Pisanie felietonów w niedziele ma swoje dobre i złe strony. Dobrą stroną jest możliwość refleksyjnego podsumowana wydarzeń minionego tygodnia, zaś złą – dobrowolne pozbawienie się prawa do weekendowego czasu wolnego. Nie pora jednak na narzekanie, zwłaszcza, że pisanie felietonu, w moim przypadku, jest zajęciem, które profesor Aleksander Kamiński – autor klasycznej książki „Czas wolny i jego problematyka społeczno-wychowawcza – zaliczał do stworzonej przez siebie kategorii „czasu na wpół wolnego”.
Wszak nikt, w znaczeniu „przełożony”, nie nakazuje mi tego, a robię to w poczucie dobrowolnie przyjętej na siebie powinności. I stąd wypływa ten swoisty obowiązek, którego wypełnianie rodzi poczucie satysfakcji, płynącej z faktu robienia czegoś pożytecznego, co samo w sobie jest źródłem, jak czekolada, wydzielania endorfin.
Zostawmy te dywagacje, czas przejść do bilansu tygodnia. Po przejrzeniu wydarzeń, które znalazły swe odbicie w OE, a także tych, które nie zostały tu odnotowane, postanowiłem skupić się dziś na „Odysei Umysłu”.
Czytając wykazy szkół i placówek, które wystawiły swe reprezentacje, zamieszczony na stronie tego międzynarodowego konkursu, a także listę drużyn zwycięskich, opublikowaną w informacji z polskiego finału, który na przełomie kwietnia i maja odbył się w Gdańsku, gdzie spotkały się 112 (z 321uczestniczących w tegorocznej edycji) najlepszych drużyn, w czterech kategoriach: od przedszkolaków, przez uczniów wszystkich typów szkół aż do studentów, zauważyłem nadreprezentację szkół i placówek, których organami prowadzącymi nie są jednostki samorządu terytorialnego. Żeby nie być gołosłownym: z województwa łódzkiego startowały w tym roku drużyny z 19 szkół, w tym z trzech społecznych, jednej katolickiej i jednej prywatnej To razem 5 szkół, czyli ok. 25%! Na komentarz zasługuje jeszcze jeden fakt: z naszego województwa nie uczestniczyli w Odysei Umysły uczniowie z żadnej szkoły ponadgimnazjalnej! Czy to wstyd dla renomowanych liceów i techników z pierwszej setki rankingu „Perspektyw”, aby ich olimpijczycy i późniejsi maturzyści z najwyższymi punktacjami brali udział w takiej „zabawie”?
Chyba nie wszyscy tak podeszli do tej szansy. Najlepszym przykładem jest tu III LO im. Marynarki Wojennej z Gdyni, w tymże rankingu na 5. miejscu, przed rokiem na 3. a w 2012r. na miejscu 4. To drużyna z tej szkoły w swej grupie wiekowej zdobyła pierwsze miejsce w Problemie 3: Temat-dylemat.
I chyba tajemnica tego, że w tak niewielu szkołach podjęto tą szansę, jaką na rozwój zdolności twórczych i umiejętności współpracy w zespole stanowi ta Odyseja nie polega na braku środków na sfinansowanie pomysłów uczniowskich, jak można by uzasadniać tym czynnikiem większą popularność tego konkursu w „bogatszych” szkołach niepublicznych. Przysłowiowy pies, moim zdaniem, pogrzebany jest w niedocenianiu przez kierownictwa większości szkół gminnych i powiatowych takich właśnie, niekonwencjonalnych sposobów przygotowania swych przyszłych absolwentów do życia.
Cóż, wygląda na to, że dużo prawdy jest w zarzutach, jakie naszemu systemowi edukacji stawiają jego krytycy: że najważniejsze są punkty zdobywane przez uczniów w sprawdzianach i egzaminach zewnętrznych. A te osiągają uczniowie, którzy potrafią dobrze rozwiązywać testy, a nie puszczać wodze swej fantazji i bujać w obłokach kreatywności. A szkoda, bo nie ma wątpliwości, że po stokroć cenniejszym wyposażeniem dzisiejszych uczniów w to, co będzie przesądzało o sukcesach w ich przyszłych karierach zawodowych, a także rolach rodzinnych i społecznych nie będzie faktograficzna wiedza, „wkuta” przed egzaminem według klasycznej zasady „trzech zet” (zakuć – zdać – zapomnieć), a te inne „miękkie” kwalifikacje, które z takim powodzeniem wyzwala Odyseja Umysłu.
Bo, jak można o tym przeczytać na internetowej stronie tego projektu, to właśnie legło u podstaw idei i założeniach realizacyjnych tego konkursu:
„Odyseusze uczą się marzyć – odważnie i w oparciu o cele, myśleć – samodzielnie i nieszablonowo, i tworzyć – rozwiązania oryginalne i efektywne zarazem. Zachęcamy ich, by działali w duchu innowacji – łamiąc schematy i przyzwyczajenia, i w duchu kooperacji – z otwartością na pomysły i opinie innych.” […]
„Rozwiązując złożone zadania konkursowe – młodzi ludzie uczą się krytycznie analizować informacje celem identyfikacji faktycznych ograniczeń i sedna problemu. Realizując interdyscyplinarne projekty – muszą zdobywać i łączyć wiedzę z różnych dziedzin, a przede wszystkim stosować ją w praktyce.
Działając w grupie osób o wspólnym celu, a różnych osobowościach – Odyseusze uczą się szacunku i zaufania do ludzi o odmiennych poglądach i temperamentach. Widząc, że drużyna osiąga więcej, kiedy wykorzysta talenty oraz zainteresowania wszystkich uczestników – doceniają pracę zespołową i chętniej współdziałają z innymi.” […]
„Chcąc jak najlepiej wypaść na konkursie – uczestnicy pokonują lenistwo i ćwiczą konsekwencję, przełamują zahamowania i odkrywają swoje możliwości. Współzawodnicząc z innymi – uczą się dbać o szczegóły i nie poddawać przy niepowodzeniach, konstruktywnie kierować emocjami i grać fair.
Korzyści z udziału w programie są uniwersalne, bo Odyseusze rozwijają postawy i umiejętności na całe życie. Od dzieci utalentowanych po młodzież ze środowisk społecznie zagrożonych, od przedszkolaków po studentów: wszyscy stają się bardziej niezależni, przedsiębiorczy, otwarci i pewni siebie. Dlatego w Odysei Umysłu każdy jest Zwycięzcą!”
Jakże inaczej może wyglądać świat, Europa, Polska, jeśli to oni, dzisiejsi Odyseusze Umysłu będą w nim odgrywać znaczące role. I to jest taka moja, prywatna nadzieja, nadzieja Polaka, który właśnie dowiedział się z telewizyjnych przekazów o frekwencji w Eurowyborach i o ich, prognozowanych jak na razie, wynikach.
Oby tylko nie przeżyli tragicznego rozczarowania, jakie było dane doświadczyć tamtemu, antycznemu Odysowi, gdy już dotarł do swej wymarzonej Itaki!
Włodzisław Kuzitowicz