Foto: Dawid Żuchowicz/Agencja Gazeta [www.wyborcza.pl]
Piotr Gliński – Wicepremier i Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego
(Zdjęcie pochodzi z artykułu „Kronika nadużyć kulturalnych ministra Glińskiego: zwolnienia, połajanki, miliony dla Rydzyka”)
Dziś na portalu PRAWO.PL zamieszczono artykuł Beaty Igielskiej o wywołującym emocje tytule: „Superministerstwo od kultury, oświaty, nauki i sportu – dobra zmiana, czy cel propagandowy?” Oto jego obszerne fragmenty. Podkreślenia i pogrubienia w cytowanym tekście – redakcja OE:
[…] Od wygranych przez Andrzeja Dudę wyborów prezydenckich nie milkną spekulacje o różnych koncepcjach przebudowy rządu. Z 20 ministerstw ma ostać się 10-12 lub 16 superresortów. Czy edukacja trafi do superministerstwa – edukacja, nauka, kultura i sport – pod kierownictwem obecnego wicepremiera Piotra Glińskiego? To możliwe, bo tak było w czasie rządów koalicji SLD-PSL.
Pomysł łączenia resortów ma swoje zakorzenienie w głębokim PRL-u. W latach 1966 – 1972 funkcjonowało Ministerstwo Oświaty i Szkolnictwa Wyższego; lata 1972 – 1987 to już Ministerstwo Oświaty i Wychowania.*
Premier Mateusz Morawiecki zapewnił, że żadnych ostatecznych decyzji kierownictwo polityczne jeszcze nie podjęło. Gdyby jednak podjęło, edukacja trafiłaby pod skrzydła jednego z wielu wiceministrów, jacy zapewne zostaną powołani, bo inaczej zarządzać tak gigantyczną instytucją się nie da. […]
Profesor Zbigniew Marciniak, matematyk, ma duże doświadczenie w administracji rządowej. W latach 2007-2009 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej; w latach 2009- 2012 – podsekretarzem stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. A obecnie przewodniczy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Do sprawy superresortu pod wodzą Piotra Glińskiego podchodzi spokojnie, jak do kolejnego doniesienia medialnego, które za dwa dni może okazać się plotką.
[…] Zdaniem Zbigniewa Marciniaka, paradoksalnie im większe ministerstwo, tym mniejsza moc oddziaływania na podstawową działalność, prowadzoną w szkołach i uczelniach.
Bogusław Śliwerski, profesor pedagogiki, członek Rady Doskonałości Naukowej I kadencji oraz były przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, jest pewien, że rząd specjalnie raz w tygodniu wypuszcza jakąś wieść na temat łączenia resortów, żeby dowiedzieć się, co sądzą na ten temat eksperci i jaki jest odbiór społeczny.
–Połączenie Ministerstwa Edukacji z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie byłoby złym pomysłem. Tak to funkcjonuje np. w Niemczech. […] Nie miałbym nic przeciwko łączeniu resortów, gdyby były ku temu podstawy merytoryczne uzasadnione strategią rozwoju edukacji. Tymczasem poszukuje się jedynie oszczędności. Zgadzam się, że polskie resorty są ponad miarę rozdęte, po dziesięć departamentów, mnóstwo dyrektorów i wicedyrektorów. To nonsens. Taka armia ludzi w niczym nie pomaga. Czas pandemii natomiast obnażył mizerię resortu edukacji, ba, pokazał, że nie jest on potrzebny – dodaje.
– Nie wiem, jak może być rozwiązana sprawa kuratoriów oświaty. Z pewnością będzie próba realizacji zapowiedzi, że szkoła ma wychowywać zgodnie z linią partii. W priorytetach polityki oświatowej na nowy rok szkolny już zapowiedziano wychowanie do wartości. Jeśli do tego dołożymy skrajnie prawicową wizję Piotra Glińskiego układanka się dopina – konkluduje profesor Śliwerski.
Dr hab. Filip Ilkowski, politolog z UW, podsumowuje pomysł superresortu krótko: Jeśli jest ziarno prawdy w doniesieniach medialnych, wyłania nam się „superministerstwo prawdy”, tworzące elementy propagandy. – Nie mam wątpliwości, że tu bardziej chodzi o treść niż o formę. Rząd PiS chyba naprawdę wierzy, że prowadzi „wielką wojnę cywilizacyjną”. I to jest rzeczywisty problem – stwierdza Ilkowski.
Podobnego zdania jest dr Łukasz Polowczyk, filozof polityki, etyk. Jego zdaniem dwie kadencje rządów PiS pokazują w oczywisty sposób, jak partia dąży do napisania na nowo historii w wersji nacjonalistyczno – bogoojszyźnianej. – Wskrzesza m.in. kult kolaborujących z nazistami Narodowych Sił Zbrojnych, zwiększa militaryzację społeczeństwa, odrzuca modernizm wraz z prawami mniejszości seksualnych, ochronę kobiet przed przemocą w zachodnim stylu oraz zacieśnia sojusz z Kościołem katolickim w wersji Ojca Rydzyka – wylicza. – Robi to za pomocą skutecznej strategii stopniowania, krok po kroku, tak że zmiany są mniej zauważalne i łatwiej przyjmowane przez społeczeństwo. Pomysł ewentualnego superresortu doskonale wpisałby się w tę taktykę jako potencjalne narzędzie wychowania „nowego człowieka” PiS – konkluduje dr Polowczyk.
Cały tekst „Superministerstwo od kultury, oświaty, nauki i sportu – dobra zmiana, czy cel propagandowy?”
– TUTAJ
Źródło:www.prawo.pl/oswiata/
*Informacja:” lata 1972 – 1987 to już Ministerstwo Oświaty i Wychowania”, podana w kontekście tematu łączenia resortów, jest błędem, gdyż działające w tym czasie ministerstwo oświaty i wychowania, kierowane – kolejno – przez nominatów PZPR (Jerzego Kuberskiego, Józefa Tejchmę, Krzysztofa Kruszewskiego, Bolesława Farona i Joannę Michałowską-Gumowską), było nadal strukturą zarządzającą wyłącznie placówkami oświaty i opieki nad dzieckiem, natomiast drugi człon jego nazwy był uzewnętrznieniem linii partii – „kierowniczej siły narodu”, podobnie jak obserwujemy to w partii sprawującej aktualnie władzę w Polsce, aby szkoły i pozostałe placówki podległe temu resortowi realizowały nie tylko funkcje dydaktyczne, ale także ideowo-wychowaczą linię PZPR. [WK]