W dzisiejszym felietonie nie mogę nic nowego napisać o najnowszych wydarzeniach w lokalnej edukacji, bo w głównym nurcie moich zainteresowań – kadrowych manewrów magistratu w ŁCDNiKP – nie zaszło nic, o czym mógłbym poinformować . Jak wiecie z zeszłotygodniowgo felietonu – „…postanowiłem zasięgnąć informacji „u źródła” i wysłałem  (e-mailem) do dyrektora WE UMŁ, pana Jarosława Pawlickiego  prośbę o udzielenie – w trybie dostępu do informacji publicznej – odpowiedzi na trzy zawarte tam w interesującej nas sprawie ŁCDNiKP pytania. Urząd ma na to ustawowe 14 dni. Kiedy tylko otrzymam odpowiedź – niezwłocznie  przekażę ją do wiadomości Czytelniczek i Czytelników OE.

 

Jako że owego mejla wysłałem około południa w poniedziałek 8 lipca – oczekiwałem, że pan dyrektor WE UMŁ Jarosław Pawlicki dopilnuje, aby odpowiedź dotarła do mnie najpóźniej ostatniego dnia roboczego drugiego tygodnia, czyli we miniony piątek. Tym bardziej, że moją prośbę zakończyłem apelem:

 

Będę wdzięczny – w imieniu Czytelniczek i Czytelników „Obserwatorium Edukacji” –za odpowiedź w możliwie niedługim czasie, niekoniecznie w przewidzianym w ustawie maksymalnym terminie 14-o dniowym.”

 

No cóż – nie doceniłem pana Pawlickiego – to charakterny gość. Postanowił pokazać mi moje miejsce w szeregu i że on tu rozdaje (znaczone) karty: Odpowiedź będzie wysłana wtedy, kiedy on tak zdecyduje, a nie tak jak ja prosiłem. Dlatego spodziewam się, że e-mail z odpowiedzią na moją prośbę dostanę przed południem w poniedziałek 22 lipca, czyli tak jak ustawa nakazuje – najpóźniej po 14-u dniach!

 

Po tych informacjach mogę już przejść do wiodącego tematu tego felietonu, czyli do podzielenia się z Wami moimi, prywatnymi, osobistymi przemyśleniami, które zrodziły się po przeczytaniu komentarzy, jakie pojawiły się na moim fejsbukowym profilu pod linkiem do zamieszczonego w czwartek na OE materiału „Jest propozycja kolejnego stopnia awansu – mentor”. Odebrałem je jako krytyczne, a niektóre ironiczne wobec tego projektu. Poczytajcie sami  –  TUTAJ

 

Długo nad tym projektem  rozmyślałem i przypomniałem sobie kilka, może zapomnianych, albo i nieznanych powszechnie faktów, co sprawiło, że postanowiłem zaprezentować moje stanowisko w tej sprawie. A będzie to próba obrony idei wprowadzenia następnego po nauczycielu dyplomowanym stopnia awansu, a także moje rozważania o tym, czy „mentor” to odpowiednia dla niego nazwa.

 

Zacznę od przywołania aktualnej w tym obszarze sytuacji. Ustawa z dnia 5 sierpnia 2022 r. o zmianie ustawy – Karta Nauczyciela oraz niektórych innych ustaw zniosła stopnie nauczyciela stażysty i kontraktowego. Nadzwyczajnym elementem systemu nadal pozostał tytuł honorowego profesora oświaty, ale… Ale liczba posiadających ten tytuł nauczycielek i nauczyciel to zapewne ułamek promila tych, , którym w okresie kiedy jest on przyznawany – od grudnia 2008 r. – zostali nim uhonorowani. Usiłowałem znaleźć listę wszystkich wyróżnionych nim osób – bezskutecznie. Dostępne są tylko szczątkowe informacje:

 

W roku 2014  –  20 osób [Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/]

 

 W roku 2015  – 20 osób [Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/]

 

W roku 2019  –  25 osób

W roku 2020  –  25 osób

W roku 2021  –  25 osób

[Trzy ostatnie informacje – źródło: www.gov.pl/web/edukacja/ ]

 

Co z tego wyróżnienia, oprócz krótkotrwałego podziwu/zazdrości koleżanek i kolegów ma z tego osoba wyróżniona? W tym roku jest to jednorazowa gratyfikacja pieniężna w wysokości 18 000 zł, wypłacana przez MEN. Przedtem owo świadczenie określano słowami „sześć ostatnich pensji”.

