Dzisiejszy post na blogu PEDAGOG, zatytułowany „Jak to NSZZ „Solidarność” walczyła o obniżenie pensum dydaktycznego nauczycieli” jest kontynuacją tematyki wczorajszego tekstu „Zapomniana krytyka destrukcyjnej polityki oświatowej w Polsce”, o powszechnie mało znanej książce, która ukazała się w1988 r. w Londynie pt. „Walka „Solidarności o społeczny kształt oświaty w Polsce„, a której rzeczywistą autorką była Teresa Bochwic, a nie Wit Mader, jak to – z oczywistych w tamtym czasie powodów – podano na okładce.
Poniżej przytaczamy obszerne fragmenty dzisiejszego tekstu prof. B. Śliwerskiego – podkreślenia i pogrubienia – redakcja OE:
Przywołana wczoraj rozprawa Teresy Bochwic (pseudonim Wit Mader) odsłania niesłychanie ważne kwestie dla obecnie sprawujących władzę w Ministerstwie Edukacji Narodowej, którzy nie tylko nie znają historii szkolnictwa, ale także nie wiedzą, o co tak naprawdę walczył ruch oświatowego oporu w czasach PRL!
Otóż autorka słusznie pisze o tym, że miniony ustrój polityczny miał wbudowane mechanizmy degradowania materialnego i moralnego polskich nauczycieli. To właśnie dla sowieckiego systemu charakterystyczna była NEGATYWNA SELEKCJA KADR – „(…) czyli kariery najgłupszych, najgorzej przygotowanych zawodowo, za to posłusznych, gotowych do bezmyślnego wykonywania poleceń – otóż ta selekcja negatywna najsilniej chyba zaznaczyła się w oświacie, i to w dwojaki sposób: zarówno w doborze ludzi do praktyki oświatowej, jak i doborze kadr decydenckich.
Zawód nauczycielski w ogromnej większości obierało się z konieczności, a nie z zamiłowania. Szli tam ludzie po maturze (nienajgorzej, jeżeli otrzymali ją w zlikwidowanych w latach siedemdziesiątych liceach pedagogicznych), którzy nie mieli szans na wyższe studia ani na zrobienie kariery z powodu braku tzw. siły przebicia, zaś aspiracje nie pozwalały im zająć się rzemiosłem czy innymi zawodami technicznymi” (s. 21) ‚… […]
Kiedy przeprowadzono badania w środowisku nauczycielskim okazało się, że tygodniowy czas pracy wnosił nie 40 godzin, ale nawet 60 godzin tygodniowo! Przypominam, że w czasach rządów PO i PSL podporządkowany MEN resortowy instytut badań wykazał średnio 47 -godzinny tydzień pracy nauczycieli. Pomijam tu kwestie metodologiczne, podpisanie przez naukowców (także recenzentów) klauzury nieujawniania rzeczywistych założeń i błędów w toku tych badań, bo nie ma to w tej chwili znaczenia. To opozycja PRL walczyła o obniżenie pensum dydaktycznego do 18 godzin tygodniowo począwszy od roku szkolnego 1982/1983 co było zgodne z normą ustaloną przez UNESCO.
Jak pisze T. Bochwic: „W Polsce mało kto może wyżyć z własnej pensji, z pewnością nie nauczyciele. Jedną z cech systemu sowieckiego, która ustabilizowała się już w latach 40-tych, było wyznaczenie pensji za pracę poniżej minimum, koniecznego na elementarne utrzymanie. (…) Degradacja materialna nauczycieli prowadziła również prostą drogą do ich degradacji moralnej. Najczęstszym sposobem zdobycia dodatkowych pieniędzy było dla nauczycieli dawanie korepetycji.„ (s. 23)
W trakcie Porozumień Gdańskich na 148 postulatów pod adresem ówczesnego Ministerstwa Oświaty i Wychowania aż 80 dotyczyło żądań płacowych i dotyczących ich sytuacji bytowej. Mamy 2019 rok! Okrągła rocznica transformacji ustrojowej, która w powyższym zakresie nie zmieniła sytuacji polskich nauczycieli. Oni mają być wiecznie niedofinansowani, ze świadomością peryferyjności swojej roli zawodowej, która jest quasi profesją oraz wyuczoną uległością wobec nadzoru pedagogicznego!
Środkiem do ich upokarzania był stworzony system oceny ich pracy. Proszę zauważyć, jak często i w jakim zakresie kolejne władze MEN zmieniały rozporządzenie o nadzorze pedagogicznym. Pogarda, arogancja władzy wobec nauczycieli, a w ich następstwie frustracja oraz kompleksy niższości części spośród nich pogłębiana była i jest także świadomością nędzy decydentów. O niej pisze Teresa Bochwic, a w swoich esejach pedagogicznych – o ministrach edukacji III RP pisał prof. Aleksander Nalaskowski.
W mojej rozprawie na 20-lecie polskiej transformacji pokazałem hipokryzję pseudoelit NSZZ „Solidarność”, które zdradziły nie tylko nauczycielskie środowisko, ale przede wszystkim etos ruchu, który miał zmienić polską szkołę. Ani one, ani ZNP, ani żaden inny związek zawodowy nie doprowadziły do zmiany statusu społeczno-kulturowego i ekonomicznego nauczycieli jako tych, którzy powinni być wynagradzani na poziomie „górnej półki” klasy średniej, żeby mogli kształcić przyszłe elity naszego kraju.
Podobnie, jak miało to miejsce w 1980 r. ma miejsce utrata zaufania nauczycieli do władzy i związków zawodowych, które uzależnione politycznie (ideologicznie) od władzy nie spełniają swojej roli, a wprost odwrotnie, prowadzą do pogorszenia się sytuacji życiowej nauczycieli. Jedynie rząd Tadeusza Mazowieckiego i ministerstwo edukacji pod kierunkiem prof. Henryka Samsonowicza i Roberta Głębockiego w latach 1989-1991 zapewniło nauczycielom godne warunki pracy i płacy.
O zdradzie postsolidarnościowych elit przeczytacie m.in. w studium socjologa Adama Krzemińskiego.
Cały post „Jak to NSZZ „Solidarność” walczyła o obniżenie pensum dydaktycznego nauczycieli” – TUTAJ