Portal „Krytyka Polityczna” zamieścił 5 października tekst Ali Budzyńskiej i Miszy Tomaszewskiego, zatytułowany „Spięcie: Ucieczka z publicznej szkoły”. Pierwsze słowo tego tytułu jest nazwą projektu:

 

Źródło: https://magazynkontakt.pl/spiecie/

 

 

Z publikacji tej dowiadujemy się, że owocem owej współpracy jest pięć tekstów, opublikowanych jednocześnie przez partnerów tego projektu:

 

1.Spięcie: Mamy na czym budować. Polska szkoła to nie tylko problemy, Anna Byrska

 

2.Spięcie: Nie dla państwowej dyktatury w edukacji! Zarówno w wydaniu PiS, jak i lewicy,Jarema Piekutowski

 

3.Spięcie: Druga fala prywatyzacji. Ze szkołą jest źle, a będzie gorzej, Łukasz Pawłowski

 

4.Spięcie: Ucieczka z publicznej szkoły, Ala Budzyńska, Misza Tomaszewski

 

5.Spięcie: Nie ma demokracji bez dobrej szkoły publicznej, Katarzyna Przyborska

 

 

Oto kilka fragmentów tekstu Ali Budzyńskiej i Miszy Tomaszewskiego :

 

 

 

Spięcie: Ucieczka z publicznej szkoły

 

[…]

 

Ministerstwo opowiadało o projekcie reformy systemu oświaty z 2017 roku jako – między innymi – o sposobie na wyrównanie szans edukacyjnych dzieci pochodzących z różnych środowisk. Eksperci już wtedy ostrzegali, że likwidacja gimnazjów, która pociąga za sobą skrócenie o rok nauki poprzedzającej próg selekcji szkolnej, jest krokiem w przeciwnym kierunku. Analogiczne konsekwencje ma firmowane przez ten sam rząd podwyższenie wieku inicjacji szkolnej do 7 lat. Nie dość jednak, że egalitarna w myśl politycznego przekazu reforma wprowadziła rozwiązania pogłębiające szkolną segregację, to przyspieszyła ona procesy rozwarstwiające edukacyjnie polskie społeczeństwo na inne sposoby. […]

 

W poprzedzającym wprowadzenie reformy roku szkolnym 2016/2017 było w Polsce 1244 niepublicznych szkół podstawowych i 448 niepublicznych liceów ogólnokształcących. W roku szkolnym 2021/2022, z którego pochodzą najbardziej aktualne dane, było ich już, odpowiednio, 1549 i 607 – czyli, plus minus, o jedną czwartą więcej. W tym samym czasie odsetek szkół publicznych wzrósł tylko nieznacznie. W związku z likwidacją gimnazjów uczniów i uczennic przybyło zarówno w podstawówkach i liceach publicznych, jak i w tych niepublicznych, ale w tych ostatnich zrobiło się ich w ciągu pięciu lat prawie dwa razy więcej i jest ich obecnie już 220 tysięcy (obliczenia autorów na podstawie danych MEN, które od 2018 roku podawane są w postaci utrudniającej dokonywanie takich porównań). Ktoś mógłby powiedzieć, że to stosunkowo niewiele wobec ponad trzech i pół miliona uczniów i uczennic uczęszczających do podstawówek i liceów publicznych, ale tak się składa, że są wśród nich osoby pochodzące z rodzin o największym kapitale ekonomicznym i kulturowym, co niesie ze sobą dość oczywiste konsekwencje dla edukacji publicznej.

 

Mniej więcej w tym samym czasie dało się zaobserwować skokowy wzrost liczby rodziców deklarujących, że posyłają swoje dzieci na korepetycje. Ich odsetek wzrósł z 17 procent w roku szkolnym 2016/2017 do 29 procent w kolejnym roku i 32 procent dwa lata później. Pandemia COVID-19 nieco wyhamowała ten trend, ale w roku 2021/2022, z którego pochodzą najbardziej aktualne dane, nastąpiło ponowne przyspieszenie. Na zajęcia dodatkowe, wśród których – oprócz korepetycji – są także zajęcia językowe, artystyczne i sportowe, posyła swoje dzieci 78 procent rodziców z wyższym wykształceniem (wobec 30 procent z wykształceniem podstawowym) i 93 procent rodziców mieszkających w dużych miastach (wobec 42 procent mieszkających na wsi). […]

 

