Nic tak dobrze nie robi na pobudzenie własnych refleksji jak wartościowa lektura. Niedawno (19 maja) mieliśmy tego przykład, gdy przytoczyliśmy post dr. Marzeny Żylińskiej, która swój post osnuła na treściach książki Daniela Pinka „Drive”. Dzisiaj zapraszamy do zapoznania się z najnowszym tekstem Jarosława Pytlaka, zatytułowanym „Znaki czasów i dlaczego jest tak, jak jest?”. Tym razem otrzymujemy wiele trafnych spostrzeżeń i ocen naszej oświatowej (i nie tylko) codzienności, wyprowadzonych przez dyrektora Pytlaka w konsekwencji jego lektury kolejnej książki izraelskieg i historyka i filozofa, Youvala Noaha Harariego, profesora Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie , zatytułowanej „Homo deus. Krótka historia jutra”.
Foto: www.google.pl
Youval Noaha Harari
Dla zasmakowania tego kolejnego dowodu na efektywność zasady, że „czytanie rozwija” zamieściliśmy tylko kilka wybranych z obszernego postu z bloga „Wokół Szkoły” fragmentów. Po całość odsyłamy do źródła:
Już od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem napisania na blogu o zjawiskach, które w sposób szczególny odzwierciedlają zmiany, jakie zaszły w społeczeństwie na przestrzeni ostatnich lat; ważnych z punktu widzenia refleksji pedagogicznej. Muszę zresztą przyznać się do pewnej fascynacji tymi swoistymi „znakami czasów”, jeszcze niedawno trudnymi do wyobrażenia, a teraz spokojnie mieszczącymi się w spektrum normalności. Przedziwna to fascynacja, często pełna niedowierzania, czasem też zadumy nad społeczeństwem najwyraźniej pozbawionym drogowskazów, które kiedyś wydawały się ponadczasowe.
Po fragmencie poświęconym na prezentację zaskakującej wypowiedzi ks. prof. Edwarda Stańka o Papieżu Franciszku, autor bloga przechodzi na „nasze podwórko”:
Rzecznik Praw Dziecka niepokoi się nadmiarem prac domowych zadawanych uczniom w szkołach. Występuje w tej sprawie do Ministra Edukacji Narodowej pisząc, między innymi:
Warto w tym miejscu przywołać przykład systemu edukacji Finlandii, w którym normą jest niezadawanie prac domowych na poziomie edukacji podstawowej. W Polsce również istnieją bardzo dobrze funkcjonujące szkoły, w których nie ma prac domowych. Do takich należy Szkoła Podstawowa nr 323 im. Polskich Olimpijczyków w Warszawie oraz szkoły nauczające metodą Montessori.
Nie będę narzekał, że jeden z wysokich urzędników państwowych niezbyt trafnie przywołuje przykład Finlandii, w której jednak prace domowe bywają zadawane. Można to uznać za chwyt retoryczny, wykorzystujący aktualnie panującą w Polsce modę na system edukacyjny tego skandynawskiego kraju, która zresztą odzwierciedla bardziej nasze marzenia, niż tamtejsze realia. Ale przywołanie jako wzorca Szkoły Podstawowej nr 323 w Warszawie, zaledwie pół roku po podjęciu w tej placówce próby (podkr. moje – JP) ograniczenia prac domowych, bez jakiejkolwiek wiarygodnej oceny skutków tego eksperymentu (który niedługo później stał się zresztą w lokalnym środowisku zarzewiem konfliktu), to już prawdziwy znak czasów. Pokazujący, że jakość informacji nie ma dzisiaj żadnego znaczenia, ważne tylko, żeby pasowała do przyjętej tezy. I że ten uwiąd rzetelności, zaufania do źródeł, dotarł już nawet do tak szacownej instytucji, jak Urząd Rzecznika Praw Dziecka.[…]
