychologii UŁ, oddałem legitymację PZPR. Od tej pory – aż do początków III RP – żyłem jako osoba bezpartyjna. Jednak przemiany jakie zaszły w Polsce po wyborach w czerwcu 1989 roku spowodowały moje ponowne zaangażowanie polityczne.
I o tym będzie ów zapowiadany XI rozdział,[…] który postaram się zamieścić w niezbyt odległym czasowo terminie.”
Oto ten zapowiedziany rozdział XI:
Moja aktywność polityczna i społeczna w III R P – cz. 1.
Opowieść tę muszę rozpocząć od przypomnienia „Eseju wspomnieniowego IV.4. O tym, że nie tylko dydaktyką i pracą naukową żyłem”, w którym opowiedziałem nie tylko o tym kiedy i dlaczego – w dość manifestacyjny sposób – wystąpiłem z Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. [Skrót informacji z dwu źródeł o tym ostatnim etapie członkostwa w PZPR – TUTAJ ] Także tam przypomniałem, że do PZPR zapisałem się podczas odbywania zasadniczej służby wojskowej w Marynarce Wojennej. Że nie uczyniłem tego z pobudek ideowych, ani „dla kariery”, a jedynie po to, aby wygrać rozgrywkę o przywrócenie odebranych praw moich i kolegów marynarzy z Okrętu Hydrograficznego „Bałtyk”. Był to jedyny sposób, aby starszy marynarz – bo taki wówczas miałem stopień – mógł stanąć przeciw synowi Wiceministra Obrony Narodowej – Szefa Zarządu Politycznego LWP – i wygrać w tej sprawie. Zainteresowanych tym fragmentem wspomnień odsyłam do bardziej szczegółowej o tych okolicznościach opowieści – TUTAJ
Od stycznia 1982 roku funkcjonowałem – nie bez licznych dowodów wrogości za owo wystąpienie z Partii, zwłaszcza od jednej, bardzo wpływowej funkcjonariuszki ówczesnej wojewódzkiej władzy partyjnej w Łodzi, o czym opowiedziałem już w poprzednich rozdziałach tych wspomnień. [TUTAJ] Ale mimo wszystko nie żałowałem mojej ówczesnej decyzji. Jednak z moimi skłonnościami do aktywności społecznej – oczywiście zawsze „w słusznej sprawie”- nie mogłem dalej pozostawać poza głównym nurtem przemian, które w czerwcu 1989 roku zapoczątkowały wybory do Sejmu i reaktywowanego Senatu
Impulsem do mojego uaktywnienia się były pierwsze bezpośrednie wybory prezydenckie, w których do tego urzędu – między innymi – kandydowali: Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki, Włodzimierz Cimoszewicz oraz „człowiek znikąd” (z Kanady i Peru!) – nikomu nieznany Stan Tymiński.
Nie ukrywam, że moim kandydatem był Pierwszy Premier III RP – Tadeusz Mazowiecki. I już na etapie kampanii wyborczej przed pierwszą turą wyborów podjąłem decyzję, aby dołączyć do ruchu, który go popierał, czyli do powstałego w lipcu 1990 roku Ruchu Obywatelskiego Akcja Demokratyczna, powszechnie znanego w wersji skrótu tej nazwy – ROAD. Gdy wyczytałem w gazecie, że na wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym UŁ organizowane jest spotkanie członków i sympatyków – poszedłem tam i podpisałem deklarację członkostwa.
Ale to był jedynie pierwszy krok. Od razu zgłosiłem się do łódzkiego komitetu wyborczego Tadeusza Mazowieckiego i zostałem „mężem zaufania” z ramienia tej partii w jednej z obwodowych komisji wyborczej na łódzkiej Retkini. Do dziś pamiętam klimat tej niedzieli, a zwłaszcza noc, podczas której w Szkole Podstawowej nr 11 przy ul. Hufcowej asystowałem przy liczeniu głosów, a następnie towarzyszyłem przewożącym protokół do OKW. W naszym obwodzie wygrał Mazowiecki.
Jakież było moje zaskoczenie, gdy po ogłoszeniu ostatecznych wyników tej tury dowiedziałem się, że zwycięzcą I tury wyborów został Wałęsa z wynikiem 39,96, drugie miejsce zajął Tymiński z poparciem 23,10%, a dopiero trzecie zajął Mazowiecki – z poparciem zaledwie 18,08%.
Jak wiadomo – w drugiej turze wybory wygrał Lech Wałęsa, co spowodowało, że 4 stycznia 1991 Tadeusz Mazowiecki przestał być premierem. Ale to wszystko nie zniechęciło mnie do pozostania w środowisku ludzi, którzy w owej „wojnie na górze” popierali Mazowieckiego, którzy w reakcji na taki rozwój wydarzeń utworzyli nową partię – Unię Demokratyczną. Dotychczasowi członkowie ROAD zostali automatycznie członkami UD – chyba że rezygnowali. Ja zostałem…
Od samego początku byłem bardzo aktywnym członkiem „Unii Demokratycznej” – w przeciwieństwie do lat wyłącznego noszenia legitymacji i płacenia składek w okresie mojego członkostwa w PZPR . Zaczęło się od tego, że jako członek koła „Polesie”, bo członkowie UD byli zorganizowani w struktury lokalnych kół – w przypadku Łodzi były to koła dzielnicowe, po jakimś czasie zostałem wybrany do Zarządu tego Koła. Jego przewodniczącym był adwokat – Wojciech Stefaniak. Dziś z grona członków tego kola mogę przywołać po nazwisku jedynie Grzegorza Kacprzaka i jego żonę Małgorzatę. Przy okazji większych wydarzeń pojawiali się oni z synem Tomaszem – wówczas uczniem łódzkiego „Kopra” (I LO im. M. Kopernika). Wkrótce i on był zrzeszony – został członkiem Forum Młodych Unii Demokratycznej. Nikt wówczas nie mógł przewidzieć – nawet on sam – że po latach zostanie łódzkim radnym (z listy PO), a w latach 2014 – 2018 przewodniczącym Rady Miejskiej Łodzi.
Foto: www.google.com
W tym budynku, dziś już nieistniejącym – został wyburzony pod budową Hampton by Hilton Łódź City Centre – na II piętrze – była siedziba łódzkiej Unii Demokratycznej a później Unii Wolności.
Kolejnym etapem mojego partyjnego „wtajemniczenia” był wybór do Rady Regionalnej UD, a później UW. To umożliwiło mi nie tylko poznanie liderów i najbardziej aktywnych członków partii, ale także „zaistnienie” w tym środowisku jako przedstawiciela społeczności łódzkich pracowników oświaty.
Tam mogłem też mieć bezpośredni kontakt z przewodniczącym łódzkiej Unii Demokratycznej, a od 1994 roku Unii Wolności – Markiem Czekalskim, a gdy w latach 1994 – 1998 został on Prezydentem Łodzi – po raz pierwszy (i ostatni) mogłem z osobą na tym najważniejszym w mieście urzędzie rozmawiać i przekazywać mu swoje opinie o problemach łódzkich szkół. Bo taki panował w tej partii klimat – klimat partnerstwa. A jej szef był liderem, nie „wodzem”…
Nie byłem w tym okresie jedynym członkiem tej partii ze środowiska oświaty. Pamiętam nauczyciela historii w XXVI LO – Wiesława Łukomskiego, miała także takie zainteresowania nieznana mi wcześniej Dorota Szafran – w tamtym czasie, jeśli dobrze pamiętam, była nauczycielem akademickim na UŁ, gdzie uczyła studentów metodyki nauczania historii. Ale przy każdej okazji, w sposób autorytatywny, zabierała głos w sprawach edukacji…
Jednak kiedy w okresie kampanii przed wyborami prezydenckimi w 1995 roku niektórzy działacze UW, w sprzeciwie przeciw kandydaturze Aleksandra Kwaśniewskiego, zawiązali tzw. „Inicjatywę ¾” (nazwa wzięła się z głoszonej przez nich tezy, jakoby ¾ wyborców nie popierało tej kandydatury), oboje z nich zostali jej aktywnymi członkami, a po zwycięstwie Kwaśniewskiego – zrezygnowali z przynależności do UW. Od tej chwili nie miałem już znaczącej konkurencji…
Mijały lata. Po połączeniu się Unii Demokratycznej z Kongresem Liberalno-Demokratycznym pojawili się nowi członkowie – m.in. znany mi z widzenia były instruktor ZHP Cezary Grabarczyk. W tym czasie był asystentem w Katedrze Prawa Konstytucyjnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego Był jednym z aktywniejszych uczestników partyjnych spotkań – prawie na każdym zabierał, często polemicznie, głos. Mogę dziś powiedzieć, ze byłem świadkiem początków kariery późniejszego ministra infrastruktury w pierwszym rządzie Donalda Tuska i ministra sprawiedliwości w rządzie Ewy Kopacz.
W 1996 roku zostałem zainspirowany przez moją partię, abym wziął udział w kampanii wchodzenia do Rad Osiedlowych – jak wówczas nazywano najniższy szczebel samorządów lokalnych. Zebrałem w wyborach odpowiednią liczbę głosów poparcia i zostałem członkiem Rady Osiedla „Retkinia Wschód”.
Po dwu latach członkowie Rady powierzyli mi funkcję jej sekretarza. Niewielkie możliwości sprawcze miały wówczas te jednostki pomocnicze samorządu mieszkańców. Generalnie służyły jako ciało konsultacyjne dla projektów przesyłanych przez Radę Miejską. Mogliśmy także występować do RM z wnioskami i postulatami. Jednym z nich był wniosek o likwidację „dzikiego” targowiska na ul. Retkińskiej, jakie działało w pobliżu kościoła, na nieużywanym już torowisku tramwajowym i stworzenie „cywilizowanego” ryneczku na łące przy ul. Maratońskiej, w pobliżu kładki przez tory kolejowe. Realizacja tego projektu trwała baaardzo długo. Dopiero w 2006 roku oddano tam do użytku dwie hale targowe CH „Retkinia”.
Z tego okresu pamiętam jedną moją inicjatywę, którą udało się zrealizować. Była nią wycieczka (autokarem) do Warszawy, której uczestnikami byli uczniowie podstawówek z naszego rejonu. Głównym punktem jej programu było zwiedzanie Sejmu. Byłem tam wtedy po raz pierwszy w życiu…
Skoro już padło słowo „Sejm” – najwyższa pora abym opowiedział o największej „przygodzie”, jaką było mi dane przeżyć jako członkowi Unii wolności. A było tak:
25 czerwca 1997 roku Prezydent Kwaśniewski zarządził wybory do Sejmu i Senatu, których termin wyznaczył na niedzielę 21 września 2007 r. Zarządzenie to określiło także datę zgłaszania przez poszczególne komitety wyborcze list kandydatów – na 12 sierpnia. Czasu było niewiele – od razu władze łódzkiej Unii Wolności rozpoczęły w tej sprawie konsultacje. Stał się ten problem także tematem obrad Rady Regionalnej – której, przypominam, byłem członkiem.
I to wtedy, pani posłanka Maria Dmochowska – w czasie II Wojny Światowej należąca do AK, zasłużona działaczka opozycji demokratycznej w czasach PRL, wybrana w owych przełomowych wyborach 1989 roku po raz pierwszy do tzw. „Sejmu Kontraktowego” w ramach owych 30 procent, wybierana także do Sejmu I i II kadencji w III RO, emerytowana lekarka, która pracowała w łódzkim szpitalu im. Pirogowa ( było to także miejsce pracy innego znanego członka UD i UW – Marka Edelmana) w pewnym momencie oświadczyła, że do listy kandydatów na posłów należy dopisać jeszcze przedstawiciela środowiska oświatowego – kolegę Kuzitowicza!
Jej propozycja została zaakceptowana. I stało się. Przez prawie dwa miesiące stałem się uczestnikiem intensywnej kampanii wyborczej. Oczywiście – od początku miałem świadomość, że posłem nie zostanę. Umieszczony na 17 miejscu na liście kandydatów miałem jedynie zdobywać głosy – przede wszystkim nauczycieli. Oto mój wyborczy folder:
Foto: KPRP[www.portalsamorzadowy.pl]
Wczoraj (12 sierpnia 2022 r.) na stronie Prezydenta RP zamieszczona komunikat:
Dnia 10 sierpnia 2022 r. Prezydent RP Andrzej Duda podpisał:
Ustawę z dnia 5 sierpnia 2022 r. o zmianie ustawy o rezerwach strategicznych;
Ustawę z dnia 5 sierpnia 2022 r. o zmianie ustawy o transporcie materiałów niebezpiecznych drogą powietrzną;
Ustawę z dnia 7 lipca 2022 r. zmieniająca ustawę o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji;
Ustawę z dnia 5 sierpnia 2022 r. o ekonomii społecznej;
Ustawę z dnia 5 sierpnia 2022 r. o zmianie ustawy – Karta Nauczyciela oraz niektórych innych ustaw.
