
Kolejny tydzień zaczynamy od propozycji zapoznania się z najnowszym tekstem Jaroslawa Pytlaka, który pojawił się na jego blogu „Wikół Szkoły” w minioną sobotę. Nie jest on krótki, przeto – dla zaostrzenia „apetytu” – publikujemy jedynie jego fragmenty, zalecając lekturę całości – po kliknięciu zamieszczonego linku:
Jak szybko wydać 10 milionów?
Uprzedzam: jeśli Czytelnik jest nauczycielem i przeżywa obecnie frustrację związaną, na przykład, z rządową niemożnością rozwiązania przez władze problemu (nie)płacenia za godziny ponadwymiarowe, albo zapowiedzią na 2026 rok podwyżki ledwo nadążającej za inflacją, lektura artykułu może mu pogorszyć samopoczucie. Jak bowiem wykażę, ministerstwo świetnie opanowało inżynierię finansową, pozwalającą opłacić to, na czym mu zależy, i pożytecznych dla siebie wykonawców. Jeśli zaś Czytelnik nie jest nauczycielem, niech poczyta, by zrozumieć, dlaczego duża grupa nauczycieli ma już dosyć ekipy ministry Nowackiej, a za jej sprawą, coraz częściej, także swojego, skądinąd najpiękniejszego zawodu świata.
W końcu września środowisko oświatowe zelektryzował komunikat MEN w sprawie ustanowienia przedsięwzięcia o nazwie „Moc Relacji w Edukacji – łączymy, aby zmieniać”. * Do świadomości opinii publicznej przebił się wtedy jeden z jego celów: realizacja ogólnopolskiej kampanii „Zawód nauczyciel. Zawód znaczący”.* Już samo wyznaczenie go przez ministerstwo, którego działania regularnie w rozmaity sposób uderzają w nauczycieli, wzbudziło mnóstwo gorzkich komentarzy. Powszechnie wskazywano też, że budżet przedsięwzięcia – 10 milionów złotych – to o wiele za mało, by zmienić negatywny odbiór nauczycieli w społeczeństwie, oraz przekonać młodych ludzi, że jest to zawód znaczący, warty wyboru i obiecujący perspektywę rozwoju.
Fala ekscytacji szybko przeminęła, przykryta przez kolejne problemy generowane przez MEN, i mało kto zwrócił uwagę, że owe 10 milionów było przeznaczone na realizację jeszcze siedmiu innych celów, a skierowano je w całości do Instytutu Badań Edukacyjnych. Mała to kwota w skali systemu, ale więcej niż godziwa z punktu widzenia jednej instytucji, warto więc zorientować się w jej przeznaczeniu. Najpierw jednak przyjrzyjmy się kontekstowi prawnemu tego posunięcia MEN.
x x x
Czy pamiętasz, Czytelniku, powiedzenie, że strzelba powieszona na ścianie w pierwszym akcie sztuki teatralnej, niechybnie wystrzeli w ostatnim? Tu poszliśmy jeszcze dalej – strzał nastąpił w połowie… innego spektaklu. Oto bowiem możliwość ustanawiania programów i przedsięwzięć przez ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania, finansowanych z budżetu resortu, została wprowadzona do ustawy o systemie oświaty w 2021 roku, za kadencji ministra Przemysława Czarnka. Pamiętam jak dziś oburzenie ówczesnej opozycji, która wskazywała, że to rozwiązanie zapewni ministrowi możliwość opłacania przedsięwzięć zgodnych z reprezentowaną ideologią i zasilanie zwolenników swojej opcji politycznej. Tym bardziej, że rok później dodano jeszcze punkt mówiący, że w przypadku przedsięwzięcia możliwe będzie nie tylko wyznaczenie kryteriów naboru chętnych, ale również wprost wskazanie przez ministra podmiotu lub podmiotów do jego realizacji. […]
Zawieszona na ścianie w pierwszym akcie sztuki ministra Czarnka strzelba wypaliła w połowie spektaklu Barbary Nowackiej – 18 września 2025 roku. Tego dnia ukazał się komunikat o ustanowieniu przedsięwzięcia „Moc Relacji w Edukacji”. * Autorka przebiła poprzednika – po raz pierwszy w kilkuletniej historii projektów i przedsięwzięć MEN zamiast określenia kryteriów naboru wskazano jednego tylko wykonawcę – IBE-PIB.
Muszę w tym miejscu zauważyć, że symbioza ministerstwa z resortowym instytutem badawczym przybrała za kadencji pani Nowackiej postać kuriozalną. Oto chwali się MEN, że kwestia opracowania i wdrożenia reformy została powierzona „niezależnej instytucji badawczej”. Jak się ma owa niezależność do faktu, że IBE kierują osoby mianowane przez ministerstwo,… […] Promując IBE, z góry wykluczono z udziału w pracach nad reformą inne instytucje naukowe, także dysponujące kadrą dużo bardziej kompetentną do projektowania zmian systemowych w edukacji. Głównym powodem był zapewne pośpiech, bo na przygotowania przewidziano zaledwie półtora roku, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że zadziałał również pewien mechanizm polityczny. Oto w czasach rządów PiS zapytano prominentnego przedstawiciela tej partii, dlaczego do realizacji ważnego zadania państwowego zatrudniono ludzi przypadkowych, a nie ekspertów. Padła odpowiedź, że eksperci nie byli gotowi realizować linii partii. Najwyraźniej ministra Nowacka studiowała to samo wydanie elementarza uprawiania polityki.
x x x
Analizując przedsięwzięcie „Moc Relacji w Edukacji” należy wziąć pod uwagę kwotę 10 milionów złotych oraz czas trwania, który określono na… trzy miesiące! Przyjrzyjmy się w tym kontekście celom, jakie powinien zrealizować Instytut Badań Edukacyjnych.
„Przygotowanie kuratoriów oświaty do nowej roli we wdrażaniu reformy programowej”. Jakąś wizję tego działania znalazłem z wypowiedzi dr. Jędrzeja Witkowskiego, dostępnej na profilu FB „SOS dla edukacji”, w której wykłada teorię napięć pojawiających się, jego zdaniem, pomiędzy, na przykład, sprawczym dyrektorem a niesprawczym lub nieakcepującym sprawczości wizytatorem. Na tym tle rysuje wizję zobowiązania resortu edukacji do „modelowania tej sprawczości od góry”, od kuratorów, przez wizytatorów, dyrektorów do nauczycieli. […]
O realizacji ogólnopolskiej kampanii „Zawód nauczyciel. Zawód znaczący” już wspomniałem. Nawet gdyby wydać na nią całe 10 milionów, propagandę łykną tylko ludzie nieznający dzisiejszych szkolnych realiów. I tylko do momentu, gdy usłyszą, ile wynosi wynagrodzenie początkującego nauczyciela.
Nie, nie wierzę w sens tego przedsięwzięcia i nie wierzyłbym nawet, gdybym był mniej sceptyczny wobec „Kompasu Jutra”. Proszę zwrócić uwagę, że niemal wszystkie cele będą musiały być realizowane poprzez szkolenia, ewentualnie jakieś opracowania tematyczne – jedno i drugie zlecane, i to w trybie pilnym, bez przetargów i konkursów ofert. Zyska ograniczone grono osób zaangażowanych w przygotowania do reformy, bo liderów będziemy dopiero wyłaniać. Możliwe, że zyskają też firmy szkoleniowe, które życie doskonale nauczyło, jak monetyzować wiedzę o kolejnych pomysłach ministerstwa. Tak jak uczyniła to pewna organizacja, która na trzy miesiące przed podpisaniem rozporządzenia wprowadzającego podstawę programową edukacji obywatelskiej oferowała płatne szkolenia z zakresu tego przedmiotu, dodatkowo zachwalając osobę prowadzącą, że „jak nikt inny zna intencje ministerstwa”.
Mimo wszystko wydanie kilku walizek pieniędzy będzie wymagało wciągnięcia do współpracy szerokiego grona ludzi. Uczestników regionalnych narad, chętnych do pilotażu, potencjalnych liderów zmiany itp. Na każdego może trafić. Pamiętaj więc, Czytelniku, że na stole leży 10 milionów. Nie daj się wciągnąć w działania pozorne pro bono.
x x x
Na zakończenie jeszcze pytanie, które bardzo mnie nurtuje. Przeglądam po raz kolejny cele przedsięwzięcia i nie potrafię w nich znaleźć odniesienia do jego nazwy „Moc Relacji w Edukacji – łączymy, aby zmieniać”. Może ktoś potrafi mi to wyjaśnić?!
Cały tekst „Jak szybko wydać 10 milionów?” – TUTAJ
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/
UWAGA: Podlinkowanie źródeł na które powołał się Autor – redakcja OE.
Zostaw odpowiedź

