Foto: www.google.pl
Nie mogliśmy przeoczyć wywiadu z posłanką „Nowoczesnej” Katarzyną Lubnauer, jaki dziś opublikowała „Gazeta Wyborcza”, w wersji papierowej opatrując go tytułem „Nowocześnie po Zalewskiej. Czyli jak?”, a w wersji elektronicznej: „Jak Nowoczesna chce zmienić szkołę po Zalewskiej? Do gimnazjów powrotu nie będzie”. Rozmowę prowadziła redaktor Justyna Suchecka. Oto dwa wybrane fragmenty:
Justyna Suchecka: PiS właśnie wyrzucił do kosza wniosek 910 tys. obywateli o referendum edukacyjne, a wy zapowiadacie, że nie przywrócicie gimnazjów. O co chodzi?
Katarzyna Lubnauer: Bo dzieciom i nauczycielom należy się stabilizacja. Nie można zmieniać systemu szkolnego co kilka lat. To byłby kolejny chaos, kolejne stracone lata. Trzeba tak kształtować ustrój szkolny, żeby nie wywracając wszystkiego, odtworzyć te atuty, które miały gimnazja.
Jakie atuty?
Na przykład gimnazja wyrównywały szanse dzieci wiejskich. Po reformie PiS często na osiem lat zostaną w małych, wiejskich podstawówkach. Zwykle gorzej wyposażonych, bez sali gimnastycznej, z łączonymi klasami dla dzieci w różnym wieku. Na dodatek z latającymi nauczycielami przedmiotów przyrodniczych, którzy będą tylko na kilka godzin w tygodniu, bo żeby zebrać etat, będą dojeżdżać do kilku szkół. Należy między bajki włożyć zapewnienia minister Zalewskiej, że każdej podstawówce zapewni taki sam wysoki poziom nauczania.[…]
A co z przygotowanymi przez PiS podstawami programowymi?
Tej zmiany nie możemy odpuścić. Nowe podstawy będą konieczne, bo te, które przyjął rząd, cofają nas o dziesięciolecia. Potrzebujemy więcej projektów, doświadczeń – praktycznego uczenia. Praktycznych rzeczy, ale też przez praktyczne działanie. Przecież musimy uczyć dzieci do czasów i zawodów, sposobu życia, których sami nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Dzieci, które zaraz zaczną naukę, jeszcze będą pracować w drugiej połowie XXI wieku, a część – dożywać wieku XXII. Zapotrzebowanie na proste prace fizyczne z pewnością będzie spadać. Teraz dzieci na to nie przygotowujemy.
Większy nacisk trzeba też położyć na umiejętności społeczne. W USA są zajęcia typu show & tell – uczniowie od najmłodszych lat przynoszą do szkoły projekty, o których opowiadają. Zaczynają od opowiadania o przedmiotach, a dochodzą do debat oksfordzkich. Pracodawcy narzekają na nasze umiejętności komunikacyjne, bo my w szkołach tego właściwie nie ćwiczymy. To też lekcja debatowania w sporze, ale bez kłótni. Z tym też mamy przecież kłopot, widać to w telewizji czy polityce. Podobnie jak z pracą w grupie, ale tu najpierw trzeba dobrze nauczyć jej nauczycieli.[…]
Cały wywiad – TUTAJ
Źródło: www.wyborcza.pl