Osobiście jestem zwolennikiem eksperymentów pedagogicznych, kilka mam nawet w dorobku i prawdopodobnie dałbym sobie radę ze szkołą bez lekcji, klas i przedmiotów. Jednak nie podzielam przekonania, że dzięki temu „wszystko rozwiąże się samo”. Wręcz odwrotnie – sądzę, że bałagan wywołany tak gwałtowną zmianą wielokrotnie przewyższyłby chaos, jaki wywołała w polskiej edukacji obecna reforma. I uważam, że podobnie byłoby, gdyby nagle znieść stopnie, zlikwidować podstawę programową albo znieść egzamin maturalny. W każdym z tych pomysłów dostrzegam sporo racji, ale blisko czterdziestomilionowe społeczeństwo potrzebuje przemyślanego i spójnego systemu, a nie myślowego ADHD, choćby nacechowanego największym nawet entuzjazmem i granitową wiarą w sukces. […]
Krzem jest jeszcze bardziej cierpliwy, niż papier, więc w internecie można wyczytać wszystko, ale ja osobiście czuję się bezpieczniej, gdy w tym, co jest mi proponowane, zawarte zostaje jakieś „ale”, jakiś margines na błąd, niepewność. Niestety, większość źródeł, zarówno pisanych, jak filmowych sprawia wrażenie reklamy „Amway” – zero wątpliwości, prosta droga do sukcesu. Dlatego z przyjemnością sięgnąłem po książkę, która w ogóle nie daje gotowych recept, ale jedynie bogatą pożywkę dla własnych refleksji. Oto w połowie kwietnia ukazało się na polskim rynku kolejne dzieło izraelskiego historyka i filozofa, Youvala Noaha Harariego, profesora Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Kilka lat temu zafascynował mnie książką „Od zwierząt do bogów. Krótka historia ludzkości”. Zamieściłem nawet jej recenzję w numerze 3 kwartalnika „Wokół szkoły”. Z niecierpliwością oczekiwałem zatem premiery następnej pozycji: „Homo deus. Krótka historia jutra”. I nie zawiodłem się.
Okładka książki Youvala Noaha Harariego „Homo deus. Krótka historia jutra”
Już na wstępie Harari zwraca uwagę, że z początkiem trzeciego tysiąclecia ludzkość obudziła się w rzeczywistości nie mającej precedensu w całej jej historii. Wszystko bowiem wskazuje na to, że udało się rozwiązać trzy największe problemy, które od zawsze determinowały ludzki los. Uwolniliśmy się od zmory głodu, zwyciężyliśmy groźbę zarazy i dość powszechnie cieszymy się pokojem.[…]
Dalej Jarosław Pytlak zamieścił kilka cytatów z pracy Harariego i po posłużeniu się przykładem tragedii w Suszku dla zilustrowania tezy, że współcześni nie szukają już uzasadnienia tego co się wydarzyło w „woli biżej” – Jarosław Pytlak tak kończy swój wczorajszy post:
W dalszej części książki Harari wskazuje trzy nowe cele, które jego zdaniem mniej lub bardziej świadomie stawia przed sobą ludzkość: zwyciężenie śmierci, uzyskanie stanu pełnego szczęścia oraz zdobycie statusu bogów: nieśmiertelnych i szczęśliwych, ale przede wszystkim obdarzonych mocą zmieniania siebie i kreowania nowych bytów. To cenny głos w dyskusji, do czego właściwie kształcimy dzisiaj młode pokolenie.
Nieśmiertelność i uzyskanie boskiej mocy wykracza jeszcze dzisiaj poza sferę świadomości przeciętnego człowieka. Natomiast z powszechnym pożądaniem szczęścia borykamy się na co dzień, także w każdej rodzinie i w każdej szkole. To ważny temat dla współczesnego pedagoga, jednak zdecydowanie zasługujący na osobny artykuł.
Pełny tekst postu „Znaki czasu i dlaczego jest tak, jak jest” – TUTAJ
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl