Gdy zamieszcza się felieton w przededniu Święta Pracy, co w aktualnych okolicznościach równa się z tzw. „długim weekendem”, nie wypada proponować Czytelniczkom i Czytelnikom długiego tekstu. W zasadzie nie powinien to być także tekst „ciężki” merytorycznie. Tyle tylko, że nie potrafię wymyślić o czym mógłbym – według tych kryteriów – napisać, aby cały czas pozostać w obszarze moich, i osób czytających, zainteresowań, czyli w obszarze polskiej edukacji.

 

Jedyny pomysł jaki przyszedł mi na myśl, aby był „wilk syty i owca cała”, to Szkodliwość psychospołeczna pracy domowej, zadanej uczniom na okres długiego weekendu”. Tyle tylko, że nie mam w „tym temacie” nic do napisania…

 

Cóż mi pozostało? Podjąć, acz w możliwie „lżejszym stylu”, temat minionego tygodnia, czyli informację ministra Czarnka o planach likwidacji Karty Nauczyciela i zastąpieniu jej nowym aktem prawnym, regulującym prawa i obowiązki nauczycielek i nauczycieli AD 2024https://wyborcza.pl/7,75398,29700830,co-sie-moze-kryc-za-pomyslem-likwidacji-karty-nauczyciela-srodowisko.html

 

Cytując wypowiedzi m.in. rzeczniczek obu głównych nauczycielskich związków zawodowych,  informację o tym projekcie pana  ministra skomentowała „Gazeta Wyborcza”,  w wydaniu z piątku 28 kwietnia br., zamieszczając tam tekst autorstwa Karoliny Słowik p.t. „Co kryje się za pomysłem likwidacji Karty nauczyciela”, który w e-wersji ma tytuł Co kryje się za pomysłem likwidacji Karty nauczyciela. Środowisko już się domyśla”.

 

Zacytuję tylko jeden fragment tego tekstu:

 

„Po co politycy chcą likwidować ten dokument? ZNP uważa podobnie, jak Lidia Mazur: szukają oszczędności. – To próba rozwiązania trudnej sytuacji: braków kadrowych, niewystarczającej subwencji i obniżania jakości kształcenia. Ta ekipa nie ma pomysłu na to, jak sytuację usprawnić, a pomysły mają oszczędnościowe. Samorządy będą mogły zatrudniać nauczycieli o niższych kwalifikacjach za mniejsze stawki, nie wypłacać dodatków, zatrudniać nauczycieli czasowo. Nie będzie regulacji jak do tej pory, które istnieją w interesie dziecka – podkreśla Kaszulanis (rzeczniczka ZG ZNP).”

 

Natomiast mnie pod wpływem tych informacji uruchomiła się lawina wspomnień o mojej wychowawczo-nauczycielskiej drodze zawodowej, realizowanej w ramach kolejnych aktów prawnych, regulujących tę profesję. Po sięgnięciu do zasobów Internetu upewniłem się, że kiedy zaczynałem pracę w charakterze wychowawcy w domu dziecka 1 września 1972 roku, stałem się pracownikiem resortu Oświaty i Wychowania, którego status zawodowy regulowany był  Ustawą „Karta praw i obowiązków nauczyciela”. Weszła ona w życie 1 maja tego samego roku. To w oparciu o zawarte tam ustalenia mój tydzień pracy wynosił 36 godzin, mój urlop w wymiarze 6 tygodni należał mi się w dowolnym terminie – po uzgodnieniu tego z kierownictwem placówki. Natomiast ustawa ta nie zawierała konkretnych regulacji dotyczących wynagrodzenia, a jedynie zapis Art. 23: „Wysokość stawek uposażenia zasadniczego, dodatków, wynagrodzenia za godziny ponadwymiarowe, zasady zaszeregowania i awansowania oraz przyznawania dodatków do uposażenia nauczycieli i nauczycieli akademickich określa Rada Ministrów  w drodze rozporządzenia.”

 

I w oparciu o ten akt prawny, nie odczuwając żadnych dolegliwości ni szykan, przepracowałem do 30 września1975 roku w placówkach opieki nad dzieckiem, a od 1 października – jako nauczyciel akademicki w Instytucie Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego. Bo owa ustawa obowiązywała także w obszarze szkolnictwa wyższego.

 

Pamiętam, że w okresie tzw. „karnawału Solidarności” zainicjowano prace nad nową wersją ustawy regulującej całość pragmatyki zawodowej –  ale regulujących status pracowniczy  wyłącznie nauczycieli szkolnych i pozostałych pracowników placówek oświatowo-wychowawczych. I pamiętam także – nie tylko moje – zaskoczenie, kiedy w kilka tygodniu po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego dowiedziałem się, że z dniem 1 lutego 1982 roku obowiązuje nowa Karta nauczyciela, uchwalona przez Sejm 26 stycznia tego roku. Zainteresowanych jej pierwotnym kształtem odsyłam do lektury  –  TUTAJ

 

I od tamtej daty, aż do przejścia na emeryturę 31 sierpnia 2005 roku, pod „rządami” tej ustawy,  pracowałem jako wychowawca w młodzieżowym ośrodku wychowawczym (4 lata), byłem nauczycielem-metodykiem w IKN ODN w Łodzi (1 rok), kierowałem (w roli dyrektora) działalnością Wojewódzkiej Poradni Wychowawczo-Zawodowej (4 lata), dyrektorowałem przez ostatnich 12 lat zespołowi szkół budowlanych. I jakoś nie odczuwałem potrzeby jej zmiany…

 

Spytacie dlaczego przywołuję te historyczne fakty?  Aby w ten sposób uzasadnić mój końcowy wniosek – tezę tego felietonu:

 

Dla zawodu nauczycielskiego nawet Jaruzelski i jego ludzie z okresu stanu wojennego nie byli tak groźni, jak obecna ekipa PiS-u z Przemysławem Czarnkiem – fanatykiem-ministrem, w którego ręce dostał się połączony resort edukacji i nauki.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz 



Zostaw odpowiedź