Na portalu Prawo.pl zamieszczono komunikat, który postanowiliśmy upowszechnić  na stronie naszego informatora oświatowego:

 

 

Do 15 września można zgłaszać kandydatów do Ogólnopolskiego Konkursu Super Dyrektor. Zwycięzcę konkursu wybierze kapituła niezależnych ekspertów, a ogłoszenie wyników nastąpi w trakcie Kongresu Edukacja i Rozwój, który odbędzie się w dniach 19-20 października 2022.

 

Konkurs organizują czasopisma: „Dyrektor Szkoły. Miesięcznik Kierowniczej Kadry Oświatowej” oraz „Wczesna Edukacja. Poradnik Dyrektora Przedszkola (dawniej ,,Przed Szkołą”).

 

Kandydatów do tytułu Super Dyrektor mogą zgłaszać indywidualnie bądź grupowo m.in.: pracownicy placówki oświatowej, uczniowie, rodzice, pracownicy organu prowadzącego, organu nadzoru pedagogicznego, organizacji i instytucji współpracujących ze szkołą. Zgłoszona osoba powinna być czynnym zawodowo dyrektorem i posiadać minimum trzyletni staż pracy na tym stanowisku w danej placówce.

 

Super Dyrektorzy to świetni pedagodzy i skuteczni menedżerowie. Tworzą atmosferę sprzyjającą edukacji i wzmacniającą samodzielność swoich podopiecznych. Ich wizja placówki zakłada współpracę z rodzicami i społecznością lokalną. Celem konkursu jest wyróżnienie ich i ukazanie działań szerszemu środowisku edukacyjnemu.

 

Zwycięzców konkursu w kategoriach Super Dyrektor Szkoły oraz Super Dyrektor Przedszkola wybierze kapituła niezależnych ekspertów, a ogłoszenie wyników nastąpi w trakcie uroczystej gali, podczas Kongresu Edukacja i Rozwój, który odbędzie się w dniach 19-20.10.2022.

 

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata/

 

 

Procedura zgłoszenia  –  TUTAJ

 

 

 

Historia Konkursu Super Dyrektor  –  TUTAJ



W dniach od 5 do 9 września 2022 roku w Bielsku-Białej w Hotelu Dębowiec  odbywa się XXXV Letnia Szkoła  Młodych Pedagogów im. M. Dudzikowej. W tym roku spotkanie odbywa się pod tematem „Pedagogika i edukacja w wikiświecie; o zmianie/zmianach kultury edukacji w środowisku cyfrowym – jak je badać, opisywać i interpretować”.

 

Jednym z mentorów tego spotkania jest prof. Boguslaw Śliwerski, który zamieścił dzisiaj (9 września 2022 r.) na swoim blogu tekst, zainspirowany tym wydarzeniem. Poniżej zamieszczamy  jedynie wybrane fragmenty tego tekstu, odsyłając do jego pełnej wersji do bloga:

 

Foto:  www.telepolis.pl

 

 

Media cyfrowe powinny być stałym środkiem dydaktycznym w hybrydowej edukacji

 

Trwają obrady w Letniej Szkole Młodych Pedagogów im. Marii Dudzikowej przy KNP PAN, które w tym roku koncentrują uwagę młodych kadr na mediach cyfrowych. Niestety, wciąż są one traktowane jako zagrożenie dla rozwoju dzieci i młodzieży, toteż rodzi to opór wśród części nauczycieli, którzy nie zamierzają ich wykorzystywać w swojej pracy dydaktycznej. Musieli tak czynić w okresie lockdownu, w ramach kształcenia zdalnego, ale po powrocie szkół do edukacji stacjonarnej mogli odetchnąć z ulgą i powrócić do dziewiętnastowiecznej formuły nauczania, restrykcyjnego oceniania, testowania i straszenia uczniów. […]

Jedna z uczestniczek Letniej Szkoły zapytała, czy istnieje szansa współczesny Hogwart? Wszędzie jest to możliwe, tylko nie w Polsce. Takie szkoły powstają, ale nie po to, uczyć dzieci magii, eliksirów, zaklęć, zielarstwa, astronomii, latania na miotle itp., ale by rozwijać je integralnie, całościowo w modelu edukacji otwartej, wielostronnej, konstruktywistycznej, zorientowanej na nowe technologie, najnowsze osiągnięcia naukowe i kompetencje miękkie, społeczne, egzystencjalne.

 

Po to inwestuje się w badania naukowe także w naukach społecznych, a nie tylko w naukach ścisłych, technicznych czy medycznych, by interdyscyplinarne zespoły badawcze tworzyły nowe typy szkół, które będą uwzględniać równoległy do realnego świat komunikacji, ale i twórczości, usług, wspomagania ustawicznego uczenia się. Państwo, w którym lekceważy się edukację szkolną traktując ją jako instrument do gry politycznej i ekonomicznych zysków dla przedstawicieli władzy, pozbawia szans na godne życie dużą część młodego pokolenia.[…]

 

Jeden z doktorów zapytał, skąd wiadomo, że edukacja hybrydowa, spersonalizowana, konstruktywistyczna jest słuszna? To tylko potwierdza, że odizolowani od innych modeli kształcenia, by jedynie realizować to, co zleca władza centralna, nie podejmują własnych prób zmiany w procesie kształcenia oraz nie poszukują literatury i medialnych egzemplifikacji dowodzących  efektywności innej edukacji. Tymczasem w sieci są już tysiące materiałów filmowych o przedszkolach, szkołach podstawowych, średnich i wyższych, których nauczycielom chciało się chcieć zmieniać środowisko uczenia się dzieci czy młodzieży.

Media cyfrowe powinny być, jak dawniej pióro i atrament, ławka i podręcznik, stałym, naturalnym narzędziem uczenia się, z którego na bieżąco będą korzystać tak nauczyciele, jak i ich uczniowie. Zamiast lekcji informatyki, godzin wychowawczych konieczne jest prowadzenie zajęć alfabetyzacyjnych w zakresie umiejętności wyszukiwania informacji, wiadomości i wiedzy i naukowej, przetwarzania i przechowywania danych cyfrowych, ukierunkowane ich filtrowania, ale i krytycznej analizy źródeł.

 

Uczniowie powinni w szkole nauczyć się jasno określać, jakie informacje, jaka wiedza jest im potrzebna do znalezienia odpowiedzi na edukacyjne pytania oraz do ocenienia ich trafności i wiarygodności. Kompetentne i odpowiedzialne korzystanie z wyszukiwarek może ułatwić uczniom w bardziej atrakcyjnej formie zdobywanie wiedzy w ramach przedmiotów kształcenia czy w rozwiązywaniu międzyprzedmiotowych problemów.

 

Dlaczego nie wykorzystać w klasie szkolnej komunikatorów typu WhatsApp, Messenger, Facebook lub Skype do prowadzenia zajęć wspólnie z uczniami innej, partnerskiej szkoły czy klas partnerskich w kraju czy poza jego granicami? Pedagogika Celestyna Freineta znakomicie sprawdza się tak w świecie realnym, jak i w wirtualnej edukacji. Podobnie jak psychopedagogiczne prawidłowości, które są wpisane w pedagogikę Marii Montessori, a mianowicie: „pozwól dziecku zrobić coś samemu” oraz „przygotuj mu odpowiednie do jego temperamentu środowisko uczenia się”.

 

 

 

Cały tekst „Media cyfrowe powinny być stałym środkiem dydaktycznym w hybrydowej edukacji”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www. sliwerski-pedagog.blogspot.com

 

 

 

 



Foto: www.wroclaw.naszemiasto.pl

 

Oto obszerne fragmenty artykuł Jutyny Mysior-Pajęckiej, który dzisiaj został zamieszczony na stronie łódzkiego dodatku „Gazety Wyborczej”:

 

 

Dramatyczny brak nauczycieli. W Łódzkiem nie ma też katechetów. Są szkoły bez religii

 

 

Po masowych odejściach kadry ze szkół – także w Łodzi i woj. łódzkim – brakuje nauczycieli właściwie każdego przedmiotu, także religii. Nawet katecheci pracują na więcej niż jeden etat.

Jak donosi „Dziennik Łódzki”, uczniowie z Aleksandrowa Łódzkiego nie mają religii, bo zabrakło katechetów. Do niedawna w podobnej sytuacji była podstawówka w Klonowej.[…]

 

Kiedy kontaktuję się z łódzką kurią, słyszę, że przez lata problem wakatów wśród katechetów wręcz nie istniał. Trudności zaczęły się mniej więcej dwa lata temu, ale na niewielką skalę. – Wtedy zaczęliśmy się tylko rozglądać. W tym roku było już bardzo trudno mówi Irena Wolska z Wydziału Katechetycznego.

