Dzisiaj proponujemy zapoznanie się z mającą swoją premierę na stronie „Obserwatorium Edukacji” autorką jednego z blogów prowadzonych na stronie „Budząca Się Szkoła” – Zofią Wrześniewską. To nietypowa w tym środowisku, zdominowanym przez dyrektorki i nauczycielki ze szkół podstawowych, osoba – nauczycielka pracująca od lat w szkole ponadgimnazjalnej – łódzkim „Gastronomiku” – Zespole Szkół Gastronomicznych.
Foto: www.budzacasieszkola.pl
Zofia Wrześniewska
Proponujemy tekst zamieszczony 19 stycznia, zatytułowany „Nie powinno się narzucać formy nauki”
Minął kolejny semestr, pora więc na kolejne podsumowanie, jak moi uczniowie oceniają moje lekcje, co im dają i czy odpowiada im taki sposób pracy.
Sama też postanowiłam ocenić, co udało mi się zrobić: zebrałam wszystkie opracowane przeze mnie materiały, podzieliłam na przedmioty i jak się okazało, 50 % tematów na WOS moi uczniowie opracowują całkowicie samodzielnie (w postaci edukatoriów), – 15 godzin z 30, pozostałe to inne formy pracy samodzielnej: lapbooki, mapy myśli, debaty. Podobnie z historii i społeczeństwa i rozszerzenia z WOS. Oznacza to, że praktycznie odeszłam już od tzw. lekcji tradycyjnych i w przypadku wiedzy o społeczeństwie moje lekcje odbywają się w całości w kulturze uczenia się a nie nauczania. Co na to moi uczniowie? Oczywiście zapytałam ich o to. Wśród kilkudziesięciu „przepytanych” z 4 klas, przeważały odpowiedzi pozytywne, które wskazywały na to, że taka forma im odpowiada. 80 % oceniło edukatoria, prace samodzielne, prace w grupach jako lepszą formę uczenia się (rok temu było to 69,5%). Wśród argumentów „za” przeważały opinie: „tak więcej zapamiętujemy”, „w ten sposób uczymy się samodzielnej pracy”, „możemy nauczyć się współpracy”, „rozwija umiejętność pracy w grupach”. Cieszy mnie fakt, że uczniowie dostrzegli też głębszy sens tej formy edukacji i mają świadomość potrzeby zindywidualizowania procesu dydaktycznego, pojawiły się bowiem argumenty takie jak: „każdy ma własny sposób na szybką i skuteczną naukę, nie powinno się narzucać formy nauki, ewentualnie sugerować, podpowiadać”, czy „wiedza nie jest wciskana na siłę i można się uczyć we własnym zakresie”.
10,5% opowiedziało się za tradycyjną formą, doceniając mój wykład, choć też aktywizujący, bo jednocześnie stwierdzili, że cenią mnie za możliwość swobodnego dialogu i dyskusji na lekcjach. 9,5 % uznało, że odpowiada im zarówno forma wykładu, lekcji tradycyjnej, jak i praca samodzielna.
Szukając złotego środka, warto skorzystać z rady jednego z moich uczniów, który napisał: „wolę wstęp tradycyjny a potem praca samodzielna”. Zgadzam się, że to jest dobra metoda i na razie moi uczniowie oczekują wskazówek, krótkiego wprowadzenia zanim zaczną pracować sami.
Cieszę się, że wypracowaliśmy już wspólnie pewne reguły pracy, uczniowie wiedzą, że nasze lekcje to czas dla nich, mają go jak najbardziej efektywnie wykorzystać, że mogą pisać (jeśli im to pomaga) rysować, robić notatki w formie graficznej (jeśli tak lepiej zapamiętują), poszukiwać informacji w różnych źródłach (w tym w internecie), konsultować się, i wzajemnie uczyć – stąd ostatnio maturzyści opracowywali w grupach różne zagadnienia, które złożyliśmy w jedną całość a następnie na podstawie przygotowanych przez siebie materiałów, które rozwiesiliśmy na tablicy uczniowie rozwiązywali zadania maturalne, chodzili po klasie, konsultowali odpowiedzi, potem wzajemnie sprawdzali sobie arkusze i zaznaczali te odpowiedzi, które były poprawne.
Co jeszcze się zmieniło na moich lekcjach? Od dawna dostrzegałam, że na historii, uczniowie nie łączą wydarzeń z historii Polski z tym samym okresem w historii powszechnej – jakby to były oddzielne czasoprzestrzenie. Szukając sposobu, by pomóc im w połączeniu tych wydarzeń, zaproponowałam stworzenie osi czasu. Najpierw (w ramach powtórzenia z historii powszechnej II wojny światowej) uczniowie nanieśli na oś najważniejsze (swoim zdaniem) wydarzenia, chodziło o to, by było ich jak najwięcej, by zawierały krótki opis, symbole (coś, co łatwo zapamiętać) a teraz, przy omawianiu II wojny światowej w kontekście Polski, przypinamy, w odpowiednich miejscach, karteczki z wydarzeniami na gotowej już osi. Od razu widać więc, co działo się wtedy w innych częściach świata, na jakim etapie były działania wojenne. Mam nadzieję, ze pomoże to uczniom. Jedynym problemem okazał się rozmiar osi czasu – wyszła nam straaasznie długa i nie mieści się na jednej ścianie!
Podsumowując śródrocze, mam jednak nadzieję, że także na historii uda mi się wypracować z moimi uczniami kulturę uczenia się na wszystkich lekcjach – „podająco” i „obsługująco” nigdy nie było, ale jeszcze mamy obszary do rozwoju…
Źródło: www.budzacasieszkola.pl