Źródło: www.prezydent.pl
Zobacz także:
„Portal Samorządowy” –Klamka zapadła. Ustawa zmieniająca Kartę Nauczyciela z podpisem prezydenta
– TUTAJ
Foto: www.radiolodz.pl
Roman Laskowski – przewodniczący Międzyregionalnej Sekcji Oświaty NSZZ Solidarność Ziemi Łódzkiej, członek Prezydium Rady Sekcji Oświata i Wychowanie NSZZ „Solidarność”.
(Zdjęcie ze studia Radia Łódź z dn. 25 marca 2019r.)
Dzisiaj rano – 12 sierpnia 2022 r. – w ramach Poranka Radia TOK FM redaktor Jacek Żakowski rozmawiał z Romanem Laskowskim z oświatowej „Solidarności”. Rozmowa dotyczyła aktualnej sytuacji w polskich szkołach. Oto kilka zdań z wypowiedzi członka Prezydium Rady SOiW NSZZ „Solidarność”:
„Wszyscy się bardzo martwią co ten nauczyciel będzie w szkole mógł zrobić w razie nieobecności 17-u do 20-u tysięcy nauczycieli, przy lekceważącym stosunku ministra edukacji do tego zawodu, do nauczycieli, do związków zawodowych, a w końcu do rodziców”.
„My nie chcielibyśmy tego strajku, […] natomiast chyba do tego pan minister sam dąży, sam osobiście chyba do tego namawia wszystkich …”
„Może to być taki ruch oddolny […], czyli większość pójdzie na zwolnienie lekarskie…”
„… czy Czarnek powinien odejść, panie redaktorze, my powiedzieliśmy już w maju i podtrzymujemy stanowisko…”
x x x
Po wykupieniu (za 1 złotówkę) TOK FM Premium można wysłuchać całej rozmowy – TUTAJ
Źródło:www.audycje.tokfm.pl/podcast/
„Portal Samorządowy” zamieścił dzisiaj (11 sierpnia 2022 r.) informację o konferencji prasowej ministra edukacji Przemysława Czarnka.. Oto obszerne fragmenty tego tekstu;
Foto: www. www.gov.pl
W czwartek w Warszawie odbył się briefing prasowy ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka dotyczący wakatów i wynagrodzeń nauczycieli. Oto obszerne fragmenty tego tekstu:
„Minister Czarnek przedstawia „suche i prawdziwe fakty” o wynagrodzeniach i wakatach w szkole”
Czarnek powiedział, że przedstawia „suche i prawdziwe fakty” dotyczące sytuacji w szkołach.
„Od 1 września 2022 r. średnie wynagrodzenie nauczyciela początkującego będzie wynosiło 4 432,15 zł i to jest wzrost wynagrodzenia o 20 proc. (…) o 738,69 zł. Takie są fakty” – powiedział.
Dodał, że jest to możliwe dzięki ustawie, która została przyjęta na ostatnim posiedzeniu Sejmu po odrzuceniu poprawek Senatu.
„W ślad za wynagrodzeniem idzie również uproszczenie awansu zawodowego, który był zbyt skomplikowany” – powiedział. Czarnek dodał, że nastąpi też skrócenie dojścia do stopnia nauczyciela mianowanego o dwa lata. […]
Szef MEiN przedstawił też wzrost średniego wynagrodzenia w latach 2017-2022. „U nauczyciela stażysty będzie to łącznie 1 715 zł, kontraktowego – 1 415 zł, mianowanego -1 405 zł i dyplomowanego – o 1 796 zł. Tylko wszyscy państwo wiecie, że wynagrodzenia nauczycieli są rozbudowane o rozmaite dodatki, które są z Karty Nauczyciela i które nie pasują w wielu przypadkach do dzisiejszej rzeczywistości i które trzeba zmienić, bo są szkodliwe dla samych nauczycieli. Nauczyciel języka polskiego w małej miejscowości, który ma w klasie 5 uczniów zarabia tyle samo, co nauczyciel w szkole podstawowej w centrum Warszawy – więcej, bo dostaje jeszcze dodatek wiejski (…). Kto ma trudniejszą pracę?” – pytał.
Minister edukacji i nauki zastrzegł, że takie rzeczy resort chce zmienić, ale tych zmian nie chcą związki zawodowe.[…]
Minister Czarnek poinformował także, że 8 sierpnia na stronach internetowych kuratoriów oświaty znajdowała się informacja o 13 329 wakatach na stanowiska nauczycieli. […]
Zaznaczył, że w 2019 roku o tej porze roku było wolnych 12 301 etatów. „Jak policzymy 12-13 tys. w stosunku do 700 tys. nauczycieli w Polsce to jest mniej więcej tak, jakby brakowało jednego nauczyciela w szkole, która zatrudnia 50 nauczycieli. To jest normalny ruch kadrowy” – powiedział. Jak podał, w 2019 roku było 12 301 etatów, w 2020 roku – 10 705, w 2021 roku – 13 533, a w 2022 – 13 329 etatów. […]
Zapytany o słowa dyrektorów szkół, którzy twierdzą, że liczba wakatów jest niedoszacowana, Czarnek odpowiedział, iż zna dyrektorów szkół z różnych województw, którzy nie mają żadnych problemów kadrowych w szkole. […]
Podkreślił, że dane do systemu informacji oświatowej wprowadzają dyrektorzy, a kuratorzy je tylko zbierają. „To nie kurator wprowadza dane(…). Jeśli ktoś nie doszacowuje wakatów, to musi być to dyrektor, który nie wprowadził danych” – dodał. […]
Odniósł się też do pytania o problemy z brakiem nauczycieli przedmiotów zawodowych w szkolnictwie zawodowym. „Rządy SLD, Platformy Obywatelskiej tłamsiły szkolnictwo zawodowe. Mówiły: ogólnokształcące i matura dla każdego to jest standard. My to szkolnictwo zawodowe podnosimy„ – powiedział. […]
Cały tekst „Minister Czarnek przedstawia „suche i prawdziwe fakty” o wynagrodzeniach i wakatach w szkole” – TUTAJ
Źródło: www.portalsamorządowy.pl
Więcej informacji – w tym plik filmowy z relacją konferencji parowej – na stronie MEiN – TUTAJ
Portal < Prawo.pl > zamieścił dzisiaj (10 sierpnia 2022 r.) informacje, której fragmenty zamieszczamy poniżej:
Nowe zasady rekrutacji do szkół ponadpodstawowych – projekt w konsultacjach
Ministerstwo Edukacji i Nauki przygotowało projekt zmian w rozporządzeniu dotyczącym egzaminu ósmoklasisty i rekrutacji do szkół ponadpodstawowych. Bezterminowo zrezygnowano z wprowadzenia na egzaminie ósmoklasisty czwartego przedmiotu – egzaminu z przedmiotu wybranego spośród przedmiotów dodatkowych.
W kwestii samej rekrutacji zmieni się niewiele – rozporządzenie powiela obowiązujące rozwiązania. Utrzymano zasadę, że przy postępowaniu rekrutacyjnym do szkół ponadpodstawowych zasadę, że kandydat może w nim maksymalnie uzyskać 200 punktów: maksymalnie 100 punktów za oceny na świadectwie szkolnym i inne osiągnięcia ucznia oraz maksymalnie 100 punktów za wyniki z egzaminu ósmoklasisty. […]
W projektowanym rozporządzeniu doprecyzowano liczbę punktów, jaką uczeń może uzyskać w kategorii „szczególne osiągnięcia” w zależności od uzyskanego tytułu i rodzaju zawodów wiedzy w jakich go zdobył oraz liczby zdobytych tytułów. Jak podano w uzasadnieniu „brak takiego doprecyzowania budzi wiele kontrowersji wśród kandydatów oraz komisji rekrutacyjnych„.
W przypadku przeliczania na punkty wyników egzaminu ósmoklasisty, wyniki przedstawione w procentach z egzaminów języka polskiego i matematyki mnoży się przez 0,35, a z języka obcego nowożytnego mnoży się przez 0,3. Oznacza to, że maksymalnie za wynik egzaminu z języka polskiego uczeń może dostać 35 punktów, za wynik z egzaminu z matematyki również maksymalnie 35 punktów, a z języka obcego maksymalnie 30 punktów. […]
Cała informacja „Nowe zasady rekrutacji do szkół ponadpodstawowych – projekt w konsultacjach” – TUTAJ
Źródło: www.prawo.pl/oswiata/
Projekt rozporządzenia o którym informuje materiał na portalu Prawo.pl – TUTAJ





















