Z pełną aprobatą przyjęliśmy zamieszczony wczoraj (17 marca 2022r.) na blogu „Wokół Szkoły” tekst Kolegi Jarosława Pytlaka, zatytułowany odwołaniem się do umiłowanej polskiej metafory o tym, że „Polak potrafi”: „Lot na wrotach od stodoły”. Jest to bardzo wnikliwa diagnoza sytuacji, w jakiej, w wyniku ludobójczej napaści wojsk rosyjskich na Ukrainę znalazły się setki tysięcy tamtejszych uczniów, którzy z uciekającymi przed śmiercią od bomb i rakiet rodzicami znaleźli się w Polsce, ale także sytuacji, a właściwie wyzwania, przed jakim stanął polski system oświaty, ale i wiele konkretnych samorządów i szkół.
A tak naprawdę jest to – jak zwykle – kompetentna i bezlitośnie trafna diagnoza polityki, jaką w tej sprawie prowadzi minister Czarnek. Oto wybrane przez nas fragmenty tego obszernego tekstu i link do pełnej wersji:
Czytelnik kojarzy być może perłę w koronie naszej narodowej mitologii, jaką jest przekonanie, że Polacy to świetni piloci, którzy potrafią polecieć nawet na wrotach od stodoły. Ten pogląd wywodzi się z sukcesów przedwojennych asów lotnictwa: Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury oraz Jerzego Bajana, a także z pełnej chwały tradycji bojowej polskich dywizjonów sformowanych w Anglii podczas II wojny światowej. Mit nadludzkich niemal umiejętności polskich pilotów wzmacnia jeszcze opinia o ich straceńczej odwadze, doskonale podbudowująca nasze narodowe ego. Nawet jednak w stanie patriotycznego uniesienia warto mieć świadomość, że wrota od stodoły nie służą do latania, a choćby największy zapał dobrze jest połączyć z myśleniem. Co jak raz powinni pojąć rządzący polską oświatą w sytuacji napływu setek tysięcy małych uchodźców z Ukrainy.[…]
Najpierw prosta arytmetyka. W dniu kiedy piszę te słowa mamy w Polsce około półtora miliona uchodźców, z czego mniej więcej połowę stanowią dzieci i młodzież. Strumień ludzi zza ukraińskiej granicy płynie nadal i nikt nie wie, na jakiej liczbie się skończy i kiedy to nastąpi. Już teraz jednak do przedszkoli i szkół puka ponad 10% potencjalnych nowych podopiecznych. Często bez śladowej nawet znajomości polskiego języka, z bagażem traumatycznych przeżyć wojennej tułaczki oraz niepokojem o los ojczyzny i pozostałych w niej bliskich.
Minister Czarnek twierdzi, że w ciągu ostatnich 15 lat liczba uczniów w Polsce zmniejszyła się o półtora miliona, więc wchłonięcie przybyszów nie będzie problemem. Tymczasem, jeśli w ogóle są jakieś wolne budynki oświatowe, to tylko w małych miejscowościach, gdzie lokalne placówki zostały w swoim czasie zlikwidowane. W dużych miastach rezerwy są minimalne, a w szkołach ponadpodstawowych po prostu żadne, bo jednym ze skutków niedawnej reformy Zalewskiej jest potworna ciasnota. Tymczasem uchodźcy gromadzą się właśnie w wielkich miastach, gdzie łatwiej o pracę i mieszkanie. Deklarowane przez pana ministra luzy lokalowe są zatem kompletną mrzonką.
