Oto tekst, znaleziony na fanpage „NIE dla chaosu w szkole”, zamieszczony tam wczoraj – 21 maja 2024 roku:
W USA poruszenie wywołała książka psychologa społecznego Jonathana Haidta. Badacz ten zajmuje się wpływem mediów społecznościowych na zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży. Haidt wskazując, że obecnie w USA 40% nastolatków ma objawy depresyjne, obciąża odpowiedzialnością firmy technologiczne. Mówi:
Nasze dzieci uzależniają się od tego, co tworzą firmy technologiczne, ale firmy te nie mają motywacji do ich ochrony; wręcz przeciwnie, mają tendencję do ich wykorzystywania.
Na początku sieci społecznościowe były faktycznie zorientowane na łączenie ludzi, ale od 2009 r. skupiły się na wydajności. Fb wprowadził polubienia, a Twitter retweety. Wprowadzono również obrotową kamerę, która rozpoczęła erę selfie. Teraz nagradza się tworzenie chwytających uwagę treści, istnieje potężna presja na dorównanie narzuconym kanonom piękna, a zarazem istnieje wielka tolerancja na zwykłe okrucieństwo. A to wywołuje niepokój i depresję.
Inne konsekwencje to kłopoty z koncentracją, rozproszenie uwagi, uzależnienie, spadek umiejętności społecznych. Sieci społecznościowe nie są neutralne dla naszego zdrowia.
W mojej książce powołuję się na dziesiątki badań, które ukazują w spójny sposób, że osób często korzystających z sieci społecznościowych dotyczy znacznie wyższe ryzyko chorób psychicznych. Np. duże badanie przeprowadzone w 2018 r. na 14-latkach wykazało, że dziewczęta, które spędzają pięć lub więcej godzin dziennie w sieciach społecznościowych, są trzy razy bardziej narażone na depresję niż nastolatki, które prawie ich nie używają.
Jest to zjawisko, które dotyka populacje zdecydowanej większości krajów rozwiniętych. Interesujące było jednak odkrycie, że depresja i stany lękowe dotykają większego odsetka dzieci i młodych ludzi pochodzących z rodzin świeckich i liberalnych. Te dzieci, które dorastają w społecznościach bardziej religijnych lub w tradycyjnych strukturach lokalnych i rodzinnych, wydają się być bardziej chronione przed negatywnym wpływem nowych mediów.
Wiem, że wielu technokratycznych menedżerów firm z Doliny Krzemowej zdaje sobie sprawę z konsekwencji technologii, które sami oferują, i trzyma swoje dzieci z dala od nich. Często wysyłają je np. do szkół modelu waldorfskiego, gdzie używanie telefonów i komputerów jest po prostu zabronione.
Zawsze zalecam prosty sposób: aby rodzice porozumiewali się z kilkoma rodzinami przyjaciół swoich dzieci i działali jako konsekwentna grupa. „The Guardian” pisał zresztą niedawno o tym jako rodzącym się ruchu w Anglii. Doprowadziło to już nawet do działań rządu: w lutym oficjalnie zakazano używania telefonów komórkowych w brytyjskich szkołach. Ludzie, niezależnie od światopoglądu, zaczynają mieć dość sieci społecznościowych i szukają wyjścia z toksycznej sytuacji.
Źródło: www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/posts/