Okładka wydanej przez Wydawnictwo Interpress w 1977 roku książki [Spis treści]
Po przerwie, spowodowanej troską o „klimat” Świąt i powitania Nowego Roku, wracam do zamieszczania niedzielnych felietonów. Ten pierwszy w 2023 roku postanowiłem w całości poświecić upublicznieniu moich refleksji, które towarzyszyły mi podczas obserwowania środowego spotkania w „Akademickim Zaciszu”. Tym razem zaproszeni przez prof. Lepperta goście wypowiadali się w ramach nakreślonych tytułem spotkania: „Jak mówić Korczakiem/o Korczaku w 2023 roku?”. A były to panie: dr Agnieszka Witkowska-Krych, dr Agnieszka Zgrzywa, Dorota Aydoğdu i Aleksandra Małek oraz pan Marek Michalak – były (przez dwie kadencje – 2008–2018) Rzecznik Praw Dziecka, od 2018 roku – przewodniczący Międzynarodowego Stowarzyszenia imienia Janusza Korczaka.
Tak naprawdę, to przez znakomitą większość czasu tej wymiany poglądów nic mnie nie tylko nie zbulwersowało, a wręcz – przeciwnie – przyjmowałem wypowiadane tam poglądy z aprobatą. I dopiero pod koniec spotkania, kiedy prof. Leppert zadał – prowokacyjne – pytanie: „Czy jest coś takiego w twórczości Korczaka co spotyka się z waszym oporem?”, kiedy jako drugi zabrał głos dr Marek Michalak, zareagowałem na jego wypowiedź negatywnie.
A były Rzecznik Praw Dziecka zaczął od stwierdzenia, że „…chyba go za słabo znam, żeby się nie zgodzić.” A po chwili, nie do końca odpowiadając na pytanie, oświadczył: „Zobaczcie, że on sam się broni. Korczak przez ostatnie dziesięciolecia był krytykowany, i poniżany, i na indeksie. W jakikolwiek sposób próbowano go wyrzucić z rzeczywistości, albo go zdominować, albo go zrobić bardziej komunistycznym, albo bardziej katolickim, albo bardziej żydowskim, albo bardziej Polakiem, albo zupełnie gdzieś tam…”
[Zapis filmowy – od 1 godz. 39 minuty: https://www.facebook.com/2020.WP/videos/696804255228955]
Na takie dictum moja reakcja, człowieka rocznik 1944, który żył w PRL-u, który w tamtym czasie funkcjonował w obszarze wychowania i opieki, mogła być tylko jedna: muszę zaprotestować! Szkoda, że nie mogę dopytać się które to „ostatnie dziesięciolecia” dr Michalak miał na myśli, ale wnioskując z dalszych słów – zapewne także te, w których Polską rządzili zwolennicy ideologii komunistycznej.
Otóż moje doświadczenie i pamięć tamtych lat pozwalają mi mieć w tej sprawie odmienny pogląd. Zanim przejdę do wspomnień moich kontaktów z tekstami Korczaka – i nie tylko, proponuję zapoznać się z wykazem wydań tekstów Janusza Korczaka w Polsce – po 1956 roku – TUTAJ
Co do tezy, że próbowano go zrobić „bardziej komunistycznym”, to polecam lekturę tekstu „Mariana Bybluka „Janusz Korczak i Rosja” – zwłaszcza od strony 66 – rozdział „Polski pisarz i pedagog w Rosji” [TUTAJ]
A teraz moje własne doświadczenia w kontaktach z pedagogiką Korczaka. Dziś już nie pamiętam kto mi polecił tę książkę, ale wiem na pewno, że w 1961 roku, kiedy jako 17-latek poprowadziłem kolonię zuchową w Złockiem k. Muszyny, byłem już po lekturze książeczki ”Jak kochać dziecko: Internat, Kolonie letnie”. I dokładnie pamiętam, że zainstalowałem tam „tablicę ogłoszeń”, na której – tak jak u Korczaka – zamieszczałem wszelkie zawiadomienia i ogłoszenia. I była tam także „skrzynka na listy”, do której koloniści wrzucali kartki z prośbami, pytaniami oraz skargami.
Także kiedy od września 1972 roku podjąłem pracę jako wychowawca w domu dziecka, a zwłaszcza po roku – gdy zostałem wicedyrektorem d.s. domu dziecka, który był – obok szkoły podstawowej – częścią Ośrodka Szkolno-Wychowawczego, starałem się nie tylko myśleć, ale i działać „po korczakowsku”,
W kolejnym miejscu mojej pracy zawodowej – w Zakładzie Pedagogiki Społecznej na Uniwersytecie Łódzkim, gdzie od 1975 roku prowadziłem zajęcia z metodyki pracy opiekuńczo-wychowawczej, znaczącym elementem programu tych zajęć było omawianie tekstów Korczaka. I nikt mi nie próbował tego zabraniać, ani wpływać na sposób ich przedstawiania. To w tym czasie (w 1978 roku) stałem się właścicielem (i mam te książki do dziś w domowej biblioteczce) czterotomowego wydania „Pism Wybranych Janusza Korczaka” [ Zobacz TUTAJ ]
I na koniec opowiem o jeszcze jednym, niestety nie zakończonym pozytywnie, wątku moich starań, aby problematyka korczakowska stała się wiodącym nurtem mojej aktywności zawodowej.
Wszystko zaczęło się od obchodów 100 rocznicy urodzin Korczaka. To z tej okazji polskie władze państwowe, przy wsparciu rządu Izraela, postanowiły powołać bardzo nowatorską placówkę, której nazwy nie mogę sobie dzisiaj przypomnieć. Jednak dokładnie pamiętam koncepcję jej struktury i projektowaną lokalizację. Powiedzmy, że miało to być Centrum im. J.Korczaka, w skład którego miały wchodzić dwie jednostki: państwowy dom dziecka, pracujący „po korczakowsku” i ośrodek naukowo-badawczy – rozwijający badania nad metodyką pracy opiekuńczo-wychowawczej. Projektowany statut dopuszczał łączenie przez zatrudnionych tam pracowników pracy naukowej z pracą wychowawcy. I dokładnie pamiętam, że owo centrum miało powstać w Białołęce pod Warszawą.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że dzięki moim dobrym kontaktom z ówczesnymi władzami ZHP (jeden z wicenaczelników, którego poznałem latem 1975 roku, gdy prowadziłem łódzką stanicę w Operacji „Bieszczady 40”, był w kręgu projektujących to jubileuszowe przedsięwzięcie) zadeklarowałem chęć zatrudnienia się w tym centrum. I z tego co mi powiedziano – była na to zgoda „kierownictwa”.
Niestety! Procedury przygotowawcze, spowodowane głównie brakiem środków finansowych, bardzo się „ślimaczyły”. Aż przyszedł 13 grudnia 1981 roku i wszystkie te plany „diabli wzięli”!
Piszę o tym, bo jest to temat całkiem zapomniany, ale – moim zdaniem – świadczy o tym, ze nie jest prawdą, iż władze PRL miały Korczaka na indeksie!
Żeby było jasne: moje wotum separatum w sprawie tej jednej wypowiedzi dr Marka Michalaka nie ma wpływu na – nadal wysoką – ocenę jego dorobku na stanowisku Rzecznika Praw Dziecka i innych polach jego aktywności.
Teraz sobie uświadomiłem, że późniejszy Rzecznik Praw Dziecka i Przewodniczący Międzynarodowego Stowarzyszenia imienia Janusza Korczaka, w 1978 roku został uczniem pierwszej klasy jednej ze szkół podstawowych w Świdnicy….
Włodzisław Kuzitowicz