W minioną niedzielę (18 grudnia 2022 r,) Magdalena Sierocka (nauczycielką języka angielskiego w Szkole Podstawowej nr 236 w Warszawie) zamieściła na swoim fb-profilu tekst, w którym zawarła swoje przemyślenia o szkolnej ocenie zachowania uczniów. Zamieszczamy go w całości, wraz z towarzyszącym mu zdjęciem autorki:
Zbliża się śródrocze i pomyślałam, że dzisiejszą refleksję do kawy poświęcę ocenie zachowania. Zachowania dzieci oczywiście, bo dorosłych w szkole nikt z zachowania nie rozlicza.
Dzieci natomiast owszem. Nawet zapisane jest to w Ustawie. Mają
>wywiązywać się z obowiązków ucznia,
>postępować zgodne z dobrem społeczności szkolnej,
>dbać o honor i tradycje szkoły (co to właściwie konkretnie znaczy?),
>dbać o piękno mowy ojczystej,
>dbać o bezpieczeństwo i zdrowie własne oraz innych osób,
>godnie i kulturalnie zachowywać się w szkole i poza nią,
>okazywać szacunek innym osobom.
Tak sobie myślę, że ja nie znam dzieci, które nie postępują zgodnie z zapisami w ustawie. To znaczy tak – znam dzieci, które przeklinają na korytarzu szkolnym, biją inne dzieci i nauczycieli, zabierają czyjeś rzeczy, niszczą je, spóźniają się często, itp itd. To są w większości sytuacje, w których jest to jeden wielki krzyk o pomoc. Nie zdarzyło mi się, abym spotkała w szkole dziecko, które na złość i specjalnie łamie zasady i przeżuwa z satysfakcją nieodpowiednią na semestr.
One wszystkie – od zerówki po ósmą klasę – takim zachowaniem dają znać: “hej dorośli, jest mi bardzo źle, pomóżcie” albo “Mierzę się na co dzień z czymś bardzo trudnym i inaczej nie umiem sobie poradzić” albo “Potrzebuję wielospecjalistycznej diagnozy i wspierających nacelowanych działań”. Ostatnie czego te dzieci potrzebują to kary w postaci nagannego zachowania. A do tego właśnie często służy nam w szkołach ocena zachowania – do wymierzania kary.
Kiedy patrzę na listę dzieci z bardzo dobrym i wzorowym zachowaniem widzę, że to są w większości dzieci z niezłą samoregulacją (wynikłą z konstytucji ich ciała albo/i ze wspierającego środowiska w ktorym sie wychowują) i jednocześnie bardzo zaopiekowane i kochane przez bliskich im dorosłych. I to właśnie one dostaną nagrodę. Nagrodę za to, że miały szczęście urodzić się takimi i w takich warunkach.
W tym roku mam wpływ na oceny zachowania, bo wraz z Anna Rycaj mamy klasę wychowawczą. Nie będzie żadnych wzorowych i nieodpowiednich na śródrocze, bo prawo zezwala na oceny opisowe. Prawo mówi też, że śródrocze jest czasem refleksji i zastanowienia. Uczeń ma dokonać samooceny swojego zachowania, ocenić zachowanie kolegów, w tej sprawie mogą też wypowiedzieć się inni nauczyciele. Wszystko po to, aby wyłapać trudności, opracować plan dalszych działań.
Zapytałyśmy więc naszych 10latków, co myślą. Zobaczcie co napisali o sobie:
-jestem miły, dobry, kulturalny i grzeczny
-Jestem fajny
-Jestem miły i przyjacielski
-Dużo pożyczam
-Jestem pomocna
-Widzę w sobie czułość, dobroć i przyjaźń
-Pomagam młodszym
-Opiekuję się, śpiewam i rysuję
Tak siebie postrzegają. Każdy z nas chciałby być fajny i miły. Nikt nie chce być tym, który zawodzi, nie przystaje, sprawia kłopoty. Jeżeli tak się dzieje, to śródrocze jest czasem na rozkminkę co my dorośli możemy zrobić, aby temu dziecku pomóc. Czasem bywa tak, że niewiele możemy zrobić. A czasem jednak coś możemy. Nawet jeżeli to jest tylko zauważenie, że tzw “złe zachowanie” nie jest winą czy złośliwością dziecka. Tylko tyle i aż tyle.
Czuję się mniej bezradna i bezsilna wobec trudnych zachowań dzieci, kiedy uświadamiam sobie, że są one najlepszymi strategiami na zaspokojenie potrzeb, jakie są w tej chwili tym dzieciom dostępne. Inaczej na ten moment nie umieją o siebie zadbać.
Chciałabym bardzo podkreślić, że nie oznacza to mojej zgody na wszystko, na bicie i zagrażanie innym. Czasem sytuacje są tak trudne, że aby ochronić siebie i inne dzieci trzeba podjąć trudne decyzje, poprosić o pomoc innych, specjalistów i instytucje. My nie musimy sobie “radzić za wszelką cenę”, bo wpędzając się w taką bezsilność i bezradność, sięgamy właśnie po przeciwskuteczne metody typu punkty, naganne, czarne kropki i inne nie mające większego sensu techniki wymuszania posłuszeństwa za wszelką cenę. Jeżeli dziecko ma tak ogromne problemy, że działa na szkodę zdrowia własnego i innych to nie łudźmy się, że od tego, że my im damy nieodpowiednie, to ono się zmieni. Panuje jakiś zbiorowy szkolny wstyd przed “nieradzeniem sobie”. “To wy sobie z siedmiolatkiem nie umiecie poradzić??” No tak, czasem jest tak, że nie umiemy. Czasem sobie nie radzimy i potrzebujemy pomocy. Trzeba wstać i odważnie to powiedzieć. Może wtedy zaczniemy rozmawiać o prawdziwych problemach i ich rozwiązaniach a nie o tym kto ile nagannych i nieodpowiednich postawił w swojej klasie.
Fotkę dodałam taką, że widać mi tylko pół twarzy. W taki symboliczny sposób chcę podsumować, że nigdy nie znamy całej historii, jaka kryje się za danym zachowaniem człowieka. Dlatego szczególnie ostrożni powinniśmy być w przydzielaniu stopni w skali, jeżeli chodzi o zachowanie.
Niezmiennie zapraszam też do naszej bezstopniowej przestrzeni, którą współtworzymy z Katarzyna Pelc i do której zapraszać będziemy bezstopniowych ekspertów, m.in Anna Szulc, Natalia Bielawska. Tu więcej info: CO ZAMIAST STOPNI? – edycja druga. Proces rozwojowy
Źródło: www.facebook.com/magdalena.sierocka.5/