Osobnym problemem jest kwestia polskiej kadry pedagogicznej, poobijanej podczas pandemii, sfrustrowanej materialnie. O ile jeszcze w małych ośrodkach można liczyć na uruchomienie jakichś rezerw ludzkich, o tyle w wielkich miastach, gdzie już teraz brakuje nauczycieli wielu specjalności, a ci, którzy są, najczęściej pracują w nadgodzinach, nie ma szansy znaczącego zwiększenia „mocy przerobowych”. Tymczasem, jako się rzekło, tu właśnie gromadzi się szczególnie dużo uchodźców. […]
Na każdym kursie pierwszej pomocy nauka procedury ratowniczej zaczyna się od punktu pierwszego: zadbaj o swoje bezpieczeństwo. Warto odnieść to także do działań podejmowanych na rzecz młodych uchodźców. Zarówno zwiększenie liczebności klas, jak w ogóle obciążenia nauczycieli, raczej prędzej niż później przełoży się na obniżenie standardu kształcenia polskich dzieci. Tego jeszcze nie widać, ale szybko stanie się odczuwalne. Szczególnie gdy przeciążeni i zestresowani nauczyciele zaczną brać zwolnienia chorobowe. Jest czas wojenny, na krótką metę część pociągnie na adrenalinie, ale to nie potrwa długo, a zaniepokojeni rodzice polskich uczniów szybko zaczną upominać się o jakość nauczania swoich dzieci. Mimo rewelacyjnej, jak dotąd, postawy polskiego społeczeństwa wobec uchodźców, sielanki w przedszkolach i szkołach nie będzie.
Nawiasem mówiąc minister Czarnek już kilkakrotnie w wypowiedziach publicznych stwierdził, że liczy na zakończenie wojny w perspektywie kilkunastu dni/dwóch tygodni. Otóż jest to tylko jego pobożne życzenie, o zerowym prawdopodobieństwie. Zresztą, nawet gdyby udało się szybko zawrzeć pokój, to odbudowa infrastruktury w zniszczonych regionach Ukrainy, rozminowywanie i usuwanie niewybuchów, porządkowanie życia społecznego potrwa lata całe i na pewno niemała część młodych ludzi pozostanie przez ten czas w bezpiecznej i relatywnie zamożnej Polsce. Doraźnie możemy ratować się improwizacją, ale odpowiedź, co dalej, jest pilnie potrzebna. Póki co, nie wygląda, by minister miał jakiś plan na dalszą perspektywę. […]
Cały nakreślony powyżej obraz podsumuję jednym zdaniem. Perspektywa, że wybrniemy z obecnej sytuacji skutecznie pomagając uchodźcom i nie zaniedbując polskich dzieci, jest tak samo prawdopodobna jak to, że dzięki genialnemu pilotowi, Przemysławowi Czarnkowi, polecimy gdziekolwiek na wrotach od stodoły.
Spyta ktoś, co zatem należałoby zrobić. Odpowiedź jest prosta. Doraźnie wybudować system ukraiński na uchodźctwie, w porozumieniu z władzami tego kraju. Zatrudnić ukraińskich nauczycieli, których w gronie przybyszów jest bardzo wielu. Ukraińskich psychologów. Wykorzystać możliwości ludzi, którzy rzuceni tutaj przez zły los bardzo chcą pracować, a jeszcze bardziej z pożytkiem dla swojej walczącej ojczyzny. Najwyraźniej jednak polska władza ma inne plany.
Owszem, niewypowiedziany głośno pomysł, by asymilować setki tysięcy młodych Ukraińców w Polsce, zmuszając ich do uczenia się języka polskiego, może być dla współczesnych ultrapatriotów bardzo atrakcyjny. Ba, przyszłościowo mógłby nawet przyczynić się do lepszego porozumienia pomiędzy naszymi narodami. Ale w obecnych realiach tego się nie da zrobić. Być może minister Czarnek liczy na polonizację przybyszów. Być może marzy o tym, by społeczności wielkich miast wywiozły na taczkach swoje władze samorządowe za rzekomą nieudolność. Albo po prostu chce przeczekać do końca wojny, która przecież skończy się za dwa tygodnie. Niestety, droga, którą podąża, prowadzi wprost do jeszcze większej dezintegracji polskiej oświaty, niż uczyniła to pandemia.
W czasie, gdy czołowi politycy rządzącej partii podejmują kolejne próby wplątania naszego kraju w wojnę z Rosją, a to wizją Mig-ów-29 startujących z polskich lotnisk do walki nad Ukrainą, a to pomysłem Prezesa wprowadzenia zbrojnych sił pokojowych NATO na terytorium tego państwa, minister Czarnek konsekwentnie kontynuuje dzieło destrukcji polskiego systemu edukacji.
Cały tekst „Lot na wrotach od stodoły” – TUTAJ.
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl