Jak w każdą od ponad półtora roku niedzielę, także i dziś zasiadłem do napisania tego felietonu po dokonaniu przeglądu tematów minionego tygodnia. Odpuszczę sobie i tym razem news’y z ministerialnej strony, bo i co tu komentować: polsko-brytyjskie seminarium na temat szkolnictwa zawodowego, spotkanie Urszula Augustyn – Pełnomocnik Rządu ds. bezpieczeństwa w szkołach z inspektorem Grzegorzem Jachem – pełnomocnikiem Komendanta Głównego Policji oraz inicjatorem i koordynatorem programu „Profilaktyka a Ty”, czy udostępnienie projektu drugiej części bezpłatnego podręcznika do edukacji zintegrowanej, z którego w przyszłym roku szkolnym korzystać mają uczniowie drugich klas szkół podstawowych?
Pomyślałem, ze napiszę o tym, o czym MEN nie zająknął się nawet jednym zdaniem na swej stronie (także na swojej milczy CKE), a co dla znaczącej części Polaków – tych którzy już zdawali egzaminy maturalne, gimnazjalne, ale i sprawdziany szóstoklasisty, a zwłaszcza dla tych którzy do takich egzaminów przystąpią już w tym roku, a także w następnych, zapewne w niemniejszym stopniu dla ich rodziców – co jest dla nich wszystkich czymś bardzo ważnym: o tym jak są organizowane, a zwłaszcza jak sprawdzane wszystkie te egzaminy, o czym raport z kontroli tych procedur opublikowała właśnie Najwyższa Izba Kontroli!
Nie będę tu wymieniał wszystkich opisanych w nim nieprawidłowości, gdyż każdy może o tym przeczytać w środowym materiale „NIK o egzaminach w oświacie. Krytycznie”. Będąc wiernym zasadzie pokazywanie problemów z możliwie wielu punktów widzenia szukałem wszędzie, co o zarzutach NIK ma do powiedzenia „oskarżony”. I znalazłem – na portalu Money.pl. Można tam, m. in. przeczytać taką oto wypowiedź rzeczniczki MEN Joanny Dębek: „…system spełnia powierzoną mu funkcję – przygotowuje i przeprowadza sprawdziany i egzaminy zarówno z zakresu kształcenia ogólnego, jak i zawodowego. – Wszystkie arkusze egzaminacyjne są przygotowywane z największą starannością i dbałością o poprawność merytoryczną i pomiarową, co zapewnia stała współpraca z recenzentami akademickimi oraz próbne zastosowanie zadań przed ich zastosowaniem. Wskaźniki rzetelności testów egzaminacyjnych są dobre albo bardzo dobre, nie odbiegają od wartości uznawanych za właściwe.” [Cała wypowiedź rzeczniczki TUTAJ]
No cóż, nic nowego. Zasada „iść w zapartę” tak długo, jak długo się da nie od dzisiaj jest najpowszechniejszym sposobem reakcji oskarżonego na stawiane zarzuty. Jaka jest prawda – najlepiej wiedzą byli maturzyści, których testy zostały błędnie – na ich niekorzyść – ocenione, na czele z Kingą z Zakopanego, która pozwała do sądu Okręgową Komisję Egzaminacyjną w Krakowie, czując się pokrzywdzoną w wyniku błędnej – jej zdaniem – punktacji na teście maturalnym z biologii.
Nie podejmuję się wyrokować kto ma rację: kontrolerzy NIK czy rzeczniczka MEN. Natomiast bardzo bym chciał, aby ta sytuacja nie stała się początkiem generalnego ataku na system egzaminów zewnętrznych, który to atak mógłby stanowić uzasadnienie dla niektórych „reformatorów” naszego systemu edukacji do lansowania decyzji o powrocie do „dawnych dobrych czasów”, gdy maturę zdawało się przed tymi samymi nauczycielami, którzy przedtem usiłowali nauczyć tego, co na egzaminie oceniają. Nie bez powodu o tym piszę, bo wszak te same kręgi już proponują reformę, polegającą na powrocie do systemu szkolnego, ustanowionego w 1961 roku!
Na dziś o tym wystarczy, pewnie jeszcze do sprawy powrócę. Nie mam za to zamiaru wracać do tematu targów edukacyjnych, których doroczna organizacja najbardziej chyba cieszy oficjeli, uczestniczących w ceremonii ich otwarcia, prezesów spółki MTŁ, na której konto wpływają gwarantowane kwoty – głównie z budżetu miasta, który finansuje stoiska szkół, a także tysięcy uczniów łódzkich szkół, którzy zawsze z radością witają każdą okazję do wyjścia ze szkoły w ramach obowiązkowych zajęć dydaktycznych… Bo szkołę i tak wybierają w oparciu o informacje w Internecie, opinię o szkole od kolegów ze starszych roczników, rodzinne tradycje, czy… lokalizację przyszłej szkoły.
Włodzisław Kuzitowicz