Kolejną wyraźną zmianą obserwowaną w ostatnich latach jest rosnąca popularność edukacji domowej. Po pierwsze, coraz więcej rodziców rezygnuje z „edukacji systemowej” na rzecz kształcenia dzieci w domu. W roku szkolnym 2021/2022 takich uczniów i uczennic było 19 tysięcy, co stanowi wzrost o 80 procent względem poprzedniego roku szkolnego. Po drugie zaś – rezygnacja z „tradycyjnej” szkoły stała się bardzo prosta. Wystarczy, że rodzic, który chce przenieść dziecko na kształcenie domowe, złoży wniosek do szkoły, wyrażając taką chęć. W 2021 roku parlament niemal jednogłośnie przegłosował zmianę w ustawie o systemie oświaty, likwidując konieczność dostarczenia zaświadczenia z poradni psychologiczno-pedagogicznej z opinią na temat dziecka w kontekście możliwości pobierania nauki w domu. Ta sama poprawka znosi także obowiązek rejonizacji wojewódzkiej, co oznacza, że wniosek można złożyć w szkole zlokalizowanej w innym województwie niż to, w którym się mieszka. W praktyce przejście na edukację domową nie jest więc w żaden sposób regulowane. Obowiązek nauki można realizować w dowolny sposób, a nauczycielem może być każdy, a nie tylko rodzic danego ucznia.

 

Sytuację tę dobrze rozpoznały szkoły niepubliczne oraz firmy, stowarzyszenia i organizacje pozarządowe, które oferują prowadzenie uczniów pozostających w edukacji domowej. Tryb takiej nauki może być dowolny, formalnie przecież uczeń uczy się samodzielnie. Niektóre instytucje oferują więc zajęcia online, inne – spotkania raz w tygodniu lub raz na dwa tygodnie, jeszcze inne proponują lekcje pomyślane nieco inaczej, ale zbliżone do tych odbywających się w systemowych szkołach. Żeby prowadzić zajęcia w placówce, która współpracuje z dziećmi kształcącymi się w edukacji domowej, nie trzeba mieć żadnych uprawnień pedagogicznych, a budynek nie musi spełniać żadnych norm bezpieczeństwa. [..]

 

Wszystkie powyższe tendencje mają ze sobą coś wspólnego. Ich istotą jest faktyczna prywatyzacja edukacji – przenosząc dzieci do szkół społecznych lub prywatnych, opłacając korepetycje czy wreszcie decydując się na edukację domową, rodzice przestają polegać na ofercie szkół publicznych. Nauczanie, wychowywanie czy poprowadzenie dziecka wolą powierzyć stowarzyszeniom, firmom i osobom prywatnym. […]

 

Prywatyzacja edukacji nie jest oczywiście zjawiskiem obejmującym w podobnym stopniu całą Polskę. Z oferty kursów, korepetycji, szkół społecznych, prywatnych czy edukacji domowej skorzystać mogą zazwyczaj dobrze sytuowani mieszkańcy większych miast, co prowadzi do pogłębienia nierówności, które zmniejszać miała szkoła publiczna. Nie bez znaczenia jest także to, że wraz z odejściem z placówek publicznych rodziców z klasy średniej i wyższej, a zatem utratą przez nich zainteresowania kondycją tej szkoły, zmienia się także dyskurs medialny dotyczący oświaty. Nie jest przecież tajemnicą, że dziennikarze, publicyści i politycy to właśnie te osoby, które bez większych problemów mogą skorzystać z oferty prywatnej. Prowadzi to do sytuacji, w której, przykładowo, problem horrendalnej liczby wakatów nauczycielskich w szkołach publicznych przestaje dotyczyć bezpośrednio osób, które w największym stopniu kształtują debatę publiczną. Nic więc dziwnego, że gdy Przemysław Czarnek prowadzi wojnę kulturową w polskiej szkole, a w mediach toczy się debata na temat kuriozalnego podręcznika do HiT-u, problemy systemowe związane ze szkołą publiczną schodzą na dalszy plan, bo w środowiskach opiniotwórczych interesuje się nimi niewielkie grono osób. […]

 

 

 

Cały tekstSpięcie: Ucieczka z publicznej szkoły” – TUTAJ

 

 

Źródło: www.krytykapolityczna.pl

 

 

 

Komentarz redakcji:

 

Polecamy lekturę pozostałych publikacji, wymienionych we wstępie do tego materiału, a w szczególności tekst Jaremy Piekutowskiego „Spięcie: Nie dla państwowej dyktatury w edukacji! Zarówno w wydaniu PiS, jak i lewicy”. [W. K.]

 

 



Zostaw odpowiedź