Witam Szanownych Czytelników „Obserwatorium Edukacji” w ostatnim dniu wakacji. Już jutro we wszystkich szkołach odbędą się uroczyste rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Tak ułożyła się moja biografia, ze przez 12 lat przeżywałem ten dzień jako uczeń i 12 lat jako dyrektor szkoły. Dziś, z perspektywy lat, nie jestem pewien w której z tych ról czułem bardziej ową niepewność, jaką niesie ze sobą każda inauguracja, każdy początek czegoś, co – choć w zasadzie precyzyjnie zaplanowane – to nigdy nie wiadomo co przyniesie. Jako uczeń dowiadywałem się tego dnia nie tylko kto będzie uczył jakiego przedmiotu, czasem także kto „nowy” pojawił się w klasie”, a także jak ułożono dla mojej klasy plan lekcji. Wszystko inne, co miało w nadchodzącej przyszłości wypełnić szkolną czasoprzestrzeń było nadal niewiadomą.

 

Dyrektorzy szkół, ale i nauczyciele, także w zasadzie wiedzą – z arkusza organizacyjnego – kto, kiedy, czego i kogo będzie uczył, zostali też zapoznani jakie na ten rok obowiązują reguły i zasady pracy. Jednak i oni nie są w stanie przewidzieć co przyniesie każdy następny dzień, z jakimi trudnościami i przeciwnościami będą musieli się zmierzyć, jakie czekają ich sukcesy, ale i kłopoty.

 

Jednak najgłębiej dzień ten zapada w pamięć „pierwszakom”. Oczywiście – głównie pierwszoklasistom w szkołach podstawowych. Ale zdarza się też, że jeszcze większy stres towarzyszy uczniom, rozpoczynającym naukę w nowej szkole: w gimnazjum, liceum, zawodówce… Tak się złożyło, że mój start do szkoły miał miejsce także w poniedziałek, w którym to dniu przypadał pierwszy dzień września w 1951 roku! Do dziś nic już nie pamiętam z tej uroczystości w nieistniejącej od prawie pół wieku Szkole Podstawowej Nr 135 w Łodzi przy ulicy Garnizonowej na Nowym Złotnie. Za to dnia 1 września (była to środa) 1958 roku, kiedy to stanąłem na podwórku Technikum Budowlanego Nr 1 w Łodzi przy ul. Kilińskiego 79 (dziś budynek ten jest we władaniu Akademii Muzycznej) nie zapomnę nigdy. Choć na szyldzie szkoły napisano, że mieści się tu technikum, to tego dnia rozpoczynało tam naukę stu kilkudziesięciu chłopaków w sześciu oddziałach pierwszej klasy Szkoły Rzemiosł Budowlanych. Wszyscy w granatowych mundurkach z zielonymi lampasikami na nogawkach spodni, białej koszuli, pod krawatem, obowiązkowo z tarczą na rękawie marynarki i w czapce z daszkiem, z także zieloną obwódką. Czułem się jak rekrut na pierwszej zbiórce, tym bardziej, że panowała tam niemal wojskowa dyscyplina: padały komendy, formowano szyki, śpiewano Hymn Państwowy i przede wszystkim brzmiał ostry głos ówczesnego dyrektora szkoły, który w krótkich żołnierskich słowach ustalał reguły szkolnego życia. Baliśmy się…

 

Pamięć o tym co czuliśmy tego dnia – ja i moi koledzy pierwszoklasiści – kazała mi po 35-u latach, gdy stanąłem jako dyrektor szkoły, tym razem 4  września, przed rozpoczynającymi nowy rok szkolny uczniami tej samej szkoły, aczkolwiek mieszczącej się już w innej siedzibie, organizować ich pierwszy dzień w nowej szkole w zupełnie innym stylu. Zadbałem o to, aby był to dzień życzliwego ich powitania, dostarczenia możliwie pełnej informacji o organizacji życia szkoły, ale przede wszystkim zapoznania się z wychowawcami klas, nauczycielami poszczególnych przedmiotów, ale także ze starszymi kolegami. A był to czas gdy w szkołach – szczególnie zawodowych – pojawiła się plaga tzw. „fali”, czyli „kocenia” pierwszaków. Dlatego po, możliwie krótkiej, uroczystości odbywały się spotkania klas z wychowawcami, a później nowicjusze poznawali szkołę i jej nieformalne tajemnice od kolegów z odpowiadających im klas drugich, którzy rozpoczynając w ten sposób swój nad nimi patronat, oprowadzali ich po budynku szkolnym.

 

Ale dość wspomnień. Trochę „popłynąłem” na fali tej okolicznościowej retrospekcji… A przecież obiecałem przed tygodniem, że będzie o tym co szkoły czeka w nowym roku. Dziś widzę, że szkoda na to czasu. Można o tym przeczytać, choćby na stronie portalu oswiata.abc.com w artykule „Co nas czeka we wrześniu? – zmiany w prawie oświatowym w roku szkolnym 2014/2015”.

 

Jeśli zaś chodzi o plany redakcyjne, to pragnę poinformować, że „Obserwatorium Edukacji”, nie rezygnując z problematyki edukacji szkolnej i z pozyskiwania materiałów o pracy szkół i przedszkoli, od września poszerza swe zainteresowania o obszar wychowania środowiskowego, zagospodarowywanego przede wszystkim przez tzw. „trzeci sektor”, określany także od angielskiej nazwy „non governmental organisations” skrótem ngo. W Polsce oficjalna jego nazwa to organizacje pozarządowe, czyli stowarzyszenia i fundacje.

 

To o ich działalności będą pojawiały się artykuły i relacje, to od nich będziemy oczekiwali na zaproszenia i materiały o sukcesach i trudnościach w ich pracy.

 

A więc – do dzieła!

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź