Foto: Jakub Szafrański[www.krytykapolityczna.pl]
16 października 2019. Protest pod Sejmem przeciw projektowi „Stop pedofilii”.
W sobotę 19 października, na stronie „Krytyki Politycznej” zamieszczony został artykuł, zatytułowany „Chcemy edukacji seksualnej!”. Postanowiliśmy upowszechnić go wśród naszych Czytelników – z powodów oczywistych: aktualności problemu, powstałego z chwilą podjęcia przez Sejm prac legislacyjnych nad projektem ustawy, przez jednych określanych mianem „Stop pedofilii”, ale przez znakomitą większość – „Stop wychowaniu seksualnemu”, ale także dlatego, że jest to autentyczny głos, nie tylko jednostkowej, opinii przedstawiciela młodych ludzi – potencjalnych poszkodowanych, jeśliby ustawa ta stała się obowiązującym w Polsce prawem. Wybraliśmy te fragmenty, które prezentują stanowisko najbardziej zainteresowanych – młodzieży:
Seks, naszą cielesność pokazują ciągle reklamy, książki, filmy, internet. Jeżeli chcecie, szanowni dorośli, żeby młodzież się w tym wszystkim nie pogubiła i umiała normalnie podchodzić do swojej seksualności, bronić swoich granic czy tworzyć zdrowy związek – dajcie im możliwość nauki – pisze licealista Krzysztof Katkowski.
„Rodzice sprzeciwiają się seksualizacji dzieci w szkołach”, grzmiał niedawno propagujący miłość bliźniego „Gość Niedzielny”. A 16 października projekt „Stop pedofilii” − w praktyce proponujący 3 lata więzienia za przekazywanie wiedzy o seksualności człowieka − przeszedł do dalszych prac sejmowych. Środowiska narodowo-katolickie za nic mają zachętę Franciszka do wprowadzenia edukacji seksualnej, lekceważą też to, co mają na ten temat do powiedzenia młodzi ludzie, których sprawa dotyczy. […]
Wudeżety
Zajęcia, w czasie których omawiane są kwestie związane z dorastaniem i seksualnością, od lat mają miejsce w polskich szkołach. […] Uczniowie i uczennice uczyli się nie tylko o płci kulturowej, ale także i o tym, jak zbudować dojrzały związek, jak się komunikować z partnerką czy partnerem. Wielu dorosłym ta wiedza może wydawać się oczywista, niewymagająca nauki – dla nas jednak jest to coś, czego wielu z nas nie potrafi. Sam musiałem się tego uczyć „na sobie”, co jest dosyć trudne – zwłaszcza bez wsparcia, pokierowania. […]
Chcemy wiedzieć więcej
Na kilku licealnych grupach na FB przeprowadziłem krótką ankietę, na którą odpowiedziało 460 moich rówieśników z różnych warszawskich szkół. Większość z nich mieści się w przedziale wiekowym 16–18 lat, czyli praktycznie w wieku inicjacji seksualnej.
Na ogólnikowe pytanie, czy taka edukacja „w ogóle ma sens”, blisko 70% odpowiedziało, że ma – i takie zajęcia rzeczywiście coś wnoszą. Niżej oceniana jest forma prowadzenia zajęć (WDŻ) – blisko 55% ocenia lekcje raczej negatywnie.
Czasem jako uzasadnienie negatywnej odpowiedzi pojawiało się stwierdzenie, że „rekomendacje Światowej Organizacji Zdrowia są ogólnodostępne i przyprawiają o gęsią skórkę. Skompromitowana organizacja, jaką jest WHO, pogrąża się w oczach opinii publicznej jeszcze bardziej”.
Mimo pojedynczych głosów tego typu ponad 60% nastolatków zgadza się ze standardami Światowej Organizacji Zdrowia, a jedynie 14% uważa planowane lekcje edukacji seksualnej za propagowanie jakichś poglądów politycznych czy ideologii.
Jedynie 10% uważa, że nie potrzebujemy żadnej edukacji na temat dojrzewania i seksualności.
A około 40% woli uczyć się o tym w szkole niż w domu.
Tylko 50% zapisałoby się na takie lekcje, gdyby były dobrowolne – ale możliwe, że i ja bym zrobił podobnie, bo w natłoku zajęć trudno znaleźć czasem spokojne popołudnie.
Czy to oznacza więc, że nastolatki pragną być „seksualizowane”?
„Dobrze przeprowadzona edukacja seksualna pozwala człowiekowi świadomie decydować o swoim życiu płciowym, a do pewnego stopnia także związkowym i rodzinnym. Zabija mity i szkodliwe przekonania, wreszcie buduje zdrową atmosferę, w której seks jest traktowany przez partnerów w normalny sposób, a nie jako narzędzie do produkowania dzieci albo przykry obowiązek − mówi anonimowy respondent mojej ankiety − ponadto dzięki takiej edukacji ludzie każdej płci mogą lepiej zrozumieć swoje potrzeby i wiedzieć, jak na nie reagować lub jak je zaspokajać”.
Oczywiście pojawiają się też inne opinie. Już na FB spotykałem się z reakcjami […]: „nie ma co wypełniać zadanych ankiet szkoła ma uczyć nie demoralizować ma przekazywać wartości pozytywne jak być dobrym uczciwym człowiekiem kierować się dobrem w swoim życiu opierając się na wartościach pozytywnych”.
„Dla mnie problemem jest jednak to, że w XXI wieku zadajemy sobie w ogóle pytanie, czy ta edukacja seksualna ma w ogóle zostać wprowadzona − mówi mi Julka, koleżanka z klasy. − Najbardziej mnie wkurza, że wprowadzanie takich lekcji nazywa się seksualizacją dzieci, bo seksualizacja polega właśnie na tym, że o wszystkim na ten temat dowiadujemy się z internetu, gdzie jest tego po prostu pełno. I tak, chodziłabym na takie lekcje”.
Nauczcie nas dojrzałości
Seks, naszą cielesność, pokazują ciągle reklamy, książki, filmy, internet. Tylko że nie taki, jaki być powinien – czy większość panów wie w ogóle, jak działa organizm kobiety? Żeby nie tylko facetom było dobrze?
Jeżeli chcecie, szanowni dorośli, żeby młodzież się w tym wszystkim nie pogubiła i umiała normalnie podchodzić do swojej seksualności, bronić swoich granic czy tworzyć zdrowy związek – dajcie im możliwość nauki. Bo nie wiem jak wy, ale ja już mam trochę dosyć opowieści o ciążowych wpadkach czy o tym, że jakiś kolejny znajomy nie umiał założyć sobie kondoma. Albo tłumaczenia, że wyciągnięcie członka „w ostatniej chwili” wcale nie zawsze „zadziała” i nie zapobiegnie ciąży…
Dlatego proszę, i mówię to jako nastolatek − chcemy edukacji seksualnej!
Cały artykuł „Chcemy edukacji seksualnej!” – TUTAJ
Źródło: www.krytykapolityczna.pl