 

Ale wróćmy do głównego nurtu rozważań. Oto nowa sytuacja awansowa, wykreowana ustawą z 2022 roku:

 

Nauczyciel początkujący musi odbyć przygotowanie do zawodu nauczyciela w  okresie 3 lat i 9 miesięcy, a gdy już zostanie nauczycielek mianowanym ma  5 lat i 9 miesięcy na spełnienie wymogów i uzyskanie stopnia nauczyciela dyplomowanego. A to oznacza, że po tych około 10-u latach – w kolejnych – mniej więcej – dwudziestu, jedynym bodźcem, skłaniającym nauczycielki i nauczycieli do rozwoju zawodowego, zwłaszcza przy brakach kadrowych, może być jedynie wewnętrzna motywacja, płynąca z systemu wartości – oczywiście tego idealistycznego…. Jak wiele/u z nich może taką mieć?…

 

Posługując się jedyną dostępną mi informacją (bo Mały Rocznik Statystyczny 2024 nie zawiera tych informacji, a do danych SIO taki zwykły śmiertelnik jak ja nie ma możliwości się dostać) dowiedziałem się, że:

 

 

Nieco dalej można dowiedzieć się, że:

 

 

                                                                                                                Źródło: www.bankier.pl/

 

Nie trudno przewidzieć, że w konsekwencji likwidacji stopni stażysty i kontraktowego oraz awansów kolejnych mianowanych na dyplomowanych – niedługo nawet ponad 2/3 ogółu nauczycieli będzie dyplomowanymi. I bez zmiany tego systemu pracowaliby kolejne dziesiątki lat bez żadnej możliwości dalszego, nagrodzonego wyższą płacą, awansu.

 

Dlatego uważam, że utworzenie takiej możliwości jest dobrym rozwiązaniem. Rzecz w tym, aby nie był to awans, uzależniony od spełnienia różnych formalnych i łatwych do potwierdzenia wymogów – np. takich jak ukończenie kolejnych form doskonalenia zawodowego, czy „zaliczenia” obecności na określonej liczbie kongresów i/lub  konferencji.

 

Jestem przekonany, że „diabeł tkwi w szczegółach”, to znaczy w sprecyzowaniu wymagań w taki sposób, aby były to potwierdzone, rzeczywiste, przez kilka lat realizowane programy, innowacje, udokumentowane obiektywnie sukcesy ich uczniów, lub owoce oddziaływań wychowawczych albo opiekuńczych. Ale ich sprecyzowanie i zapisanie odpowiednich norm prawnych, to już nie moja rola – powinni zająć się  tym uznani specjaliści, mający własne doświadczenia i sukcesy w pracy dydaktycznej  i wychowawczej.  A tych nam przecież nie brakuje…

 

Tyko mam wątpliwości czy nazwanie tego najwyższego stopnia awansu zawodowego słowem „mentor” to dobry pomysł. Wątpliwości zrodziły mi się podczas lektury tekstów o genezie, znaczeniu językowym i powstałych wokół niego skojarzeń.

 

Pomijam informację, że „Mentor – mieszkaniec Itaki, przyjaciel Odyseusza. Był synem Heraklesa i Asopis, córki Tespiosa.[…]”. Ważniejsza jest ta definicja:

 

Mentor – osoba zajmująca się mentoringiem, a mentoring, to partnerska relacja między mistrzem a uczniem (profesorem a studentem, zwierzchnikiem a pracownikiem itp.) zorientowana na odkrywanie i rozwijanie potencjału ucznia. Polega głównie na tym, by uczeń, poprzez regularne rozmowy z mistrzem, zdobywał nową wiedzę, poznawał siebie, rozwijał zawodową samoświadomość i nie obawiał się podążać wybraną samodzielnie drogą samorealizacji.”

