Foto:www.facebook.com/lukasz.srokowski

 

Łukasz Srokowski

 

 

Dzisiaj proponujemy lekturę pierwszej (z pięciu zapowiedzianych) części cyklu, zatytułowanego „Pięć refleksji o edukacji”, autorstwa Łukasza Srokowskiego – pasjonata edukacji, twórcy Grupy NAVIGO w skład której wchodzi Autorska Szkoła Podstawowa NAVIGO, niespokojnego ducha szukającego nowych pomysłów na działanie szkół w Polsce, ale też przedsiębiorcy, współpracującego z największymi firmami w kraju. Poniższy tekst, który zamieszczamy bez skrótów, pochodzi z fejsbukowego profilu Autora i został tam zamieszczony 9 listopada:

 

 

PIĘĆ REFLEKSJI O EDUKACJI – POST 1/5

 

Uważnie obserwuję ostatnio dyskusje na temat edukacji na różnych forach i mam kilka refleksji, którymi chciałbym się podzielić. Będę je wrzucał co pewien czas na FB.

 

 

Refleksja 1

 

Jak Polska długa i szeroka, na grupach FB nauczyciele i rodzice coraz częściej skaczą sobie do oczu. Forma skoków jest niewyszukana i przybiera formę docinania sobie, połączonego z agresją. Nauczyciele często zaczynają: „Niczego te dzieci z domu nie wynoszą! To chyba nie nasza rola, żeby ich wychowywać!? Za nauczenie zasad kultury powinni odpowiadać rodzice”. Zwykle odpowiadają na to rodzice: „Jakbyście zaczęli uczciwie pracować, to nie musielibyśmy godzinami siedzieć nad zadaniami domowymi. Zacznijcie zmianę od siebie!”.

 

Czasami konfrontację uruchamiają rodzice „Nauczyciel przedmiotu X znowu podle potraktował moje dziecko i nie daje poprawić sprawdzianu!” na co odpowiadają nauczyciele „Jakbyście dobrze wychowywali dzieci i je nauczyli szacunku do szkoły i nauki, to by nie miały złych ocen!”

 

Dyskusję próbują zwykle tonować bardziej świadomi i refleksyjni nauczyciele i rodzice, ale dość często ich głos tonie w pyskówce. Posty konfrontujące rodziców i nauczycieli mają kilkadziesiąt, czasami sto kilkadziesiąt odpowiedzi, zanim walka wygaśnie i zacznie się nowa. Skąd to się bierze? Wiele osób podejrzewa, że jest to efekt świadomego skłócania rodziców i nauczycieli przez obecną władzę. Pewnie to jedna z przyczyn. Ale prawda wydaje mi się bardziej skomplikowana.

 

Świat, w którym żyjemy, przechodzi gwałtowną transformację – technologia napędza zmiany w gospodarce, te z kolei napędzają zmiany społeczne, które zwrotnie wzmacniają zmiany technologiczne i gospodarcze. Normy i wartości, dominujące jeszcze trzydzieści lat temu zaczynają zmieniać się i zanikać. Ta zmiana dotyczy wszystkich obszarów życia – w tym także modelu rodziny, roli rodziców, ich zadań i odpowiedzialności. Dawny model, w którym rodzina i szkoła kształtują ten sam, spójny system wartości, już nie działa.

 

Wielu rodziców nie uważa już, że ich rolą jest nauczenie dziecka posłuszeństwa i pokory wobec wszystkich dorosłych. Widzą deficyty systemu szkolnego i mówią o tym głośno – a dzieci słyszą i wyciągają z tego swoje wnioski. Szkoła systemowa tymczasem próbuje jeszcze cały czas iść starym torem, ucząc tych wartości, które były cenione w latach 70-tych czy 80-tych: szacunku do starszych, posłuszeństwa wobec nich, podporządkowania osobom, pełniącym funkcje publiczne. Część rodziców wspiera w tym szkołę, ale coraz większa grupa podchodzi do tego coraz bardziej sceptycznie. Są też inne narastające różnice: inne rozumienie sukcesu życiowego, inne wyobrażenie przyszłości, inna wizja relacji międzyludzkich… długo można by wymieniać.

 

W efekcie ścierają się różne modele, różne systemy wartości. To proces dużo większy niż pojedynczy rodzic, czy pojedynczy nauczyciel. Większy nawet niż cały system szkolny, większy niż społeczeństwo jednego kraju między Odrą a Bugiem. Ale ponieważ wartości są czymś, co ludzie traktują bardzo osobiście, bolą ich komentarze odwołujące się do systemu przekonań, który jest im obcy (już obcy lub jeszcze obcy). I odpowiadają agresją, złością, konfrontacją. Obrażając się nawzajem i nie próbując zrozumieć drugiej strony.

 

Trudność polega na tym, że szybko się to nie skończy. Jesteśmy teraz w bardzo ciekawym momencie historii, w którym stary ład już w zasadzie upadł, ale nowy się jeszcze nie wyłonił. Tzw. interregnum, okres między panowaniem dwóch królów, dwóch systemów wartości. Pod wieloma względami sytuacja jest bardzo podobna do połowy XIX wieku, kiedy nie dało się już wrócić do dawnych czasów, sprzed Rewolucji Francuskiej, ale cały czas jeszcze próbowano, mimo, że oddolnie społeczeństwa były już przeorane nowym sposobem myślenia. Wtedy też różne systemy wartości i prądy zderzały się ze sobą, aż w końcu wyłoniła się z nich pełnoprawna epoka przemysłowa, która dominowała przez kolejne półtora stulecia. Ona się teraz kończy, a wraz z nią pewien głębszy sposób myślenia o społeczeństwie i rolach, które wszyscy w nim pełnimy.

 

W perspektywie najbliższych kilku dziesięcioleci jakaś nowa struktura społeczna się pojawi. Do tego czasu musimy wykazywać wszyscy wobec siebie większą niż zwykle dozę życzliwości i otwartości na osoby o innej perspektywie niż nasza, bo inaczej czeka nas ciągła walka i rozedrganie, które nikomu nie pomoże, a wielu (w tym zwłaszcza dzieciom) zaszkodzi.

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/lukasz.srokowski

 

 

 

Komentarz redakcji:

 

Proponujemy zajrzeć „do źródła”, bo tam można przeczytać 22 komentarze do tego tekstu. Ze swojej strony zobowiązujemy się udostępnić na stronie OE kolejne (zapowiedziane) cztery posty z cyklu „Pięć refleksji o edukacji”.

 

Ponadto informujemy, że Łukasz Srokowski prowadzi bloga „Edukacja jest fajna”   –   TUTAJ

 



Zostaw odpowiedź