Piszę ten kolejny felieton w tydzień po poprzednim, jako że za tydzień nie będzie na to czasu: będę uczestniczył w dwudniowym (sobota – niedziela) III Kongresie Polskiej Edukacji, który odbędzie się w Międzynarodowym Centrum Konferencyjnym w Katowicach. Oczywiście – czytelnicy OE otrzymają relację z tego wydarzenia, ale dopiero po moim powrocie do Łodzi. Nie obiecuję sterylnie obiektywnego sprawozdania, wszak będzie to streszczenie tego, co „widziały oczy moje” i co przeszło przez, – jak to mawiają – „pryzmat mojej osobowości”. Ale bezsprzecznie będzie to relacja niezależna, bo też i jej autor, już dość dawno, od nikogo nie zależy. A już na pewno nie zależy od MEN!
Na to jak bardzo „punkt siedzenia wpływa na punkt widzenia” co chwila mamy „twarde” dowody. I nie trzeba ich szukać, porównując obraz naszego kraju malowany przez przedstawicieli rządzącej koalicji z opisami tego samego kraju w wykonaniu ludzi opozycji – zwłaszcza tej, która niedawno nabrała „wiatru w żagle”. Ostatnio mogłem obserwować to zjawisko podczas lektury niedawnego (10 sierpnia) wpisu na blogu „PEDAGOG”, zatytułowanego „Edukacyjny ranking Platformy Obywatelskiej”. Po tradycyjnej dla tego autora krytyce decyzji personalnych, jakie podjęła liderka PO, przeredagowując zgłoszone przez władze Regionów propozycje list wyborczych, ze zdumieniem przeczytałem taki oto fragment:
Natomiast cieszy pojawienie się na I miejscu w okręgu łódzkim kandydatury rektora Uniwersytetu Łódzkiego prof. dr. hab. Włodzimierza Nykiela, gdyż mamy tu do czynienia z osobą doświadczoną w zarządzaniu jedną z największych i wysoko notowanych uczelni akademickich w naszym kraju. Szkolnictwo wyższe potrzebuje ekspertów nie tylko w tym zakresie, ale także prawnym, bo – jak wiemy – obecna ustawa o stopniach i tytułach naukowych wymaga napisania jej od nowa. Nie da się już więcej nowelizować tego bubla. Jest zatem szansa, że rektor UŁ, który jest także prawnikiem, podejmie się nowego wyzwania także w tym zakresie.
Wydaje się to niezrozumiałe, że profesorowi nie przeszkadza (jak wielu krytykom, o czym wielokrotnie dawali wyraz w mediach) łączenie funkcji rektora dużej, autonomicznej w swym modelu, państwowej uczelni wyższej z rolą posła na Sejm RP, desygnowanego tam przez konkretną partią polityczną, a wręcz przeciwnie – cieszy go ten fakt!. Mało tego, dostrzega on w tym „wartość dodaną”, pisząc „Jest zatem szansa, że rektor UŁ, który jest także prawnikiem, podejmie się nowego wyzwania także w tym ( naprawy szkolnictwa wyższego) zakresie.” Zwracam także uwagę na swoisty „efekt halo” (aureoli), jakim posłużył się cytowany bloger w swym poście, pisząc: „mamy tu do czynienia z osobą doświadczoną w zarządzaniu jedną z największych i wysoko notowanych uczelni akademickich w naszym kraju”. UŁ to bez wątpienia duża uczelnia (zatrudnia ponad 3800 osób, będąc największym pracodawcą w mieście), ale czy aby tak wysoko notowana ? W rankingu na najlepszą uczelnię akademicką z 2015 roku UŁ zajął 16 miejsce w kraju (w 2014r. był 21, w 2013 – 23, w 2012 – 24, ale za to w 2011 – 14!). Wśród uniwersytetów polskich UŁ zajął siódme miejsce…
A sam rektor Włodzimierz Nykiel jest co prawda prawnikiem, ale od zawsze jego specjalnością było prawo finansowe i podatkowe. Trudno zakładać, że nagle, z inspiracji prof. Śliwerskiego, zajmie się reformowaniem systemu szkolnictwa wyższego w Polsce!
Skąd zatem taka laurka akurat dla tego kandydata Platformy Obywatelskiej na jedynkę na łódzkiej liście kandydatów na posłów?
Warto w tym miejscu przypomnieć (bo nie wszyscy czytelnicy muszą to pamiętać,), że Bogusław Śliwerski jest absolwentem pedagogiki na UŁ z 1977 roku i w latach 1977-2008 był pracownikiem naukowym Katedry Teorii Wychowania Uniwersytetu Łódzkiego, od roku 2000 na stanowisku profesora zwyczajnego. Od lutego 1994 r. do grudnia 2007 kierował na tej uczelni Zakładem i Katedrą Teorii Wychowania. W latach 1999 – 2002 był członkiem Senatu UŁ. Dnia 30 września 2008 r. – jak pisze o tym w danych biograficznych na swej prywatnej stronie internetowej – na znak protestu przeciwko dyskryminacyjnym praktykom, jakie obowiązują w tej uczelni w stosunku do profesorów, którzy pracując w uczelniach niepaństwowych – pełnią w nich funkcje organu władzy jednoosobowej, podjął decyzję o całkowitej rezygnacji z pracy w UŁ. Był w tym czasie, już od 1 września 2004 roku, rektorem Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Łodzi, z którą – na własne żądanie – pożegnał się (także w atmosferze konfliktu) 5 maja 2010 roku. Po tym kolejnym odejściu, z dniem 1 października 2010 r. został mianowany na stanowisku profesora zwyczajnego w Katedrze Pedagogiki Szkolnej Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, zaś od dnia 15 lutego 2010 r. jest dodatkowo zatrudniony na stanowisku profesora zwyczajnego w Katedrze Podstaw Pedagogiki Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie.*/
W tym miejscu trzeba podzielić się z czytelnikami tym, o czym od kilku już miesięcy ćwierkają wszystkie wróble w okolicy siedziby Wydziału Nauk o Wychowaniu przy ul. Pomorskiej w Łodzi: pan profesor z nowym rokiem akademickim wraca na swe „stare śmieci” – należy przypuszczać, że po 8 latach przestanie być „Janem bez Ziemi”, czyli profesorem bez katedry i rozpocznie kolejny etap swej naukowej biografii… I to jest ta nowa optyka blogera, który tak zachwala rektora UŁ jako jedynkę na wyborczej liście PO! Jak by nie było – swego przyszłego pracodawcę!
Refleksja ogólna nasuwa mi się taka: chyba niemożliwe są jakiekolwiek „obiektywne” sądy o ludziach i problemach oraz relacje z wydarzeń. Żeby ich autor nie wiem jak się zarzekał – zawsze będzie to jego, subiektywny, punkt widzenia. Także i moje felietony nie mają takich aspiracji. Są to zawsze moje, a więc z natury rzeczy subiektywne, przemyślenia i opinie. Staram się jedynie opierać je na możliwie sprawdzonych, wiarygodnych źródłach…
*/Wszystkie dane biograficzne prof. B. Śliwerskiego pochodzą z jego prywatnej strony internetowej. Tylko zapowiedź tego, co ma się zdarzyć od 1 października br. oparta jest na źródłach agencji JPP (Jedna Pani Powiedziała…)
Włodzisław Kuzitowicz