 

[Źródło obydwu cytatów: www.pl.wikipedia.org]

 

Warty uwagi jest jeszcze ten tekst cytowanego już źródła w Wikipedii, zawierający takie uwagi  australijskiej specjalistki od tego tematu:

 

Mroczna strona mentoringu

W artykule z 1994 r. zatytułowanym The dark side of mentoring,  Janette Long zwróciła uwagę na wady mentoringu; mentoring nieudany, nieprofesjonalny lub dysfunkcyjny nie tylko nie przyniesie korzyści wyliczonych w powyższej tabeli, ale wręcz zaszkodzi osobie mentorowanej, mentorowi lub organizacji. Niestety, o zagrożeniu tym rzadko się mówi, istnieje bowiem tendencja, by przedstawiać mentoring w jaskrawo pozytywnym świetle.

 

[Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Mentoring]

 

 

I jeszcze jeden cytat informacji, na jaką natrafiłem podczas moich poszukiwań:

 

Niektórzy starsi stażem pracownicy z powodów psychologicznych nie nadają się do roli mentorów, lecz i tak nimi zostają ulegając presji otoczenia bądź kierownictwa. Nieudolni mentorzy będą próbowali sterować swoimi podopiecznymi – albo „dla ich własnego dobra”, albo po to, by zrealizować w nich swoje niespełnione ambicje. Inni mentorzy mogą z kolei czuć się zawodowo zagrożeni przez osoby, którym mają doradzać.[…]”

 

Więcej  –  TUTAJ

 

Aby nikt mnie nie posądził o to, że jestem stronniczo nieobiektywny w publikowaniu tekstów jednostronnych, odsyłam jeszcze do lektury, w której zawarto cechy dobrego mentora:

 

-życzliwy – dostępny jest dla wszystkich i  otwarty,

 

-potrafi słuchać – dobry mentor musi być w stanie słuchać swojego podopiecznego

i poświęcać uwagę jego potrzebom. To pozwala mu lepiej zrozumieć

podopiecznego i zaproponować odpowiednie rozwiązania.

 

-umie wspierać – dodaje innym odwagi i otuchy,

 

-dzieli się wiedzą i informacjami – stosuje to, czego uczy

 

-zdecydowany – szybko podejmuje decyzje,

 

-wytrwały i cierpliwy – dobry mentor musi być gotów poświęcić czas i wysiłek,

aby pomóc podopiecznemu w osiągnięciu celów.

 

-ma poczucie humoru – potrafi śmiać się z samego siebie i dostrzega absurdy,

 

-potrafi współpracować – daje kija, nie marchewkę, nie porusza tematów polityki i

religii ze swoimi podopiecznymi

 

-odpowiedzialny  – Dobry mentor musi być odpowiedzialny za swojego

podopiecznego i podejmowane decyzje.

 

-elastyczny –Dobry mentor musi być elastyczny i dostosowywać swoje podejście

do indywidualnych potrzeb podopiecznego.

 

-pasjonat – Dobry mentor musi być pasjonatem swojej dziedziny, nie poprzestaje

na tym, co potrafi – dużo czyta, chętnie uczy się nowych rzeczy i aktualizuje

swoją wiedzę o nowe rozwiązania. To pozwala mu na przekazywanie wiedzy i

doświadczenia z entuzjazmem i zaangażowaniem

 

[Źródło: www.studocu.com/pl/]

 

No to teraz mam pytanie: Czy macie pomysł na konstrukcję obiektywnego narzędzia diagnozy jakości zawodowego funkcjonowania nauczycielki/nauczyciela dyplomowanego, którym możnaby zebrać wiarygodny materiał, uzasadniający wniosek o nadanie jej/jemu stopnia MENTORA?

 

Dlatego proponuję inną nazwę: NAUCZYCIEL TWÓRCZY.

 

I  co Wy na to?…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź