Wczoraj kolega dyrektor Jarosław Pytlak zamieścił na swoim blogu tekst, zatytułowany „Piramida potrzeb nauczyciela”. Oto fragmenty tego posta – z jedną ilustracją wywodu:
Po raz kolejny wystąpiłem w roli prelegenta podczas konferencji z cyklu „Inspiracje”, organizowanej przez Edunews.pl i personalnie Marcina Polaka. Odbyła się ona tym razem w formule hybrydowej, tzn. w obecności mniejszej niż zazwyczaj liczby uczestników na miejscu, za to z widzami korzystającymi z transmisji online.
Przypadło mi niewdzięczne zadanie wystąpienia pod sam koniec imprezy, po wielu prelegentach prezentujących konkretne pomysły nowych i/lub sprawdzonych rozwiązań. Temat, który podjąłem: „Pandemia – bodziec dla rozwoju czy epitafium dla systemu edukacji” nie miał zbyt optymistycznego wydźwięku, co zresztą – stwierdzam to samokrytycznie – stało się ostatnio znakiem firmowym moich wypowiedzi. Niestety, czasy są takie, że nawet człowiek sukcesu na niwie edukacji, za jakiego z pewnością mogę się uważać, więcej energii poświęcać musi chronieniu dotychczasowego dorobku, aniżeli snuciu planów i poszukiwaniu pomysłów na przyszłość. A przynajmniej ja tak to odczuwam.
Po z górą półroczu zmagań z pandemią można już kusić się o ocenę jej znaczenia dla polskiej edukacji. Ku pokrzepieniu serc powinienem napisać, że oczywiście, doświadczenie obecnego czasu jest bezcenne i z pewnością uruchomi nieznane dotychczas pokłady ludzkiego zaangażowania i kreatywności, a kiedy kryzys minie, zachowamy na zawsze bezcenny dorobek tych trudnych dni. Niestety, obawiam się, że tak pięknie nie będzie. A jak będzie? Aby poszukać odpowiedzi na to pytanie, proponuję przyjrzeć się potrzebom najważniejszych (oczywiście poza uczniami) udziałowców naszego systemu edukacji. […]
Pytanie, czy pandemia stanie się bodźcem rozwojowym najłatwiej odnieść do nauczycieli. Stanowią oni tę część systemu, która ma szansę stosunkowo najłatwiej poddać się zmianom. Ich potencjalne zaangażowanie ma wszak wymiar osobisty – to, jak funkcjonuje ich placówka oświatowa bezpośrednio przekłada się na ich dobrostan. Wreszcie – nadal są wśród nich entuzjaści. Czy to jednak wystarczy, by w tej grupie zawodowej znaleźć potencjał rewolucyjnej zmiany? I to w wyjątkowo trudnym okresie pandemii?!
Aby poszukać odpowiedzi na powyższe pytanie proponuję przyjrzeć się piramidzie potrzeb nauczyciela, którą pozwoliłem sobie opracować na wzór piramidy potrzeb Maslowa. Ta ostatnia stanowi jeden z ikonicznych elementów dorobku psychologii. Układa rozmaite ludzkie potrzeby w kolejności od tych bardziej fundamentalnych, do najbardziej wyrafinowanych, najwyższego rzędu.[…]
Piramida potrzeb nauczycieli, którą za chwilę zaprezentuję pod jednym względem piramidalnie różni się od tego, co zaproponował Maslow. Mianowicie posiada fundament. Otóż każdy wybierający w Polsce zawód nauczyciela musi z góry założyć, że nie uzyska wysokiego statusu materialnego. Nawet po długiej i udanej karierze osiągnie co najwyżej średni poziom zarobków, a przez większość czasu pozostanie w dolnej części drabinki dochodowej. To zresztą żadna nowość – nauczyciele w Polsce zawsze byli biedni i mieli nad głową szklany sufit możliwości awansu materialnego. Tyle, że za czasów PRL podobny sufit miała większość innych inteligenckich zawodów. W obecnym naszym ustroju ów szklany sufit wyróżnia zawód nauczyciela w sposób szczególny wśród innych wymagających dobrego wykształcenia.
[…] Czy wobec takiej hierarchii swoich potrzeb nauczyciele mogą pomóc polskiej szkole wygrzebać się ze stanu zapaści? Mam poważną obawę, że nie. Ich poczucie bezpieczeństwa jest w tej chwili zbytnio zaburzone – skłonność do podejmowania ryzyka zmiany tym samym znacząco zmalała. W chaotycznym świecie istnieje szczególna pokusa świętego spokoju, czyli zyskiwania akceptacji za wszelką cenę. Dotkliwie brakuje drogowskazów z napisem „SENS”. Potrzebę afiliacji można zaspokajać przez internet, ale to w konkretnym środowisku odbywa się podstawowa praca. Dlatego jest wiele świetnych pomysłów kursujących w sieci, ale znacznie mniej przykładów ich zastosowania w praktyce. No i wreszcie – na rynku prestiżu honoraria wypłacane są głównie osobistą satysfakcją, a ewentualna popularność i znaczenie zamyka się w mało rozległym światku.
Z tych wszystkich powodów sądzę, że nauczyciele jako grupa zawodowa mają zbyt mały potencjał, żeby po pandemii ruszyć z dziełem odbudowy. Są jednak ludzie, którzy posiadają w rękach klucze do zaspokajania nauczycielskich potrzeb – to dyrektorzy placówek oświatowych. Oni mogą powiększyć poczucie bezpieczeństwa swoich nauczycieli, zapewnić im poczucie sensu i zaspokoić potrzebę afiliacji. Niestety, w tym celu sami muszą wychodzić poza sferę swojego komfortu, na co stać tylko nielicznych. Sądzę jednak, że chwilowo tylko praca z kadrą zarządzającą jest drogą rokującą jakąś perspektywę poprawy. Dlatego chciałbym w tym miejscu głęboko skłonić się przez przed Ewą Radanowicz z Radowa Małego i Marzeną Kędrą ze szkoły „COGITO” w Poznaniu, symbolizujących w moich oczach grupę praktykujących dyrektorów, którzy poświęcają mnóstwo czasu i energii, żeby przekazywać innym swoje doświadczenia i pomysły. Mogę życzyć im i sobie, i w ogóle nam wszystkim, żeby takie podejście zawitało kiedyś pod strzechy najwyższych urzędów oświatowych. Z pandemią czy bez, wtedy (dopiero) zabłyśnie światło w tunelu.
Cały tekst „Piramida potrzeb nauczyciela” – TUTAJ
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl