No to jedziemy….  Znaczy – w przenośni. Tym razem nie musiałem się zastanawiać o czym będę pisał w tym felietonie. Bo od wtorkowej konferencji w łódzkim Instytucie Europejskim wiedziałem, że od refleksji z tego wydarzenia rozpocznę. Przypominam, że chodzi o konferencję, która odbyła się pod szyldem „Co ze zdrowiem psychicznym dzieci i młodzieży? ”

 

Już  przed tygodniem zastanawiałem się nie tyle nad merytoryczną ofertą tego wydarzenie, co nad jej ideą i ofertą, proponowaną przez – wszak o ściśle wyznaczonych w statucie – zakresach zadań poradni- organizatora, a innymi placówkami – zwłaszcza Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli. Przypomnę ten fragment:

 

[…] Już czytając program tej konferencji pomyślałem, że powinni w niej uczestniczyć wszyscy pedagodzy i psycholodzy szkolni z łódzkich szkół – z obu poziomów edukacji. I po chwili przyszła mi myśl druga: wszak wszyscy oni mają swoich metodyków w Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i KP. A ci co pracują w szkołach ponadpodstawowych mają jeszcze Poradnię dla Młodzieży!

 

Odpuszczam na tę chwilę tą ostatnią wymienioną placówkę i zatrzymam się przy ŁCDNiKP i sięgnąłem po informację jaką to ofertę przedstawiło  tymże szkolnym pedagogom i psychologom owo Łódzkie Centrum Doskonalenia Nauczycieli. Zrobiłem to z tym większą ciekawością, że nie zaglądałem tam od niedawnej zmiany na stanowisku dyrektora tej placówki, kiedy to wielo, wieloletniego jej dyrektora – Janusza Moosa zastąpiła  (co prawda „na tym czasem”) mało komu znana pani Karolina Południkiewicz .

 

Gdy już wszedłem na stronę Centrum i odnalazłem plik z ową ofertą na ten rok szkolny przeżyłem szok: dokument ten ma 182 srtony!!! Aby nie być gołosłownym zaprezentuję choć spis treści, ale tak naprawdę jest to jedynie wykaz ośrodków i pracowni, które przedstawiają tam swoją ofertę:[…]

 

Kto chciałby zobaczyć ową ofertę odsyłam – TUTAJ

 

Przyznam się, że – mimo trudności, jakich przysparza mi stan zdrowia mojego organizmu – choć na krotko, ale musiałem na ową konferencję pojechać i na własne oczy i uszy zobaczyć jak ona przebiega. Opisałem to w relacji i nie ma sensy teraz do tych spostrzeżeń i pierwszych refleksji wracać. Ale nie wspomniałem tam, że bardzo chciałem sprawdzić jak zachowali się  – kierownictwo i pracownicy wspomnianych w zeszłotygodniowym felietonie owych „innych podmiotów” – byli czy nie byli…

 

Otóż Poradnia dla Młodzieży była reprezentowana przez dwie osoby, w tym jej wicedyrektorkę – panią Anną Arent. Natomiast NIKOGO nie uda o mi się zidentyfikować jako pracownika ŁCDNiKP. Może wśród owych ponad 200 uczestniczek i uczestników „zginęli w tłumie”…

 

Kilka dni później odbyłem rozmowę telefoniczną z jedną z długoletnich pracownic owej placówki doskonalenia nauczycieli, od której dowiedziałem się że kierownictwo ŁCDNiKP nie tylko nikogo na tę konferencję nie wydelegowało, ale w ogóle nie poinformowało o niej swoich pracowników.

 

W mim przekonaniu to bardzo symptomatyczny wskaźnik polityki programowo-organizacyjnej, jaką wdraża nowa „tymczasowa” dyrektorka Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli…  Ale do tego wątku jeszcze powrócę w najbliższej przyszłości.

 

x          x          x

 

I jeszcze jedno – tym razem zdalnie przeżywane – wydarzenie z ubiegłego tygodnia  dostarczyło mi „materiał” do refleksji. Oczywiście mam na myśli środowe spotkanie w „Akademickim Zaciszu” – z cyklu „Wirtualny Uniwersytet Pedagogiczny”, gdzie jako jedyny rozmówca prof., Lepperta wystąpił dr hab. Jacek Pyżalski, prof. UAM w Poznaniu.

 

A moje refleksje zrodziły się z wniosków, jakie wysnułem, porównując do tego spotkania z prof. Pyżalskim wszystkie, dotąd odbyte, rozmowy przeprowadzone w owym WUP-ie. A były to – przypomnę:

 

4 października – z dr. hab. Maksem Chutorańskim – pracownikiem w Katedrze Pedagogiki ogólnej, Dydaktyki i Studiów Kulturowych Uniwersytetu Szczecińskiego, z którego prof. Leppert wypytywał o pedagogikę i edukację w antropocenie.

 

11 października – z  82-letnim profesorem Zbigniewem Kwiecińskim, członkiem rzeczywistym PAN, autorem wielu  publikacji dotyczących socjologii szkoły, oświaty i pedagogiki, którego prof. Leppert rozpytywał o polską pedagogikę współczesną.

 

18 października – z dr hab. Krzysztofem Rubachą, profesorem Instytutu Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu, uznanym metodologiem, autorem wielu opracowań z zakresu problematyki, która była przedmiotem tej rozmowy: „O badaniach edukacyjnych (nad edukacją)”.

 

25 października – z prof. Bogusławem Śliwerskim z  Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego, z którego prof. Leppert rozpytywał o to „Co łączy pedagogikę jako dyscyplinę naukową i praktykę edukacyjną (a raczej praktyki edukacyjne)”.

 

8 listopada – z prof.  Mirosławę Nowak-Dziemianowicz z Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej, kiedy poszukiwana była odpowiedź na pytanie „o stawanie się człowiekiem”, czyli w jaki sposób przebiega ten proces  w relacji z samym sobą, z innymi ludźmi oraz ze światem.

 

Uznałem, że przypomnienie owych spotkań, ich tematów oraz rozmówców, którzy na zadawane im przez prof. Lepperta pytania odpowiadali, pozwoli mi dobitniej wyeksponować problem, który chcę dzisiaj, nazwać po imieniu, a który nazywa się „język(i), którym(i) posługują się naukowcy.”

 

A mam na myśli dwie skrajne jego (ich) wersje –  to jakim językiem posługują się uczeni (oczywiście mam na myśli tych z nauk pedagogicznych!), skoncentrowani na zgłębianiu nauki, jej wzbogacaniu o własne badania i przemyślenia oraz utrwalaniu swych osiągnięć w publikacjach, oraz ci drudzy – którzy także czytają publikację innych uczonych, prowadza liczne własne badania i publikują ich wyniki, ale wszystko to robią w celu podzielenia się owymi zdobyczami wiedzy ze światem praktyki – i czynią to w języku możliwie zrozumiałym dla tych, którzy w tym świecie funkcjonują.

 

Nie zaskoczę Was tym, gdy oświadczę, iż jako były wieloletni prelegent TWP, upowszechniający wiedzę o wychowaniu wśród nauczycieli i rodziców uczniów łódzkich szkół, opowiem się za językiem, którym swoim licznym słuchaczkom i słuchaczom przekazuje owoce swoich badań empirycznych prof. Jacek Pyżalski!!!

 

I nigdy nie będę wpadał w zachwyt, że jakiś profesor postanowił przykuć uwagę publiki jakimś nietypowym określeniem – patrz „antropocen”, czy kiedyś  mój były „kolega z pracy”, lansując antypedagogikę…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 



Zostaw odpowiedź