Nie – nie będę pisał o ministrze Czarnku. Nie będę także pisał o podręczniku do HiT-u i komentował zawartego tam „kitu”. Także o nowych regulacjach w prawie oświatowym, wchodzących w życie od 1 września, ani o tym czy będą czy nie będę nauczyciele strajkowali.

 

To co będzie tematem tego felietonu, zamieszczonego w przedostatnią niedzielę wakacji?

 

O tym, że mi smutno, że nie będę razem z innymi – w tym z prof. Leppertem i małżonkami Sowińskimi – w Toruniu na IV Kongresie Liderów Edukacji „Szkoła przemian”. Oni już wczoraj umówili się na dzisiejszy wieczór na spotkanie nad Wisłą, w pobliżu toruńskich bulwarów.

 

 

Nie będę tam z nimi, bo…  bo nie miałem „wolnych” 980 zł, bo – jak wiedzą wszyscy, którzy czytali zamieszczony wczoraj „Aneks” – nie mam samochodu (i prawa jazdy), którym mógłbym szybko o dowolnej porze tam dojechać, bo… bo stan mojego kręgosłupa (odcinek L-S) uniemożliwia mi dłuższe przebywanie w pozycji siedzącej –  a i z chodzeniem też mam problem – rwa kulszowa, choć już trochę zelżała, ale trzyma mnie już trzeci tydzień.

 

Skoro jest jak jest – jestem zmuszony już teraz i tutaj, nim jeszcze poznam treść referatu, który wygłosi tam prof. Roman Leppert nt. „Dlaczego system wypluwa najlepszych”, napisać co o tym myślę. I przypomnę, że przede mną zrobił to już w środę 17 sierpnia kolega Jarosław Pytlak na swoim blogu „Wokół Szkoły”.

 

Podzielam zaprezentowane tam jego stanowisko, że „Przyjęcie milcząco, że pozostają w zawodzie tylko słabi, jest absolutnie krzywdzące dla tych, którzy trwają w placówkach oświatowych, bo nie widzą dla siebie miejsca gdzie indziej lub po prostu nie potrafią go dostrzec. To nie jest dowód słabości w zawodzie nauczyciela.

 

Jednak muszą dołożyć jeszcze coś od siebie. A piszę to jako ten, który po 12 latach kierowania (myślę, że z powodzeniem) dużym zespołem szkół zawodowych, po dwu latach od wygranego konkursu na trzecią pięcioletnia kadencje, na własne życzenie przeszedł (choć z żadnego powodu nie musiałem) na emeryturę. Wyjaśniałem tę decyzje na stronie OE już kilkakrotnie, ale teraz powtórzę jeszcze raz: bo miałem dość bycia „sługą dwóch panów” z dwu przeciwnych obozów politycznych (na zmianę – albo kuratorium było lewicowe, a miasto centroprawicowe, lub odwrotnie), bo nie czułem ani od jednych ani od drugich wsparcia dla szkolnictwa zawodowego. Ale…

 

Ale pewnie nie podjąłbym tej decyzji, gdybym nie miał alternatywy. Również  o tym pisałem już wielokrotnie – gdybym nie miał możliwości powrotu do mojej ulubionej roli wykładowcy w szkołach wyższych.

 

Oceniając dzisiaj moją decyzję sprzed 17-u lat mogę powiedzieć, że – w pewnym sensie – spełniam kryteria zakwalifikowania jej do kategorii „wyplutych przez system”. Jednak czy byłem w kategorii „najlepszych”? Ja bym tak siebie nie określił….

 

Jednak decydującym o odejściu ze szkoły było to, że miałem alternatywę, pod każdym względem lepszą, niż trwanie na dotychczasowym stanowisku. I z podobnych powodów odchodzili – z własnej woli – wymienieni przez dyrektora Pytlaka Nauczyciele Roku:

 

Przemek Staroń  – psycholog i kulturoznawca, zdobywca tytułu Nauczyciela Roku 2018., były już nauczyciel etyki i wiedzy o kulturze w II LO im. Bolesława Chrobrego w Sopocie – bo miał inne miejsca pracy i spełniania się: jako wykładowca na  Uniwersyteciecie SWPS – w Zakładzuie Psychologii Wspomagania Rozwoju i  w Szkole w Chmurze –  niepublicznej placówce edukacja domowa – od  szkoły podstawowej  do  liceum.

 

Dariusz Martynowicz – Nauczyciel Roku 2021, nauczyciel języka polskiego w Małopolskiej Szkole Gościnności im. Tytusa Chałubińskiego w Myślenicach, , zrezygnował z pracy w tej szkole, bo mógł zostać dyrektorem  Centrum Edukacji i Rozwoju PROGRESOWNIA w Warszawie –  niepublicznej placówka doskonalenia nauczycieli.

 

Jestem przekonany, że z podobnych pobudek Ewa Radanowicz – b. dyrektorka Szkoły Podstawowej w Radowie Małym, od lat znana jako liderka swojego zespołu nauczycielskiego,  pracującego  w tej wiejskiej szkółce nowatorskimi metodami  – od 2021 roku już tam nie pracuje. Została dyrektorką Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu UGiM w Goleniowie. Myślę, że gdyby nie mała wcześniej tej propozycji – nie zrezygnowałaby z pracy w Radowi Małym.

 

Przywołałem siebie oraz powyższe przykłady jako uzasadnienie mojego poglądu, że polski system oświatowy nie „wypluwa” najlepszych, ale przede wszystkim tych, którzy – albo  zostali nauczycielami z przypadku, z konieczności i po kilku latach pracy nie odnaleźli się w tym zawodzie, albo – po prostu – były to osoby z długim stażem i uprawnieniami do przejścia na emeryturę, którzy czuli się wypaleni. I – oczywiście – odchodzą z własnej woli, lecz nie są „wypluwani” ci, którzy mając inne możliwości samorealizacji i lepszego zarobku.

 

Natomiast w moim przekonaniu polska oświata ma inny, o wiele groźniejszy problem. Odpływ nauczycieli – z podanych powyżej powodów – był zawsze. Ale nigdy nie było takiej sytuacji, aby prawie nie było dopływu „świeżej krwi”. Bo teraz dla absolwentów szkół wyższych praca w szkole stała się najmniej atrakcyjną możliwością zatrudnienia się..

 

Ale  to już temat na oddzielne opowiadanie….

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź