Przed udostępnieniem tekstu zamieszczonego wczoraj na fanpage „Nie dla chaosu w szkole”. zaprezentujemy screenny  fragmentów  dwu  innych tekstów:

 

Fragment Kalendarza roku szkolnego 2024/2025

 

 

 

 

Fragment tekstu Dariusza Chętkowskiego p.t. „Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność”, zamieszczonego 4 grudnia b.r. na stronie tygodnika „Polityka”:

 

 

 

A teraz zapowiadany post:

 

 

 

System jest tak skonstruowany, aby zaniedbany przez pracodawcę nauczyciel, niewyposażony w niezbędne narzędzia pracy, harujący często w złych warunkach, w przeładowanych klasach, w razie kryzysu ratował się dniem wolnym. Odbierzcie nauczycielom dni wolne, pożałujcie im odpoczynku między Nowym Rokiem i świętem Trzech Króli, a uciekną ze szkół, gdzie pieprz rośnie. Zresztą wielu uciekło, gdyż nie mogło znieść tej zawiści. Doprawdy nie ma czego nauczycielom zazdrościć – pisze Dariusz Chętkowski o dniach dyrektorskich.

 

Większość szkół zrobi sobie wolne po Nowym Roku. Kalendarz 2025 tak się szczęśliwie układa, że między 1 (środa) a 6 (poniedziałek) stycznia są tylko dwa dni pracy. Gdy 2 i 3 stycznia ogłosi się wolnymi od zajęć, zimowe ferie świąteczne będą trwały dwa tygodnie i jeden dzień. Ktoś zapewne będzie musiał przyjść do pracy, aby zaopiekować się przypadkowymi uczniami, ale reszta będzie miała wolne.

 

Decyzja o przedłużeniu świąt Bożego Narodzenia została podjęta już w sierpniu, aby nauczyciele wiedzieli, jak planować odpoczynek. Rodzicom wiedza o dniach wolnych nie jest specjalnie potrzebna, bo rzadko kto ogląda się na organizację pracy szkoły. Jak rodzice chcą przedłużyć dzieciom ferie, to nie proszą nauczycieli o pozwolenie. W ostatnich latach frekwencja na lekcjach w pierwszych dniach stycznia była tak niska, że szkoda było otwierać szkołę i włączać ogrzewanie.

 

Nieraz nauczyciele siedzieli w pustych salach, czasem zbierali uczniów ze wszystkich klas i w jednej sali prowadzili wspólne zajęcia albo oglądali film. Jeżeli ktoś oburza się, że nauczyciele robią sobie wolne 2 i 3 stycznia, udowadnia, że nie zna realiów polskiej oświaty. Fakty są takie, że sale lekcyjne po Nowym Roku są puste. Oficjalne ogłoszenie tych dni wolnymi to oszczędność dla budżetu. Byłoby najlepiej, gdyby ferie świąteczne trwały w całej Polsce od 20 grudnia do 6 stycznia.

 

Kto zna warunki nauki i pracy w szkołach, ten wie, że dzieci uczą się ponad siły, a nauczyciele harują znacznie ponad etat często w kilku miejscach. Dni wolne to nasze koło ratunkowe. Jeżeli szkoła nie bierze z puli jakiegoś dnia i nie ogłasza go wolnym od lekcji, rodzice sami każą dziecku zostać w domu. Opiekunowie uważają, że po pięciu–sześciu tygodniach intensywnej nauki dziecku należy się odpoczynek.

 

W weekendy rzadko kto odpoczywa, nieraz w sobotę i niedzielę ma więcej obowiązków, gdyż uczy się na dodatkowych zajęciach lub ma korepetycje. Ambitne nastolatki uczą się więc bez dnia przerwy przez cały tydzień, zarywając noce, zatem po takim maratonie robią sobie kilka dni wolnego, czy to się komuś podoba, czy nie. Taki system stworzyliśmy dzieciom, a zakaz zadawania prac domowych wcale tej harówki nie zmniejszył.

 

Nauczyciele pracują podobnie. Mało kto ma wolną sobotę czy niedzielę, najczęściej to dni na dorobienie. Tak się tyra w dużych miastach, a zapewne podobnie pracuje się w mniejszych miejscowościach, choć powody mogą być inne. Popyt na usługi nauczycielskie jest obecnie tak duży, że grzechem byłoby odesłać chętnych z kwitkiem, przecież nie wiadomo, jak długo ten trend się utrzyma.

 

Wszyscy bardzo dobrze pamiętamy głodowe pensje w oświacie. Teraz jest lepiej, ale przecież mamy kredyty do spłacenia, inflacja nie spada, no i tak długo zaciskaliśmy pasa, że mamy już tego dość. Nauczyciele chcą żyć bez strachu, że zabraknie im do pierwszego, a to oznacza, że muszą dłużej pracować. Dodatkowe dni wolnego od lekcji to często jedyne naprawdę wolne dni.

 

Nauczycieli w szkole trzymają na pewno nie zarobki i nie atmosfera w pracy, w tych sprawach jest jeszcze wiele do zrobienia. Magnesem są wolne dni. Nie bez powodu ustawodawca dał dyrektorom aż 8–10 dodatkowych dni „na zaspokojenie potrzeb społeczności lokalnej”. Zdarza się, że w liceach, gdzie pracuje wielu egzaminatorów, jeden dzień wolny dyrekcja wyznacza po maturach, aby nauczyciele mogli odpocząć. Zwykle jest to 1 czerwca. Ktoś mógłby pomyśleć, że to prezent dla uczniów na Dzień Dziecka, prawda jednak jest taka, że najbardziej wolnego potrzebują pracujący przez siedem dni w tygodniu egzaminatorzy (w weekendy oceniają arkusze). Taki mamy obecnie styl pracy, że nauczycieli leczy się przed wypaleniem zawodowym, dając im wolne. Inne metody są albo nieznane, albo mało skuteczne.

 

Higiena pracy jest zerowa, powszechne jest przepracowanie, a następnie ratowanie się nicnierobieniem raz w miesiącu lub rzadziej. Żyje się od dni wolnych do dni wolnych. Między te ferie są wciskane lekcje i korepetycje. Tak niehigienicznie dla zdrowia fizycznego i psychicznego uczą się uczniowie i podobnie pracują nauczyciele.

 

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie, a już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra. Powtórzę: sobota i niedziela to w edukacji dni pracujące zarówno dla uczniów, jak i dla nauczycieli. Taki system władza narzuciła nauczycielom, a my się tylko w nim urządziliśmy.

 

 

 

Źródło: www.facebook.com

 



Zostaw odpowiedź