 

Dodaje również, że choć nauczyciele religii prowadzą zajęcia nieobowiązkowe, dotyczą ich takie same problemy, z jakimi mierzy się obecnie cała kadra pedagogiczna. […]

 

Problem się pogłębia, zwłaszcza że coraz więcej katechetów odchodzi na emeryturę. – Oczywiście są studenci na wydziale teologicznym, bo mamy tu filię warszawskiego oddziału. Nie ma ich jednak wielu. Nie jest też powiedziane, że po zakończeniu nauki będą uczyli w szkołach, bo o tym też zdecyduje kilka innych czynników – przyznaje Irena Wolska.

 

Także katechetów dotyka problem niskich zarobków, o których od dawna mówią nauczyciele. Choć to proboszcz wspólnie z dyrektorem decyduje o przyjęciu do pracy, a aby ją rozpocząć, trzeba złożyć prośbę o udzielenie misji do biskupa, kuria nie dopłaca do wynagrodzenia katechety. [,…]

 

Szkoły z niedoborem katechetów radzą sobie, zwiększając nauczycielom etaty, ale także zmniejszając liczbę lekcji religii. Pozwala na to rozwiązanie wprowadzone trzy lata temu przez arcybiskupa Grzegorza Rysia, kiedy naukę w szkołach średnich rozpoczynał podwójny rocznik. Placówka, która nie ma możliwości przeprowadzenia dwóch godzin religii w tygodniu, może poprosić o ograniczenie katechezy do jednej godziny. – Takich próśb już w ubiegłym roku było znacznie więcej niż w momencie wprowadzenia rozwiązania – mówi Wolska.

 

 

Cały artykuł „Dramatyczny brak nauczycieli. W Łódzkiem nie ma też katechetów. Są szkoły bez religii”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.lodz.wyborcza.pl/lodz/

 

 



My nie mamy wątpliwości, że szczęście w szkole jest możliwe – i to nie tylko w tym znaczeniu, że „mam szczęście, bo mnie dzisiaj nie pytali…” Tym nie mniej – tradycyjnie – zapraszamy wszystkich, którzy wczoraj o 20-ej nie mogli oglądać środowych rozmów w „Akademickim Zaciszu”, tym razem na temat „Czy szczęście w szkole jest możliwe?”

 

Z prof. Ropmanem Leppertem rozmawiali:

 

Dr Anna Hildebrandt-Mrozek – twórczyni kampanii Ogólnopolski Tydzień Szczęścia w Szkole;

 

Zuzanna Walenta – uczennica Szkoły w Chmurze, radna V kadencji Młodzieżowej Rady m.st. Warszawa, pochodząca z moich ukochanych i rodzinnych stron – dzielnicy Wawer;

 

Piotr Michoń – Prof. Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, prowadzący blog „Ekonomia Szccęścia”;

 

Pan Jakub Tylman z Publicznej Szkoły Podstawowej w Śremie im. Kawalerów Orderu Uśmiechu.

 

 

 

                         Plik filmowy ze spotkania „Czy szczęście w szkole jest możliwe”  –  TUTAJ



Wczoraj (7 września 2022 r.) o godz. 20:00 Borys Binkowski był rozmówcą dr Marzeny Żylińskiej. Rozmowa odbyła się wokół jego książki „Szkoła od nowa” i o tym, jak można, a jak nie można zmienić systemu edukacji. Dzisiaj proponujemy lekturę najnowszego posta z jego fejsbukowego profilu:

 

 

Borys Binkowski – pasjonat nauk wszelkich, edukator, tutor nauczyciel, zwolennik racjonalnego patrzenia na rzeczywistość. Prowadzi projekt badawczy pt. „Szkoła od Nowa”

 

 

W klasycznym podręczniku <Science and Human Behavior> Skinner (uważany za twórce behawioryzmu) tłumaczył, że bodźce awersyjne (czyli kary) w istocie mogą szybko zlikwidować niepożądane zachowania, ale po zaprzestaniu kar często powracają one ze zdwojoną siłą, ponieważ obiekt badany nie nauczył się innych zachowań. Podkreślał też, że kary wywołują starach, poczucie winy i wstyd, co w ogólnym rozrachunku prowadzi do obniżenia zdolności uczenia się (innymi słowy, dziecko zmuszane do nauki gry na pianinie za pomocą bicia nie będzie wirtuozem, ala z pewnością nauczy się nienawidzić muzyki). Skinner ostrzegał ponadto, że stosowanie bodźców awersyjnych odbija się też negatywnie na badaczach, gdyż potencjalnie może zmienić eksperyment w sadystyczną demonstrację siły. Ostatecznie – stwierdził Skinner – w przeciwieństwie do wzmacniania kary działają na szkodę zarówno karzącego, jak i karanego

 

Powyższy cytat pochodzi z książki Stevea Silbermanta „Neuroplemiona”.

 

I mój komentarz: to nie behawioryści (na pewno nie wszyscy) namawiają do stosowania kar w wychowaniu czy edukacji. To my, nauczyciele, rodzice, doradcy, pedagodzy, czytamy interpretacje ich badań i nimi posługujemy się w tłumaczeniu naszych zachowań. Nie posługujmy się autorytetem Skinnera czy innych badaczy jeśli chcemy obronić kary w postaci stopni szkolnych.

 

Stopnie szkolne nie są skuteczną metodą wspierającą naukę. Wiemy to z badań naukowych, również tych prowadzonych przez psychologów behawioralnych. A mimo to prowadzimy w szkołach ciągłe eksperymenty behawioralne na dzieciach, trochę podobne do tych, które Skinner prowadził na gołębiach i szczurach laboratoryjnych. Tyle, że w przeciwieństwie do niego nie wyciągamy z tych eksperymentów wniosków.

 

Pozdrawiam, Borys Bińkowski

 

Szkoła od Nowa

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/borys.binkowski.9

 



 

Na stronie „Dziennika Gazeta Prawna” znaleźliśmy artykuł, zatytułowany „Czarnkowe godziny fikcji. Większy dostęp do nauczycieli?”. Poniżej zamieszczamy kilka jego  fragmentów, zalecając lekturę pełnej wersji podajemy link:

 

[…]

 

W ramach zajęć i czynności pracowniczych nauczyciel jest obowiązany do dostępności w szkole w wymiarze jednej godziny tygodniowo, w trakcie której, odpowiednio do potrzeb, prowadzi konsultacje dla uczniów lub ich opiekunów (art. 42 ust. 2f ustawy – Karta nauczyciela, t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1762 ze zm.). Wprowadzone od 1 września rozwiązanie jest niczym innym jak powrotem do tzw. godzin karcianych, uchylonych przez minister Annę Zalewską w 2016 r. […]

 

Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, chciał, aby nauczyciele musieli w ten sposób zrealizować nawet osiem godzin tygodniowo. Dyrektorzy zaczęli się jednak zastanawiać, co konkretnie pedagog miałby wtedy robić. Zwłaszcza że wielu z nich pracuje w więcej niż jednej placówce i muszą się między nimi przemieszczać. W efekcie stanęło na jednej godzinie tygodniowo. Przepis jest jednak mocno nieprecyzyjny, co pozwala szefom placówek oświatowych na dość dowolną interpretację: jedni planują w tym czasie nauczycielom dodatkowy czas dla uczniów z problemami, inni dają im wolną rękę.

 

Nauczyciele przypominają, że za tę dodatkową godzinę nie otrzymują wynagrodzenia. Obowiązek ten – jak podkreśla resort – mieści się bowiem w 40-godzinnym tygodniu pracy nauczycieli. W tej puli ma się mieścić 18 godzin lekcji, a także obowiązek samokształcenia i przygotowywanie się do zajęć czy sprawdzanie prac klasowych. W efekcie godzina jest, ale tylko teoretycznie służy czemuś innemu. […]

 

Gdyby jednak dyrektorzy chcieli urealnić nowy obowiązek i zaprząc nauczycieli np. do organizowania kółek zainteresowań dla uczniów, nie mogą ich zmusić. – Mamy skargi od nauczycieli, że część dyrektorów mówi im wprost, że jeśli nie pojawią się rodzice na tej dodatkowej godzinie, to mają prowadzić dla uczniów zajęcia wyrównawcze. A to nie jest zgodne z Kartą nauczyciela – oburza się Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.

 

Nie brakuje też takich szefów placówek, którzy postanowili sami określić dodatkową godzinę do realizacji przez nauczyciela. Mamy też przykłady, że ta dodatkowa godzina zarówno w przedszkolach, jak i w szkołach ma być zrealizowana po godz. 17, czyli po formalnym zamknięciu placówek – dodaje związkowiec.

 

ZNP przekonuje, że nowy przepis jest nie tyle nieprecyzyjny, ile zbędny. Związek przypomina, że deklarowanym celem miało być poprawienie kontaktu rodziców z nauczycielami. – Rodzice od lat dzwonią i piszą do nauczycieli nawet w późnych godzinach popołudniowych i nauczyciele przyjmują to ze zrozumieniem. Niestety minister Czarnek wyważa otwarte drzwi i narobił pracownikom wiele problemów – wskazuje Krzysztof Baszczyński.

 

Po 12 września zaproponujemy dodatkowy przepis, który rady pedagogiczne powinny wprowadzić do statutów placówek oświatowych. Bez tego wprowadzone regulacje będą przez szefów placówek nadużywane – deklaruje Baszczyński. […]

 

Obecnie, jeśli nauczyciel w dużej szkole umawia się z rodzicem na rozmowę, to często jest ona przeprowadzana na korytarzu w czasie przerwymówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”.

 

Z tymi argumentami zgadzają się dyrektorzy. – Pytają m.in. o możliwość kumulacji tych godzin, elastycznego stosowania, bo nie wiadomo, gdzie odbywać takie dyżury w sytuacji braku sal i braku nauczycieli. Nauczyciele są obecnie zajęci godzinami ponadwymiarowymi, ratującymi plany lekcji wobec braku przedmiotowców. Natłok zajęć nie zostawia też wielu miejsc w szkole, gdzie można przebywać – przyznaje Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

 

Oczywiście szkoły starają się zorganizować takie konsultacje i może to przynieść pewną, lecz niewielką poprawę dostępu rodziców i uczniów do nauczycieli. Nie takiego jednak rozwiązania wszyscy w szkołach oczekują – zaznacza Pleśniar.

 

 

Cały tekst „Czarnkowe godziny fikcji. Większy dostęp do nauczycieli?” – TUTAJ

 

 

Źródło: www.serwisy.gazetaprawna.pl

 



 Foto: www.lo6.lublin.eu

 

Marzena Kamińska – dyrektorka VI Liceum Ogólnokształcącego w Lublinie

 

„Portal Samorządowy” zamieścił dzisiaj (7 września 2922 r.) wartą upowszechnienia informację o niewielkiej korekcie z systemie oceniania uczniów, jakiej dokonano w VI Liceum Ogólnokształcącym w Lublinie. Oto obszerne fragmenty tego tekstu i link dp pełnej wersji:

 

W tym liceum uczniowie nie dostają jedynek. Efekty dają do myślenia

 

Brak jedynek zdecydowanie zmniejszył poziom stresu i lęku u uczniów. Wynika to z ankiet i z naszych rozmów z młodzieżą – powiedziała dyrektor VI Liceum Ogólnokształcącego w Lublinie Marzena Kamińska. Rok temu szkoła zrezygnowała ze stawiania ocen niedostatecznych. […]

Z przeprowadzonej wśród młodzieży ankiety oraz na podstawie rozmów z nimi wynika, że zdecydowanie zmniejszył się poziom stresu i lęku” – poinformowała Marzena Kamińska.

 

Dodała, że zapytani również o powrót do poprzedniego systemu ocenienia, prawie wszyscy uczniowie – poza jedną osobą – odpowiedzieli, że nie wyobrażają sobie tego.

 

Wprowadzając szkołę bez jedynek, pojawiały się głównie obawy związane z tym, czy uczniowie będą chętni do nauczenia się i zaliczenia materiału z danego przedmiotu. Po tych rocznych analizach możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że nie zniknęła chęć czy presja uczenia się. Młodzież wie, że musi się uczyć. Można powiedzieć, że to taki wewnętrzny przymus” – wyjaśniła dyrektor.

 

Zwróciła uwagę, że z badań przeprowadzonych przed podjęciem decyzji o braku jedynek w szkole wynikało, że otrzymana np. ze sprawdzianu ocena niedostateczna działała demotywująco na uczniów.

 

W obawie przed niepoprawieniem jedynki często mówili, że „nie dam rady”, „nie będę się uczył”, „nie jestem w stanie tego pojąć” i w konsekwencji część z nich rezygnowała z przystępowania do poprawy. Po tym roku okazało się, że brak jedynki podświadomie bardziej motywuje uczniów do nauczenia się danego materiału, bo zniknęła obawa przed kolejną porażką. Wiedzą, że jest szansa poprawy i z niej chętniej korzystają” – podkreśliła Kamińska.[…]

 

Wyjaśniła, że – zgodnie z obecnym prawem oświatowym – oceny niedostateczne muszą być wystawiane na koniec roku szkolnego.

 

„Aby nie było jedynek w ciągu roku np. ze sprawdzianów, kartkówek, odpowiedzi, należało zmienić status szkoły decyzją rady pedagogicznej” – uzupełniła dyrektor. […]

Marzena Kamińska od ponad 20 lat jest nauczycielką. Jak przyznała, już od dłuższego czasu nie widziała potrzeby stawiania uczniom jedynek.

 

Dla mnie zastraszanie nie jest dobrą formą egzekwowania wiedzy. Analizowałam z psychologiem i pedagogiem szkolnym zwiększający się na przestrzeni lat poziom stresu u uczniów i liczbę problemów, która ewidentnie odzwierciedlała się w orzeczeniach poradni psychologiczno-pedagogicznych. Ta teczka w szkole stawała się coraz grubsza” – powiedziała dyrektor.

 

Gdy została dyrektorem szkoły, rozpoczęła debatę na ten temat z nauczycielami, rodzicami i uczniami. Jak zaznaczyła, potrzeba było czasu na wdrożenie zmian. […]

 

 

Cały tekst  „W tym liceum uczniowie nie dostają jedynek. Efekty dają do myślenia”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl

 

 

 

 

 



Foto: www.twitter.com/sliwek1954

 

Prof. dr hab. Bogusław Śliwerski

 

 

Przypomnieliśmy sobie, że z nowym rokiem szkolnym, po wakacyjnej przerwie, podjął swoją blogerską aktywność prof. Bogusław Śliwerski. Po przeglądzie zamieszczonych tam nowych postów wybraliśmy ten z poniedziałku – 5 września, którego fragmenty zamieszczamy poniżej, zachęcając do lektury pełnej wersji na blogu:

 

 

O co chodzi w szkole

 

W okresie wakacyjnym pojawiła się w sieci krytyka Katolickiego Liceum w Tomaszowie Mazowieckim. Od kilku lat doświadczamy tego, że każdy pretekst jest dobry, by atakować wszelkie instytucje związane z Kościołem katolickim, toteż nie oszczędzono niepublicznej szkoły – jak sądzę – z dwóch powodów:

 

– pierwszym był wspomniany fakt, że jest katolicką („Katolicka szkoła pozorów„; „Katolickie liceum nie ma się czym pochwalić”, „Nikt nie zdał tam matury, konsekwencji brak„);

 

– drugim, że żaden z uczniów przystępujących do egzaminu maturalnego, nie poradził sobie z zadaniami.

 

Nie odnoszę się do pierwszej z możliwych przyczyn, bo jest pozamerytoryczna. Nie dostrzegam tekstu, którego autor zainteresowałby się przystąpieniem wszystkich lub może jakiejś części tegorocznych abiturientów tej szkoły do egzaminu poprawkowego.

 

Drugi zaś czynnik wzbudził moje zdumienie, bo przecież mamy w sieci zalew publikacji  oraz komentarzy na temat tego, jak toksyczna jest szkoła. Ileż to mamy wpisów na Fb, by szkoły były bezowe, czyli bez prac domowych, bez ocen, bez lekcji, bez zadań, bez wymagań, bez podręczników, bez godnie opłacanych nauczycieli itp., itd. Najlepiej by było, gdyby w ogóle zlikwidować szkoły i pozwolić dzieciom oraz młodzieży stanowić o tym, czy w ogóle chcą się uczyć, a już tym bardziej, czy chcą uczęszczać do szkoły.

 

To podejście jest w Polsce możliwe i realizowane w sferze prywatnej.

 

W Polsce są prawnie zagwarantowane warunki powoływania różnych form, także instytucjonalnych, alternatywnej edukacji, w ramach której dzieci w wieku obowiązku szkolnego (do 18 roku życia) mogą go realizować poza szkołą publiczną, np. w edukacji domowej.  […]

 

W ustawie Prawo Oświatowe nie znajdziemy obowiązku zdania matury. Dlaczego zatem z nieukrywaną satysfakcję pisano o tej szkole i jej nauczycielach? Może z powodu wojny światopoglądowej w kraju, którą wzmocniła po rządach PO i PSL kolejna władza resortowa i państwowa o prawicowej konstelacji ideologicznej? Wyniki matur są dla każdej władzy rzekomym testem na zasadność prowadzonej polityki oświatowej. Tyle tylko, że każda formacja polityczna od wprowadzenia egzaminów zewnętrznych tak je kalibruje, żeby odpad maturalny nie przekraczał 20-25 proc.

 

Tak oto wspólnota szkolna tomaszowskiego liceum stała się ofiarą własnego środowiska politycznego.

 

Tymczasem wiele osób ponawia pytanie, czy rzeczywiście w szkole chodzi o szkołę? Zadała je – nie tylko w tytule swojej książki – Ewa Radanowicz i udzieliła na nie trafnej odpowiedzi. Otóż w szkole nie chodzi tylko o szkołę. W szkole powinno chodzić o rozwój młodego człowieka, który nie musi być redukowany do certyfikatu, zdanego testu. Może w niej przecież chodzić o to, by zapewnić młodzieży godne warunki do własnego rozwoju na miarę jej możliwości i aspiracji, a nie tylko ze względu na obowiązujące standardy kształcenia?

 

Nie wnikam zatem w funkcje założone tak ośmieszanej w mediach szkoły, skoro dla jej nauczycieli i młodzieży być może były inne cele i wartości w ich wzajemnych relacjach. Nie każdy musi mieć maturę, bo czego Jaś się nie nauczył, to jako Jan być może kiedyś będzie gotów do tego, by zdobyć określone kwalifikacje do realizacji osobistych celów. Polski system szkolny jest drożny pionowo i poziomo. Niezdanie matury nie zamyka nie tylko tej młodzieży drogi do dalszej edukacji, być może zawodowej, a być może ponowionej na poziomie kształcenia ogólnego.

 

Można nie dopuścić nastolatków do egzaminu maturalnego tak, jak czyni się to w publicznych liceach. Jakoś w tym przypadku dziennikarze niechętnie podejmują kwestię, która od lat jest w publicznych szkołach średnich praktykowana. Mam na uwadze niedopuszczanie do matury tych uczniów, którzy tego bardzo pragną mimo posiadania słabych ocen.

 

Nie dostrzegam tragedii ani tym bardziej powodu do medialnego żerowania na porażce, do której nastolatkowie mieli prawo. Jest to ich doświadczenie, z którym muszą sobie poradzić, a ich rodzice/opiekunowie prawni oraz nauczyciele powinni im w tym pomóc. […]

 

 

 

Cały post „O co chodzi w szkole”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com

 

 

 



Oto informacja o wydarzeniu, które uznano za ważne, jaką zamieszczono dzisiaj (6 września 2022 r.) na oficjalnej stronie MEiN:

 

 

Innowacje w szkolnictwie branżowym

 

 

Wiceminister Marzena Machałek  (druga od lewej) na konferencji „Innowacje w szkolnictwie branżowym” w Muzeum Tkactwa w Kamiennej Górze.

 

 

Wiceminister Marzena Machałek uczestniczyła w konferencji regionalnej „Innowacje w szkolnictwie branżowym”. Wydarzenie, które zorganizowała Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji, było okazją do dyskusji na temat perspektyw rozwoju szkolnictwa branżowego i technicznego. Konferencja odbyła się w Muzeum Tkactwa w Kamiennej Górze.

 

Jednym z tematów konferencji były międzynarodowe konkursy branżowe WorldSkills i EuroSkills jako szansa na rozwój kariery i umiejętności branżowych. Dyskutowano także o perspektywach rozwoju szkolnictwa branżowego w ramach programu Erasmus+. Poruszono kwestię staży i praktyk zagranicznych oraz partnerstwa na rzecz kształcenia zawodowego.

 

Sekretarz Stanu w MEiN Marzena Machałek dziękowała dyrektorom szkół i nauczycielom obecnym na konferencji: – Wykonaliście ogromną pracę, by kształcenie zawodowe było efektywne, skuteczne, zbliżone do rzeczywistych warunków pracy i dobrze przygotowywało młodych ludzi do przyszłego zawodu.

 

Wiceminister Marzena Machałek zapowiadała także uruchomienie branżowych centrów umiejętności. Łącznie na terenie całego kraju powstanie 120 takich placówek. – W tych branżowych centrach umiejętności swoje działania będą łączyć szkoły, uczelnie i pracodawcy – mówiła.

 

W swojej wypowiedzi Sekretarz Stanu w MEiN nawiązała także do zawodów EuroSkills 2023. W przyszłym roku Polska będzie gospodarzem największej w Europie olimpiady zawodowej. Gdańsk będzie gościł ponad 600 uczestników z 31 państw, którzy będą rywalizowali w 50 konkurencjach.

 

 

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja-i-nauka/



Na „Portalu  Samorządowym” przykuł dzisiaj naszą uwagę tekst, opatrzony tytułem:

 

Strajk nauczycieli jest możliwy. „Minister Czarnek pracuje ciężko na to, żeby ludzi wkurzyć”

 

Oto jego fragmenty i link do pełnej wersji:

 

Foto: PAP/B. Zborowski[www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/]

 

Ryszard Proksa – przewodniczący Krajowej Sekcji  Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”

 

 

Według oświatowej Solidarności sytuacja w środowisku nauczycielskim nie jest jednoznaczna. Strajk jest możliwy, ale co do jego organizacji muszą się wypowiedzieć imiennie członkowie związku. Tak jak i w przypadku każdej innej formy protestu. Nie należy się jednak spodziewać, że będzie spokojnie, bo atmosferę buntu podsyca sam minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Rozmawiamy z Ryszardem Proksą, przewodniczącym KSOiW NSZZ „Solidarność”.

 

 

– Obradująca 1 września Rada Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” zdecydowała o kontynuowaniu akcji protestacyjnej. Na początek w formie akcji plakatowej, ale zezwoliła na nawet najbardziej drastyczne formy sprzeciwu, również we współpracy z innymi związkami. Co to właściwie oznacza? Strajk?

 

Ryszard Proksa – Niekoniecznie. Wakacje dopiero się skończyły, dlatego postanowiliśmy dać ludziom te 2-3 tygodnie, żeby się rozeznali w sytuacji, jakie są nastroje wśród nauczycieli.

 

Obecnie nie widać takiej determinacji, jak 3 lata temu, kiedy musieliśmy ludziom tłumaczyć, że to zły czas na ostre protesty, że to strajk polityczny. Niestety – to do nich nie dotarło, no i popsuliśmy trochę atmosferę protestacyjną.

 

Teraz chcemy mieć pewność, że wśród nauczycieli jest gotowość walki o swoje. Dlatego postanowiliśmy zapytać o to członków związku bezpośrednio. Niech się wypowiedzą, czy idziemy…

 

Nie chcielibyśmy, żeby to było tak, że ruszymy do walki, a za nami pustka. Bo ludzie deklarują, że będą strajkować, okupować, a jak zaczęliśmy coś organizować, to się okazało, że ich nie ma.

 

– Czyli teraz ta ankieta będzie zerojedynkowa – strajkujemy albo nie, czy też będzie zawierać również inne opcje?

 

– Na ona formę deklaracji imiennych członka: jaką opcję protestu jest on w stanie zrealizować. To nie jest albo-albo. Tam jest kilka różnych wersji i można też podać swoją propozycję. Każdy członek związku ma się pod tym podpisać.[…]

 

Czyli strajk jest możliwy?

 

Oczywiście. Minister Czarnek pracuje ciężko na to, żeby ludzi wkurzyć.

 

Używa demagogicznych stwierdzeń – ostatnio, jak usłyszałem, że w tym roku o 1200 zł wzrosły wynagrodzenia nauczycielom początkującym i o 880 nauczycielom dyplomowanym oraz, że o 11 mld zł rośnie budżet, to się za głowę załapałem…

 

Wystarczy wziąć ustawę budżetową – i nie ma tego, co mówi minister. Pierwszy raz w ustawie budżetowej nie są wymienieni nauczyciele, dlatego nie wiem skąd wzięło się te 7,8 proc. podwyżki. My nie jesteśmy sferą budżetową. Mało tego, kiedy minister mówi o tych 11 mld zł to zapomina powiedzieć, że liczy wzrost od 2020 r. Tak samo, gdy mówi o nauczycielu dyplomowanym. Używa takich chwytów i później się dziwi, że nie chcemy z nim rozmawiać, że się wkurzamy. Zachowuje się jak politruk.[…]

 

– Myśli pan, że społeczna dyskusja z udziałem naukowców, którą chcecie zorganizować w Dniu Edukacji Narodowej, coś w tym zakresie zmieni?

 

–  Wspomniana konferencja jest dopiero na etapie planowania. Jestem hurraoptymistą i chciałbym, żeby ona się wreszcie odbyła.

 

Tylko problem jest taki, że przyjdzie opozycja i znowu zrobi z tego hucpę polityczną. Najlepiej, by ta dyskusja odbyła bez polityków. No ale trzeba zaryzykować – może się to uda.

 

– Jak ma wyglądać współdziałanie z innymi związkami, w tym przede wszystkim z Związkiem Nauczycielstwa Polskiego? Pytam, bo komunikat Rady KSOiW w tej sprawie jest dość enigmatyczny… Jak bliskie będzie to współdziałanie, no i czy przystąpicie do międzyzwiązkowego komitetu protestacyjnego?

 

Czytaj dalej »